11 czerwca 2010

Kathryn Stockett, Służące.

Tłumacz: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
wydanie: 2010
stron: 584

Dwoma słowami: piękna powieść. Jestem nią oczarowana i naprawdę wierzcie mi warto ją przeczytać. Autorka, bowiem jest świadoma tego, o czym pisze. Sama wychowała się w Jackson w stanie Missisipi, gdzie umiejscowiona jest akcja powieści. Zarówno ona jak i jej rodzeństwo zostało wychowane przez czarną służącą Demetrie. Potem przeprowadziła się do Nowego Jorku. Postanowiła napisać niezwykłą książkę o pracy kolorowej pomocy domowej w trudnych latach sześćdziesiątych.

Bohaterkami powieści są kobiety. Skeeter mająca dwadzieścia trzy lata od kilku miesięcy po ukończeniu studiów mieszka w rodzinnym domu niedaleko Jackson. Po powrocie ku jej ogromnemu zaskoczeniu nie zastaje już Constantine, służącej, która ją wychowała i przez wiele lat pracowała dla rodziny. W okresie studiów Constantine korespondowała ze Skeeter, ale nagle owe pisanie się urwało. Matka nie chciała rozmawiać na temat Constantine, toteż Skeeter ubolewała nad brakiem jakichkolwiek wiadomości na ten temat. Dziewczyna od liceum przyjaźniła się z dwiema kobietami: Hilly i Elizabeth. Obecnie nadal spotykała się z nimi, co najmniej raz w tygodniu na kółku brydżowym oraz na spotkaniach Ligi skupiającej kobiety w mieście. Wraz z upływem jednak czasu Skeeter zdaje sobie sprawę, że drogi jej i przyjaciółek rozeszły się. Nie chodzi tylko o to, że przyjaciółki są żonate i dzieciate, a Skeeter nadal samotna i przez wszystkich wokół swatana. Hilly jako przewodnicząca Ligi, miała respekt wśród kobiet, a słuszność wypowiedzianego przez nią zdania nigdy nie była podważana. Wszyscy bali jej się sprzeciwić. To kobieta mściwa, uważająca służących za złodziei, rasistka i rządna władzy. Elizabeth z kolei była posłuszna wobec poleceń przyjaciółki, zapatrzona w siebie, niezbyt zajmująca się swoimi dziećmi. Sketter nie pochwala ani postępków Hilly ani posłuszeństwa wobec zaleceń tej pierwszej Elizabeth. Chce zostać pisarką i uzyskać intratną posadę w wydawnictwie w Nowym Jorku. Jak na razie redaguje biuletyn Ligi i otrzymuje posadę w lokalnej gazecie. Ma pisać porady na temat sprzątania domu i udzielać rady gospodyniom domowym. Tylko, że Skeeter w ogóle się na tym nie zna, więc prosi o pomoc Aibileen. Dzięki zresztą służącej Elizabeth, wpada na pomysł napisania książki o pomocach domowych w Jackson. Od tej pory Skeeter wymyka się z domu, aby wieczorne godziny spędzić z Aibileen i jej przyjaciółką Minny. W tworzeniu książki pomagać będą również inne pomoce domowe, ale to z nimi najbardziej zbliży się Skeeter. To również ich historie najlepiej pozna czytelnik.

Skeeter jest przeciwna segregacji rasowej i oddzielnych praw dla białych i kolorowych. Pisanie jednak książki na taki temat wiążę się jednak z ogromnym ryzykiem i nie było to łatwe w latach 60. XX wieku. Mimo to Skeeter podejmuje wielkie ryzyko, aby móc wpłynąć na jakiekolwiek zamiany w otoczeniu i mentalności społeczeństwa.

Fabuła jest świetnie opowiedziana. Książka znakomicie napisana wciąga czytelnika. Mamy tu wspaniale ukazany obraz kobiet lat 60. ubiegłego wieku łącznie z panującą modą na lakierowane włosy, samochody i styl noszonych ubrań. Autorka kreśli również kulisy pomocy prac domowych łącznie z ich opiniami na temat chlebodawców. Znakomicie oddaje sytuację, jaka wówczas panowała, a dotyczyła podziału na białych i czarnych.

Książka warta przeczytania. Polecam gorąco!

STRONA AUTORKI

8 komentarzy:

  1. Cała masa pozytywnych komentarzy, aż chyba się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle czarujesz :)
    Ale mnie nie trzeba zachęcać do tej pozycji :), chociaż teraz to jestem zachęcona chyba jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam , że nie znałam, bo gdybym wcześniej znała, to pewnie stosik mój byłby o jedną pozycję wyższy :). O kobietach, w dodatku piszących ... zapisuję w rubryce na Nowy Rok, bo teraz to ja muszę dom z zaległości oporządzić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. VIRGINIO WARTO JĄ PRZECZYTAĆ:)POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  5. W mojej lokalnej bibliotece miejskiej jest 30 egzemplarzy tej książki, ale aby ją przeczytać, trzeba się zapisać.
    Zapisałam się przed chwilą - jestem 147 w kolejce...
    (Zapisy robi się elektronicznie, na stronie internetowej biblioteki).
    Pozdrawiam,
    Motylek

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ biblioteka się szarpnęła, u nie kupuja po 1 lub 2 egzemplarzu:)
    A kolejka porażająca!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasem im się zdarza kupić więcej egzemplarzy - dobrze, bo jest szansa, że jeszcze w tym wcieleniu załapię się na lekturę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że niedługo wpadnie w Twoje ręce:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.