okładka miękka
ISBN: 978-83-7648-623-9
Data wydania: 08.02.2011
Liczba stron: 296
Maria Ulatowska w swoim debiucie literackim zabiera nas do magicznego, starego dworku i posiadłości o nazwie Sosnówka. Ową posiadłość odziedziczyła po swojej matce młoda Anna Towiańska. Postanawia na własne oczy poznać swoje dziedzictwo i przyjeżdża na Kujawy. Miejscowy prawnik doprowadza Annę na miejsce. Dziewczyna jest zachwycona widokiem, jaki ujrzała: piękny stary dom otoczony sosnami. W dodatku wkrótce się okazuje, że z tylu jest jezioro, umiłowane przez wędkarzy. Anka postanawia zamieszkać od razu w nowym domu. Szybko znajduje się pomocnica - pani Irenka, która nie dość, że sprząta to i świetnie gotuje. Nie mogłoby zabraknąć i przygarniętego psa, który szybko znajduje sobie miejsce w sercu dziewczyny. To dzięki suczce Szyszce Anna poznaje weterynarza Grzegorza, warszawiaka, który zastępuje w okresie wakacji swojego kolegę. Będzie też mały romansik, ale Anka będąc kobietą po przejściach, ale ciągle ładną i atrakcyjną znajdzie w okolicy niejednego adoratora. W błyskawicznym tempie dzięki pewnej załodze będzie mogła wyremontować dworek i pomyśleć o tym, aby w przyszłości otworzyć tu pensjonat. Tak mniej więcej przedstawia się fabuła.
Wszystko piękne, uładzone, przesłodzone do granic możliwości. Niestety miałam wrażenie, że czytam pewnego rodzaju powtórkę z rozrywki, taki miszmasz książek Małgorzaty Kalicińskiej i wielokrotnie powtarzanego serialu „Ranczo”. Jest odziedziczona ziemia, cudny domek, atrakcyjna kobieta, o którą wszyscy zabiegają, pomysł na pensjonat, a okoliczni mieszkańcy są przemili, uczynni i przesympatyczni. Oczywiście powinni też mieć swoje rodzinne problemy, a więc mają. Anna jest od razu przybyszem akceptowanym i lubianym przez okoliczną społeczność Towian. Co prawda sama Autorka w udzielonym wywiadzie oznajmiła, że wszystko miało być takie idealne, jak napisała. Mnie jednak to się absolutnie nie podoba. Tak jakby książka powstała na bazie już dobrze znanych pomysłów, co więcej dobrze się sprzedających. Nie ma, bowiem co się oszukiwać, większość czytelniczek marzy o stworzonej powieściowej baśniowej krainie.
Na uwagę zasługuje jednak opisana przeszłość rodzinna Anki Towiańskiej. Między rozdziały mające miejsce w XXI wieku, znajdują się te dotyczące okresu wojennego i lat 90. XX wieku. To nawet się nieźle czyta i może zainteresować czytelnika. Nie przeczę jednak, że Autorka stworzyła powieść pełną ciepła, która przyciągnie zwłaszcza czytelniczki chcące oderwać się od codzienności i marzące o odziedziczeniu właśnie takiej ziemi z właśnie takim dworkiem. Oprawa graficzna bardzo mi się podobała. Niestety samą powieścią byłam mocno rozczarowana. Dla zainteresowanych, warto nadmienić, że książka będzie miała swoją kontynuację.
Ja też zauważyłam, że do Rancza podobne:D
OdpowiedzUsuńJa chyba ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńBujaczku to moje zdanie, Ty możesz mieć zupełnie odmienne:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Montgomerry, znasz pewnie wiersz Wisławy Szymborskiej "Miniatura średniowieczna". Zawsze, gdy czytam o książkach tego typu (idealnych i przesłodzonych, schematycznych tak jakby były odbijane z tej samej sztancy) to mi się ten wiersz przypomina.
OdpowiedzUsuńOczywiście takie "idealne światy" można sobie tworzyć na bardzo różnym poziomie - to już kwestia talentu i absolutnie nie oceniam tutaj książki, o której mowa, skoro jej nie czytałam i nie przeczytam.
Świetna recenzja!
Ooo w końcu recenzja tej książki inna niż wszystkie. Za jakiś czas pewnie i ja po nią sięgnę. Skojarzeń z "Ranczem" ani z Kalicińską pewnie mieć nie będę, bo ani z jednym ani z drugim nie miałam do czynienia. Jednak obawiam się trochę tego przesłodzenia.
OdpowiedzUsuńMaya dziękuję:) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń