4 lutego 2014

Zofia Tołstoj, Pamiętniki.


Pamiętniki Zofii Tołstoj z domu Bers (1844 – 1919) to niesamowita lektura i wspaniałe źródło wiedzy o życiu codziennym końca XIX wieku i początku XX wieku. Trudno się od tej książki oderwać i w zasadzie, gdy nie czytałam, to myśli krążyły wśród zapisków żony Tołstoja. Wyszła za niego w wieku zaledwie osiemnastu lat. Była wówczas szczęśliwa, pełna nadziei, naiwna, niewinna. Wychodziła za mąż za starszego o szesnaście lat mężczyznę, który miał za sobą doświadczenia życiowe. Co więcej jeszcze przed ślubem nie omieszkał Zofii powiadomić o swojej rozpustnej przeszłości, dając jej do przeczytania swoje pamiętniki. Lektura ich wyrządziła młodej dziewczynie wielką krzywdę. Czuła się zbrukana, brudna i zazdrosna o męża, kiedy ten wyjeżdżał gdzieś bez niej.  Przeczytane zapiski męża spowodowały to, już niedługo po ślubie, że: /…/ Zaczęłam nie ufać jego miłości. Gdy mnie całuje, myślę sobie: nie pierwszy raz jest zakochany[1]
 
Zofia Tołstoj, źr. Wikipedia

Pierwsze lata po zawarciu związku małżeńskiego były dla młodziutkiej zofii bardzo trudne. Nie mogła się przyzwyczaić do surowego i nieokrzesanego obejścia męża, do ciszy i samotności, jaką zaznała w nowym miejscu w Jasnej Polanie. Ciągłe płacze, nudzi się, tęskni za liczna rodziną, oprócz grania na fortepianie i robótkowych prac nie podejmuje żadnych codziennych zajęć, jest apatyczna, przyznaje, że brak jej zapału do pracy, życia, gospodarstwa, wydaje się jej, że niedługo umrze, ma skłonności do depresji i histerii. Smutek i łzy towarzyszy jej całe życie. Co więcej, Tołstoj gasi radość żony, zadręcza ją, że go nie kocha. Poza niektórymi przyjemnymi okresami w życiu, przez lata Zofia nie zaznaje od niego ani współczucia, ani dobrego, szczerego słowa od serca.  11 października 1862 roku Zofia pisze: Z każdym dniem staje się coraz chłodniejszy, ja przeciwnie – coraz bardziej go kocham. Wkrótce, jeżeli, będzie taki oziębły, nie będę mogła tego znieść[2].  Po latach 8 października 1891 roku czytamy z kolei: gdyby mnie spytano, co jest głównym źródłem mego zmartwienia, powiedziałabym, że brak jakiejkolwiek miłości ze strony Lowoczki, który nie tylko ignoruje mnie teraz zupełnie i jedynie zadręcza, lecz w ogóle nigdy mnie nie kochał. Widać to we wszystkim: w jego obojętności wobec rodziny, dzieci i naszych spraw, wobec ich życia i wychowania[3]. Zofia Andrejewna cieszy się nawet z małego zainteresowania ze strony męża. W zapiskach z 10 marca 1899 można przeczytać: 28 lutego zachorowałam na influenzę i przeleżała osiem dni. Były komplikacje – zapalenie w szczycie lewego płuca. /…/ Kiedyś o trzeciej w nocy Lowoczka pobiegł sam po doktora Usowa. Miałam silną gorączkę, dusiłam się. Cieszyła mnie, że Lowoczka zląkł się, że mu na mnie zależy.[4] Warto od razu nadmienić, że Zofia skrzętnie notuje choroby członków rodziny i zalecenia lekarskie w czasie leczenia. Martwi się o zdrowie dzieci i męża. Pod 1 i 2 stycznia 1895 roku czytamy, że Lowa rozpoczął kurację elektrycznością[5]. 8 lutego 1898 roku pisze: Lew Nikolajewicz znów narzeka na złe samopoczucie. Bolą go plecy i cały dzień ma mdłości. Jak on się strasznie odżywia! Dziś jadł grzyby solone, marynowane, dotowany susz owocowy (wszystko to razem wywołuje ferment w żołądku), a nic pożywnego - więc chudnie[6]

Lew Tołstoj z żoną i synem, między 1870 a 1890 r., foto: źr. Wikipedia
Tołstoj właściwie pozostawia Zofii Andrejewnie wszystkie sprawy na głowie. Dla niego najważniejsze jest pisanie, lud i sława. Zofia musi radzić sobie sama, przygnieciona jest tym ciężarem obowiązków, a kolejne kłótnie z mężem coraz bardziej ją przygnębiają w tak mocny sposób, że czasami jej nie opuszczają myśli samobójcze. 30 listopada 1897 roku Zofia pisze: Teraz znów w pierwszej chwili chciałam odebrać sobie życie, potem chciałam gdzieś wyjechać, potem grałam na fortepianie około pięciu godzin, zmęczyłam się, cały dzień nic nie jadłam i zasnęłam w salonie tak, jak się śpi tylko przy wielkim zmartwieniu lub podnieceniu – jak kamień.[7] 21 lipca 1891 roku pisze: Nagadaliśmy sobie moc przykrych rzeczy. Wyrzucałam mu żądzę sławy, próżność, on krzyczał, że mi są potrzebne ruble i że głupszej i chciwszej kobiety w życiu nie spotkał. Wypomniałam mu, że mnie całe życie poniżał, bo nie miał nigdy do czynienia z porządnymi kobietami; on mi zarzucał, że za te pieniądze, które dostaję psuje tylko dzieci… W końcu zaczął krzyczeć: „Idź sobie, idź sobie!”/…/ Pamiętam, że w młodości po kłótni zawsze chciałam się zabić, ale czułam, że nie mogę, dziś natomiast zrobiłabym to, ale mnie uratował przypadek.[8] W zapiskach z dnia 28 października 1910 roku czytamy: dowiedziawszy się od Saszy i z listu o ucieczce Lwa Nikołajewicza, rzuciłam się w rozpaczy do stawu. Niestety wyciągnęli mnie Sasza i Bułgakow![9]

Zofia Tołstoj, 1885 roku
Nie podobają się na początku Tołstojowej również intymne zbliżenia z mężem. 9 października 1862 roku pisze: /…/ Coś ciąży nade mną. Wciąż mi się zdaje, że wkrótce umrę. Teraz jest to dziwne, bo mam męża, słyszę jak śpi; a jednak czuję strach, jestem sama. Nie pozwala mi się zbliżyć do siebie i to mnie martwi. Wstrętne są te wszystkie sprawy fizyczne[10]. W zapiskach z 25 stycznia 1891 roku czytamy jednak: Więc teraz, gdy kobieta, która długo zamykała oczy na to wszystko, sama zaczyna odczuwać tę potrzebę, mija tamta serdeczna, sentymentalna miłość i kobieta staje się taka sama – to jest w pewnych okresach jej stosunek do męża jest namiętny i wtedy żąda od niego zaspokojenia. Biada jej, jeżeli do tego czasu przestał ją kochać, i biada jemu, jeżeli nie jest już w stanie zaspokoić jej żądań.[11] W kolejnych latach na świat przychodzą dzieci, a jest ich całkiem spora gromadka (trzynaścioro, acz tylko ośmioro dożyło wieku dorosłego). Zofia martwi się, aby nie zajść w kolejną ciążę. Potem głęboko przeżywa śmierć swoich dzieci, choroby pozostałych, boleje nad ich charakterami, uczynkami i postępowaniem. W zapiskach z 8 stycznia 1895 roku znaleźć można: Wczoraj Andriusza, Misza i Sasza byli na zabawie dziecięcej u Glebowow, a Wania w gorączce cały wieczór męczył się u mnie na kolanach. Bardzo mi było żal odbierać mu tę rozrywkę. Przedtem chorował na grypę i już trzeci tydzień jest bez powietrza. Walka ze starszymi chłopcami, żeby ich przyzwyczaić do spełniania obowiązków, staje się ponad moje siły, a ból, który mi sprawiają stale tą walką, zupełnie odwraca od nich moje serce. Wszystko to boli, tak samo jak boli patrzenie na bezsensowną ruinę Iiji, niemoralne życie Sierioży, chorobę Lowy, staropanieństwo córek i ledwo pełgający płomyk życia w biednym, kochanym Waniczce[12]. 13 lipca 1897 roku pisze: Tania dostała odpowiedź od Suchotina, widocznie pisze jej szereg tych banalnych, czułych słów, którymi uwiódł już tyle kobiet. Dziś płakałyśmy z Maszą nad szaloną, ślepą miłością Tani[13]

Żona i mąż
W życiu Zofii bywały jednak też i chwile radości. Lubiła jak w Jasnej Polanie zbierała się cała rodzina, spędzano wspólnie wieczory na rozmowach, słuchano muzyki. Zofia zajmowała się też korektą dzieł swego męża,  walczyła dzielnie o zdjęcie cenzury z Sonaty Kreutzerowskiej (była w tej sprawie u cesarza i została przyjęta przez cesarzową), przepisywała też pamiętniki Lwa Nikołajewicza. 15 grudnia 1890 roku Zofia pisze: Wszystkie jego pamiętniki są przesycone tym samoubóstwieniem. Zdumiewające, że dla niego ludzie istnieli tylko w tej mierze, w jakiej go obchodzili. A kobiety? Dziś przyłapałam się na bardzo brzydkim uczuciu. Przepisuję jego pamiętnik jak pijak, zachłystując się, a pijaństwo moje polega na zazdrosnym wzburzeniu tam, gdzie mowa o kobietach[14]. Z czasem jednak Lew Tołstoj, nie chcąc wprowadzać w swoje tajemnice żony, zaczął wyręczać się w córkami. W zapiskach z 11 lutego 1891 roku można przeczytać: Kilka razy wspominał, że mu przykro, że je przepisuję, a ja sobie myślę: no to cierp, skoroś tak paskudnie żył[15]. Mimo, że w Jasnej Polanie ciągle bywali goście, Zofia nie przepadała za wszystkimi. Wrogo nastawiona była wobec „ciemnych” – zwolenników Tołstoja. Zapiski jej to także odzwierciedlenie ówczesnego świata – życia codziennego, podróży, otrzymywanych i pisanych listów, a także aktualnej pogody (Zofia zaznacza temperaturę, czy panuje duchota, czy jest skwar czy zamieć). Znajdziemy też tu krótkie opisy przyrody. 

W kręgu rodziny i przyjaciół, 1888.
Pamiętniki Zofii Tołstoj to wspaniała lektura. Obserwujemy, bowiem jak radosna i niewinna młoda dziewczyna, przeistacza się w surową i pełną wewnętrznej rozpaczy i wiecznych pretensji, rozgoryczoną kobietę dźwigającą trudy dnia codziennego i znoszącą chłód męża. Ważne są tu przypisy umieszczone niestety na końcu książki. Bez nich trudno byłoby zrozumieć niektóre wydarzenia, czy pojawiające się imiona i nazwiska. Tołstojowie przeżyli wspólnie 48 lat. Razem, a jednak mimo to osobno. Zupełnie niedobrani, ranili siebie, terroryzowali. W notatce z 14 grudnia 1890 roku czytamy: przepisałam dziś pamiętniki Lowoczki do tego miejsca, w którym mówi: „Nie ma miłości, jest cielesna potrzeba obcowania i duchowa potrzeba towarzyszki życia”. O, gdybym przeczytała to jego zdanie 29 lat temu, za nic nie wyszłabym za niego![16]


[1] Zofia Tołstoj, Pamiętniki, Warszawa 2014, s. 17. 
[2] Tamże, s. 18. 
[3] Tamże, s. 139. 
[4] Tamże, s. 280. 
[5] Tamże, s. 146. 
[6] Tamże, s. 221. 
[7] Tamże, s. 207. 
[8] Tamże, s. 131. 
[9] Tamże, s. 407. Cale zajście widziane z perspektywy Bułgakowa można przeczytać w przypisie. 
[10] Tamże, s. 18. 
[11] Tamże, s. 97. 
[12] Tamże, s. 147. 
[13] Tamże, s. 169. 
[14] Tamże, s. 83. 
[15] Tamże, s. 101. 
[16] Tamże, s. 82.


Zofia Tołstoj, Pamiętniki, Dom Wydawniczy PWN, styczeń 2014, tłumaczenie: Maria Leśniewska, oprawa twarda, stron 520.

28 stycznia 2014

Rozalia Niedźwiecka, Zagadki jeża Pepe. Kości // Zagadki jeża Pepe.Orzechy.

Jeżeli jeszcze ktoś nie wie, to donoszę, że pod koniec ubiegłego roku powstało nowe wydawnictwo o nazwie Raducha, które będzie wydawało książki z myślą o najmłodszych czytelnikach. Pierwsze z tychże książeczek miałam możliwość – tak ja jak i moje dzieci – przeczytać. Oczywiście nie była to lektura jednorazowa. 

Zagadki jeża Pepe. Orzechy.

Zagadki jeża Pepe. Orzechy.
Owe dwie prezentowane książeczki wchodzą w skład serii zatytułowanej Zagadki jeża Pepe autorstwa Rozalii Niedźwieckiej. Tekst napisany w sposób przystępny dla małego czytelnika, charakteryzuje się prostymi zdaniami i stylem dostosowanym do potrzeb dziecka. Przez to staje się jasny i klarowny. Co prawda, moja 5,5latka, gdy czytałyśmy Orzechy, absolutnie nie mogła sobie wyobrazić purpurowych niecierpków, pomarańczowych astrów ani wrzosowej polany, bez dodatkowej pomocy, ale dzieci znacznie starsze z pewnością już poradzą sobie z takim problemem. Za to jednak Zagadki jeża Pepe czytane jej są codzienne od paru dni. Syn - dwulatek - zachwyca się jednak jedynie warstwą ilustracyjną. Treść za bardzo jeszcze skomplikowana widocznie, ale rzeczywiście „obrazki” przyciągają jego uwagę.

Zagadki jeża Pepe. Orzechy.
Tytułowym bohaterem serii jest jeż Pepe, mały, ale doświadczony detektyw pomagający zwierzętom w rozwiązaniu kłopotów. W książeczce Orzechy będzie pomagał wiewiórce, której ciągle giną w tajemniczych okolicznościach zebrane przez nią na zimę zapasy. Z kolei w książeczce Kości o pomoc poprosi go stary pies Muchomor, który przestanie znajdować w miejscach uprzednio sobie tylko znanych, zakopane kości, jakie dostawał od gospodyni na obiadek. Historyjki bawią, ciekawią, a przede wszystkim rozwijają wyobraźnię. Cóż, bowiem stało się z zakopanymi kośćmi, a cóż z orzechami? Napięcie wzrasta wraz z upływem stron. 

Zagadki jeża Pepe. Kości

Zagadki jeża Pepe. Kości
Książki są niewielkich rozmiarów (21 na 21 cm), ale za to w pięknej i pomysłowej oprawie graficznej. Twarda oprawa, szyte i grube kartki to z pewnością pozytywna strona wydań. Każda książka jest w innej tonacji barwnej: Orzechy - w pomarańczowej, Kości – w zielonej. Za stworzenie ciepłych ilustracji do serii odpowiada Angelika Skalska. Nie ma tu zbędnego przeładowania, nadmiernej sztuczności, epatowania jaskrawymi kolorami i zbyt wielu szczegółów, co akurat mnie ogromnie cieszy. Ilustracje bardziej nawiązują do klasycznych wzorów niż do współczesności. Połączenie kilku technik graficznych i prosta czcionka dopełnia całości.    

Zagadki jeża Pepe. Kości.

Warto wspomnieć, że w serii mają ukazać się książeczki zatytułowane: Drzewo, Jajka, Sałata, Pajęczyna, Album, Pszczoły. Ciekawa jestem tonacji kolorystycznej kolejnych książeczek. Faktem jest, że wydawnictwo Raducha wspaniale zadebiutowało na rynku wydawniczym w dziale literatury dziecięcej i wypada życzyć jedynie powodzenia i wielu najmłodszych czytelników.
 



Rozalia Niedźwiecka, Zagadki jeża Pepe. Kości, wydawnictwo Raducha, Warszawa 2013, Seria: Zagadki jeża Pepe, Ilustracje: Angelika Salska, oprawa twarda, Stron 28.

Rozalia Niedźwiecka, Zagadki jeża Pepe. Orzechy, wydawnictwo Raducha, Warszawa 2014, Seria: Zagadki jeża Pepe, Ilustracje: Angelika Salska, oprawa twarda, Stron 28.

26 stycznia 2014

Anna Gabryś, Salony krakowskie.


Salony krakowskie Anny Gabryś (ur. 1975) to książka, która z pewnością przeniesie czytelnika w przeszłość. Autorka skupia się, bowiem na towarzyskim życiu, jakie toczyło się w Krakowie w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku. Motywem przewodnim są tu spotkania salonowe elit, organizowane w przyjaznej atmosferze, powstałe z potrzeby wymiany wiedzy i wyższej kultury. Zbierali się tak zamożni ludzie, miłośnicy sztuki, kolekcjonerzy, pisarze, malarze, muzycy. Bywalcami salonów byli także literaci, publicyści, profesorowie. Początkowo spotkania obejmowały tylko tych, którzy wywodzili się z warstwy arystokratycznej. Potem zaczęto wprowadzać ludzi niżej sytuowanych, ale wybijających się czymś intelektualistów. Literat i publicysta Witold Zechenter został wprowadzony na salony przez profesora Leona Chwistka. Nie każdy jednak łatwo przełamywał bariery społeczne. Helena Modrzejewska w początkach związku i małżeństwa z Karolem Chłapowskim wielokrotnie narażona była na upokorzenia. Na początku jednak bywalcy salonowi skupiali się wokół osobnych kręgów: arystokracji i ziemiaństwa, mieszczaństwa i skromnie sytuowanej inteligencji. Okres II wojny światowej zmienił całkowicie oblicze spotkań salonowych, które przybrały zupełnie odmienną formę.



Książka podzielona jest na rozdziały – dni tygodnia. Według nich autorka przedstawia życie towarzyskie Krakowa. Ładnie to w fotograficznym skrócie opowiedziała krakowianka, autorka bloga TO PRZECZYTAŁAM.  Na pewno łatwo było jej czytać o miejscach bardzo dobrze znanych. Z perspektywy osoby, która w Krakowie nie była lata i nie zna właściwie zupełnie tego miasta (wiedza z książek to nie własne doświadczenie), wydaje się to nieco trudniejszym zadaniem. Na okładkach wewnętrznych książki zamieszczono jednak mapki z zaznaczeniem najważniejszych salonów krakowskich, do których należały między innymi: salon księżnej Marceliny Czartoryskiej, salon Estreicherów, salon Potockich pod Baranami, dom Pawła Popiela, salon Rydlów, Kossakówka, dom Żeleńskich. Anna Gabryś podkreśla, że tworzenie salonu było wyłączną domeną pań. Rola kobiet i wzorzec damy salonowej ulęgał oczywiście zmianie na przestrzeni kolejnych lat. 

Otrucie królowej Bony, według malowidła Jana Matejki, żywy obraz odegrany w Krakowie, fot. W.Rzewuski, ok. 1868 // s. 114.

Autorka książki skrzętnie porządkuje informacje na temat konwenansów, etykiety, wprowadzanie panien do towarzystwa, balach i ich rodzajach, muzyce, tańcach, balowych kostiumach, salonowym patriotyzmie, zawieranych, acz zaplanowanych przez rodzinę małżeństwach i rozwodach. Zaznacza, że to samo towarzystwo spotykało się Pod Jagnięciem u Potockich, u Zdzisławów Tarnowskich na Sławkowskiej, u Ludwików Morstinów na Stolarskiej, u Edwardów Raczyńskich na Szpitalnej, u Pawłów Popielów na św. Jana, u Szembeków z Poręby na Kanonicznej, u Karolów Lanckorońskich w pałacyku Mańkowskich na Zygmunta Augusta[1].
 
Marcelina Czartoryska, medalion p.Dubuff //s. 59.

Anna Gabryś wiele miejsca poświęca księżnej Marcelinie Czartoryskiej, uczennicy Chopina, która rozbudziła życie towarzyskie miasta. W odrestaurowanym pałacu przy ulicy Sławkowskiej co środę odbywały się salonowe spotkania połączone z koncertami. Można było spotkać między innymi Jana Matejkę, Stanisława Tarnowskiego, Jerzego Szembeka, profesora Antoniego Rosnera. Do muzycznych salonów Krakowa należały również domy Żeleńskich, Stojowskich, rodziny Zollów, Cieszkowskich, profesorstwa Majerów[2]. Ważnym miejscem w Krakowie był również salon Popielów, który łączył w sobie zwyczaje krakowskie z warszawskimi. W ich domu odbywały się czwartkowe spotkania konserwatystów. W piątki grono wywodzące się z krakowskiego mieszczaństwa spotykało się u Rydlów. Bywał tu między innymi Stanisław Wyspiański. W tym kręgu spotykano się także u Estreicherów, Bobrzyńskich, Zakrzewskich, Janczewskich[3]. Gości przyjmował również Stanisław Smolka, a okresie dwudziestolecia międzywojennego sławą cieszył się „literacki” salon Józefa Mehoffera. 


Na salonach słuchano muzyki, dyskutowano, rozmawiano na temat małżeństw, młodzi mieli możliwość poznania się i modny był także spirytyzm. W czasie postu pewnym rodzajem rozrywki były teatry salonowe. Przedstawienia salonowe cieszyły się wielkim zainteresowaniem, podobnie jak tak zwane żywe obrazy. Z czasem coraz większa rolę zaczęły odgrywać krakowskie kawiarnie, w których spotykali się reprezentanci różnych środowisk. Anna Gabryś przedstawia działalność najważniejszych z nich. 


Autorka krótko też charakteryzuje funkcje salonu jako kolejnego pokoju w domu. Zwraca uwagę na wystrój wnętrz: obicie ścian, rodzaje mebli i ich jakość, wyposażenie, obrazy i pamiątki patriotyczne zawieszane na ścianach.  Przypomina także czytelnikowi o roli pałacu – muzeum. Ostatnie rozdziały poświęca zwyczajom celebrowanym w niedzielne przedpołudnia i popołudnia. 

Książka zaopatrzona została w bazę ikonograficzną w postaci zdjęć i grafik. Czytelnika ucieszy również podanie szerokiego spectrum lektur dotyczących tematu. Przeszkadzać mogą jedynie przypisy zamieszczone na końcu książki, a nie na każdej stronie. Dodam jeszcze, że książkę czytałam z wielką przyjemnością, ale to krąg moich zainteresowań, więc nie mogło być inaczej.


[1] A. Gabryś, Salony krakowskie, Kraków 2006, s. 51.

[2] Tamże, s. 68.

[3] Tamże, s. 107.
 



Anna Gabryś, Salony krakowskie, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2006, oprawa twarda, stron 286.