Tak naprawdę
mniejsza z tym w jakim obecnie jestem miejscu, gdy piszę. Jest duszno, a zza otwartego okna dobiegają
odgłosy nocnego miasta*. Wyobrażam sobie jednak, że siedzę na łące, na trawie
zielonej i pachnącej, w moim ulubionym miejscu, na wsi, u babci, tak jak to
robiłam lata temu. Siedzę po turecku, na kolanach oparty mam laptop, a gdy
pisze co i raz spoglądam przed siebie, w dal. Oddycham pełną piersią, właśnie
tymi zapachami, które w miejskiej dżungli nie mają nigdy prawa do mnie dotrzeć.
Sycę się ciszą i odgłosami płynącymi z przyległych gospodarstw. Przede mną
rozciąga się płaska, mazowiecka równina…
Zupełnie inny
widok ma Justyna Skotnicka, bohaterka Tajemnic
prowincji autorstwa Joanny Jurgały – Jureczki. Urokliwe wzniesienia Śląska
Cieszyńskiego, zarówno te mniejsze jak i te większe, radowałyby zapewne moje oczy obecnie
podwójnie. No cóż, nigdy właściwie tak do końca nie jest się zadowolonym z tego,
co się aktualnie ma. Obecnie mi brakuje swoistego oddechu od codzienności i
zapewne zmiana otoczenia na jakiś czas wyszłaby na dobre. Natomiast Justyna,
doktor historii sztuki, pragnie spełnić
swoje marzenie i pracować w jednej z większych galerii w Krakowie. Przystankiem
do tego i pomocą w zdobyciu doświadczenia staje się malutkie muzeum hrabiny
Doenhoff w Brzozowie. To dzięki mamie, która jest burmistrzem w pobliskim
Mieście, kobieta otrzymuje posadę kustosza. Głównym powodem powrotu na jakiś
czas do rodzinnej miejscowości jest jednak prośba siostry i jej męża, aby
podczas ich rocznej nieobecności Justyna zajęła się dziećmi: licealistą
Maciejem i rozpoczynającym dopiero naukę -
Kubą. W sprawowaniu tej opieki tak naprawdę nie będzie osamotniona,
bowiem wspierać będą młodą kobietę mieszkający w domu tuż obok jej rodzice.
Justyna jest
ambitna i jeśli podejmuje się jakiegoś zadania, stara się wykonać je rzetelnie.
Uporządkowanie zbiorów w muzeum od lat kiepsko zarządzanym, to nie lada
wyzwanie, ale do wykonania. Należałoby także ożywić działalność muzeum, bowiem potomkowie
Doenhoffów odzyskawszy rodzinne posiadłości sądzą, że jest ono źle zarządzane i
prowadzone. Niebawem w Brzozowie pojawią się przedstawiciele arystokracji:
młody, wspaniale wychowany acz wyniosły hrabia
Jan i jego kuzynka Sandra.
Jeśli
dochodząc do zakończenia poprzedniego zdania, czytający opinię dojdzie do
wniosku, że powieść jest kolejnym
ckliwym bajdurkowym romansidłem, to będzie w błędzie. Owszem Justyna jest
samotna, ale nie osamotniona; pragnie miłości, ale nie za wszelką cenę; żyje
marzeniami i przeszłością, ale to teraźniejszość przynosi ukojenie; ma
długoletnich starych przyjaciół, ale ci przynoszą rozczarowanie; może jednak
liczyć na wydawałoby się zupełnie zwykłych, niepozornych, mających swoje
ułomności i wady, ale jakże wartościowych mieszkańców Brzozowa.
Wydaje mi się,
że to właśnie historie związane z losami tychże ludzi, wytyczają główną oś
powieści, mimo, że na pierwszym planie znajdują się perypetie dnia codziennego
Justyny. Jesień, zima, wiosna, lato
wytyczają krąg czasu. Rok, tak wiele, a jednak czas szybko się kurczy,
ucieka. To ludzie starsi są świadkami przeszłości i żyjącym źródłem wiedzy.
