Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maria Rodziewiczówna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maria Rodziewiczówna. Pokaż wszystkie posty

7 kwietnia 2024

Maria Rodziewiczówna, Klejnot.


Powieść po raz pierwszy ukazała się w 1897 r. i uważana jest za najbardziej osobistą książkę autorki. Przybliża losy szlachty polskiej na Kresach, która boryka się z różnymi trudnościami, aby utrzymać swoje majątki. Głównymi bohaterkami są tu kobiety – bohaterskie niewiasty kresowe. Barbara z Horodyszcza – opiekuje się ojcem i samodzielnie zarządza majątkiem, baba – doświadczona przez los, mądra i zaradna;  Nina – wykształcona i nowoczesna panna; żona Makarego zwana Wilczycą – rządzi synami i mężem. Kobieta jest tu figurą centralną, czynna, wypowiadająca swoje zdanie, odważna i nie bojąca się wyzwań. Stara się być samodzielną, choć przykładowo Barbara słyszy od wuja, że najlepszym ratunkiem dla niej jest wyjście za mąż. 



Powieść Rodziewiczówny pokazuje, jak ciężka i niejednoznaczna była droga do zachowania polskości i wiary w czasach zaborów. Trudno było dostosować się do obowiązujących praw carskich, płacić wysokie podatki i utrzymać rodzinne majątki. Najłatwiej jest przecież poddać się, sprzedać ojcowiznę i przenieść do miasta. Wielu jednak Polaków, podobnie jak Seweryn Sokolnicki, nadal walczyło z napotkanymi trudnościami. Sokolnicki, który po śmierci ojca powraca w rodzinne strony, mając trzydzieści lat, mógłby żyć przecież wygodnie, spokojnie, a kierując się honorem, jest galernikiem, nędznikiem, skazańcem dożywotnim bez nadziei. W rozmowie z Szymonem Łabędzkim, leśniczym i zarządcą lasów u pana, wprost mówi, że upadną, ponieważ wierni są ideałom. Wielu zubożałych właścicieli zmuszonych było do zaciągania lichwiarskich pożyczek u Żydów, którzy pozbawieni wrażliwości, upominają się o pieniądze.

Rodziewiczówna potrafiła znakomicie wpleść w powieść słowa pieśni patriotycznej, aby przypomnieć czytającym jej całościowy wydźwięk, choć w ukrytej formie. Gdy w związku z kłopotami wynikającymi z utrzymaniem majątku, Barbarę pociesza ojciec, to odwołuje się do nieco zmodyfikowanych słów z „Mazurka Dąbrowskiego”. Honor i patriotyczna duma są w jej powieściach niejednokrotnie ważniejsze od miłości, choć ta ostatnia jak w baśni pokonuje wszelkie przeszkody.

Cudowne u Rodziewiczówny są opisy przyrody, życia codziennego i zwyczajów mieszkańców Kresów. Niejednokrotnie stają się wstępem do opisu nastrojów bohaterów. Późna jesień i późny zmierzch, chłód i ciemność łączą się przykładowo z przygnębieniem i smutkiem Szymona. Ciekawa jest też postać Ułasa – pustelnika, który żyje w zgodzie z naturą.



Klejnot to powieść wielowątkowa, napisana pięknym językiem, podkreślająca rolę honoru, szlachetności, wiary, niezłomności w życiu człowieka oraz umiłowanie ziemi. Warto wracać do książek Rodziewiczówny.  

 

Maria Rodziewiczówna, Klejnot, wydawnictwo MG, wydanie 2024, okładka usztywniana, stron 304. 


27 stycznia 2024

Maria Rodziewiczówna, Magnat.

