21 lipca 2024

J.R.R. Tolkien, Christopher Tolkien, Kształtowanie Śródziemia.


To czwarty tom, wydany w 1986 r., w dwunastotomowej serii poświęconej „Historii Śródziemia”, w której Christopher Tolkien przedstawił kolejne nieopublikowane rękopisy swojego ojca J.R.R. Tolkiena. Kolejny raz mierzę się z książką, która mnie przerasta, choć lubię wszelkiego rodzaju analizy badawcze. To znaczy wiem, w którym kościele dzwoni, ale szlak do niego nie jest prosty. Podziwiam tych, którym czytanie każdej części z cyklu przychodzi w sposób zupełnie łatwy, którzy potrafią powiązać ze sobą przedstawione przesunięcia, rozwinięcia różnych koncepcji, sugestii, redakcje wskazanych tekstów, dopisków, fragmentów etc. Książki w serii powstały zresztą po to, aby w końcu zrozumieć dzieła Tolkiena. Czy jednak owe zrozumienie zamysłów nie będzie tylko połowiczne? To już zależy od czytającego.



W „Kształtowaniu Śródziemia” przedstawiono drogę do tego, co miało stać się w przyszłości „Silmarillionem”. Znaleźć tu można fragmenty dotyczące tego, co nastąpiło po "Zaginionych Opowieściach": szkic mitologii dotyczący początku właściwego Silmarillionu; Quenta Noldorinwa kolejną  rozwiniętą wersję tego, co pojawia się w „Szkicu”; znaleźć tu można mapy, diagramy, eseje kosmiczne, najstarsze Roczniki Valinoru i Beleriandu. „Szkic do mitologii” uwzględnia „Dzieci Húrina” i zaczyna się od przybycia Dziewięciorga Valarów, aby rządzili światem. To ogólny przegląd przygód, ludów i wydarzeń, jakie miały miejsce podczas Pierwszej Ery Śródziemia.

„Quenta” to utwór istniejący w maszynopisie sporządzonym przez J. R. R. Tolkiena i według Christophera Tolkiena jest przerobioną i rozszerzoną wersją „Szkicu do mitologii”. W tekście „Ambarkanta” nakreślone są geograficzne cechy Śródziemia np.: różne typy mórz i elementy kosmologii. Mapy zostały narysowane przez samego Profesora. Streszczenia głównych wydarzeń odnaleźć można w „Rocznikach Valinoru” i w „Rocznikach Beleriandu”. Do tomu włączono kilka staroangielskich tłumaczeń, co po raz kolejny wskazuje na zainteresowanie Tolkiena językami jako filologa.


Christopher Tolkien wprowadza oczywiście wnikliwe komentarze, w których podkreśla  ewentualne zmiany, różnice, dodatki i pominięcia w tekstach. Zwraca również uwagę na prawdopodobne intencje swego ojca. Zgłębia w ten sposób jego twórcze i redakcyjne procesy pracy. Podkreślam, że nie jest to książka łatwa w odbiorze, ale rzeczywiście fascynująca. 



J.R.R. Tolkien, Christopher Tolkien, Kształtowanie Śródziemia, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2024, tytuł oryg.: The shaping of middle-earth, przekład: Agnieszka Sylwanowicz "Evermind", cykl: Historia Śródziemia, t. 4, okładka twarda z obwolutą, s. 472.

8 lipca 2024

Louisa May Alcott, Małe kobietki.

 


Z wielką przyjemnością przeczytałam kolejny raz Małe kobietki autorstwa Louisy May Alcott, które tym razem ukazały się w pięknej szacie graficznej nakładem wydawnictwa Marginesy. To odświeżone tłumaczenie, za które odpowiada Anna Bańkowska, która wywołała wiele emocji nowym tłumaczeniem Anne z Zielonych Szczytów L.M. Montgomery. Niemniej warto pamiętać, że Anna Bańkowska tłumaczyła także powieści m.in.: Agathy Christie, Marka Twaina, Daphne du Maurier, Arthura Millera, Jodi Picoult i Mary Higgins Clark.

Pierwotnie powieść była wydana w dwóch tomach w latach 1868 i 1869. Przypomnę krótko, że fabuła osadzona jest w l. 60. XIX wieku. Trwa wojna secesyjna, na którą wyruszył mąż pani Margaret March, który straciwszy pieniądze, zaciąga się do wojska i służy w Armii Unii. Kobieta zmuszona jest troszczyć się o dom położony w dobrej dzielnicy i przede wszystkim opiekować się czterema córkami: Meg, Jo, Beth i Amy. Dziewczęta nazywają matkę mamisią. Meg i Jo zmuszone są pracować, Beth pomaga w pracach domowych, a Amy nadal się uczy. Meg jest piękna, ale trochę próżna; Jo jest żywiołową chłopczycą i lubi pisać; Beth jest nieprzystosowana do społeczeństwa, nieśmiała, ale uwielbia muzykę, a Amy mając artystyczne zainteresowania marzy o dobrze sytuowanej pozycji. Wkrótce osierocony wnuk pana Laurence'a, sąsiada kobiet, zaprzyjaźnia się z siostrami.

To powieść, która opowiada o dorastaniu, dojrzewaniu do dorosłości, etapie przejściowym, jakim jest przejście z wieku dziecięcego do dorosłego. Każda z sióstr przeżywa głębokie doświadczenie, które pozbawia niewinności i złudzeń charakterystycznych dla wieku dziecięcego. Poruszane są właściwie tematy skupione wokół życia rodzinnego, pracy oraz miłości. To powieść o potędze kobiecości, rodziny i miłości. Dlatego też ciągle należy do niej wracać i polecać młodym. Bardzo polecam.

 

 

Louisa May Alcott, Małe kobietki, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2024, tytuł oryg.: Little Women, tłumaczenie: Anna Bańkowska, okładka twarda, stron 344.


2 lipca 2024

Edgar Wallace, Romans z włamywaczem.


 

Richard Horatio Edgar Wallace (1875-1932) był brytyjskim pisarzem, który napisał 175 powieści, 24 sztuki teatralne i niezliczone artykuły w gazetach i czasopismach. Co więcej, na podstawie jego książek nakręcono ponad 160 filmów. Twórca jednej z najbardziej znanych scen kina był jednocześnie najchętniej czytanym autorem na świecie. Dlaczego więc jest tak mało znany?

