Czarny
brylant autorstwa Candace Camp to kolejna książka, pozwoliła mi znieść
kolejny dzień upałów. To również następna książka, w której właściwie dominuje
przygoda, a watki romansowe są spełniają role pewnego wisienkowego dodatku.
Czytelnik wkracza w dość oryginalną
jak na arystokratów rodzinę Morelandów. Księżna to była socjalistka, silna
osobowość kobieca, która wyszła za mąż z miłości za księcia – pasjonata starożytności.
Ich dzieci są właściwie odchowane i mają swoje dość nietypowe pasje. Jedyny kłopot
sprawiają małoletni bliźniacy. W związku z tym, że nikt jakoś nie chce zająć
się przygotowaniami do ślubu i wesela Olivii, to na Kyrie spoczywa cały ten ambaras
z przyjmowaniem i rozlokowaniem gości z rodziny, wydawaniem poleceń służbie,
sprawowaniu opieki nad bliźniakami i nie dopuszczaniu do żadnej z ich strony
nieprzewidzianej akcji. W tej całej bieganinie, Kyria w dość nietypowy sposób poznaje
przyjaciela pana młodego Amerykanina Rafe’a McIntyre’a. Ślub siostry Kyrii
przebiega bez zakłóceń, poza małym wyjątkiem, o którym nie dowiedzieli się
jednak goście. Rafe jest świadkiem napadu, a ofiara przekazuje mu wiadomość dla
Kyrii. Okazuje się, że jest to przepięknie rzeźbiona szkatułka z czarnym
brylantem. Dlaczego nieznajomy pojawił się w posiadłości, czemu szukał Kyrii i
jaki sekret związany jest ze szkatułką – na te i inne pytania będzie próbowała
szukać odpowiedzi Kyrie wraz ze wspierającym ją przystojnym Rafem.
Autorka wykorzystała w swojej
opowieści, przekaz związany z wizją cesarza Konstantyna I Wielkiego mówiącej o
krzyżu i słowach In hoc signo vicens (pod
tym znakiem zwyciężysz) przed bitwą przy Moście Mulwijskim w roku 312,
która po dziś budzi wątpliwości historyków, ale o której można przeczytać w opracowaniach.
Źródła potwierdzają, że jego żołnierze ruszyli do walki, mając tarcze opatrzone
niebiańskim znakiem Bożym,
monogramem chi–rho. Tworzyły go dwie splecione
greckie litery: chi (X) oraz rho (P). W ikonografii
chrześcijańskiej stały się one później symbolem Chrystusa. Niesiono także
sztandar – labarum, który był ozdobiony
wieńcem z monogramem chi–rho w środku. Do niego również nawiązuje Autorka, jak
też do kultów bogiń wywodzących się z Mezopotamii. To co już jest fikcją wskazuje sama autorka w słowie wstępnym.
Książka napisana jest przystępnym językiem,
a odkrywanie tajemnicy wraz z Kyrią jest interesujące dzięki wyobraźni i pomysłowości
Camp. Akcja wartka i sytuacje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Na drodze
Kyrie i Rafe’a staną dość nietuzinkowe osoby, a niespodzianek jest niemało. Dobra lektura.
Candace Camp, Czarny brylant, wydawnictwo Harlequin/Mira, 29.06.2012, Seria: Powieść Historyczna, okładka twarda, stron 416.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.