 


Aleksander Kalinowski to zubożały dwudziestopięcioletni arystokrata, który od dwunastu lat, po pożodze majątku, wraz z matką mieszka u bogatej ciotki. Od pięciu lat jest rządcą Wojewódzkiej, ale gdy sprzeciwia się jej ostatniej woli, traci zapisany przez nią testamentem legat. Wojewódzka jest właściwie pokłócona ze wszystkimi, oschła i zgorzkniała. Po jej śmierci, najbliższa rodzina posądza Aleksandra o kradzież i złą wolę. Dumny, uczciwy i honorowy mężczyzna, zabezpieczywszy matkę, opuszcza majątek na Podlasiu. Aleksander kupuje dwór, chce odzyskać dawną fortunę własną pracą i ciągle podejmuje się nowych wyzwań. Szybko też okazuje się, że jego sąsiadem jest stryjeczny brat – Adam. Zaczyna bywać w towarzystwie i poznawać ludzi różnego autoramentu. Pewnego dnia poznaje przyrodnią siostrę Adama, hrabiankę Gizelę. Tyle tylko, że Gizela jest próżną, pyszną, egoistyczną młodą kobietą.


Lubię wracać do książek Marii Rodziewiczówny. W średniej szkole na pewno przeczytałam wszystkie, które były wówczas w bibliotece, do której chodziłam wypożyczać książki. Mówiąc szczerze nie pamiętałam już treści Magnata, więc cieszę się, że zdecydowałam się na wybór tej książki. To powieść pisana wspaniałym językiem polskim, poetyckim, często już dziś zapomnianym, niezrozumiałym i uważanym za archaiczny. A ten język Rodziewiczówny jest po prostu piękny! To opowieść o życiu ziemiaństwa końca XIX wieku, życiu codziennym chłopów i panów. Jasno widać rozgraniczenie między ciężką pracą, a przyjemnościami; sprawiedliwością, a błahostkami; uczciwością, a zepsuciem; wytrwałością, a lenistwem. To także powieść o trochę toksycznym, niszczącym uczuciu. Miłość nawet w książkach, nie zawsze czyni drugiego człowieka szczęśliwym.   

 

Maria Rodziewiczówna, Magnat, wydawnictwo MG, wydanie 2024, oprawa usztywniana, stron 224.

18 stycznia 2013

Jadwiga Skirmunttówna, Pani na Hruszowej. Dwadzieścia pięć lat wspomnień o Marii Rodziewiczównie.


Swoje wspomnienia Jadwiga Skirmunttówna spisała po II wojnie światowej. Na końcu widnieje data 13 marca 1946, Lipnica. Są one świadectwem relacji i silnej więzi, jaka powstała miedzy nią a Marią Rodziewiczówną. A znały się bardzo dobrze, bowiem mieszkały razem przez 25 lat. Nie oznacza to jednak, że znały się przez ten okres czasu. Poznały się we wrześniu 1905 roku, kiedy to Jadwiga za namową starszego brata pojawiła się w majątku Rodziewiczówny na organizowanym przez nią spotkaniu dla kobiet mających za cel wciągnięcie je w szerszą pracę społeczną.  Od tej pory zjazdy takie miały miejsce, co miesiąc, a znajomość obu panien umacniała się. Jadwiga towarzyszyła Marii również w ostatnich chwilach jej życia.
 
Skirmunttówna zaczyna jednak książkę od przodków ukochanej przyjaciółki i rodzinnych historii, jakie zapamiętała z opowiadań Marii: o rodzeństwie, pobycie rodziców na Syberii, przejęciu w wieku osiemnastu lat Hruszowej na Polesiu (jej ojciec odziedziczył go po śmierci bezdzietnego brata) i pozwoleniu matki na obcięcie włosów na krótko, spiskowej działalności, udziale w tajnym szkolnictwie. Autorka opowiada jak wyglądało domowe życie w Hruszowej i jaki był stosunek okolicznych mieszkańców do Marii. W opowieściach wiele jest odniesień do książek pisanych przez Rodziewiczównę i odbicia rzeczywistości w jej twórczości. Miedzy innymi w Lecie leśnych ludzi znaleźć można opis poleskiego wieczoru, pierwszego, jaki Jadwiga i Maria spędziły w wybudowanej na polanie chacie, którą nazwały Czahary. 