Romans z włamywaczem to książka przygodowa, w której obecny jest wątek miłosny. Tytułowy włamywacz to Amerykanin James Lexington Morlake, młody i przystojny dżentelmen, który korzysta z uroków życia niekoniecznie w zgodzie z prawem. To mężczyzna skrywający wiele tajemnic i kilka szczególnie cennych umiejętności, takich jak terroryzowanie bankierów w całym mieście. Jego mauretański sługa Mahmet również ma pewne tajemnice do ukrycia, zwłaszcza gdy pracodawca zleca mu dziwne zadanie do wykonania w środku nocy w ciemnym Londynie. Morlake jest panem Manor Wold, posiadłości sąsiadującej z Creith House. Mieszkająca tam dwudziestoczteroletnia lady Jane Carston uważa, że sąsiad jest bardzo interesującym osobnikiem. Cóż z tego, jak po dwóch latach od pojawienia się Jamesa w posiadłości obok, nie za wiele nadal o nim wie oprócz tego, że jego życie według jej obserwacji było przykładne. W dodatku nieustannie w posiadłości jej ojca Ferdynanda Carstona, dziewiątego baroneta na Creith, bywa nudnawy jej dręczyciel dwadzieścia lat od niej starszy pan Ralf Hamon. Ojciec jest bliski bankructwa, a Hamon może uratować ich pozycję. Otóż okazuje się, że Hamona i Morlake’a wiele łączy. Po jednej ze scen z Hamonem, Jane burzową nocą postanawia wybrać się do Wold House...

Powieść trzymająca w napięciu, która przenosi czytelnika z Londynu do Sussex, a następnie do Tangeru. Włamania, szantaże, wielkie pieniądze, stare posiadłości, emocje oraz wspaniałe, ekscytujące przygody. Tu akcja goni kolejną akcję. Powieść napisana ze swadą, humorem i ze szczypta ironii. Świetna lektura.

 


Edgar Wallace, Romans z włamywaczem, wydawnictwo MG, wydanie 2025, tytuł oryg.: The Man from Morocco (1929), okładka zintegrowana, cykl: Romans z włamywaczem, tom 1, stron 352

28 czerwca 2024

Feliks Koneczny oraz Joanna i Jarosław Szarkowie, Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży.

 


Jak w prosty sposób zachęcić dzieci i młodzież do zainteresowania się historią, a szczególnie historią Polski? Nie zawsze dobrym wyjściem stają się książki wydane współcześnie. Można jednak wrócić do klasyki, napisanej prostym, jasnym, klarownym, a momentami gawędziarskim językiem, który lubią nawet dorośli czytelnicy. Feliks Karol Koneczny (1862-1949) był przykładem dziecka, które co prawda powtarzało raz czwartą klasę ze względu na gorsze wyniki w nauce, ale po licznych perturbacjach udało mu się złożyć egzamin maturalny w 1883 r., a w latach 1883–1888 studiować historię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Co więcej, uzyskał tytuł doktora, prowadził prace badawcze, publikował w czasopismach i zaczął pisać książki. W 1922 r. uzyskał tytuł profesor, ale po drugiej wojnie światowej, w "nowej" Polsce, miał zakaz  prowadzenia działalności dydaktycznej.


W książce znajdziemy chronologicznie opowiedzianą historię Polski od czasów pogańskich poprzez czasy saskie aż do ostatniego pokolenia niewoli. Do rozważań Konecznego dopisane są kolejne rozdziały poświęcone historii Polski autorstwa Joanny i Jarosława Szarków. To książka, która przekazuje wiedzę w formie opowieści. Nie ma tu więc żadnych obecnie popularnych form komiksowych, chmurkowych informacji, ale są mapy, a każdy rozdział poprzedzony jest wskazówkami, co w nim można znaleźć. Należy pamiętać, że to historia była pisana z myślą o młodzieży, która była autorowi współczesna i która była wychowywana według zupełnie odmiennych ideałów, które współcześnie są wypierane i których młody człowiek ma się wstydzić. To oczywiście miłość i szacunek do ziemi polskiej, tradycji, obyczajów, przodków, historii, kultury i poszanowanie wiary.


Oczywiście nie jest to pozycja wolna od błędów, ale czyta się ją wyśmienicie. Czasami są to opowieści niemal wyjęte z bajki, choć każde słówko, jak pisał autor, jest prawdziwe. Przede wszystkim można ją czytać z dzieckiem i podejmować rozmowę. 

 

Feliks Koneczny oraz Joanna i Jarosław Szarkowie, Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2024, okładka twarda, stron 576.  


16 czerwca 2024

Małgorzata Lis, Kiedy znów zakwitną irysy.

 


To trzecia część w cyklu po Wybrać miłość (której blog patronował w czerwcu 2021 r.) i Odzyskać nadzieję (nie czytałam). To powieści, które oczywiście można czytać oddzielnie, czego ja jestem przykładem, ale warto wiedzieć, że połączone są pewnymi wydarzeniami i bohaterami. 

W powieści Kiedy znów zakwitną irysy bliżej poznajemy losy i perypetie miłosne Karoliny Kwiatkowskiej. Powieść rozpoczyna się wspomnienie ostatniego spotkania Karoliny i Kuby, gdy ten zdaje sobie sprawę, że powinien z byłą dziewczyną poważnie porozmawiać. Karolina świadoma już jest, że chłopak jej nigdy nie kochał. Poraniona emocjonalnie korzysta z propozycji i decyduje się na zmianę miejsca pracy i zamieszkania. Przy okazji wikła się w toksyczny związek ze swoim dyrektorem oddziału firmy, przystojnym, narcystycznym Maksymilianem Hajdukiem. Mimo odkrywanych kolejnych ostrzegawczych i nawarstwiających się sygnałów, Karolina nadal tkwi w związku nie dającym satysfakcji i pozbawionym prawdziwego uczucia. Często używa słowa „przepraszam”, usprawiedliwia zachowanie partnera i znosi poniżanie na wielu płaszczyznach. Podczas jednego z wyjazdów w góry poznaje młodszego Pawła. Chłopak zdaje sobie sprawę, że Maksymilian jest niebezpieczny. Nic jednak nie może poradzić na wybór dokonany przez dziewczynę. Po latach Karolina pozbawiona jest światła, niewinności i radości. Czy znajdzie się mężczyzna, który będzie potrafił przeforsować mur, jaki wniosła?

Autorka kreśli obraz kobiety głęboko zranionej, która wikła się w kolejne, coraz bardziej rozczarowujące związki i podejmuje niezobowiązujące znajomości. Nie potrafi przebaczyć sobie i innym. W związku z Maksymilianem staje się kobietą uległą, uprzedmiotowioną. Mimo niejasnych uczuć wikła się w partnerstwo z mężczyzną, który myśli wyłącznie o sobie i o tym, co sam chce osiągnąć. Maks jest przystojny, uroczy i bardzo inteligentny, ale potrafi się doskonale maskować i przyciągnąć potencjalną ofiarę. Wielokrotnie w powieści podkreślone jest, że mężczyzna ma umysł psychopaty. Nie potrafił odczuwać empatii oraz zbyt szybko wpada w gniew i złość, co z kolei prowadziło do impulsywnych i agresywnych zachować. Ofiarą staje się Karolina. To typ kobiety skrzywdzonej, pokaleczonej zarówno w sferze emocjonalnej, jak i fizycznej, która nie widzi szans na poprawę swojej sytuacji nawet po latach.

