25 lipca 2025

Karolina Dzimira-Zarzycka, Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków.

 


Książka, która sprawiła mi wielką przyjemność czytelniczą. Motywem przewodnim jest pracownia kobiety-artystki żyjącej i działającej w XIX lub na przełomie XIX i XX wieku. Każda z tych kobiet marzyła o własnym kątku, pokoju, odpowiedniej przestrzeni do pracy, stabilności finansowej i możliwością dysponowania własnym czasem. Autorka przedstawia miejsca, gdzie tworzyły malarki, rzeźbiarki oraz artystki zajmujące się sztukę dekoracyjną. Przez poznanie pracowni można bliżej poznać daną artystkę. Więcej bowiem mówią one o osobowości niż o twórczości. Często bowiem spełniają różne funkcje: salonu, atelier, a nawet sypialni. Panowała tam zazwyczaj oryginalna atmosfera. Pracownia była obszarem działań zawodowych, które pełniło funkcje miejsca spotkań. Było swego rodzaju wizytówką twórcy, która odzwierciedlała jego status, zainteresowania oraz tematykę dzieł. Malarki interesują przede wszystkim portrety, kameralne sceny rodzajowe, martwe natury. Warto również zaznaczyć, że artystki musiały dbać o swoja reputację, toteż pracowni poszukiwano w przyzwoitym miejscu. wiele artystek w pracowniach urządzało tez szkoły lub dawało lekcje.

Autorka opierając się na źródłach (zachowanej korespondencji, wzmiankach a prasie, dziennikach, pamiętnikach, dokonując analizy zdjęć pracowni) oraz literaturze pięknej (do której podchodzi krytycznie) przełomu XIX i XX wieku, odtwarza wygląd pracowni działających w tym czasie artystek. W książce znaleźć można rozdziały opowiadające o funkcjonowaniu różnych pracowni oraz rozdziały poświęcone pracowniom prowadzonym przez konkretne postacie. Malarka powinna mieć pracownię wysoką, obszerną, z równomiernym światłem najlepiej północnym lub północno - wschodnim. Często szukano na poddaszu i w dobrej dzielnicy miasta. Emilia Dukszta-Duksztyńska w Warszawie, podobnie jak Anna Blińska w Paryżu, prowadziła pracownię salonową. W lutym 1890 r. zorganizowała w niej raut na część Wojciecha Gersona. Maria Dulębianka miała wiele pracowni od Lwowa, przez Florencję, Wiedeń, Monachium, Zurich, po Żarnowiec. Ciekawe są losy Anieli Pająkówny, wychowanki Heleny z Dzieduszyckich Pawlikowskiej; nieszczęśliwej w małżeństwie Bronisławy Richter - Janowskiej; zajmującej się sztuką dekoracyjną Bronisławy Poświkowej (matki Ireny Solskiej).


Z kolei pracownie rzeźbiarskie powinny znajdować się na parterze, z jakimś placykiem lub komórką do składania materiału. Rzeźbiarz nie powinien tez spać w pracowni ze względu na wilgoć i brud. Autorka przedstawia pracownię pierwszej polskiej rzeźbiarki Heleny Skirmutt, która ze względu na utratę wzroku, zamiast malować zaczęła wykorzystywać swój zmysł dotyku tworząc rzeźby. Poznać można też pracę i losy rzeźbiarek: Toli Certowiczówny, Natalii z Tarnowskich Androlli, Marii Gerson (córki Wojciecha Gersona), Janiny Broniewskiej, Jadwigi Łubieńskiej. 

Autorka zwraca też uwagę na pracownie artystek wywodzących się z wyższych sfer. Wśród nich wymieniane są m.in.: Pia Górska, Zofia Szymanowska (żona Teofila Lenartowicza), Aniela Biernacka, Olga Malinowska. Mowa jest o artystkach-kopistkach, pejzażystkach, artystycznych plenerowych wyjazdach, romansach, małżeństwach i rozwodach, samotności, życiu w biedzie i dostatku. Dla znających biografie wymienianych artystek, nie ma tu nic odkrywczego. Książka stanowi bowiem kompilacje wybranych wiadomości mających głównie związek z istniejącymi pracowniami, wydzielonymi miejscami do tworzenia.

To ciekawa pozycja, w której narracja jest poprowadzona w sposób lekki i zajmujący odbiorcę. Świetna pozycja do czytania podczas urlopu, bowiem napisana bez naukowego zadęcia i współczesnej modnej i wszędzie obecnej genderowej nowomowy. W dodatku szeroka baza ikonograficzna, która uzupełnia tekst, staje się dodatkowych atutem książki.


Karolina Dzimira-Zarzycka, Własna pracownia. Gdzie tworzyły artystki przełomu wieków, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2025, oprawa twarda, stron 415.