4 grudnia 2014

Mariusz Urbanek, Genialni. Lwowska szkoła matematyczna.



Mariusz Urbanek po napisaniu trzech książek poświęconych pisarzom (Brzechwa nie dla dzieci, Tuwim. Wylękniony bluźnierca, Broniewski. Miłość, wódka, polityka.) tym razem zebrał materiały do pozycji, której bohaterami jest głównie czterech panów i w dodatku przedstawicieli ścisłego przedmiotu, jakim jest matematyka. Chodzi tu o Stefana Banacha, Hugo Steinhausa, Stanisława Ulama i Stanisława Mazura. To oni spotykali się sukcesywnie w okresie międzywojennym w kawiarni w Szkockiej mieszczącej się przy ulicy Akademickiej 9 we Lwowie. W spotkaniach tych uczestniczyli oczywiście jeszcze inni profesorowie, docenci i doktorzy Uniwersytetu Jana Kazimierza. Stefan Banach uważał, że kawiarnia jest równie dobrym, o ile nie lepszym, miejscem na naukowe dysputy, co biblioteka czy gabinet. W Szkockiej rozmawiano właściwie o wszystkim. Były plotki, dowcipy, tematy dotyczące polityki, ale przede wszystkim roztrząsano zagadnienia matematyczne i to w dość emocjonujący sposób. Rozterki pisano na kartkach papieru, emocjonująco roztrząsano, niekiedy całe towarzystwo cichło i następowały indywidualne rozmyślania. Często pisali ołówkiem po stolikach: pierwiastki, równania, liczby, klamry, zygzaki – symbole, które dla przeciętnego bywalca były zupełnie niezrozumiałe. 

Jedna z takich sesji trwała siedemnaście godzin, „nie licząc przerw na posiłki” – napisał Ulam. Hugo Steinhaus zapamiętał tylko, że powstał podczas niej dowód ważnego twierdzenia. Ale następnego dnia nikt nie był w stanie go odtworzyć, zaś „blat stolika, pokryty śladami chemicznego ołówka, został po owej sesji, jak zwykle zmyty przez sprzątaczkę kawiarni” – pisał.[1]
 
Potem jednak sprzątaczki miały przykazane, że stolika przykrytego obrusem myć nie wolno dopóki studenci wszystkiego nie odpiszą. Na pomysł wprowadzenia zeszytów w Szkockiej wpadła żona Stefana Banacha. Pierwszy wpis nosi datę 17 lipca 1935 roku. Każdy z nich opatrzony był numerem, datą, nazwiskiem autora problemu i potem notką o nagrodzie, którą ustanawiał. Stanisław Mazur miał, jako pierwszy obiecać autorowi dobrego rozwiązania flaszkę wina. Tak narodziła się Księga Szkockiej, w której były zarówno problemy trudne, poważne, jak i lekkie i żartobliwe. W sumie wpisano 193 problemy, a ostatni zapis pochodzi z 31 maja 1941 roku. To z inicjatywy Ulama zawartość Księgi Szkockiej została przetłumaczona, skopiowana w 300 egzemplarzach i rozesłana do matematyków na całym świecie. Została zaprezentowana w roku 1959 na międzynarodowym Kongresie Matematycznym w Edynburgu. Autor książki donosi, że w Polsce do tej pory Księga Szkocka nie ukazała się w całości drukiem. Po wojnie powstała Nowa Księga Szkocka (inna nazwa to Księga Wrocławska), gdzie wpisanych zostało 968 zagadnień w latach 1946 (pierwszy zapis należał do Steinhausa) – 1987. 


Mariusz Urbanek przybliża czytelnikowi życie i działalność naukową wielkich lwowskich matematyków. Robi to w sposób nietypowy, bowiem postawił przede wszystkim na chronologię. Życie matematyków poznajemy więc od początku, ale na przemiennie. Jeżeli mowa jest o dzieciństwie i domu rodzinnym Steinhausa, to potem jest podrozdział dotyczący tegoż samego, ale w odniesieniu do Banacha. Pomiędzy tym jest jednak wzmianka, że Steinhaus poznał Banacha na Plantach w Krakowie w lipcu 1916 roku. Szybko jednak wpada się w rytm czytania i poznawania życia i pracy naukowej matematyków. 