Autorka podkreśla, że kluczem do pogodzenia się z przeszłością i wewnętrznego uzdrowienia jest przede wszystkim wiara. Uzdrowienie nie jest jednak przyczyną zmiany przeszłości, lecz wpływa na zmianę do niej naszego stosunku. Przebaczenie to wewnętrzna decyzja darowania doznanej krzywdy. Wszystko jednak należy prawidłowo przepracować, oczyścić pamięć, pogodzić się, pojednać, zaakceptować przeszłość. To mądra i wartościowa powieść, szczególnie dla zagubionych.

 

 

Małgorzata Lis, Kiedy znów zakwitną irysy, wydawnictwo eSPe, wydanie 2024, seria: Opowieści z Wiary, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 344. Premiera 19 czerwca 2024 r.

8 czerwca 2024

Bożena Popiołek, Dobrodziejki i klienci. Specyfika Patronatu kobiecego i relacji klientalnych w czasach saskich.











Bożena Popiołek, Dobrodziejki i klienci. Specyfika Patronatu kobiecego i relacji klientalnych w czasach saskich, wydawnictwo Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, wydanie 2020, oprawa twarda, stron 632. 
*zdjęcia można powiększyć

 

31 maja 2024

"Czyliż ten naród ma charakter ..." / Cymelia (6).



Czuły Rejtan był od wszystkich opuszczony i marnie zginął.[1] Jego tyran Poniński został bardziej jeszcze od wszystkich z największą podłością czczony; gromadził się pod nim na sejmowe sesje naród. Na tych sesjach, co z wszystkich zbrodni jest największą i prawie do wierzenia nie podobną, Poniński podchwyca naród w jednym słowie i wydziera mu władzę prawodawczą, oddając ją kilku osobom delegacji pod prezydencją ministrów cudzoziemskich.[2] Gdy mu niektórzy obywatele wyrzucali podstęp, nie ma nasz język słowa, który by tu potrafił dostatecznie wyrazić Ponińskiego bezczelność. Odpowiedział udzielnemu narodowi w głos: „Sejm nic stanowić nie może, bo ja tak chcę i tego nie podpiszę.” […]

Tak gdy już zniszczył naród, gdy już wszystkie przyszłe losy współrodaków oddał w ręce cudzoziemców, sprzysięgłych nieprzyjaciół Polski, sam targnął się jeszcze na dawniejsze Rzeczypospolitej ustawy. Prawa już zaszłe poprawia, nowe sam jeden knuje, pod imieniem sancitów[3] ogłasza, obywateli poróżnia, sprawiedliwością kupczy, wszystkie całej Polski majątki na nieskończone czasy zakłóca etc., etc., etc.

Czyliż ten naród ma charakter, w którym jeden człowiek potrafił wypełnić tyle zbrodni bezkarnie? Więcej powiem: w którym taki publiczny złoczyńca nie tylko nie zginął, ale bawił się w kraju, żył lat piętnaście poważany, zasiadał w senacie, tron przybrał go do boku swojego za ministra? Owszem, urzędy handlował, sprawiedliwość przedawał i jeszcze głośno kazał wszystkim powiadać, że u niego wszystko jest na przedaż.[4]

Ale co najboleśniejsza dla Polaka swój kraj kochającego, że i sejm, który ma odrodzić naród, nie okazuje jeszcze własnego temu narodowi charakteru. /…/

 

 

Stanisław Staszic, „Do Panów, czyli możnowładców”, [w:] "Abyśmy o Ojczyźnie naszej radzili." Antologia publicystyki doby stanisławowskiej, oprac. Zbigniew Goliński, Warszawa 1984, oprawa twarda z obwolutą, tekst cyt.: s. 96.



[1] Tadeusz Rejtan, który samotnie przesiedział w izbie kilkadziesiąt godzin (opuścili go w końcu najbliżsi przyjaciele), odrzucił propozycje pieniężne, ocalony od śmierci przez pruskiego generała Lentulusa, skazany został przez sąd konfederacki (właściwie przez samego Ponińskiego) na banicję, lecz pozostał, dzięki wstawiennictwu Adama K. Czartoryskiego (i podobno króla), w kraju. Po jakimś czasie popadł w chorobę umysłową. Zmarł śmiercią samobójczą w 1780 r.

[2] Sejm rozbiorowy był, podobnie jak poprzedni, sejmem delegacyjnym. Po miesięcznym oporze posłów wybrano 18 maja spośród ministerium, senatu i stanu rycerskiego delegację,, która, po sześciokrotnym odraczaniu terminu aż do 20 marca 1775 roku, przygotowała odpowiednie projekty; na jednodniowym posiedzeniu sejmu zyskały wszystkie aprobatę i ratyfikację.

[3] Sancitum (łac) – uchwała, wyrok sejmu lub konfederacji.

[4] Inni zdrajcy przynajmniej pieniądze od nieprzyjaciół pobrane zostawili w kraju. Poniński i w tym szkodził Polsce, bo te pieniądze, które wziął za kraj, znowu marnotrawnie w karty oddał Moskalom, którzy równie jak za zdrajcą ojczyzny, tak i za kartownikiem biegali.


Przypisy z książki. 

29 maja 2024

Tadeusz Dołęga - Mostowicz, Trzy serca.


Trzy serca to powieść wydana w 1938 r. Zostajemy przeniesieni do okresu dwudziestolecia międzywojennego. Po kilku latach pełnych przygód i lekkiego życia, do majątku wrócił hrabia Roger Tyniecki zwany Gogiem. W posiadłości od kilku lat mieszka jego kuzynka, Kate. Matka Rogera ma nadzieję, że syn zakocha się w pięknej i mądrej dziewczynie i w końcu ustatkuje się. Roger rzeczywiście jest oczarowany Kate i podczas organizowanego balu w posiadłości, decyduje się na oświadczyny. Młoda kobieta świadoma jest oczekiwaniom swojej opiekunki i postanawia wyrazić zgodę na małżeństwo. Tego samego wieczoru zostaje wezwana do chorej piastunki Michaliny, która zdradza Kate wielką tajemnicę. Michalina obarcza młodą dziewczynę wielkim ciężarem. Chcąc zmienić los swojego dziecka, jako mamka, zdecydowała się zamienić dzieci. Skromny ekonom Maciek Zudra nie jest więc tak naprawę jej nieślubnym synem.  Kate zostaje postawiona przed trudną decyzją.


