24 grudnia 2025

W dzień św. Adama — w Rzymie, 1839 r.

 

Elżbieta z Branickich Krasińska,
Portret Zygmunta Krasińskiego,
1847, Muzeum Romantyzmu w Opinogórze

W dzień św. Adama — w Rzymie, 1839 r.

Mój drogi! Dziś imieniny Twoje. Dziś wigilia — niech Ci się szczęści w życiu — niech wszystko dobre i piękne spada na Ciebie. Z kimże tam opłatek dziś łamać będziesz? Pamiętam, że jedną wigilię odbyliśmy razem — temu lat dwa, jeśli się nie mylę, w Wiedniu, w Kohary Haus. Temu dwa lata dopiero — a od dnia tego wieki upłynęły dla mnie i dla Ciebie. Poślij tylko wspomnienia w przeszłość, pomyśl, jakie myśli Twoje były wtedy, porównaj je z dzisiejszemi, a pewno ogromną zobaczysz różnicę; i tak dobrze jest, bo tak być musi. Inaczej człowiek by się nie rozwijał, ale martwą byłby istotą. Szczęśliwy, kto coraz silniejszym i szlachetniejszym się czuje, kto, patrząc w przeszłość, nie ma do wyrzucenia sobie, że spadł z jej szczytów. Dziwny skądinąd i przyrodzony sercu ludzkiemu żal za przeszłością — bo jużciż ona ma coś matczynego, tkliwego, cudownego nawet, ona była początkiem i już w niej zawartem było, ale pod kształtem snu, wszystko, co później rzeczywistością stać się w nas musi. Źle myślą i rozumują ci, którzy walczą na zabój przeciwko niej. Nie zabijać jej, ale, owszem, nowem ją życiem rozwijać trzeba — przemiana na tym świecie jest tylko dalszym postępem rzeczy. Nie ma morderstwa dla rozumu świata! Lecz, by przeszłość dalej stąpać mogła, trzeba doskonale ją znać i umieć, że tak powiem — umieć, co jest, pochłonąć to w sobie. Kto nie zna przeszłości, ten przyszłości nigdy nie stworzy, o ile więc zdołasz, ucz się jej, a choćbyś ogromne błędy w niej napotkał, nie rozpaczaj. Gdyby w niej ich nie było, gdyby doskonałą była, czyżby mogła iść dalej i żyć dłużej jeszcze? To właśnie życia warunkiem, co nieraz śmierci wydaje się koniecznością. W każdej niedoskonałości masz zakład poprawy na później. W każdym fałszu prawdy zawarta nadzieja — o to chodzi tylko, czy ten sam, który zbłądził, poprawi się. Bo co do błędu jego, to pewna, że kiedyś zniknie i w coś wyższego przejdzie — ale on, ale on sam, ten, który zgrzeszył, ten, który zbłądził, czyż dożyje chwili grzechów zgładzenia? Dożyje jej, jeśli wolę wzbudzi w sobie. Ludzkość cała zbawiana przez opatrzność, lecz indywiduum tylko przez wolę — i naród tylko przez wolę. Trudna to droga, droga woli i czynu — lecz ze wszystkich najwznioślejsza, najpodobniejsza do boskiej. Brak woli był niezawodnie śmiertelnym jadem w żyłach przeszłości; wszystko w niej masz: piękne myśli, wzniosłe uczucia, ale rozsypane, oderwane, nieskupione razem — węzłem ich jest wola. Dopiero całość ducha objawia się w woli — a gdzie całość ducha wystąpi, tam dopiero jest życie. Krzep więc wolę w sobie. Nieustanny to głos mój do Ciebie. Może za często się powtarzam, ale cóż Ci innego mogę powiedzieć, kiedy to, co mówię, jest właśnie najwyższem./.../
 
 

List Zygmunta Krasińskiego do Adama Potockiego [w:] Zygmunt Krasiński, Listy do różnych adresatów, t. 1, zebrał, opracował i wstępem poprzedził Zbigniew Sudolski, Warszawa 1991, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 401-402./Listy do Adama Potockiego, Warszawa, 1922, s. 97-98.

 

Adam Józef Potocki w wieku młodzieńczym (1822-1872), syn Artura i Zofii z Branickich
Kriehuber, Josef (1800-1876), Muzeum Narodowe w Warszawie, 1840 r.