Tak sobie myślę, że nie było wówczas łatwo pisać Elizabeth Gaskell o historii Ruth. Powieść została, bowiem po raz pierwszy wydana w 1853 roku, czyli w tym czasie, kiedy dominują przede wszystkim sztuczne konwenanse i hipokryzja w pojmowaniu obyczajowości. Zawsze wszystkiemu była winna kobieta, która powinna być podporządkowana mężowi. Jej rola była postrzegana w sposób tradycyjny, jako matki i żony. Powinna być krucha, słaba, nieśmiała, trzymająca się na uboczu, pobożna, skromna i mieć predyspozycje do wychowywania dzieci. Z kolei w tym czasie mężczyźni postrzegani są jako przedsiębiorczy, silni, wytrwali, zuchwali. Kobietom odmawiano prawa głosu, choć te wywodzące się z niższych warstw mogły pracować. Mężczyznom wolno było wszystko: mieć żonę, kochankę, nieślubne dzieci i w dodatku nie ponosić za to konsekwencji.
Ruth opowiada historię młodej dziewczyny, która będąc sierotą,
została oddana przez opiekuna do zakładu krawieckiego pani Mason. Tam przez
kilka miesięcy przyuczana była do przyszłego zawodu. Pewnego wieczoru przez właścicielkę
została wybrana do grupy dziewcząt mających za zadanie dokonywać drobnych
poprawek podartych sukienek na przyjęciu w ratuszu. Tam zostaje zauważona przez
dwudziestotrzyletniego arystokratę Pana Henry’ego Bellinghama. W ciągu kilka
dni naiwna szesnastolatka spotkała się z mężczyzną parokrotnie. Gdy na jednej z
wycieczek zostaje zauważona przez panią Mason, która dbając o reputację swojego
zakładu odrzuca Ruth. Załamana dziewczyna przyjmuje propozycję pana Bellinghama,
wyjeżdża z nim do Londynu i staje się upadłą
kobietą. Razem jadą na wakacje do Walii, gdzie na jednym ze spacerów Ruth spotyka
pana Bensona. To on pospieszy z pomocą młodej dziewczynie, gdy wskutek choroby Bellinghama,
przybędzie jego matka, a Ruth zostanie odrzucona i pozostawiona samej sobie.
To opowieść o nieskalanej, pięknej, czystej dziewczynie, która wskutek
swojej naiwności pada ofiarą ówczesnej obyczajowości. Gdyby nie rodzeństwo Bensonów
i skrzętnie obmyślona zmiana jej tożsamości, Ruth Hilton byłaby potępiona i nie
znalazłaby miejsca w ówczesnym społeczeństwie. Z kolei pan Bellingham nie
ponosi żadnych konsekwencji, co więcej, dość lekko porzuca kochającą go
dziewczynę, która nota bene sprowadził na złą drogę, znając konsekwencje
swojego postępowania. Bellingham pojawi się jednak jeszcze w życiu Ruth.
Nie miały lekko wówczas młode dziewczęta, sieroty, poddane woli opiekunom i
skuszone przez wizję życia z bogatymi młodzianami naiwnie wierząc w miłość, która
pokonać może nawet status społeczny. Gaskell napisała powieść mającą wydźwięk społeczny,
w której wiele miejsca poświęca się konsekwencjom wynikającym z życia w nieślubnym
związku. Zwraca również uwagę na pozycję nieślubnych dzieci. Wiele jest w
powieści odniesień do słów zaczerpniętych z Biblii, moralizowania i pewnego
rodzaju egzaltacji. Tak jakby Gaskell chciała przekazać, że resocjalizacja
kobiety upadłej jest możliwa. Ruth świadoma jest swojego grzechu, a jednak walczy,
aby go zmazać. Z kolei pan Benson ryzykując własną pozycję, nie potępia
zhańbionej dziewczyny. W powieści nie brak jednak bohaterów żyjących w obłudzie
i kierujących się ogólnie przyjętymi normami, które opierają się, na co wolno
lub czego nie wolno.
Warto nadmienić, że powieść Ruth porównywana
jest do wydźwięku powieści Szkarłatnej
litery Nathaniela Hawthorne'a wydanej w 1850 roku oraz Tess
d'Urberville Thomasa Hardy'ego z
1891 roku. Książka oczywiście napisana jest w stylu dziewiętnastowiecznym, więc
absolutnie nie mam zamiaru do niego się odnosić. Osobiście fabuła mnie tak pochłonęła,
że nic mi nie przeszkadzało w jej czytaniu.
Elizabeth Gaskell, Ruth, wydawnictwo MG, marzec 2013, tłumaczenie: Katarzyna Malecha, oprawa twarda, stron 544.
Już czytałam o tej pisarce na blogach i innej jej książce więc myśle, ze przyjdzie na nią czas.)
OdpowiedzUsuńTa podwójna obyczajowość była tworem naprawdę - z dzisiejszego punktu widzenia-zdumiewającym. Stworzona przez mężczyzn, dla mężczyzn. Oglądam teraz serial "Dawnton Abbey", to już początek XX w., ale wciąż konwenanse wyznaczały kobietom jedyną możliwą drogę życiową.
OdpowiedzUsuńTrudno nam sobie wyobrazić życie w tamtych czasach. Czyż nie? Ale z drugiej strony czy my teraz nie za dużo bierzemy na swoje ramiona i to też nam szczęścia nie daje.)
UsuńMagda serial oglądam i bardzo mi się podoba:)Konwenanse i związana z tym obłuda to jeden z minusów tych czasów, które mimo wszystko budzą nostalgię i sentyment.
Usuń"porzuca kochającą go dziewczyną" (mała literówka się wkradła, chyba powinno być "dziewczynę";)
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo przypadła mi do gustu. Lubię rozczytywać się o ówczesnym systemie, jaki tłamsił kobiety, choć nie raz wprawia mnie to w wielką irytację.. choć trzeba przyznać, że przy takich współczesnych kobietach islamu, dziewiętnastowieczne damy wyglądają na zdecydowanie wyzwolone.
Po książkę na pewno sięgnę, tym bardziej, że ma okładkę, która od razu znalazła sobie miejsce w mojej pamięci - taka wymowna,kojarzy się z pewnym łamaniem konwenansów;)
dziekuję za wskazanie błędu, poprawiłam:)
UsuńZgadza się okładka jest bardzo wymowna:)
Osobiście marze o tym, by mieć wszystkie powieści Gaskell u siebie - póki co mam Północ i Południe oraz Żony i córki, więc i po Ruth sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńTo mamy podobne marzenia:) W ogóle zbieram sobie właśnie tego rodzaju dziewiętnastowieczną klasykę:)
UsuńCzytałam już parę recenzji o tej książce i mam bardzo dużą ochotę sama ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńCiekawa byłam recenzji o tej książce, chociaż żeby nie wiem co, i tak przeczytam, bo Gaskell lubię. Kupiłam sobie ją na Kindle, była jakaś wyprzedaż i udało mi się za kilkanaście złotych zamiast kilkadziesiąt
OdpowiedzUsuńOooooo...marzę o tej książce,a Twoja recenzja cudowna.
OdpowiedzUsuńA ja nawet w obecnych czasach spotykałam mężczyzn, którzy nadal tak uważają. Myślą że żonka powinna być cichutka, kobieca (czyt. szpile i makijaż od bladego świtu to późnej nocy, dzień w dzień), powinna dbać o swego mężczyznę itp. itd. A tymczasem mężczyzna...
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak będzie mi się czytało tą książkę. :)
Tia, kobiety tak wyglądają pod warunkiem, że mają panią do sprzątania w domu i drugą do pilnowania dzieci. A po drugie, co to znaczy dbać o mężczyznę? A niby kto o nas będzie dbał?:))
UsuńNie czytam na razie Twojej recenzji, musisz mi wybaczyć. Boję się - jeśli książka Ci się podobała, to w porządku, gorzej, jeśli nie:) Dość mocno ufam Twojej ocenie i zabierałabym się za lekturę "Ruth" uprzedzona... Od niedawna mam ją na półce, ale zabiorę się za lekturę pewnie gdzieś w okolicach czerwca, bo wcześniejsze zobowiązania czytelnicze raczej mi na nią nie pozwolą. Wówczas przeczytam Twoją ocenę z czystym sumieniem. Na razie więc mówię temu Twojemu wpisowi: "do widzenia":):):)
OdpowiedzUsuńA Ciebie serdecznie pozdrawiam!
Podobała mi się:)
Usuń