Fabuła powieści została zainspirowana faktami opisanymi w gazecie „7 groszy” nr 4/1931, a pierwowzorem Kate była narzeczona Tadeusza Dołęgi – Mostowicza (1900-1939) – Katarzyna Piwnicka, młodsza córka właścicieli majątku w Sikorzu, ulubionego miejsca wypoczynku artystów. On miał blisko czterdzieści lat, ona dopiero siedemnaście. Z racji młodego wieku dziewczyny nie było wtedy mowy o małżeństwie. Poza tym jej rodzice niezbyt przychylnie patrzyli na możliwość zawarcia takiego mariażu. Mimo to pisarz zaplanował zaręczyny na jesień 1939 r. Wówczas Katarzyna  miała skończyć 18 lat. Plany przekreśliła jednak wojna i śmierć Dołęgi-Mostowicza 20 września z rąk wkraczających radzieckich żołnierzy.



Przebywając w Sikorzu, podobno Dołęga- Mostowicz codziennie wstawał o godzinie siódmej, zjadał obfite śniadanie z nieodłączną pięćdziesiątką wódki, następnie od ósmej do dwunastej pisał, a napisany tekst o dwunastej trzydzieści przekazywał przychodzącemu do dworu listonoszowi. Tekst z Płocka przesyłano do Warszawy, a następnego dnia ukazywał się on w prasie. W ten sposób powstała powieść Trzy serca i poszczególne fragmenty innych pisanych w drugiej połowie lat trzydziestych utworów jego autorstwa. Niewątpliwie powieść pokazuje barwne życie ziemiaństwa w okresie dwudziestolecie międzywojennego.

 

Tadeusz Dołega – Mostowicz, Trzy serca, wydawnictwo MG, wydanie 2024, okładka twarda, stron 416. 


14 maja 2024

Aleksander Dumas, Kawaler de Maison-Rouge.

 


Książka zapomniana i niezbyt popularna, a  szkoda. Akcja powieści z 1845 r. Aleksandra Dumas (ojca), rozgrywa się w 1793 r. w Paryżu, po śmierci Ludwika XVI, gdy Maria Antonina nadal jest uwięziona z dziećmi, a w mieście panuje terror. To powieść o przygodach odważnego młodzieńca - Maurycego Lindey'a. Bohater ratuje tajemniczą i piękną kobietę przed zatrzymaniem przez członków Gwardii Narodowej i nieświadomie zostaje wciągnięty w spisek rojalistów mający na celu uratowanie Marii Antoniny z więzienia. Kobieta bowiem znika w nocy, ale Maurycy jest nią oczarowany i postanawia ją odnaleźć. Zaprzyjaźnia się z Genowefą i jej starszym mężem, który uważa Maurycego za przydatnego w jego rojalistycznych intrygach. Maurycy jest oddany sprawie głoszonej przez republikanów, ale czego się nie robi dla uroczej kobiety. Droga prowadzi go na służbę twórcy spisku Kawalera de Maison-Rouge.


Pełna zaskakujących zwrotów akcji, karkołomnych przygód, spisków, szermierki, romansu i bohaterstwa, ekscytująca opowieść o bezinteresowności, miłości i honorze w cieniu gilotyny. Jedną z najlepszych rzeczy w powieści Dumasa jest fakt, że oparł ją na prawdziwych wydarzeniach. Nie jest to oczywiście dokładna lekcja historii, ale może zachęcić kogoś do zapoznania się z realiami.

Otóż autor oparł historię powieści na tzw. spisku goździków/aferze goździka. Alexandre Gonsse de Rougeville (1761–1814) pozostał lojalny wobec króla Ludwika XVI i stał u jego boku, gdy 20 czerwca 1792 r. tłum wdarł się do Tuileries. 21 stycznia 1793 r. Ludwik XVI opuścił Temple i został zgilotynowany. 1 sierpnia 1793 r. Maria Antonina, obecnie znana jako Wdowa Capet, trafiła do  izolowanej celi w Conciergerie. Rougeville chciał wydostać królową. 28 sierpnia dotarł do Conciergerie. Był zszokowany, gdy zobaczył królową, która była bardzo chuda, słaba, ubrana na czarno, a włosy miała obcięte z tyłu i na czole. Przed przybyciem Rougeville przypiął sobie do klapy dwa goździki. W jednym z nich ukryta była notatka. Podczas spotkania z królową upuścił goździk w pobliżu pieca opalanego drewnem i wskazał, aby go podniosła. Jedna z wersji twierdzi, że zauważył to żandarm, podniósł go i zobaczył notatkę. Druga wersja jest taka, że ​​żona naczelnika, Madame Richard, widziała to i odebrała. Następnie Rougeville podbiegł, złapał go od Madame Richard i połknął. Trzecia wersja, prawdopodobnie najbardziej prawdopodobna, głosi, że królowa po ich wyjściu, zobaczyła notatkę, podniosła ją i przeczytała poza zasięgiem wzroku strażników. Zgodnie z obietnicą 30 sierpnia Rougeville wrócił w przebraniu i przekazał Marii Antoninie pewną sumę pieniędzy na łapówki. Wyznaczono wówczas dzień ucieczki królowej, czyli noc z 2 na 3 września, a spisek z goździkami miał przebiegać w następujący sposób. Ucieczka Marii Antoniny jednak nie powiodła się, a 3 września podano do opinii publicznej. Rougeville uciekł, zmarł w Remis. 16 października 1793 r. Maria Antonina została zgilotynowana.

 



Aleksander Dumas, Kawaler de Maison-Rouge, wydawnictwo MG, wydanie 2024, tytuł oryg.: Le chevalier de Maison-Rouge, przekład: Józef Śliwowski, oprawa twarda, stron 464.

 

 

https://www.geriwalton.com/a-plot-to-save-marie-antoinette-the-carnation-plot/

8 maja 2024

Ernest Hemingway, Wyspy na Golfsztromie.

 


Wyspy na Golfsztromie to ostatnia książka Ernesta Hemingwaya (1899-1961), która została opublikowana w 1970 r. Powieść została znaleziona przez Mary Hemingway wśród 332 pozostawionych dzieł pisarza. Być może dlatego, wydaje się książką niedokończoną, niedopracowaną, potraktowaną po macoszemu. Powieść nie ma więc raczej takiej formy, jaką by wybrał Hemingway, i nie ma takiej wiarygodności, jaką miały powieści opublikowane za jego życia. Opowieść oparta jest głównie na dialogach i odznacza się stylem dość powściągliwym.

