Siedem cudów Agaty Przybyłek to powieść bożonarodzeniowa
opowiadająca o perypetiach i rozterkach wewnętrznych kilku znających się bądź spokrewnionych osób. Ich
perspektywę patrzenia na wydarzenia i myśli czytelnik poznaje dzięki poszczególnym imiennym rozdziałom
im poświęconym. Reprezentanci starszego pokolenia to Julia i Marek, rodzice
Moniki i Maćka. Jest jeszcze Małgosia, dziewczyna Maćka; Ksawery, były narzeczony
Moniki oraz Anna, koleżanka Ksawerego ze
studenckiego koła naukowego.
Zbliżają się święta Bożego
Narodzenia. Monika i Maciek studiują w Gdańsku, ale na święta wybierają się do
domu. Monika pracuje dodatkowo w drogerii jako hostessa. Maciek planuje
oświadczyć się Małgosi w jej urodziny. Pojawia się więc w galerii handlowej, aby wybrać pierścionek. Pozostawia torbę podróżną u Moniki, a potem w sklepie
jubilerskim spotyka się z Ksawerym, byłym narzeczonym Moniki. Traf chciał, że Ksawery
musiał ponownie pojawić się w galerii handlowej. Tym razem nie omieszkał
zajrzeć do drogerii. Tak odżywają wspomnienia i wewnętrzne bolesne uczucia Moniki i
Ksawerego. Do Moniki trafia też Anka, która szuka prezentu dla kolegi z koła
naukowego. Drogi ich ponownie krzyżują się...
Akcja powieści rozgrywa się na
przestrzeni dni 18-24 grudnia. W tym czasie wiele się dzieje w życiu bohaterów.
Monika i Ksawery rozdrapują wewnętrzne rany, Maciek nie pamięta daty urodzin
swojej dziewczyny, Marek dowiaduje się, że zawodowo nie ma dla niego
przyszłości, a Anka świadoma jest tego, że kolejne święta spędzi samotnie, ale
już właściwie nie sama. Julia jest tu swego rodzaju opoką dla męża i dzieci.
Siedem cudów to opowieść o marzeniach, zawiedzionych nadziejach,
miłosnych zawodach i szczęśliwych małżeństwach. Mowa jest oczywiście o śniegu,
choince, przygotowaniach w kuchni, spotkaniach rodzinnych.
To ciepła bożonarodzeniowa książka, której nie wszystkie jednak historie kończą się optymistycznie. Mam wrażenie, że Monika i Ksawery będą nosili w swoich sercach głębokie rany. Nie wierzę w raptowną zmianę Ksawerego, toteż szkoda mi też Anny, bo ta dziewczyna wiele już przeszła w swoim życiu. Zmiany przychodzą powoli, nadzieja rozkwita. Do końca nie przemawia do mnie stanowczość rodziców Ksawerego wobec zadawnionych waśni i nie pochwalam też jego rezygnacji. Siedem cudów można odczytywać jednak w sensie miłości, przemiany, niesienia nadziei, poprawy w sferze zawodowej, wspólnej drogi.
Mimo, że książkę czyta się dobrze, to zwróciłam uwagę na brak odpowiedniej korekty merytorycznej powieści. W jednym z rozdziałów Monika czesze się w kok do pracy, a potem Ksawery widzi ją w rozpuszczonych włosach. W innym z kolei rozdziale autorka myli imiona Małgosi z Moniką. To jedynie mankamenty, które jednak wpływają na odbiór.
To ciepła bożonarodzeniowa książka, której nie wszystkie jednak historie kończą się optymistycznie. Mam wrażenie, że Monika i Ksawery będą nosili w swoich sercach głębokie rany. Nie wierzę w raptowną zmianę Ksawerego, toteż szkoda mi też Anny, bo ta dziewczyna wiele już przeszła w swoim życiu. Zmiany przychodzą powoli, nadzieja rozkwita. Do końca nie przemawia do mnie stanowczość rodziców Ksawerego wobec zadawnionych waśni i nie pochwalam też jego rezygnacji. Siedem cudów można odczytywać jednak w sensie miłości, przemiany, niesienia nadziei, poprawy w sferze zawodowej, wspólnej drogi.
Mimo, że książkę czyta się dobrze, to zwróciłam uwagę na brak odpowiedniej korekty merytorycznej powieści. W jednym z rozdziałów Monika czesze się w kok do pracy, a potem Ksawery widzi ją w rozpuszczonych włosach. W innym z kolei rozdziale autorka myli imiona Małgosi z Moniką. To jedynie mankamenty, które jednak wpływają na odbiór.
Agata Przybyłek, Siedem cudów, wydawnictwo Czwarta Strona, wydanie 2018, okładka miękka, stron 384.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.