Strony

19 marca 2013

Stanisław Cat - Mackiewicz, Dom Radziwiłłów.

Dom Radziwiłłów Stanisława Cata - Mackiewicza (1896-1966), podobnie jak inne książki tego Autora, został wznowiony nakładem wydawnictwa Universitas w ramach serii pism wybranych. Obecne wydanie zostało opracowane na podstawie wydania Czytelnika z roku 1990, przy zachowaniu stylu Autora i uwspółcześnieniu jedynie pisowni i ortografii. Pojawiły się również przypisy oraz uwagi w nawiasach kwadratowych pochodzące od obecnej redakcji. 

Mackiewicz napisał Dom Radziwiłłów w roku 1962 na zamówienie Klausa Pippera, który był właścicielem oficyny Piper-Verlang w Monachium. Jak mniemano był to dobry okres na wydanie takiej książki, ponieważ ówczesny prezydent USA John Kennedy był ojcem chrzestnym Anny Christine Radziwiłł, a Stanisław Radziwiłł pełnił taką samą rolę wobec Johna Fitzgeralda Kennedy’ego juniora. Odżyło, więc zainteresowanie rodem Radziwiłłów.  Napisana przez Mackiewicza książka nie zyskała jednak uznania Pipera, który nie zdecydował się jej wydać, zamawiając nową u Tadeusza Nowakowskiego (polskie wydanie: Radziwiłłowie, Warszawa 2005 według wydania niemieckiego z 1966 roku). Dom Radziwiłłów nie został wydany również w Polsce, a po śmierci Autora w 1966 roku, maszynopis warszawski zaginął. To dzięki staraniom Jerzego Jaruzelskiego – Autora posłowia – został wydany maszynopis monachijski książki, który obecnie znajduje się w Muzeum Literatury.

Tyle tytułem wstępu. Nie napiszę, bowiem, że jest to książka dobra, bo moim zdaniem tak nie jest. Myślę, że czytelnicy, którzy nie maja najmniejszego pojęcia o historii, będą mieli niejaka trudność w odczytaniu treści książki. Mackiewicz nie wyjaśnia za bardzo wydarzeń, a jeżeli to czyni to w sposób elementarny. Nie stroni od dygresji, chaotyczności w narracji, kompilowania własnych wcześniejszych tekstów, (jakich? – o tym w posłowie), stawia hipotezy, których do końca nie wyjaśnia, nie trzyma się tematu czy omawianych epok, niejednokrotnie odwołuje się do postrzegania danej postaci w tradycji polskiej czy w literaturze. Mackiewicz głównie pisze o własnych wspomnieniach, prowadzonej pracy nad materiałem źródłowym, o swoich skojarzeniach, rozmyślaniach, marzeniach (Marzę o powstaniu nowego gatunku wiedzy, mianowicie grafologii historycznej[1]) niż o rodzinie Radziwiłłów. Przy tym niejednokrotnie przestrzega czytelnika:

W ogóle w rozważaniach historycznych trzeba jak ognia wystrzegać się jednego uproszczenia. Oto niech się nam nigdy nie zdaje, że ponieważ ludzie z roku 1550 byli o czterysta lat od nas starsi, byli o tyle samo bardziej gruboskórni, prostaccy, bardziej prymitywni. Tego rodzaju uproszczenie jest jak największym błędem. Co najwyżej można powiedzieć, że ludzie sprzed czterystu lat w niektórych dziedzinach byli od nas bardziej prymitywni, natomiast w innych dziedzinach byli bardziej złożeni, skomplikowani, bardziej subtelni. W XVI wieku ludzie byli niewątpliwie bardziej od nas prymitywni, jeśli chodzi o maszyny. Byli natomiast o wiele bardziej subtelni, jeśli chodzi o malarstwo.[2]  
Książka jest raczej luźnym zbiorem wywodów Autora na temat przedstawicieli Radziwiłłów, choć uszeregowanych chronologicznie. Czytamy o początkach rodu, Barbarze Radziwiłłównie, Mikołaju Czarnym, Mikołaju Krzysztofie zwanym „Sierotką” (zbudował zamek w Nieświeżu i odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej), Karolu II „Panie Kochanku” (bardzo ciekawe przytacza anegdoty), Dominiku synu Hieronima (ten, w którym zakochała się ze wzajemnością hrabina Starzeńska z domu Morawska[3]), czy Albrechcie Radziwille i innych. Przy okazji Mackiewicz niejednokrotnie prezentuje powiązania swojej rodziny z Radziwiłłami. Opowiada o osobistych przeżyciach związanych z odkryciem grobów królewskich w katedrze wileńskiej, który to fragment warto przytoczyć:

I oto w głębokiej jamie pod fundamentami znaleziono trumny królewskie. Było to 21 września 1931 r. wieczorem. Pamiętam, jak o jedenastej w nocy uprosiłem prałata Sawickiego, aby mnie wpuścił do świeżo odkrytego grodu. W katedrze było ciemno, używano tylko ręcznych lampek elektrycznych. Dokoła wejścia do grobu spotkałem kilku profesorów, architektów i księży, byli tu: Ruszczyc, Morelowski, Kłos, Pekszo, wszyscy bardzo wzruszeni i zdenerwowani. Majster Gudejko, kierujący robotami pod fundamentami, stał także nie chcąc jak gdyby porzucać wejścia do grobu na noc, chociaż od rama miał zacząć dalszą pracę. Jeden robotnik, który nie wchodził jeszcze do grobu, prosi, aby mógł zejść ze mną, bo chce zobaczyć. Trzeba się odwrócić tyłem i wcisnąć w otwór, schodzić bardzo ostrożnie. Lampka elektryczna ręczna rzuca swój blask półślepy, szukający, trwożliwy. Pierwszą rzeczą, którą dostrzegam, to zieleń trupiej czaszki króla Aleksandra. Potem widzę koronę na czaszce, resztki kościotrupa oraz złotogłowie, na której leżą resztki królowej Barbary. Złotogłów wciąż biały ze złotym renesansowym deseniem. Mur jednak za tymi resztkami nie jest renesansowy, to jeszcze średniowiecze. Oto półeczka nad tym murem w kącie i oto na tej półeczce zapomniana w pośpiechu korona królowej Halszki, pierwszej żony Zygmunta Augusta. Jakże śliczna, jak najpiękniejsza zabawka. To jej zapomnienie na cegle z boku przypomina nam, że składanie tych zwłok odbywało się w pośpiechu, w strachu, w dramacie ukrywania. Stoi więc ta zapomniana niziutka korona o dwudziestu renesansowych ogniwach, szczerozłota, ale od wewnątrz od wilgoci zaśniedziała. Wrażenia moje są silne. Palcami dotykam naszą przeszłość, naszą historię. [4]
Jerzy Jaruzelski podkreśla, że książka powstała w szybkim tempie. Być może, dlatego widać trochę niechlujstwa i pomyłek Autora. Wydaje się również, że Mackiewicz pominął niektóre postacie, a o czynach, tych, o których wspomina, pisał raczej ze strony jedynie pozytywnej omijając bardziej te negatywne. W książce jest indeks nazwisk, ale poza herbem Radziwiłłów nic nie można powiedzieć o stronie ikonograficznej. Niemniej książkę wypada przeczytać, aby poznać styl Cata – Mackiewicza, który moim zdaniem jest niedościgły i oryginalny. Książkę czytało mi się dobrze i szybko, niejednokrotnie też uśmiechnęłam się mając na uwadze myśli i wynurzenia konstruowane przez Autora.


[1] S. Cat-Mackiewicz, Dom Radziwiłłów, Kraków 2012, s. 75.

[2] Tamże, s. 85.



[4] S. Cat-Mackiewicz, op.cit., s. 50.
 

Stanisław Cat - Mackiewicz, Dom Radziwiłłów, wydawnictwo Universitas, Kraków 2012, posłowie: Jerzy Jaruzelski, opracowanie: Jan Sadkiewicz, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron 420.

8 komentarzy:

  1. Nie czytałam nic Mackiewicza, choć nazwisko jest mi znane. Ostatnio pisała o jego książkach bodajże Iza z FiletyzIzydora. W tej lekturze, jeśli Cię ona nie usatysfakcjonowała, to przynajmniej styl Ci odpowiada. Ja natomiast trafiłam teraz na lekturę, która zupełnie mi nie odpowiada, ani tematycznie, ani stylistycznie, ani wykorzystaniem zgromadzonego materiału.:(
    Dziś w bibliotece mignął mi Mackiewicz, ale wzrok się z okładki ześliznął i powędrował dalej. A w tym stwierdzeniu dotyczącym uproszczeń coś jest na rzeczy. Też łapię się na tym, że operuję pewnymi utartymi schematami nie dostrzegając niuansów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mackiewicz nie pisze źle, ale jest straszliwie niechlujny, a jego teksty nie wolne wobec tego od pomyłek. Za to dobrze się go czyta do poduszki. Taka eseistyka historyczna specjalnego rodzaju:)

      Usuń
  2. Książkę znam, z jej pierwszego polskiego wydania. Interesował mnie szczególnie fragment dotyczący właśnie księcia Dominika Radziwiłła (jego biografię tworzy obecnie historyk z Białorusi)i Teofili z Morawskich.
    Autor puścił tu chyba wodze fantazji... Ich spotkanie, zauroczenie, ucieczka przypomina romans filmowy. Czy zgodny z prawdą?
    Ja przedstawiłam to inaczej w książce o Teofili.
    Fakt jest faktem - parę połączyło uczucie...
    Dzięki za przypomnienie tej książki, nie wiedziałam, że została wznowiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomniany epizod ukazany został rzeczywiście jako baśń. Dominik miał poznać Teofilę na swoim ślubie, a siedząc obok na weselu porozumieć się z nią. Po czym wsadzić w karetę i odjechać w siną dal jeszcze tego samego dnia. Niesamowite skróty Mackiewicz oferował:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy czytałaś inne książki tego Autora. Ta akurat do udanych za bardzo nie należy, choć nie przeczę, że Cat- Mackiewicz praktykował publicystykę historyczną i dobrze mu to wychodziło.
      Dziękuję za wpis:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Polecam spod jego pióra książkę o Stanisławie Auguście Poniatowskim.
      Cat-Mackiewicz pisze we wspaniałym stylu, ale często popełnia błędy. Czyta się go jednak wyśmienicie:)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.