12 lutego 2011

Richard Paul Evans, Szukając Noel.

Tłumaczenie: Bartosz Gostkowski
oprawa twarda
ISBN: 978-83-240-1616-7
wydanie 2011
stron 320


Richard Paul Evans jest specem od pisania książek w sposób prosty, klarowny i wartościowy o uczuciach, które nurtują niejednego człowieka. Co więcej potrafi grać na emocjach czytelnika i wzruszyć do łez. Po „Stokrotkach w śniegu” miałam możliwość dzięki wydawnictwu Znak przeczytać kolejną powieść tego autora „Szukając Noel”. Po raz kolejny mamy jednak czas wydarzeń w okolicach Bożego Narodzenia.

Mark Smart to młody chłopak, który nie widzi już dla siebie sensu życia i pewnego zimowego dnia postanawia popełnić samobójstwo. Nie mając pieniędzy na kontynuowanie studiów rzuca je i zostaje woźnym w szkole. Jest w dodatku w trudnych stosunkach ze swoim ojcem Stu, ale za to bezgranicznie kocha matkę. Przed rodziną nadal udaje, że wszystko jest w porządku. Tajemnica wychodzi na jaw, gdy w obliczu śmiertelnego wypadku matki, nikt nie mógł się do niego dodzwonić. W rezultacie Mark dowiaduje się o śmierci matki dwa dni po pogrzebie. Zrozpaczony i u kresu sił spotyka na swojej drodze Macy Wood, sympatyczną i czarującą dziewczynę. Macy ma za sobą trudne dzieciństwo: ojciec narkoman po śmierci matki zrzekł się praw rodzicielskich do dwóch córek, które wówczas miały 5 i 4 latka. Na podstawie orzeczeń psychologów zostały nakazem sądu rozdzielone i trafiły do innych domów. Dla Macy nowy dom nie był taki wspaniały, więc mając zaledwie piętnaście lat ucieka i pomieszkuje na ulicach. W końcu pewnego dnia zaopiekuje się nią Joette, z która będzie dla Macy jak prawdziwa matka. Dziewczyna mimo tak traumatycznych przeżyć jest życzliwa i uczynna. Szybko też podbija serce Marka. Chłopak postanawia pomóc jej odnaleźć młodszą siostrę. Droga poszukiwań nie jest łatwa, bowiem akta Noel zostały utajnione, a Macy na początku w ogóle nie pamiętała imienia siostry.

Autor napisał książkę z przeznaczeniem dla masowego odbiorcy i na pewno odniesie sukces na rynku księgarskim. To jedna z tych książek, którą można kupić komuś na prezent, niezależnie, jakie kto ma zainteresowania. Każdy z bohaterów boryka się z własnymi problemami mniejszymi lub większymi. Evans dokonuje swoistej analizy i znakomicie potrafi zainteresować czytelnika. Po raz kolejny Evans udowadnia nam, że najważniejsza jest miłość. Znajdziemy tu także wiele sentencji i myśli zawierającymi życiowe porady. Powieść czyta się lekko i z przyjemnością. Ci, którzy jednak stronią od takiej lektury, zapewne i tak po nią nie sięgną. Osobiście miło spędziłam czas. 

6 komentarzy:

  1. Bardzo podobały mi się "Stokrotki w śniegu", więc i po tę pozycję chętnie sięgnę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprzednią książkę "Stokrotki w śniegu" miło wspominam i z chęcią sięgnę po kolejną pozycję tego autora:).
    Pozdrawim!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Koniecznie chcę przeczytać zarówno ta książke jak i "Stokrotki w śniegu" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bym chętnie ją przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. warto dodać, że "Szukając Noel" jest moim zdaniem książka lepszą od "Stokrotek w śniegu".
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja jeszcze nie przeczytałam żadnej książki pana Evans'a, myślę, że w końcu czas sięgnąć po coś miłego i ciepłego :).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.