To historia artysty i poszukiwacza przygód, człowieka bardzo podobnego do samego Hemingwaya (był alkoholikiem, miał cztery żony i trzech synów). Główny bohater jest więc odwzorowaniem samego pisarza. Amerykanin Thomas Hudson znajduje spokój na wyspie Bimini na Bahamach w latach 30. XX wieku. Podczas wakacji przybywają do niego trzej synowie. Ta część kojarzy mi się z nowelą Stary człowiek i morze, być może ze względu na wyprawę na ryby. Wkrótce nadchodzi pierwsza zła wiadomość. W drugiej części przenosimy się do Hawany na Kubie. Mamy lata 40. XX wieku, trwa druga wojna światowa, a Hudson otrzymuje kolejną wiadomość. Bohater staje się bardziej cyniczny. Intensywnie pije, spędza czas w barach i zajmuje się zwiadami morskimi dla armii amerykańskiej. W trzeciej części Hudson wraz z załogą łodzi, tropi ocalałych żołnierzy z zatopionego niemieckiego U-Boota wzdłuż archipelagu Jardines del Rey na północnym wybrzeżu Kuby.


Mimo, że historia jest nierówna, to Hemingway dobrze opisał atmosferę wydarzeń, doszukał się głębokich obserwacji na temat życia i oddał momentami przerażające i momentami obrzydliwe, szczere emocje. Czasami jednak główny bohater czuje i zachowuje się w sposób nierealistyczny. To proza prosta, zwięzła, uboga w środki stylistyczne powieść, która staje się jednak pasjonującą lekturą. Dla niektórych czytelników może jednak wydawać się nudną. To jednak powieść o sensie życia, podkreślająca siłę wspomnień i pokazująca przebłysk humoru Hemingwaya, choć właściwie jest to powieść pełna smutku. Odnosi się głównie do życia wewnętrznego bohatera. Zakończenie jest niejednoznaczne. Warto wspomnieć, że w 1977 r. powstał film fabularny pod tym samym tytułem. 

 

 

Ernest Hemingway, Wyspy na Golfsztromie, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2024, tytuł oryg.: Islands in the Stream, przełożył Jakub Jedliński, okładka twarda, stron 568.

3 maja 2024

"Zapomnieliśmy o odwiecznej prawdzie ... " / Cymelia (5)

 


Wyjeżdżałam z Warszawy i powracałam do niej kilkakrotnie, w zależności od sesji sejmowych. Zjechałam tam po raz ostatni w okresie, kiedy ogłoszona być miała nowa konstytucja. Wszyscy posłowie otrzymali wówczas polecenie powrotu, tak by sejm mógł zebrać się w pełnym składzie. Wielu z nich, a w tej liczbie i my, nie zdążyło na czas, gdyż dniem oznaczonym był 5 maja. Ponieważ jednak król, którego wtajemniczono, wygadał się nieopatrznie, przyspieszono ogłoszenie o dwa dni. Dowiedzieliśmy się o tym w drodze. Posłów zagranicznych trzymano w nieświadomości, aby ubiec ich protesty. Trzeba było raczej zebrać siły, by móc nie zważać na nich, a potem dopiero brać się do reform. Nie mogłam wiec być obecna przy składaniu przysięgi przez obie izby i przez króla, który zawołał „Juravi Deo… Przysięgałem Bogu i słowa nie cofnę …”. Sejm udał się do kościoła św. Jana; po ślubowaniu odśpiewano „Te Deum”[1]. Obecni tam posłowie byli z siebie dumni. Miasto szalało z radości i entuzjazmu. Nie byłam tego świadkiem, ale przybyłam na czas, by móc ocenić następstwa tego stanowczego kroku, podjętego po trzech latach rozważań.

To, czego najmniej zabrakło, to uroczystości religijnych i innych. Sejm zebrał się ponownie w kościele św. Krzyża, skąd wyruszył pochodem, z królem na czele, aby dla upamiętnienia tego wielkiego dnia poświęcić opatrzności boskiej nowej świątynię za rogatkami Warszawy.[2] Król położył kamień węgielny. Gwałtowny huragan, który zerwał się niespodziewanie, zmącił uroczystość, a osoby przesądne widziały w tym niepomyślną wróżbę.

Obserwowałam tłum, który często ma wzrok bystrzejszy od tych, którzy się płynnie wysławiają - wydawał się zadowolony.

Zapomnieliśmy o odwiecznej prawdzie, że ręka boska wspiera przede wszystkim tych, którzy walczyć umieją. Taki jest nakaz rozumu, któremu i wiara nie przeczy. Prusy zmówiły się z Rosją o dalszy rozbiór Polski. Miasta Gdańsk i Toruń, których się od nas bezskutecznie domagały, miały być nim objęte. Austrii nie dopuszczono do tego ponownego rabunku, bo wojny, które prowadziła z Francją i Turcją, zrujnowały jej finanse; nie była więc niebezpieczna i mogła bez ryzyka być pominięta. Cesarzowa Katarzyna zawarła pokój z sąsiadem i drobna nawet część jej siły zbrojnej zgnieść nas mogła. Przygotowała zemstę bez pośpiechu i przez rok jeszcze i część roku następnego pozwoliła nam oddawać się gadulstwu. Ludzie najtrzeźwiejsi przewidywali ohydę grożącego rozwiązania, nie śmieli jednak mówić o tym głośno, bo im bliższe stawało się niebezpieczeństwo, tym głośniej piorunowali na sali sejmowej; chwila, kiedy działać było trzeba, minęła bezpowrotnie - popełnialiśmy wciąż błędy niewybaczalne. 


Wirydianna Fiszerowa, Dzieje moje własne i osób postronnych. Wiązanka spraw poważnych, ciekawych i błahych, Świat Książki 1998, z francuskiego przełożył Edward Raczyński, okładka twarda, tekst cyt.: 173-174. 




[1] Te Deum Laudamus (łac.) – Ciebie, Boga, chwalimy. W kościele katolickim hymn dziękczynny śpiewany podczas uroczystych nabożeństw.

[2] Świątynia Opatrzności Boskiej miał być votum za uchwalenie Konstytucji 3 maja. Miała stanąć w północno-zachodniej części Łazienek. Kamień węgielny wmurowano w maju 1792 roku, prace budowlane przerwała wojna polsko-rosyjska. Budowla była miejscem manifestacji patriotycznych podczas zaborów.



O książce pisałam na blogu w 2013 r. 

28 kwietnia 2024

Szczepan Jeleński, Lilavati. Rozrywki matematyczne.


