Dom Radziwiłłów Stanisława Cata - Mackiewicza (1896-1966), podobnie jak inne książki
tego Autora, został wznowiony nakładem wydawnictwa Universitas w ramach serii
pism wybranych. Obecne wydanie zostało opracowane na podstawie wydania
Czytelnika z roku 1990, przy zachowaniu stylu Autora i uwspółcześnieniu jedynie
pisowni i ortografii. Pojawiły się również przypisy oraz uwagi w nawiasach
kwadratowych pochodzące od obecnej redakcji.
Mackiewicz napisał Dom Radziwiłłów
w roku 1962 na zamówienie Klausa Pippera, który był właścicielem oficyny
Piper-Verlang w Monachium. Jak mniemano był to dobry okres na wydanie takiej książki,
ponieważ ówczesny prezydent USA John Kennedy był ojcem chrzestnym Anny
Christine Radziwiłł, a Stanisław Radziwiłł pełnił taką samą rolę wobec Johna
Fitzgeralda Kennedy’ego juniora. Odżyło, więc zainteresowanie rodem
Radziwiłłów. Napisana przez Mackiewicza książka
nie zyskała jednak uznania Pipera, który nie zdecydował się jej wydać, zamawiając
nową u Tadeusza Nowakowskiego (polskie wydanie: Radziwiłłowie, Warszawa 2005 według wydania niemieckiego z 1966
roku). Dom Radziwiłłów nie został
wydany również w Polsce, a po śmierci Autora w 1966 roku, maszynopis warszawski
zaginął. To dzięki staraniom Jerzego Jaruzelskiego – Autora posłowia – został
wydany maszynopis monachijski książki, który obecnie znajduje się w Muzeum
Literatury.
Tyle tytułem wstępu. Nie napiszę, bowiem, że jest to książka dobra,
bo moim zdaniem tak nie jest. Myślę, że czytelnicy, którzy nie maja najmniejszego pojęcia o
historii, będą mieli niejaka trudność w odczytaniu treści książki. Mackiewicz nie wyjaśnia
za bardzo wydarzeń, a jeżeli to czyni to w sposób elementarny. Nie stroni
od dygresji, chaotyczności w narracji, kompilowania własnych wcześniejszych tekstów,
(jakich? – o tym w posłowie), stawia hipotezy, których do końca nie wyjaśnia, nie
trzyma się tematu czy omawianych epok, niejednokrotnie
odwołuje się do postrzegania danej postaci w tradycji polskiej czy w
literaturze. Mackiewicz głównie pisze o własnych wspomnieniach, prowadzonej
pracy nad materiałem źródłowym, o swoich skojarzeniach, rozmyślaniach, marzeniach
(Marzę o powstaniu nowego gatunku wiedzy,
mianowicie grafologii historycznej[1])
niż o rodzinie Radziwiłłów. Przy tym niejednokrotnie przestrzega czytelnika:
W ogóle w rozważaniach historycznych trzeba jak ognia wystrzegać się jednego uproszczenia. Oto niech się nam nigdy nie zdaje, że ponieważ ludzie z roku 1550 byli o czterysta lat od nas starsi, byli o tyle samo bardziej gruboskórni, prostaccy, bardziej prymitywni. Tego rodzaju uproszczenie jest jak największym błędem. Co najwyżej można powiedzieć, że ludzie sprzed czterystu lat w niektórych dziedzinach byli od nas bardziej prymitywni, natomiast w innych dziedzinach byli bardziej złożeni, skomplikowani, bardziej subtelni. W XVI wieku ludzie byli niewątpliwie bardziej od nas prymitywni, jeśli chodzi o maszyny. Byli natomiast o wiele bardziej subtelni, jeśli chodzi o malarstwo.[2]
Książka jest raczej luźnym zbiorem wywodów Autora na temat przedstawicieli
Radziwiłłów, choć uszeregowanych chronologicznie. Czytamy o początkach rodu,
Barbarze Radziwiłłównie, Mikołaju Czarnym, Mikołaju Krzysztofie zwanym „Sierotką”
(zbudował zamek w Nieświeżu i odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej), Karolu II „Panie
Kochanku” (bardzo ciekawe przytacza anegdoty), Dominiku synu Hieronima (ten, w którym
zakochała się ze wzajemnością hrabina Starzeńska z domu Morawska[3]),
czy Albrechcie Radziwille i innych. Przy okazji Mackiewicz niejednokrotnie prezentuje
powiązania swojej rodziny z Radziwiłłami. Opowiada o osobistych przeżyciach
związanych z odkryciem grobów królewskich w katedrze wileńskiej, który to fragment warto przytoczyć:
