Tłumaczenie: Bartosz Gostkowski
oprawa twarda
ISBN: 978-83-240-1616-7
wydanie 2011
stron 320
Richard Paul Evans jest specem od pisania książek w sposób prosty, klarowny i wartościowy o uczuciach, które nurtują niejednego człowieka. Co więcej potrafi grać na emocjach czytelnika i wzruszyć do łez. Po „Stokrotkach w śniegu” miałam możliwość dzięki wydawnictwu Znak przeczytać kolejną powieść tego autora „Szukając Noel”. Po raz kolejny mamy jednak czas wydarzeń w okolicach Bożego Narodzenia.
Mark Smart to młody chłopak, który nie widzi już dla siebie sensu życia i pewnego zimowego dnia postanawia popełnić samobójstwo. Nie mając pieniędzy na kontynuowanie studiów rzuca je i zostaje woźnym w szkole. Jest w dodatku w trudnych stosunkach ze swoim ojcem Stu, ale za to bezgranicznie kocha matkę. Przed rodziną nadal udaje, że wszystko jest w porządku. Tajemnica wychodzi na jaw, gdy w obliczu śmiertelnego wypadku matki, nikt nie mógł się do niego dodzwonić. W rezultacie Mark dowiaduje się o śmierci matki dwa dni po pogrzebie. Zrozpaczony i u kresu sił spotyka na swojej drodze Macy Wood, sympatyczną i czarującą dziewczynę. Macy ma za sobą trudne dzieciństwo: ojciec narkoman po śmierci matki zrzekł się praw rodzicielskich do dwóch córek, które wówczas miały 5 i 4 latka. Na podstawie orzeczeń psychologów zostały nakazem sądu rozdzielone i trafiły do innych domów. Dla Macy nowy dom nie był taki wspaniały, więc mając zaledwie piętnaście lat ucieka i pomieszkuje na ulicach. W końcu pewnego dnia zaopiekuje się nią Joette, z która będzie dla Macy jak prawdziwa matka. Dziewczyna mimo tak traumatycznych przeżyć jest życzliwa i uczynna. Szybko też podbija serce Marka. Chłopak postanawia pomóc jej odnaleźć młodszą siostrę. Droga poszukiwań nie jest łatwa, bowiem akta Noel zostały utajnione, a Macy na początku w ogóle nie pamiętała imienia siostry.
Autor napisał książkę z przeznaczeniem dla masowego odbiorcy i na pewno odniesie sukces na rynku księgarskim. To jedna z tych książek, którą można kupić komuś na prezent, niezależnie, jakie kto ma zainteresowania. Każdy z bohaterów boryka się z własnymi problemami mniejszymi lub większymi. Evans dokonuje swoistej analizy i znakomicie potrafi zainteresować czytelnika. Po raz kolejny Evans udowadnia nam, że najważniejsza jest miłość. Znajdziemy tu także wiele sentencji i myśli zawierającymi życiowe porady. Powieść czyta się lekko i z przyjemnością. Ci, którzy jednak stronią od takiej lektury, zapewne i tak po nią nie sięgną. Osobiście miło spędziłam czas.
Bardzo podobały mi się "Stokrotki w śniegu", więc i po tę pozycję chętnie sięgnę;)
OdpowiedzUsuńPoprzednią książkę "Stokrotki w śniegu" miło wspominam i z chęcią sięgnę po kolejną pozycję tego autora:).
OdpowiedzUsuńPozdrawim!!
Koniecznie chcę przeczytać zarówno ta książke jak i "Stokrotki w śniegu" :)
OdpowiedzUsuńA ja bym chętnie ją przeczytała ;)
OdpowiedzUsuńwarto dodać, że "Szukając Noel" jest moim zdaniem książka lepszą od "Stokrotek w śniegu".
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
A ja jeszcze nie przeczytałam żadnej książki pana Evans'a, myślę, że w końcu czas sięgnąć po coś miłego i ciepłego :).
OdpowiedzUsuń