Czy humanista może czytać książki poświęcone matematyce? Owszem, czemu nie. Z ciekawości więc oraz ze względu na dzieci, zdecydowałam się na książkę Szczepana Jeleńskiego (1881-1949), który w okresie międzywojennym był dyrektorem Księgarni Św. Wojciecha w Poznaniu. Nie był matematykiem, ale inżynierem. Książka została po raz pierwszy wydana w 1926 r. Liczy sobie więc prawie sto lat! Oprócz Lilavati napisał jeszcze Śladami Pitagorasa. Obydwie książki popularyzowały matematykę w sposób pozbawiony nudy. To zadania i zagadki powiązane z anegdotami i oczywiście przeznaczone do rozwiązania. Tytuł związany jest z imieniem córki hinduskiego matematyka z XII w. Bhaskary (1114–1185), zwanego Acaria. Lilavati obdarzona miała być talentem matematycznym.



Znaleźć tu można wiele zagadek logicznych i zadań matematycznych pisanych z myślą o edukacji starszych dzieci. Wykorzystane zostały historie rozmaitego autoramentu, nawiązujące do różnych kultur i miejsc. Znaleźć tu można zadania pochodzenia między innymi: chińskiego, hinduskiego, francuskiego, rosyjskiego, arabskiego, greckiego. Są zadania wielkich i sławnych matematyków, jak i zupełnie nieznanych, anonimowych autorów. Przedstawione zostały informacje związane z liczbami, działaniami matematycznymi, figurami geometrycznymi, kartami, tajemnice szachownicy czy domina. Mowa jest o datach urodzin, wymazanych cyfrach, pomyślnych liczbach, paradoksach arytmetycznych i geometrycznych, potęgach, magicznych figurach, . W książce odnaleźć można również matematyczne łamigłówki, propozycja gier i zabaw takich jak: labirynty, mosty, wieża Hanoi, zapałki, mosty królewieckie.

Książka przynosi wskazówki, w jaki sposób należy przyswajać wiedzę i czerpać radość z nauki matematyki. Prezentuje też nieszablonowe zadania i ich rozwiązania. Nie należy czytać tej książki od deski do deski. Lilavati zyskała wspaniałą oprawę graficzną w nowym prezentowanym wydaniu, które ukazało się nakładem wydawnictwa Zyska i S-ka.


Szczepan Jeleński, Lilavati, Rozrywki matematyczne, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2024, okładka twarda, stron 256. 


26 kwietnia 2024

Béla Hamvas, Księga gaju laurowego i inne eseje.


 

Właściwie nie za wiele czytałam książek z literatury węgierskiej i nic o niej nie wiem. Przede wszystkim to spowodowało, że sięgnęłam po tom, na który złożył się wybór esejów Béli Hamvasa (1897-1968), węgierskiego pisarza, eseistę, myśliciela, tłumacza (uczył się sanskrytu, hebrajskiego, przekładał z chińskiego) i filozofa. Wydana na Węgrzech spuścizna Hamvasa liczy 33 tomy, u nas praktycznie autor nieznany. Jego ojciec był nauczycielem gimnazjalnym i duchownym ewangelickim, a matka katoliczką. Jako syn odziedziczył wyznanie po ojcu, a jego trzy siostry – po matce. Hamvas studiował filologię węgierską i niemiecką w Budapeszcie oraz uczęszczał na konserwatorium. Pracował jako bibliotekarz w Bibliotece Stołecznej od 1927 r., a po zwolnieniu 1946 r. mógł tylko pracować już fizycznie m.in. jako ogrodnik, stróż, robotnik na budowach socrealistycznych. Miał zakaz publikacji i pracy intelektualnej. Wyrzucony na społeczny margines, wykorzystywał każdą wolną chwilę, aby pisać i czytać. Pracował wytrwale, z pokorą i spokojem.  

W esejach Hamvas podejmował tematy, o których (i na które) w życiu codziennym w ogóle nie zwracamy uwagi, nie zastanawiamy się, nie zaprzątamy głowy. W monotonnym, planowym zabieganiu zapominamy o prostych sprawach, przestajemy dostrzegać drobiazgi, nie potrafimy się prawdziwie cieszyć. Hamvas zwracał uwagę na to, co ważne. Przy okazji w swoich analizach potrafił odwołać się do Brueghela, Mointaigne, Kierkegaada, Nitzschego, Platona, Ojców Kościoła, świata antycznego, Dostojewskiego, Wagnera. Pisał między innymi o kryzysie cywilizacji, samotności, literaturze, malarstwie, drzewach, kwiatach, gwiazdach, śpiewie ptaków, podróżach, duchowości, sztuce moralistycznej. Sięgał do wielkich tradycji religijnych całego świata. Zastanawiał się, skąd się wziął kryzys cywilizacyjny i jaka jest przyczyna występowania na świecie konfliktów zbrojnych  Potrafił pisać o czymś, co jest właściwie niezauważalne.

To zupełnie wyjątkowe eseje o życiu, prawdzie, szczerości, prostocie. Hamvas pisał w taki sposób, że nawet zerwanie figi, gotowanie zupy jarzynowej, słuchanie śpiewu ptaków wydają się pięknymi, cudownymi momentami w życiu człowieka. Radością życia możemy więc dzielić się z innymi, ale czy potrafimy?


 

 

Béla Hamvas, Księga gaju laurowego i inne eseje, wydawnictwo Próby, wydanie 2022, tłumaczenie: Teresa Worowska, okładka twarda z płóciennym grzbietem, stron 256.

20 kwietnia 2024

"Jakoż wielka ekspens była" / Cymelia (4)

 


    W przeciągu lata różne festynie bywały, to w Ogrodzie Saskim, to na Bielanach, z wielkim ekspensem skarbu królewskiego; książę podkomorzy koronny nie oszczędzał onego podobnymiż zabawami; Moszyński[1] stolnik koronny, i ten wielkim sumptem w Miłocinie dał królowi festyń, który tak mocno ukontentował monarchę, że całą ekspens festynia tego, na kilka tysięcy czerwonych złotych wynoszącą, z skarbu swego zastąpić kazał. Opery, komedie wielkim sumptem sprowadzone były; słowem mówiąc, iż przy festynie, zabawy i rozrzut pieniędzy sądzić należało, że król i bracia jego w obfitych opływają bogactwach. Jakoż wielka ekspens była, nie tylko na wzwyż wyrażone zabawy, ale na nieumiarkowane pensje różnym osobom wyznaczone, nie przez szacunek zasług, lecz przez upodobanie osób i zalecenia w intrygę wchodzących. Czyliż bowiem z innych źródeł pochodziło naznaczenie rocznej pensji 3000 dukatów księżnie Sapieżynie wojewodzinie połockiej[2]? Jakoż i księżnie Sapieżynie wojewodzicowej mścisławskiej[3]? Były i inne, nad zamiar ukryte ekspensa, które żadnego królowi nie czyniły honoru; owszem tam, gdzie ostentację przyzwoitą wspaniałości króla okazać należało, tam zawsze zbywało. Albowiem apartamenta królewskie zupełnie zarzucone, damy na pokojach królewskich w święta tylko wielkie z rana godzinę do powinszowania królowi wyznaczoną miały. Obiady królewskie skasowano, a tylko król w swej garderobie jadał, do którego stołu bez względu osoby i dystynkcji przypuszczano, tak dobrze, iż z najpierwszym posłem, senatorem, ministrem obok malarz, doktor, a czasem awanturzysta zasiadał.