I oto w głębokiej jamie pod fundamentami znaleziono trumny królewskie. Było to 21 września 1931 r. wieczorem. Pamiętam, jak o jedenastej w nocy uprosiłem prałata Sawickiego, aby mnie wpuścił do świeżo odkrytego grodu. W katedrze było ciemno, używano tylko ręcznych lampek elektrycznych. Dokoła wejścia do grobu spotkałem kilku profesorów, architektów i księży, byli tu: Ruszczyc, Morelowski, Kłos, Pekszo, wszyscy bardzo wzruszeni i zdenerwowani. Majster Gudejko, kierujący robotami pod fundamentami, stał także nie chcąc jak gdyby porzucać wejścia do grobu na noc, chociaż od rama miał zacząć dalszą pracę. Jeden robotnik, który nie wchodził jeszcze do grobu, prosi, aby mógł zejść ze mną, bo chce zobaczyć. Trzeba się odwrócić tyłem i wcisnąć w otwór, schodzić bardzo ostrożnie. Lampka elektryczna ręczna rzuca swój blask półślepy, szukający, trwożliwy. Pierwszą rzeczą, którą dostrzegam, to zieleń trupiej czaszki króla Aleksandra. Potem widzę koronę na czaszce, resztki kościotrupa oraz złotogłowie, na której leżą resztki królowej Barbary. Złotogłów wciąż biały ze złotym renesansowym deseniem. Mur jednak za tymi resztkami nie jest renesansowy, to jeszcze średniowiecze. Oto półeczka nad tym murem w kącie i oto na tej półeczce zapomniana w pośpiechu korona królowej Halszki, pierwszej żony Zygmunta Augusta. Jakże śliczna, jak najpiękniejsza zabawka. To jej zapomnienie na cegle z boku przypomina nam, że składanie tych zwłok odbywało się w pośpiechu, w strachu, w dramacie ukrywania. Stoi więc ta zapomniana niziutka korona o dwudziestu renesansowych ogniwach, szczerozłota, ale od wewnątrz od wilgoci zaśniedziała. Wrażenia moje są silne. Palcami dotykam naszą przeszłość, naszą historię. [4]
Jerzy Jaruzelski podkreśla, że książka powstała w szybkim tempie. Być może,
dlatego widać trochę niechlujstwa i pomyłek Autora. Wydaje się również, że
Mackiewicz pominął niektóre postacie, a o czynach, tych, o których wspomina,
pisał raczej ze strony jedynie pozytywnej omijając bardziej te negatywne. W książce
jest indeks nazwisk, ale poza herbem Radziwiłłów nic nie można powiedzieć o
stronie ikonograficznej. Niemniej książkę wypada przeczytać, aby poznać styl
Cata – Mackiewicza, który moim zdaniem jest niedościgły i oryginalny. Książkę czytało
mi się dobrze i szybko, niejednokrotnie też uśmiechnęłam się mając na uwadze myśli
i wynurzenia konstruowane przez Autora.
[1] S. Cat-Mackiewicz, Dom Radziwiłłów,
Kraków 2012, s. 75.
[2] Tamże, s. 85.
[3] Odsyłam do książki Magdaleny Jastrzębskiej, Historia pięknej kobiety. Opowieść o Teofili z Morawskich Radziwiłłowej, Poznań 2000.
Stanisław Cat - Mackiewicz, Dom Radziwiłłów, wydawnictwo Universitas, Kraków 2012, posłowie: Jerzy Jaruzelski, opracowanie: Jan Sadkiewicz, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 420.
Nie czytałam nic Mackiewicza, choć nazwisko jest mi znane. Ostatnio pisała o jego książkach bodajże Iza z FiletyzIzydora. W tej lekturze, jeśli Cię ona nie usatysfakcjonowała, to przynajmniej styl Ci odpowiada. Ja natomiast trafiłam teraz na lekturę, która zupełnie mi nie odpowiada, ani tematycznie, ani stylistycznie, ani wykorzystaniem zgromadzonego materiału.:(
OdpowiedzUsuńDziś w bibliotece mignął mi Mackiewicz, ale wzrok się z okładki ześliznął i powędrował dalej. A w tym stwierdzeniu dotyczącym uproszczeń coś jest na rzeczy. Też łapię się na tym, że operuję pewnymi utartymi schematami nie dostrzegając niuansów.
Mackiewicz nie pisze źle, ale jest straszliwie niechlujny, a jego teksty nie wolne wobec tego od pomyłek. Za to dobrze się go czyta do poduszki. Taka eseistyka historyczna specjalnego rodzaju:)
UsuńKsiążkę znam, z jej pierwszego polskiego wydania. Interesował mnie szczególnie fragment dotyczący właśnie księcia Dominika Radziwiłła (jego biografię tworzy obecnie historyk z Białorusi)i Teofili z Morawskich.
OdpowiedzUsuńAutor puścił tu chyba wodze fantazji... Ich spotkanie, zauroczenie, ucieczka przypomina romans filmowy. Czy zgodny z prawdą?
Ja przedstawiłam to inaczej w książce o Teofili.
Fakt jest faktem - parę połączyło uczucie...
Dzięki za przypomnienie tej książki, nie wiedziałam, że została wznowiona.
Wspomniany epizod ukazany został rzeczywiście jako baśń. Dominik miał poznać Teofilę na swoim ślubie, a siedząc obok na weselu porozumieć się z nią. Po czym wsadzić w karetę i odjechać w siną dal jeszcze tego samego dnia. Niesamowite skróty Mackiewicz oferował:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy czytałaś inne książki tego Autora. Ta akurat do udanych za bardzo nie należy, choć nie przeczę, że Cat- Mackiewicz praktykował publicystykę historyczną i dobrze mu to wychodziło.
UsuńDziękuję za wpis:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPolecam spod jego pióra książkę o Stanisławie Auguście Poniatowskim.
UsuńCat-Mackiewicz pisze we wspaniałym stylu, ale często popełnia błędy. Czyta się go jednak wyśmienicie:)