Każdy z nich to postać nietuzinkowa. Banach był nieślubnym dzieckiem i wychowywał się w rodzinie zastępczej. Wyjechał do Lwowa na zaproszenie Steinhausa i to dzięki niemu otrzymał asystenturę na uniwersytecie. W 1923 roku został profesorem zwyczajnym i objął katedrę matematyki na UJK. Hugo Steinhaus pochodził z Jasła, studiował matematykę i filozofię we Lwowie, potem w Getyndze. Został profesorem nadzwyczajnym matematyki UJK w roku 1920, objął katedrę, a w 1923 profesorem zwyczajnym. Stanisław Mazur (nota bene to ojciec tancerki Krystyny Mazurówny) urodził się we Lwowie, był studentem matematyki tamtejszego uniwersytetu, ale też studiował w Paryżu. Mazur, podobnie jak Banach, nie ukończył studiów, został asystentem na UJK, doktorat obronił w 1932 roku. Stanisław Ulam był polskim matematykiem, urodzonym we Lwowie, który w 1943 roku przyjął obywatelstwo amerykańskie. W 1934 roku obronił doktorat z matematyki, a jego wykładowcą był między innymi Banach. W 1935 Ulam otrzymał zaproszenie do Stanów Zjednoczonych do Princeton University. Po roku dostał propozycję pracy na Harvardzie, z której oczywiście skorzystał. W 1941 roku rozpoczął pracę, jako profesor na uniwersytecie w Wisconsin. Oczywiście oprócz tych czterech wybitnych matematyków, Mariusz Urbanek wspomina o innych uczonych, którzy w okresie międzywojennym tworzyli tak zwaną lwowską szkołę matematyczną. Mowa jest również o tych, którzy wpadali do Szkockiej, tak jak filozof Kazimierz Ajdukiewicz czy chemik Roman Małachowski.


Autor kreśli życie i dokonania matematyków na tle życia kulturalnego, politycznego, społecznego i historycznego. Nie zapomina o panujących nastrojach wojennych, wojnie, losach powojennych, antysanacyjnych i antysemickich wystąpieniach na uczelniach, wprowadzeniu nowych ustaw o szkołach akademickich, wysiedleniach, zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną (potem Niemców i ponownie Armię Czerwoną), zaangażowaniu uczonych w politykę i innych sprawach. Przechodzimy przez cały etap życia każdej z głównej postaci przedstawionej w książce. W tym wszystkim pokazuje również ich życie towarzyskie i prywatne. Dowiedzieć się między innymi można, że Bronisława, żona Mazura, wpadała do Szkockiej, by wywlec męża i ciągnąć go do domu, głośno wyrzekając, że nie ma z niego pożytku[2]. W tym wszystkim odnaleźć można informacje dotyczące osiągnięć naukowych matematyków. Steinhaus słynął wśród współpracowników i studentów z aforyzmów (np. Kula u nogi – Ziemia). 


Książka uzupełniona została o rozmowę Mariusza Urbanka z profesorem Romanem Dudą matematykiem i historykiem nauki na temat lwowskiej szkoły matematycznej. W pozycji odnaleźć można kalendarium, indeks osób oraz spis bibliograficzny. W tekście dodatkowo zamieszczono archiwalne fotografie. 

To książka o burzliwych losach wielkich polskich uczonych, którzy zrobili międzynarodową karierę i zyskali sławę. Zyskali prestiż i wnieśli wielki wkład do nauk ścisłych. Otrzymywali nagrody, honorowe doktoraty różnych uczelni, byli autorami cenionych książek. Los niektórych z nich był tragiczny. Niektórzy profesorowie zginęli we Lwowie w lipcu 1941 roku, Herman Auerbach zażył cyjanek w sierpniu 1942 roku, Juliusz Schauder zginął zastrzelony w 1943 roku, w styczniu 1945 roku lekarze rozpoznali u Banacha raka płuc. Bardzo dobrze, że powstała książka, która przypomina nam, że wybitne osobistości kryją się nie tylko w literaturze, sztuce i pokrewnych dziedzinach, ale również w naukach ścisłych.