 

Stanisław Lubomirski, Pod władzą księcia Repnina. Ułamki pamiętników i dzienników historycznych (1764-1768), opracował i wstępem poprzedził Jerzy Łojek, Instytut Wydawniczy PAX 1971, tekst cyt.: s. 96-97.




[1] August Fryderyk Moszyński h. Nałęcz (1731-1786)

[2] Magdalena Agnieszka z Lubomirskich ks. Sapieżyna (1739-1780) – wojewodzina połocka, żona Aleksandra Michała Sapiehy.

[3] Elżbieta z Branickich Sapieżyna (1734 –1800) – W 1753 r. poślubiła Jana Józefa Sapiehę z linii różańskiej, z którym rozwiodła się w 1755 r. Drugim mężem był Jan Sapieha z linii kodeńskiej, który umarł w 1757r. Po drugim mężu przysługiwał jej tytuł wojewodzicowej mścisławskiej.

*ekspensa - wydatki (lp. ekspens- wydatek)

[przypisy moje]

13 kwietnia 2024

Hans von Trotha, Ramię Pollaka.



Opowieść, w której kryje się kolejna opowieść. W małym pokoiku 17 października 1943 r., K. nauczyciel gimnazjalny z Berlina, który znalazł schronienie w Watykanie spotkał się z emerytowanym prałatem Monsignore F., aby zdać sprawę z przebiegu spotkania 15 października z Ludwigiem Pollakiem. K. został bowiem swego rodzaju wysłannikiem. Po upływie dwóch dni nadal jest wstrząśnięty. 

Podejmując się zadania 15 października, K. wyrusza do Palazzo Odescalchi, aby wykonać je jak najszybciej, najlepiej przed wyznaczoną godziną policyjną. W Watykanie Pollak wraz z rodziną miał być bezpieczny. Niemcy nie przekraczają bowiem namalowanej białą farbą linii demarkacyjnej. Nic jednak nie idzie zgodnie z planem. Pollak jest pełen niezbyt naturalnego spokoju. Nie wierzy w ostrzeżenia, że Żydom grozi niebezpieczeństwo. Z kolei K. jest coraz bardziej spięty, początkowo nie chce nawet usiąść, stoi przy drzwiach, a przecież czas nieuchronnie mija. Pollak zaczyna opowiadać o swoim życiu – rodzinie, pracy, wyjazdach, miłości do muzeów. Historia po historii. Nie jest to jednak wesoła opowieść, bowiem jako Żyd zmagał się niejednokrotnie z brakiem poszanowania i niedoceniania jego pracy naukowej i muzealniczej. Musi jednak zarabiać, więc podejmuje się handlu dziełami sztuki.

Von Trotha dzieli swoją książkę na dwie sceny. W każdej obserwujemy pokój z dwoma aktorami – K. i Pollakiem w jego mieszkaniu oraz K. i prałatem F. w Watykanie. Zazwyczaj w tego typu tekstach, następuje wyodrębnienie opowieści poprzez zaznaczenie odmiennej czcionki. Tu tego nie ma. Tekst za który odpowiedzialny jest K., tekst Monsignore F. oraz opowieści samego Pollaka zlewają się. Czasami trudno jest ustalić, kto właściwie mówi, lub rozróżnić przeszłość od teraźniejszości.

Powieść jest swoistym wykładem na temat sztuki. Istnieją nawiązania do twórczości m. in.: Goethego, Rodina, Leviego, Lessinga, Winckelmanna, Pliniusza, Eneidy, afery Dreyfusa. Punktem kulminacyjnym jest opowieść Pollaka dotycząca odkrycia przez niego ramienia Lakoona (1906 r.). Dostrzegając podobieństwo stylistyczne do Grupy Laokoona, podarował je następnie Muzeom Watykańskim

Von Trotha oddaje atmosferę poczucia złudnego bezpieczeństwa, które sprawiło, że ludność żydowska w Rzymie była nieprzygotowana na aresztowania o wschodzie słońca 16 października 1943 r. Kierunek był tylko jeden - Auschwitz.

 

 

Hans von Trotha, Ramię Pollaka, wydawnictwo Próby, wydanie 2024, tytuł oryg.: Pollaks Arm, tłumaczenie: Anna Arno, okładka twarda, stron 140.

11 kwietnia 2024

"Czymże są jednak losy budowli w porównaniu z losami państw!"/Cymelia (3).

 


Król zawiadomił mnie o swoim życzeniu zapolowania na żubry, które w całej Europie znajdowały się już tylko w lasach ekonomii królewskich.[1] Fantazja ta kosztowała mnie ponad trzydzieści tysięcy dukatów. Trzeba było bowiem przebić odpowiednią drogę i położyć trakt przez bagna ponad czteromilowej długości, wyciąć w dziewiczym terenie odpowiedni plac, wnieść coś w rodzaju małego miasteczka z dworem dla króla, jego świty, dyplomatów i wszystkich, którzy tu zjechali. Polowanie trwało około dziesięciu dni i wszyscy byli zeń bardzo kontenci. Mimo ostrożności omal nie zdarzył się jednak wypadek. Dla ułatwienia królowi strzałów zbudowano drewniane umocnienie z pojedynczymi izbami, a dla świty oczyszczono plac i wzniesiono wielki pawilon, w którym na wielkim stole leżały strzelby. Spodziewano się, że będzie się tu raczej biesiadować, a nie polować, gdyż nie pojawi się prawdopodobnie żadne dzikie zwierzę. Jednakże zabłąkał się w te okolice żubr, wyraźnie  spłoszony hałasem. Wszyscy rzucili się po strzelby i zaczęli strzelać na oślep. Szczęściem panie, nuncjusz papieski i posłowie zagraniczni uszli wszyscy równie cało jak i żubr.

