Dzienniki aż
do 2013 roku były przechowywane w plecionym koszu na bieliznę (choć znalazłam informację,
że był to koszyk druciany do smażenia frytek, używany do przewożenia zapasów
żywności z gospodarstwa rodziców Astrid[1]) w
mieszkaniu Astrid Lindgren. Wszystkich zeszytów oprawionych w skórę było
siedemnaście i zostały wydane w nieskróconej formie. Nad wszystkim czuwała
Karyn Nyman (ur. 1934), córka Astrid Lindgren. Pismo było czytelne, toteż zachowano
styl i ortografię zgodną z oryginałem, formy dat i skróty harmonizują ze sobą,
a poprawiono interpunkcje i zlikwidowano występujące w tekście literówki. Dokonano
identyfikacji również wycinków prasowych odnalezionych w zeszytach. W wydaniu książki
został także dodany indeks osób.
Jak to w
dziennikach bywa, tak i tu panują zasady chronologiczne: od 1 września 1939
roku do ostatniego wpisu z Nowego 1946 Roku. Może czytelników dziwić tak
spokojny tok narracji, kolejnych zapisków, komentarzy do artykułów z gazet, relacji
rozmów podczas spotkań na temat wojny, odniesienia do tła politycznego. Nie ma
w tych zapiskach bowiem grozy II wojny światowej z pól bitewnych, obozów i
cierpień cywilów. Trzeba jednak uzmysłowić sobie, że Szwecja ogłosiła neutralność.
Tyle tylko, że dziś wiadomo, że w latach 1939-1944 Szwecja miała zakupić, ponad
34 tony złota od Niemiec, mimo że alianci ostrzegali kraje neutralne, że Bank
Rzeszy oferuje do sprzedaży większe ilości złota, niż wynosiły rezerwy Niemiec
przed wybuchem wojny. Oznaczało to więc, że większość owego złota pochodziła
już z grabieży krajów okupowanych[2]. Proceder
ten trwał do połowy 1944 roku. Po zakończeniu wojny Szwecja chciała udowodnić,
że działała w dobrej wierze i nic nie wiedziała o pochodzeniu złota, którym
Niemcy płaciły za dostawy. W 1940 roku Szwecja swój eksport rudy (10 mln ton) w
całości kierowała do Niemiec. Koncern SKF, produkujący łożyska kulkowe, po
wybuchu wojny zmniejszył dostawy dla aliantów (sprzedawał tam zaledwie 2,5%
swojej produkcji). Zwiększył natomiast dostawy dla Niemiec (z 9% przed wojną do
65% w 1943 roku). Niemiecka firma Vereinigte Kugellagerfabriken AG, będąca
własnością szwedzkiego SKF, produkowała 50–60 procent łożysk wykorzystywanych
przez niemiecki przemysł wojenny.[3] Szwecja
choć neutralna, prowadziła politykę ustępstw (na przykład wydała również zgodę
na tranzyt żołnierzy) i była uzależniona od nazistowskich Niemiec.
Wróćmy jednak
do dzienników Astrid Lindgren, która w chwili rozpoczęcia prowadzenia zapisków
miała 32 lata, dwoje dzieci i mieszkała w Sztokholmie. To właściwie dokumentacja
jej życia rodzinnego i tego, w jaki sposób wojna wpłynęła na jego zmianę. Oprócz
tego, że Lindgren pisała, to również wklejała do zeszytów artykuły z gazet,
jakieś wycinki, rodzinne fotografie. Od początku odnotowuje wydarzenia wojenne,
o których donoszą gazety. Pisze o ataku na Polskę, włączaniu się w wojnę poszczególnych
państw, bitwach na lądzie, na morzach i w powietrzu, wspomina odezwy wygłaszane
przez poszczególnych polityków, ataku na Finlandię przez ZSRR i kolejach tego
konfliktu, napadu Niemiec na Danię i Norwegię, losów Żydów, popełnionych zbrodniach.
To właściwie główne i podstawowe założenie dzienników. Potem dopiero, po
przedstawieniu danych wydarzeń, pisarka pozwala sobie na pokazanie prywatnej
strony. Zaznacza zmiany pór roku, nastrój panujący podczas obchodzonych poszczególnych
świąt, określa tematy podejmowane podczas rozmów ze znajomymi, kolejne urodziny
córki i długotrwałe rozstanie mężem. Nawet
w rodzinnych opowieściach nie ma w tych zapiskach cienia uśmiechu. Wszechobecne
są smutek, lęki i troska o bliskich. Brak jest w tych dziennikach również jakiegokolwiek
patosu. Z jednej strony Szwedzi prowadzą w miarę normalne (obowiązuje na
przykład reglamentacja żywności), spokojne i bezpieczne życie, z drugiej
Lindgren pisze w taki sposób, jakby odczuwała z tego powodu wstyd. Pracuje,
zarabia pieniądze i w czasie wojny (w 1941 roku podczas choroby córki powstają
historyjki o Pippi Pończoszańce) zaczyna również pisać książkę dla dzieci.