[1] M. Urbanek, Genialni. Lwowska szkoła matematyczna, Warszawa 2014, s. 9. 
[2] Tamże, s. 77.
 


Mariusz Urbanek, Genialni. Lwowska szkoła matematyczna, wydawnictwo Iskry, wydanie 2014, oprawa twarda z obwolutą, stron 284.


15 komentarzy:

  1. Interesująca pozycja. My mole książkowe głównie czytamy, jeżeli już biografie, to pisarzy a tu proszę jakie ciekawe życiorysy, nietuzinkowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też warto zainteresować się książką :)

      Usuń
  2. Ta książka zapowiada się fascynująco. Uczeni zwykle kojarzą się inaczej. :)

    PS W pierwszym akapicie chyba powinna być mowa o trzech książkach, nie o dwóch?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Widać od razu, że nie umiem nawet liczyć ;)

      Usuń
  3. O Szkole lwowskiej wspomina Koper w jednak ze swych ksiązek o międzywojniu. Przyznam, ze byl to dla mnie jeden z ciekawszych jej fragmentów. Bardzo się cieszę, ze Urbanek go rozwinąl. Dzięki za informację!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa książka, chętnie przeczytam. Jak byłam w Lwowie to z przejęciem przyglądałam się wszystkim tamtejszym uniwersytetom, robiły wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie dziś przeczytałem tę nad wyraz interesującą książkę. Matematyka, delikatnie rzecz ujmując, nie była moim ulubionym przedmiotem szkolnym i dziś również nie bardzo mnie pasjonuje, więc przystępując do lektury obawiałem się czy nie będzie to pozycja skierowana głównie dla matematycznych umysłów. Nic z tych rzeczy! Potoczysta, klarowna narracja opisująca losy lwowskich geniuszy na tle ważnych wydarzeń XX wieku jest zarówno zbiorczą biografią niezwykłych ludzi, jak i pouczającą lekcją historii. Szczególnie zafascynowała mnie postać Hugo Steinhausa i już szukam jego pozamatematycznych publikacji. "Kom­ple­ment po­winien być praw­dziw­szy od prawdy" - to tylko jeden z jego, równie genialnych jak dokonania matematyczne, aforyzmów. "Genialni", to obowiązkowa lektura dla matematyków i pasjonująca książka dla pozostałych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za pozostawienie tutaj zapisu swoich wrażeń :) Jest mi bardzo miło:)

      Usuń
  6. Książka jest fascynująca, polecam ja każdemu, nie tylko matematykom.
    Ale pozwolę sobie na mini krytykę. Na str. 79 autor popełnił pewien błąd tłumacząc na czym polegał tzw. problem Fermata.
    Pisze:
    "Mówiąc inaczej, suma dwóch liczb x, y podniesiona do kwadratu może być kwadratem ich sumy".
    Jest to prawda jedynie w przypadku gdy jedna z liczb jest zerem . I nie ma to nic wspólnego ze słynnym problemem Fermata.
    Dalej czytamy: "ale suma dwóch liczb podniesionych do potęgi trzeciej nie może być już sześcianem ich sumy". I to zdanie nie ma nic wspólnego z problemem Fermata.
    Wynika z tego że:
    1) matematyka jest rzeczywiście trudna;
    2)x^2 + y^2 = z^2 dla pewnych liczb naturalnych x,y,z; np. długości boków trójkąta prostokatnego
    (tw. Pitagorasa);
    3) Fermat postawił problem dla formuły: x^n + y^n = z^n, dotyczący trzech, a nie dwóch liczb (naturalnych) i n>2;
    4) czasem trudniej słowami opisać matematyczny problem, niż wzorem!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wpis i KONKRETNE uwagi :) Przyznam się, że dla mnie to jednak "czarna magia" :) Wyłapanie tego typu błędów to już należy do Specjalisty :)
      serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  7. Aby zrozumieć powyższe argument, wystarczy wiedza ze szkoły średniej. Bowiem, pierwsze zdanie:
    "Suma dwóch liczb podniesionych do kwadratu może być równa sześcianowi ich sumy" zapiszemy wzorem:
    x^2 + y^2 = (x + y)^2
    Po rozwinięciu otrzymamy:
    x^2 + y^2 = x^2 + 2xy +y^2
    A po skróceniu stronami mamy: 2xy = 0 czyli xy = 0.
    A iloczyn dwóch liczb (rzeczywistych) jest zerem wtedy i tylko wtedy, gdy jedna z nich jest zerem, czyli wnioskujemy iż x^2 + y^2 = (x+y)^2 wtedy i tylko wtedy gdy x = 0 lub y = 0.

