Życie codzienne arystokracji to kolejna książka autorstwa państwa
Łozińskich, która niechybnie przyciągnie uwagę niejednego czytelnika. Sami
Autorzy zaznaczają, że książka jest jakby dopełnieniem wydanej w 2010 roku pozycji
W ziemiańskim dworze. W tamtym
przypadku podstawowym elementem branym pod uwagę w układzie treści były pory
roku. Tym razem Autorzy wzięli pod lupę życie wewnętrzne każdej rezydencji,
stąd podział treści według rozdziałów skupiających się wokół pokoju
dziecinnego, jadalni, sali balowej, salonie, pokojach gościnnych, sypialni i
garderobie, stajni i garażu, choć warto zaznaczyć, że jest także rozdział
opowiadający o łowieckich rewirach.
Autorzy zwracają uwagę nie tylko
na położenie pokoi w rozkładzie rezydencji i wystrój wnętrz podlegający
zmieniającym się modom. W przypadku pokoju dziecinnego prezentują niecierpliwe
wypatrywanie przez rodziców narodzin dzieci, w szczególności synów, pokładane w
nich oczekiwania i niespełnione nadzieje, wybór imion i rodziców chrzestnych, rodzaje
zabaw, organizację dnia, program nauki, pielęgnację i sposoby wychowania. Z
dziećmi wiązały się również osoby mamek, bon i guwernantek oraz wybór szkół.
Niektóre stosowane sposoby nauki mogą nieco dziwić. Przykładowo u Czapskich w
Przyłukach odbywały się językowe spacery z nauczycielami: dwa razy w tygodniu –
niemieckie, dwa razy – francuskie, raz – spacer polski[1].
Na jadalnię przeznaczano zwykle
największe pomieszczenie we dworze i w pałacu, a główną rolę odgrywał tu wielki
stół. Łozińscy podkreślają, że najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia był obiad.
Wówczas to przy stole spotykała się rodzina, domownicy i goście. Każda dobrze sytuowana
arystokratyczna rodzina starała się wydać w swojej posiadłości, chociaż raz do
roku, bal. Organizowano je z okazji imienin, urodzin, świąt, uroczystości
rodzinnych, a niektóre miały jedynie znaczenie matrymonialne. W książce
czytamy, że w pierwszej połowie XIX wieku zalecano jeden bal rocznie dla
piętnastolatki, trzy bale dla dwudziestolatki i sześć dla dwudziestopięciolatki[2].
Prezentowano wówczas ekwipaże, balowe toalety (zwracam od razu uwagę, że
znajdziemy opisy zarówno damskich jak i męskich strojów), a same bale toczyły
się według uprzednio przygotowanego scenariusza.
Z kolei salon służył do
wypoczynku i to tu przyjmowano anonsowanych gości. W tym pomieszczeniu czytano
gazety, stał fortepian, grywano w karty i układano pasjansa, głośno czytano, muzykowano,
często panie szydełkowały, haftowały i wyszywały, stało pełno bibelotów,
ozdobnych roślin, były eleganckie dywany i tkaniny. Istotną rolę odgrywał
również buduar pani domu. Ciekawy jest również rozdział poświęcony pokojom
gościnnym, które zapełniały się w czasie świat, karnawałów, wakacji i
uroczystości rodzinnych oraz rozdział przedstawiający sypialnie i garderobę
pani i pana domu oraz łazienek. W bezpośrednim sąsiedztwie pałacu położone były
stajnie i garaże, więc czytelnik przeczyta o hodowlach koni, zamiłowania do
jazdy konnej i pierwszych arystokratów decydujących się na zakup automobilu.
Portret hrabiny Aleksandry Potockiej, malował M.M. Daffinger lata 1840-1850 // s. 89. |
Łozińscy przedstawiają
skandalizujące style życia niektórych członków arystokratycznych rodzin,
zawierane małżeństwa i ewentualne ich unieważnienia, kochanki i kochanków, ingerencję
rodziny w plany matrymonialne dzieci czy wyprawę panny młodej. Przeczytać można
o rodzinach zaangażowanych w akcje charytatywne czy o organizowanych z wielkim
rozmachem polowaniach. Dziś może śmieszyć czytelnika ówczesne pruderyjne „uświadomienie”
w sferze seksualności panienek z arystokratycznych rodzin.
Hrabiostwo Róża z Lubomirskich i Artur Potoccy, 1877 //s.202 |
To książka będąca opowieścią o
świecie, który już nie istnieje, o życiu polskiej arystokracji w XIX i XX wieku
aż do końca lat międzywojennych. To pozycja, w której można odnaleźć liczne
fragmenty wspomnień, dzienników i listów, w dodatku bogato ilustrowana (a niektóre
fotografie tutaj potrafią zachwycić), niewątpliwie przyciągająca uwagę i
zainteresowanie. Czytelnik przeczyta o przedstawicielach między innymi Radziwiłłów,
Sapiehów, Sanguszków, Raczyńskich, Czapskich, Potockich, Zamoyskich,
Lubomirskich, odwiedzi ich pałace i poczuje ówczesny panujący klimat w tychże
siedzibach. Po przeczytaniu tejże książki zainteresowani tematem mogą poszerzyć
swoją wiedzę odnajdując książki podane przez Autorów w bibliografii. Jak
najbardziej warto przeczytać, zajrzeć, posiadać.