Opowieści przeplatają się, dotyczą utraconej miłości, wojny, rozstań,
niespełnionych obietnic, żalów, rozczarowań, w końcu tajemnic. Losy ludzkie
splatają się, przeszłość ma wpływ na teraźniejszość, postępowanie przodków ma
znaczenie na postrzeganie potomków. Historie wzruszają, rozczulają i niebywale
zmiękczają serce czytającego powieść. W dodatku znaleźć w nich można mądre
myśli, prawdziwe acz proste perełki, o których tak często zapominamy. Zastosowane
niedopowiedzenia, niedomówienia, niedokończenia oraz pewnego rodzaju obecność
hrabiny, dopełniają powieść i wpływają na dla niej tylko znamienny i charakterystycznie
określony czar i urok.
Owe historie
gładko i z gracją wplatają się w fabułę powieści. Oprócz fikcji jest tu również
rzeczywistość, bowiem odnalezienie obrazu Witkacego faktycznie miało miejsce. Mowa
jest także o losach rodziny Kossaków. Od razu odsyłam do książki Zofia Kossak. Opowieść biograficzna Joanny
Jurgały - Jureczki, gdzie o powiązaniach Witkacego z Kossakami i rodzinnych
tajemnicach można dowiedzieć się szerzej.
Tajemnice prowincji to powieść, która pokazuje,
że można być szczęśliwym i spełnionym mieszkając w małej miejscowości. Podkreśla
także jak ważna jest pamięć o przeszłości, kultywowanie tradycji, poszanowanie religii
i dorobku pozostawionego przez tych, których już nie ma oraz przekazywanie go
młodemu pokoleniu. Ważny jest szacunek do ziemi, prostego życia i starszych
ludzi. Tak, jest to powieść o miłości, ale o miłości w różnych jej odcieniach. Jej
lektura przynosi refleksję, pewnego rodzaju zatrzymanie, a w umyśle pojawiają
się myśli, które w zwykłym dniu są niedopuszczane do głosu. To osobliwa
powieść, pełna emocji różnego autoramentu, napisana staranną polszczyzną, z
wyczuciem, z radością (ale nie cukierkowatą ckliwością) płynącą gdzieś z głębi.
Warto na nią zwrócić uwagę.
Joanna Jurgała - Jureczka, Tajemnice prowincji, wydawnictwo Zysk i S-ka, czerwiec 2014, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 304.
* natchnienie pisania nadeszło nocą, jeszcze 16 sierpnia 2014 roku, w dniu Matki Bożej Szkaplerznej.
Wiesz... bardzo ładnie napisałaś o tej książce. Nie czytałam jeszcze, jedynie info w zapowiedziach, ale tak właśnie sobie wyobrażałam, że to będzie ciepła opowieść z nutką refleksji.
OdpowiedzUsuńTej autorki czytałam biografię Zofii Kossak, zresztą pisałyśmy o niej obie na blogach.
Nie ma rady, muszę sprawdzić sama, jakie tajemnice kryje prowincja J.Jurgały-Jureczki.
Bardzo Ci dziekuję za miłe słowa :) Myślę, że książka spodoba się równie Tobie :)
UsuńJej, gdziekolwiek pojawia się Witkacy, tam pojawiam się i ja. A rodzina Kossaków była mocno związana z tym autorem. Książka wygląda bardzo kusząco - w sam raz na lato.
OdpowiedzUsuńZgadza się, dlatego warto przeczytać także biografię Zofii Kossak tejże autorki.
UsuńNazwisko autorki zapamiętałam. Teraz spróbuję być szczęśliwa i spełniona, mieszkając w małej miejscowości;) Dobra lektura na lato, bo - przynajmniej dla mnie - dobrze robi domieszka historii.
OdpowiedzUsuńOsobiście wolałabym mieszkać jeszcze w mniejszej niż mieszkam. Wieś zupełnie pasowaliby mi :)
UsuńLubie takie opowieści z prowincji wzięte. Sama w zasadzie od zawsze, z małymi przerwami, mieszkam na prowincji i to jest fajne. Nie zamieniłabym mojej prowincji nawet na pałac w wielkim mieście. Dlatego książkę chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńOd ostatniego pobytu w bibliotece widzę, że trzeba paniom podpowiadać w co ja zaopatrywać i robię listę ciekawych książek, którą im pokażę licząc na to, że panie zainspiruję.
i ta książka się na tej liście znajdzie.
A chętnie przeczytam, lubię czasem zapoznać się z taką tematyką ;)
OdpowiedzUsuń