Zalotnica niebieska to książka, która w
sposób właściwie doskonały przeniosła mnie w zupełnie inny wymiar. Nie przeszkadzało
mi nawet to, że Magdalena Samozwaniec czasami zbyt mocno idealizowała swoją
siostrę, wybielała jej postępowanie, jej krytykowanie uznawała za
niewybaczalne, a winą za jej kroki obarczała głównie inne osoby z jej
otoczenia. Jest to, bowiem książka, która otwiera przed czytelnikiem tajniki
prywatnych spraw córek znanego polskiego malarza, rodziny oraz towarzystwa, w
jakim się obracały. Mnóstwo tu faktów i anegdot nie tylko z życia Lilki i
Magdy, ale również ich towarzyszy życia, rodziny, krewnych, znajomych,
przyjaciół. Samozwaniec ukazuje skandale towarzyskie, zdrady, artystyczną
atmosferę domu Kossaków, pisze o flamach, pisarzach, malarzach. To barwna paleta
ukazująca panoramę bohemy artystycznej dwudziestolecia międzywojennego.
Ale
nie zapominać należy, że jest to głownie książka o Marii Pawlikowskiej –
Jasnorzewskiej, bo to jej Samozwaniec poświęca najwięcej miejsca, o niej pisze
z miłością, ckliwą czułością i wielką tęsknotą. Autorka powraca do wspomnień z
dzieciństwa, lat młodzieńczych, ukazuje kobietę dojrzałą, z wielką troską
opisuje zmaganie się Lilki z postępujących skrzywieniem kręgosłupa, jej trzy małżeństwa,
romantyczną duszę marzącą o wielkiej miłości, jej strachu przed starością, zainteresowania
modą, liczne niedościgłe pomysły, jakie powstawały w jej głowie, cytuje liczne wiersze,
jakie powstały spod pióra siostry. Sama dokonuje ich niewielkich analizy i opatruje
komentarzami. W książce odnaleźć można również niektóre listy z korespondencji
między siostrami.
Książka
napisana lekkim piórem, z wielką estymą, urokiem tamtych czasów, barwną i
wielowarstwową galerią postaci. Jest to jednak obraz poetki stronniczy, ukazany
okiem kochającej siostry. Niemniej książkę bardzo dobrze się czyta, a do
licznych cytatów zaczerpniętych z twórczości Marii Pawlikowskiej -
Jasnorzewskiej chętnie powraca.
Szczerze mówiąc, nigdy nie lubiłam Pawlikowskiej-Jasnorzewkiej. Gdy ją czytam, to mi się patos zawarty w tych wierszach wylewa uszami.
OdpowiedzUsuńPodsumowując, książka nie dla mnie.
Jak można nie lubić jej wierszy? Ja je w czasach mojej nastoletniej młodości uwielbiałam, nie rozstawałam się z bibliotecznym tomikiem ciągle przez parę miesięcy przedłużając termin przetrzymywania książki:)
UsuńOj, nie, nie. Tym razem spasuję. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj Montgomerry, wpadłam się przywitać, bowiem powróciłam:) Przy okazji super, to książka dla mnie, na teraz:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj Foxinnaa, bardzo mi miło:)
UsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJa sięgnę bardzo chętnie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCzytalam jako nastolatka.Polecam rowniez "Maria i Magdalena" tej samej autorki.
OdpowiedzUsuńA ja do Samozwaniec wracam bardzo często, lubię się oddać jej urokowi. Pisze barwnie, zabawnie, rozśmiesza. Jako źródło historii swoich czasów jest niezwykła, zaciekawia, bawi :)
OdpowiedzUsuńMaryś masz rację:)
UsuńJa lubię Pawlikowską-Jasnorzewską i chętnie przeczytam:) Też dlatego, że w tle pojawia się gdzieś dwudziestolecie międzywojenne:)
OdpowiedzUsuńTak, zgadza się, pojawia się:)
UsuńO Lilce z Kossakówki nigdy dość. Lubię:)
OdpowiedzUsuńKsiążki zupełnie nie znam, myślę, że warto przeczytać po Twoim opisie.
OdpowiedzUsuńŚwietna!
OdpowiedzUsuń