Wspomnienia dotyczą również rodziny samej Jadwigi Skirmunttówny, ich losów, pobytu w rodzinnym majątku w Mołodowie, ale także pracy w Warszawie i spotkań z przebywającą tam Marią. Czytelnik dowie się, co się stało z majątkami w Hruszowej i Mołodowie podczas I i II wojny światowej. Wiele miejsca poświęconych jest przede wszystkim działalności społecznej obu panien na rzecz ziem polskich i Polaków. 

Mimo, że czytelnik ma świadomość, że życie zarówno Jadwigi jak i Marii nie było usłane różami ze względu na okoliczności historyczne, to jednak we wspomnieniach tej pierwszej nie znajdzie niczego czarnego, wstydliwego o tej drugiej. Jadwiga wyraźnie gloryfikuje Marię. Nie ma tu mowy o życiowych błędach. Za to Jadwiga stworzyła portret kobiety odważnej, wiedzącej, czego chce, dążącej do celu, wielkiej społecznicy i autorce poczytnych powieści, które zresztą lubię. Mimo to, warto przeczytać wspomnienia pisane z naszej perspektywy już staroświeckim stylem, ale opatrzone współczesnymi komentarzami w przypisach i dowiedzieć się nieco więcej o życiu Marii Rodziewiczówny.
 


Jadwiga Skirmunttówna, Pani na Hruszowej. Dwadzieścia pięć lat wspomnień o Marii Rodziewiczównie, wydawnictwo MG, październik 2012, oprawa twarda, stron 240.

16 lipca 2012

Maria Rodziewiczówna, Straszny dziadunio.

Strasznego dziadunia po raz pierwszy czytałam w liceum. Na pewno czytałam, bo wówczas na tapecie były wszystkie książki autorstwa Marii Rodziewiczówny, jakie wówczas dostępne były w bibliotece. Niektóre przeszły przez moje dłonie parokrotnie. To chyba były pierwsze książki, które na dobre wpoiły mi zainteresowanie XIX wiekiem, co mi pozostało już na stałe. Jak przypuszczam to były pierwsze książki, które w sposób subtelny opowiadały o budzącym się uczuciu między dwojgiem ludzi, co przyczyniło się w niemałym stopniu na powstaniu mojej romantycznej strony natury. Po latach z przyjemnością wróciłam do jednej z książek Rodziewiczówny.

Tytułowy Straszny dziadunio to Polikarp, dziadek młodego studenta Hieronima Białopiotrowicza i właściciel majątku Tepeniec w powiecie mozyrskim. Ruciowi niezbyt się układają stosunki z dziadek, ciągle panują między nimi niesnaski i nieporozumienia. Nie oznacza to jednak, że Polikarp nie troszczy się o swojego wnuka. Właściwie w dość ciekawy sposób kieruje jego życiem i funduje mu swoistą ścieżkę doświadczeń życiowych. Hieronim osierocony od najmłodszych lat musi dbać o siebie bez pomocy dziadka. Z kolei drugi wnuk, Albert skrzętnie wykorzystuje stronę finansową dziadka prowadząc dość rozrzutne i hulaszcze życie. Mimo to obaj są szpiegowani przez wysłanników dziadka. Wie o każdym ich posunięciu między innymi o uratowanej przez Hieronima z powodzi kilkuletniej Bronce, która mieszkała w Petersburgu wraz z Ruciem i jego przyjacielem. Dziad Polikarp nie byłby sobą, gdyby i w tej sprawie nie interweniował.

Powieść wydana po raz pierwszy w roku 1887 moim zdaniem pod względem zagadnień moralnych jest ponadczasowa. Znaleźć w niej można strony dobra i zła, które ścierają się ze sobą od wieków. Opowiada również o wartościach uniwersalnych. Książka napisana pięknym, starym i oryginalnym stylem zapewni przyjemnie spędzony wieczór i błogi uśmiech na ustach. Dla mnie klasyka gatunku.


Maria Rodziewiczówna, Straszny dziadunio, wydawnictwo Świat Książki, czerwiec 2012, oprawa miękka, stron 160.