Maja i Jan Łozińscy, Życie codzienne arystokracji, Dom Wydawniczy PWN, październik 2013, oprawa twarda, stron 296.
Mogłam tego nie czytać ;) Jak zwykle po Twoich recenzjach jestem bardzo zachęcona do lektury, zwłaszcza że "W ziemiańskim dworze" też mi bardzo przypadło do gustu. A lista do Mikołaja już taka pękata... ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mikołaj raczy przynosić. Ja mogę pęknąć, a nic z książek na bank nie dostanę. Ponoć w nich tonę :)
UsuńKurczaki, ależ mi narobiłaś ochoty na książki tych autorów! To, co oni opisują to coś, co mnie pasjami od lat interesje :D Ja to w ogóle pomyliłam epoki, powinnam być jakąś hrabianką 150 lat temu ;)
OdpowiedzUsuńEpoki ciekawe i owszem, ale po wieloletnich moich analizach za i przeciw, jednak wolę żyć w tej epoce :) Chociaż urodzić się jako potomkini takich zacnych rodów mających piękną rodziną historię, chciałabym i owszem :) To również moje klimaty :)
UsuńTez sobie zawsze mowie, ze fajnie im sie wtedy zylo. No tylko, ze ja tez bym chciala byc arystokratka, a co by bylo gdybym byla chlopka lub inna pokojowka:) To juz lepiej zyc tu i teraz choc i balow nie ma.
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja, z checia przeczytam
Właśnie, Nika masz rację. Arystokracji żyło się bardzo dobrze, ale kosztem ludzi niższego stanu. Reszta po prostu żyła w biedzie czy to w Polsce czy to w Anglii, pracowała po naście godzin dziennie, bez ubezpieczenia, żyła w zatrważających warunkach. Można było być albo rolnikiem albo robotnikiem. Tak czy siak i tak pracowałabyś dla pana.
UsuńŚwięta racja- szczególnie w świetle statystyki: jaśnie państwa była śladowa ilość wobec miażdżącej przewagi tyrających na ich dobrobyt i wielkopańskie fanaberie. Ich potomkowie właściwie bardziej powinni się wstydzić niż chełpić ze swojego pochodzenia, zważywszy jakim kosztem okupione zostały te rzekome splendory.
UsuńInteresuje mnie życie codzienne w XIX wieku, więc z chęcią sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej polecam.
UsuńRewelacyjna! Po raz kolejny jestem autentycznie zachwycona. Recenzja u mnie się dopiero pisze, ale jak zwykle przy serii przedwojennej PWN mam problem z wyrażeniem emocji.
OdpowiedzUsuńDla mnie też rewelacja, ale to moje klimaty i zainteresowania :)
UsuńJa jestem uzależniona chyba od okresu przedwojennego, a ostatnio też mi się PRL rzucił na głowę i zaczytuję się w Koperze:)
UsuńTeż lubię okres dwudziestolecia międzywojennego:)
UsuńJestem wciąż w trakcie czytania. Przepiękne wydanie, bardzo staranne, ale... bardzo brakuje mi przypisów.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście przypisów brakuje, na co zawsze zwracam też uwagę, a tu w ogóle nie wspomniałam. Ale najważniejsze, że jest bibliografia:) Jakby tego nie było, to już klapa. Ale wydanie rzeczywiście piękne pod względem graficznym i nie prędko się z nim rozstanę w znaczeniu odstawię na półkę:)
UsuńI kolejna książka na mojej liście "lektur obowiązkowych". Tą książkę po prostu muszę mieć. :)
OdpowiedzUsuńMój Mikołaj dostanie przepukliny:D
OdpowiedzUsuń!!!!!!
OdpowiedzUsuńKsiążka jak dla mnie idealna <3 Kocham takie klimaty, więc jestem w szoku, że nie miałam o niej pojęcia! :D Na pewno przeczytam! :)
Przy okazji zapraszam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu - informacje u mnie na blogu :)
Bardzo dziękuję za ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa:)
UsuńTu Zycie codzienne arystokracji, tam Nowy Jork, jak ja się spakuję w święta?!
OdpowiedzUsuńPrzygotować należy kolejną walizkę :)
UsuńTakie książki to musowo w mojej biblioteczce muszą się znaleźć. Mam już w Ziemiańskim dworze, więc cieszę się, że to kolejna z serii.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto mieć i wracać:)
UsuńBo ja właśnie lubię mieć, żeby wracać.
OdpowiedzUsuń