Z puszczy pojechaliśmy do Grodna, a ekwipaże królewskie przebyły cztery stacje pocztowe w zaprzęgu z moich stajni, co w innych czasach wydawałoby się niezwykłe.

Sejm grodzieński[2] był zapewne ostatnim w Europie pokazem prawdziwego świata narodowego, bez fałszywej pompy i mydlenia oczu. Posiadłość moja, gdzie pałac w większej części wzniesiono już za moich czasów, zajmowała z przyległościami teren  nie mniejszy niż miasto Wiedeń. Poza moją służbą, administracją i warsztatami pomieściłem tutaj osiemnastu posłów z ich ludźmi. Aby dać pojęcie o kształcie i rozmiarach mojej siedziby warto dodać, że na jednym poziomie i w jednym bloku mieściła ona teatr i dwie wielkie sale redutowe, z których przechodziło się do biblioteki, gdzie zaczynała się część mieszkalna. Książki umieszczone były w zamkniętych szafach, biblioteka przypominała więc piękny salon. Poza bilardem stało tam dziesięć stołów do gry w faraona i loteria fantowa, którą pozwolono utrzymywać pewnej kobiecie. Obok mieściły się pokoje dla towarzystwa, dalej wielka sala balowa. Z tych pomieszczeń przechodziło się do innych, różnych rozmiarów, gdzie mogło siąść do stołu siedemset osób. Wszystko było tak urządzone, że bez jednego stopnia można było przejść od teatru aż do salonów. Tańczono tutaj, biesiadowano, znowu tańczono i tak dalej. Około pierwszej po północy otwierano podwoje, przechodziło się do sal redutowych, a dom prawie pustoszał. Z opisanego planu widać, że trzy budynki – mieszczące teatr, sale redutowe i bibliotekę – były połączone i tworzyły trzy rejony. Czwartym był ogród zimowy, podzielony na trzy obszary klimatyczne, gdzie zawsze kwitły kwiaty. Pośrodku, w części bardziej wzniesionej, mieściły się rośliny wymagające największego ciepła. Osobna część przeznaczona była dla wczesnych owoców. Budowla ta łączyła się z inną dużych rozmiarów, gdzie umieszczono wydział geometrii i inne wydziały administracyjne. Trudno sobie wyobrazić rozmiary tych budynków. W 1830 roku, gdy to piszę, zapewne są już one częściowo lub w całości zrujnowane. Czymże są jednak losy budowli w porównaniu z losami państw!

 

Stanisław Poniatowski, Pamiętniki synowca Stanisława Augusta, przełożył oraz wstępem i przypisami opatrzył Jerzy Łojek, Instytut Wydawniczy PAX, 1979, s. 68-70.



[1] W Puszczy Białowieskiej.

[2] Od 4 października 1784 r. do 13 listopada 1784 r., pod laską Ksawerego Chomińskiego.


Książę Stanisław Poniatowski (1754-1833) - brat stryjeczny króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, syn Kazimierza i Apolonii Ustrzyckiej. W 1791 r. opuścił Rzecząpospolitą, na krótko wrócił w 1795 r., wyprzedał polski majątek. Zalegalizował związek z Kasandrą Luci (25 sierpnia 1830 r.) oraz uznał wcześniej narodzone z tego związku dzieci. Ród Poniatowskich we Włoszech istnieje do dziś. 

7 kwietnia 2024

Maria Rodziewiczówna, Klejnot.


Powieść po raz pierwszy ukazała się w 1897 r. i uważana jest za najbardziej osobistą książkę autorki. Przybliża losy szlachty polskiej na Kresach, która boryka się z różnymi trudnościami, aby utrzymać swoje majątki. Głównymi bohaterkami są tu kobiety – bohaterskie niewiasty kresowe. Barbara z Horodyszcza – opiekuje się ojcem i samodzielnie zarządza majątkiem, baba – doświadczona przez los, mądra i zaradna;  Nina – wykształcona i nowoczesna panna; żona Makarego zwana Wilczycą – rządzi synami i mężem. Kobieta jest tu figurą centralną, czynna, wypowiadająca swoje zdanie, odważna i nie bojąca się wyzwań. Stara się być samodzielną, choć przykładowo Barbara słyszy od wuja, że najlepszym ratunkiem dla niej jest wyjście za mąż. 



Powieść Rodziewiczówny pokazuje, jak ciężka i niejednoznaczna była droga do zachowania polskości i wiary w czasach zaborów. Trudno było dostosować się do obowiązujących praw carskich, płacić wysokie podatki i utrzymać rodzinne majątki. Najłatwiej jest przecież poddać się, sprzedać ojcowiznę i przenieść do miasta. Wielu jednak Polaków, podobnie jak Seweryn Sokolnicki, nadal walczyło z napotkanymi trudnościami. Sokolnicki, który po śmierci ojca powraca w rodzinne strony, mając trzydzieści lat, mógłby żyć przecież wygodnie, spokojnie, a kierując się honorem, jest galernikiem, nędznikiem, skazańcem dożywotnim bez nadziei. W rozmowie z Szymonem Łabędzkim, leśniczym i zarządcą lasów u pana, wprost mówi, że upadną, ponieważ wierni są ideałom. Wielu zubożałych właścicieli zmuszonych było do zaciągania lichwiarskich pożyczek u Żydów, którzy pozbawieni wrażliwości, upominają się o pieniądze.

Rodziewiczówna potrafiła znakomicie wpleść w powieść słowa pieśni patriotycznej, aby przypomnieć czytającym jej całościowy wydźwięk, choć w ukrytej formie. Gdy w związku z kłopotami wynikającymi z utrzymaniem majątku, Barbarę pociesza ojciec, to odwołuje się do nieco zmodyfikowanych słów z „Mazurka Dąbrowskiego”. Honor i patriotyczna duma są w jej powieściach niejednokrotnie ważniejsze od miłości, choć ta ostatnia jak w baśni pokonuje wszelkie przeszkody.

Cudowne u Rodziewiczówny są opisy przyrody, życia codziennego i zwyczajów mieszkańców Kresów. Niejednokrotnie stają się wstępem do opisu nastrojów bohaterów. Późna jesień i późny zmierzch, chłód i ciemność łączą się przykładowo z przygnębieniem i smutkiem Szymona. Ciekawa jest też postać Ułasa – pustelnika, który żyje w zgodzie z naturą.



Klejnot to powieść wielowątkowa, napisana pięknym językiem, podkreślająca rolę honoru, szlachetności, wiary, niezłomności w życiu człowieka oraz umiłowanie ziemi. Warto wracać do książek Rodziewiczówny.  

 

Maria Rodziewiczówna, Klejnot, wydawnictwo MG, wydanie 2024, okładka usztywniana, stron 304.