Wydaje mi się,
że to wraz z upływem naszych lat coraz bardziej wnikamy w przeszłość. Wspomnienia
z dzieciństwa związane z pobytem u dziadków, powodują nasycenie nostalgii i
ciepłego uczucia wokół serca. Smaki związane z kromką chleba posmarowaną
smalcem (swojej „roboty”) i posypaną solą, czy też kromką ze śmietaną i cukrem,
piątkowych lanych klusek na wodzie lub mleku, placki smażone na patelni na
smalcu, ziemniaki ze słoniną, zupy (szczawiowa, ogórkowa, prosty rosół) były
jedyne w swoim rodzaju… Nasi dziadkowie i wychowywani przez nich nasi rodzice
(urodzeni w okresie wojny lub niedługo potem) byli przyzwyczajeni do takich
prostych potraw, a także do magazynowania żywności. To wojna nauczyła kobiety
przygotowywać jedzenie z tego, co miały aktualnie pod ręką. Ten czas przypomina
książka autorstwa Aleksandry Zaprutko – Janickiej.
W Okupacji od kuchni nie znajdziemy
żadnego opisu działań wojennych. To informacje ukazujące codzienne zmagania ludzi
w okupacyjnej Polsce związane z wyżywieniem rodziny. Łatwiej można było zdobyć
żywność na wsi, natomiast w miastach nastręczało to wiele trudności, zwłaszcza,
kiedy wiele przygotowanych spiżarni znalazło się pod gruzami i niedługo po
wybuchu wojny zaczęło brakować pożywienia. Pojawiły się długie kolejki i kartki
na podstawowe artykuły żywnościowe (m.in. na cukier, marmoladę, margarynę, mąkę
i chleb), które przydzielano w bardzo małych racjach. Toteż nic dziwnego, że
szybko spryciarze, wszelkiej maści handlarze, robotnicy i służba, wykorzystali
sytuację i zaczęli działać w myśl zasady, „kto nie kombinuje, ten nie ma”. Autorka
przybliża okupacyjny szmugiel, metody stosowane przez zaradnych przemytników,
czarny rynek, handel na targowiskach, gdzie można było kupić właściwie
wszystko. Z drugiej strony poznać można działające w okresie wojny
herbaciarnie, bary, kawiarnie, restauracje, cukiernie. Co ciekawe, w
restauracjach obok oficjalnego menu, było jeszcze te z gatunku nieoficjalnych.
Kobiety
rzetelnie wykorzystywały działki, ogródki i balkony pod uprawę warzyw. Z kolei
zwierzęta (np. króliki, kozy) chowano w piwnicach, na strychach, w szopach a
nawet w domach. Posiadanie krowy było
niemal cudem w mieście. Bardzo ciekawe jest przybliżenie czytelnikom tego, jak
kobiety w okresie wojny szukały produktów zastępczych dla zaspokojenia
przyzwyczajeń. Często kawę, herbatę, masło, a nawet śmietanę uznawane były za
zbytek. Powodzeniem cieszyć się zaczęła kawa zbożowa, cykoriowa, erzac z
żołędzi, herbata z obierek jabłek. Cukier zastępowano przykładowo melasą.
Autorka przedstawia sposoby gotowania w okresie wojny: najczęściej pod gołym
niebem czy gotowanie wieżowe; dzienny jadłospis, kuchnię świąteczną oraz
kuchnię powstańczej Warszawy.
fragm. Okupacji od kuchni |
Wydawałoby
się, że temat, jaki podjęła w swojej książce Aleksandra Zaprutko – Janicka jest
dobrze znany. A jednak jestem zdania, że czytelnik znajdzie w tej książce moc
ciekawostek. Dobrze jednak się stało, że autorka zebrała informacje z nim związane
zarówno z opracowań, jak i wspomnień, a także z opowieści osób trzecich, (choć
te, można podawać w wątpliwość, bowiem świadectwo zasłyszane od pierwszej osoby
i przekazywane dalej, często urasta do rangi plotki). Zaletą tej książki jest
jednak to, że autorka nie boi się powoływać w tekście na imiona i nazwiska danych
opracowań czy przetrwałych wspomnień, nawet tych w formie ustnej. Listę lektur można
odnaleźć w spisie biograficznym. Wielbiciele prostej kuchni znajdą kilkanaście
przepisów zamieszczonych na końcu książki. Dodam jeszcze, że książkę czyta się „migusiem”.
Aleksandra Zaprutko-Janicka, Okupacja od kuchni, wydawnictwo Znak Horyzont, oprawa twarda, stron 320.
Ta książka zdecydowanie powinna znaleźć się w moich zbiorach. Cały czas uczę się gotować i nie marnować przy tym jedzenia. Przeraża mnie to ile czasami wyrzucam, bo nie umiem tego jakoś przetworzyć i jeszcze wykorzystać.
OdpowiedzUsuńhttp://jejwysokoscksiazka.blogspot.com/
Przyznaję, że jestem zaintrygowana i mam zamiar przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie zainteresowała, akurat skończyłam czytać ciekawe okupacyjne wspomnienia, więc może być dla mnie uzupełnieniem informacji.
OdpowiedzUsuń