Nie wiem czy sprawiła to upalna pogoda czy też nastrój, a
może sama fabuła książki, bowiem gdy tylko zaczęłam czytać ulęgłam i dałam się wciągnąć
w wir wydarzeń opisywanych przez niemiecką Autorkę Lailę El Omari. Jeżeli ktoś
spodziewa się jakieś fali krytyki, to niech już nie czyta dalej, bo takowej nie
będzie. Jestem oczarowana i zafascynowana obazem, jaki został zarysowany na
kartach książki. Po za tym po raz wtóry na tym blogu powtarzam, że lubuję się w
bardzo dobrze napisanych powieściach historycznych. A Monsunowe dni takowe są.
Wkraczamy w śwat kolonialnych Indii i miejscowości Utakamand. Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1875 i dzieje się na przestrzeni kilku lat. Katrina Alardyce po skandalu, jakim wywołał jej rozwód żyje w cieniu,
bez radości, bacznie obserwowana przez towarzystwo. Pewnego dnia poznaje Aidana
Landor, żołnierza armii brytyjskiej, który jako młodszy syn nie miał praw do dziedziczenia
po ojcu, co więcej został pozbawiony przez rodziciela większego wsparcia
finansowego. Aidan proponuje Katrinie układ: w zamian za zgodę na małżeństwo
kobieta uzyska należną jej pozycję i swobodę, Aidan natomiast za jej posag kupi
plantacje herbaty. Małżeństwo zawarte z rozsądku przejdzie metamorfozę. Jednak,
gdy Katrina będzie się dzieliła z mężem w każdym problemem, ten nie zdobędzie się
szybko na otwartość. Tajemnice oplatają nie tylko ich związek, ale również małżeństwo
przyjaciela Aidana: Nicolasa i Ashley. Z kolei Charles, brat Katrin, niezbyt
dobry wybrał sobie materiał na żonę. Ciekawie przedstawiają się również losy
Gilian, dziewczyny wykorzystanej i straconej dla rodziców.
Mamy romans, miłość, namiętność, pożądanie, zdradę,
wierność, przyjaźń oraz wątek szpiegowski. Jak widać wachlarz emocjonalny jest
rozpostarty maksymalnie. Po za tym dodajmy do tego świetnie zarysowane życie codziennie,
jakie miało miejsce w Indiach w drugiej Polowie XIX wieku. Na plan pierwszy
obok różnych gatunków herbat, wysuwają się jednak panujące konwenanse towarzyskie
i przede wszystkim bardzo jasno przedstawiona ówczesna pozycja kobiety. Biedna
ta Angielka była, oj biedna, bo winna przede wszystkim podporządkowana być
mężczyźnie. Jako panna powinna słuchać rad matki, która uczyła – jak jej się wydawało
- prawidłowej ogłady towarzyskiej i jak przypodobać się mężczyźnie. Kobieta nie
mogła zatracić się w miłości wbrew sprzeciwu rodziny, bo groziło to niebezpieczeństwem.
Mimo, że miała wokół siebie mnóstwo służby i opiekunki do dzieci, a czas
rozdzielała miedzy jednym spotkaniem towarzyskim a drugim, nie jedna z kobieta
tak jak bratowa Katrin uwielbiała otwarcie plotkować. Za to mężczyzna mógł
bezkarnie szkalować kobietę, głosić publicznie, że niemoralnie się prowadzi,
posądzać o cudzołóstwo i oczywiście mieć kochanki. To mężczyzna ma rację, nie kobieta.
Ta powinna wnieść w wianie ogromny posag, wzorowo wypełniać powinności małżeńskie
w łożu i najlepiej obdarzyć swego męża dziedzicem. Warto nadmienić, że pozycja
kobiety rozwiedzionej była gorsza od wdowieństwa. Po za tym świat konwenansów
towarzyskich, co wypada, a co nie wypada i w jakim momencie, to już osobny
temat.
Fabuła jest świetnie skonstruowana, nie nudzi, a wydarzenia
zmieniają się jak w kalejdoskopie. Mimo ponad pięciuset stron, czas spędzony z
tą pozycją mija szybko i błogo. W książce odnaleźć można tło historyczne (przykładowo
niepokoje wojenne, indyjskie obyczaje) oraz mapki związane z fabułą. Z czasy poświeconego
lektur zenie żałuję, po za tym ochoczo sięgnę po kolejne książki tej Autorki. Jak
najbardziej polecam zainteresowanym czytelnikom.
Laila El Omari, Monsunowe dni, wydawnictwo Świat Książki, kwiecień 2012, Tłumaczenie: Dutkiewicz Mieczysław, oprawa miękka, stron 576.