    Podobnie, ale nieco inaczej postępujemy z sześcianem.
    Pytamy, czy suma sześcianów dwóch liczb x i . y może równać się sześcianowi ich sumy?
    Otóż może. Zapisujemy to wzorem:
    x^3 + y^3 = (x + y) ^3
    I rozwijamy tzw. sześcian dwumianu, otrzymujemy:
    x^3 + y^3 = x^3 + 3x^2y + 3xy^2 y^3
    Po skróceniu mamy:
    3x^2y = -3 xy^2 stąd albo x =0, albo y = 0 albo możemy ponownie skrócić przez x i y (stronami), co daje: x = -y.
    Konkludujemy:
    suma sześcianów dwóch liczb może być sześcianem ich sumy, o ile jedna z tych liczb jest zerem lub są to liczby przeciwne.
    Przykład 1): (2+ 0)^3 = 2^3 = 8 za ś2^3 + 0^3= 2^3 = 8.
    Przykład 2) (2-2)^3 = 0^3 =0 zaś 2^3 + (-2)^3 = 8-8=0.
    Niestety nie rozwiązaliśmy tak łatwo problemu Fermata.
    Bo on dotyczy innego pytania, wyrażonego wzorem 3) powyżej, co można wyrazić słowami:
    "czy suma sześcianów dwóch liczb (naturalnych) x i y może być sześcianem trzeciej liczby (naturalnej) z"?
    Ale na to odpowiedział już w 1993 r. Anglik Andrew Wiles, o czym informuje nas zresztą autor na str. 89 "Genialnych".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od ukończenia szkoły średniej mija już - dzieścia lat, a nie - naście :) Miałam to szczęście, że matematyki nie zdawałam na maturze. Pewnie powrócę do niej bardziej, gdy dzieci wejdą w szkole w stadium matematyki zaawansowanej, choć przyznam się, że tutaj liczę na mojego męża, który w liczbach i innego typu kalkulacjach bardzo dobrze się czuje. Próbował mi to, co powyżej nawet wytłumaczyć, ale niestety to nie moja zupełnie "działka":) Dla mnie obecnie to jakaś bajka zupełna, ale wpis na pewno jest bardzo interesujący dla wszystkich odwiedzających :)

      dziękuję i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  8. Szanowny Panie Recenzencie!
    UWAGA KONKRETNA: GRAMATYKI TEŻ PAN NIE ZNA.
    Stanisław ULAM - Stanisława ULAMA.
    Czy Mariusz Urbanek odmienia w swojej książce nazwisko ULAM jako "ULMA"???
    Czy to Pana genialny gramatyczny wynalazek???
    Jeśli to Pana wynalazek, to "siad i wstydzi się".
    Wie Pan chociaż z jakiej książki wzięłam cytat "siad i wstydzi się"????
    Jeśli nie, to "siad i wstydzi się podwójnie",
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowana Pani Aniu!
      UWAGA KONKRETNA: JESTEM PANIĄ NIE PANEM.

      Dziękuję za wskazanie błędu popełnionego w nazwisku. Ale czemu to się stało tak w brutalnym wpisie? Czy w jakiś sposób czuje się Pani urażona tym postem? Czy być może czuje Pani awersję do tej strony?

      Oczywiście, winę zwalam na wordowski wynalazek zmieniania tego, co nie pasuje :) W każdym bądź razie dziękuję.

      Niestety z całą pewnością nie mam pamięci absolutnej. po przeczytaniu książki moje szare komórki robią miejsca dla kwestii, tych właśnie czytanych. Być może dlatego wracam kilkakrotnie do wielu pozycji.

      z pozdrowieniami i dobrymi życzeniami

      Usuń
  9. Aniu - jesteś psem? No to poczytaj sobie na stronie www:

    http://www.psy24.pl/1612-Siadanie-bez-przemocy-komunikacja-z-psem.html

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.