Na książkę złożyły się trzy opowieści będące baśniowymi romansami, których akcja
umiejscowiona jest we współczesności. To historie trzech sióstr Claibourne i
trzech braci Farraday. Tyle tylko, że siostry są mają nieco kochliwego acz tego
samego ojca, a inne matki. Z kolei bracia Farraday są tak właściwie
kuzynostwem.
Gdy Peter Claibourne postanowił odejść na przyspieszoną emeryturę ze
względu na zły stan swojego zdrowia, zarządzanie nad luksusowym domem towarowym
Claibourne & Farraday powierzył
swoim trzem córkom. Najstarsza z nich – India – została dyrektorem generalnym,
pozostałe dwie weszły w skład zarządu i również miały powierzone ważne funkcje.
Romana zajmowała się marketingiem i reklamą, a Flora projektowała biżuterię. Młode,
ładne, bogate, dzielne, odważne i przedsiębiorcze chciały wprowadzić w sklepie
nieco świeżości i nowoczesności, ale ojciec zapomniał poinformować je o
istnieniu tak zwanego złotego pakietu. Sprowadzał się on do tego, że firma
zawsze powinna przechodzić w ręce najstarszego potomka męskiego wywodzącego się
z rodzin Claibourne lub Farraday. Szybko wiec do Indii odezwał się Jordan
Farraday, który zaczął dochodzić swoich spraw. Kobieta, aby zyskać na czasie,
zaproponowała, aby przedstawiciele rodziny Farraday towarzyszyły im przez
kolejne trzy miesiące w pracy. Niall miał obserwować Romanę w kwietniu, Bram –
Florę w maju, a India w czerwcu miała popracować w czerwcu.
Owe trzy historie to trzy osobne rozdziały książki, które nieco nawiązują
do siebie, choć nie wiem czy taki wybór konwencji książki jest do końca dobry.
Może lepiej byłoby, gdyby te historie przenikały się. A tak trzy opowieści
zbudowane zostały na tym samym powielonym schemacie. Brak mi było szczypty tajemniczości,
choć sylwetki bohaterów Autorka próbowała zindywidualizować. To prawdziwe
romanse rodem z bajki, bo niestety trudno mi jakoś uwierzyć jest w to, że
wszystkie trzy okiełznały wyżej wspomnianych mężczyzn w ciągu paru dni. Chyba
żaden z panów nie wytrwał do tygodnia z wyznaniem miłości. Najbardziej podobała
mi się historia dotycząca Flory i Bram, może, dlatego, że w tle mamy opowieść
związaną ze skarbem odnalezionym w grobowcu, a Flora to uosobienie takiej szarej,
choć zdolnej myszki.
To oczywiście lektura, niewymagająca wiele od czytelnika, ale którą
czytałam z przyjemnością. Autorka zbudowała opowieści na emocjach i
namiętnościach, które nieodzownie towarzyszą każdemu w życiu. Każdy ma swoją
bajkę i zmierzenie się z rzeczywistością bywa bolesne. Chcąc być daleko od
codziennych trosk, tęsknimy do historii o idealnych zakończeniach, takich, które
znaleźć można między innymi na kartach romansów.
Liz Fielding, Wszystkie chwyty dozwolone, wydawnictwo Harlequin/Mira, luty 2013, tłumaczenie Adela Drakowska, oprawa miękka, stron 380.
Książkę dostałam do recenzji, więc nie będę na razie czytała Twojej.
OdpowiedzUsuń