Nie jest to
lekka lektura. Raczej suche i monotonne odtworzenie faktów, toteż niejednemu
czytelnikowi może wydać się po prostu nudna. Przyznam się, że sama czytałam ją
na raty. Warto jednak zaznajomić się z dziennikami, z powodu tej odmiennej,
rzadko spotykanej, oryginalnej perspektywy patrzenia na to, co działo się w
Europie w latach 1939-1945.
[1] Źródło: http://www.theguardian.com/books/2015/may/13/astrid-lindgren-second-world-war-diaries
(dostęp 3.03.2016)
[2] Źródło: http://www.krzysztofkopec.pl/podstrony/historia/szwecja.html (dostęp 3.03.2016)
[3]Dane podaję za: http://historia.focus.pl/swiat/szwecja-najlepszy-sojusznik-hitlera-1195 (dostęp 3.03.2016)
[2] Źródło: http://www.krzysztofkopec.pl/podstrony/historia/szwecja.html (dostęp 3.03.2016)
[3]Dane podaję za: http://historia.focus.pl/swiat/szwecja-najlepszy-sojusznik-hitlera-1195 (dostęp 3.03.2016)
Astrid Lindgren, Dzienniki z lat wojny 1939 -1945, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2016, tłumaczenie: Anna Węgleńska, okładka twarda, stron 304.
Zamierzam czytać tę książkę. Uwielbiałam jej książki jako dziecko!
OdpowiedzUsuńNie należy jednak łączyć powieści z dziennikami. To zupełnie inna lektura, o innym stopniu emocji. w ogóle inaczej Astrid pisze.
UsuńPozdrawiam
Ech, no właśnie, sama nie wiem, ale raczej mnie do tej lektury nie ciągnie. Książki Lindgren uwielbiałam, ale do tych pamiętników jakoś nie mam przekonania...
OdpowiedzUsuńKsiążki, a dzienniki to nie to samo. Masz rację :)
UsuńO to by było ciekawe :) gdy byłam mała, uwielbiałam jej Dzieci z Bullerbyn... Czytałam też trochę o jej życiu, listach, które wymieniała ze swoją fanką
OdpowiedzUsuńListów owych wymienianych z fanką nie czytałam :) biografię ostatnią - tak. Jak czytasz wszystko, to dzienniki też powinnaś spróbować :)
UsuńChętnie przeczytam tę książkę. Naczytałam się już trochę opracowań historycznych na temat II wojny światowej, a teraz chciałabym poznać ją z perspektywy (nie)zwykłych ludzi.
OdpowiedzUsuńZa okresem II wojny światowej szczególnie nie przepadam :) Trauma po studiach :) Jednak jak trzeba to oczywiście mobilizuję się :)
Usuńpozdrawiam
Masz rację to ciekawe wspomnienia ze względu na to spojrzenie pisarki z innego punktu odniesienia do tego co się działo po za niby neutralną Szwecją, której neutralność polegała raczej tylko na tym, że nie brała bezpośredniego udziału w wojnie i nie była obiektem ataku Niemiec hitlerowskich.
OdpowiedzUsuńJuż czuję, że nie powstrzymam się od nabycia sobie tej pozycji, bo coraz bardziej interesują mnie autentyczne doświadczenia ludzi żyjących w XX wieku..
ie do końca neutralnej i jakby jednak sympatyzującej z hitlerowskimi Niemcami.
Ostatnie pół zdanie mi się nie usunęło. A ponieważ nie mogę sobie skopiować swojego komentarza, by móc go usunąć, pozostawiam jak jest.
UsuńUff, odetchnęłam z ulgą, bo początkowo myślałam, że to Astrid pisała o tym złocie, i łożyskach kulkowych :) a dzienniki bardziej kojarzą mi się z takim właśnie jednostkowym spojrzeniem na historię, która się właśnie dzieje. Pamiętam, że kiedyś Lirael pisała coś o wspomnieniach/listach/ czy Dziennikach Astrid i już wówczas pomyślałam, że byłoby ciekawie je poznać, zwłaszcza, że o ile, o pisarzach dla dorosłych wiemy co nieco, a o pisarzach stricte dla dzieci - prawie nic. A może się mylę, może Astrid pisała i dla dorosłych :).
OdpowiedzUsuńMimo, że dużo w niej suchych faktów, to i tak chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuń