Biografia Tadeusza Boya-Żeleńskiego to
rzeczywiście opowieść o jego życiu, które jest wartka, absorbująca i napisana z
polotem. Pełno tu cytatów, które co prawda wiadomo skąd w większości pochodzą,
ale nie miały one potwierdzenia w podaniu jakichkolwiek przypisów. Brakuje też
bibliografii czy indeksów. W tytule mamy „opowieść” i rzeczywiście jest tu
charakterystyczny
chronologiczny układ wydarzeń, luźna budowa z epizodami, motywami opisowymi,
analizami psychologicznymi i refleksjami. Wszystkie te elementy tu można odnaleźć.
Autor rozpoczyna książkę od przedstawienia historii
rodziców Boya-Żeleńskiego, pisarki Wandy z Grabowskich i kompozytora Władysława
Żeleńskiego, narodzeniu dzieci (Stanisława, Tadeusza, Edwarda), wychowaniu,
nauce, wczesnych zamiłowaniach i zainteresowaniach, pierwszej miłostce do
aktorki. Szybko jednak w tej biografii autor zaczyna skupiać się na życiu
kulturalnym, pasjach, znajomościach Żeleńskiego. Tadeusz był teatromanem, uwielbiał
czytać, zachwycał się lataniem, telefonem, maszyną do pisania, radiem. Od początku
miał wrażliwość poetycką, aczkolwiek po gimnazjum zaczął studiować medycynę na Uniwersytecie
Jagiellońskim. Mimo, że zauważył swoją pomyłkę w wyborze, studia skończył. Od początku
prowadził i lubił życie kawiarniane i towarzystwo. Zaczął pisać, a jego utwory
ukazywały się w gazetach. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, kuzyn Tadeusza, pisał że jak
na 19 lat Tadeusz osiągnął zdumiewającą dojrzałość i w dodatku miał bajeczny
talent. W 1901 otrzymał ostatecznie dyplom medyczny i rozpoczął pracę w
Szpitalu św. Ludwika jako pediatra. Nadal jednak obracał się w środowisku
krakowskiej bohemy. Przyjaźnił się ze Stanisławem Przybyszewskim, zafascynowany
był też jego żoną Dagny Juel. W 1904 r. poślubił siedemnastoletnią Zofię
Pareńską (1886–1956), pierwowzór literackiej postaci Zosi w dramacie „Wesele” Stanisława
Wyspiańskiego. Małżeństwo zostało zaaranżowane przez rodziców, a ze związku
urodził się syn Stanisław. Młodzi wyjeżdżają do Paryża, aby Tadeusz mógł
wywiązać się z pisania pracy habilitacyjnej, na którą otrzymał stypendium. W końcu
jednak wycofał swoje podanie o habilitację, bowiem zainteresowany literaturą
francuską zaczął tłumaczyć. Po powrocie do kraju nadal pisze i dodatkowo współtworzy
Zielony Balonik. Nie boi się pisać wprost, na co naraża się na krytykę. Sam
zostaje recenzentem sztuk teatralnych, na rzecz czego porzucił po I wojnie
światowej pracę lekarza. Nie stronił od uciech towarzyskich ani miłostek (Jadwiga
Mrozowska, Anna Belina - Niuśka, Irena Krzywicka). Żona jednak trwale stoi u
jego boku, a on jej nigdy nie opuści. Po wybuchu II wojny światowej wyjechał do
Lwowa. Zamieszkał u szwagra żony, prof. Jana Greka. Trzeba też napisać, że 19 listopada 1939, Boy z
trzynastoma innymi pisarzami wyraził publicznie 'radość' z zajęcia Kresów Wschodnich
przez ZSRR. W nocy z 3 na 4 lipca 1941 r., wraz z prof. Janem Grekiem i jego
żoną Marią Pareńską-Grekową, Tadeusz zostaje aresztowany, a następnie
rozstrzelany na stokach Wzgórz Wuleckich.
W książce odnaleźć można fragmenty
felietonów, recenzji, opinii wystawionych Żeleńskiemu przez innych, który był
nie tylko tłumaczem i krytykiem teatralnym, ale przede wszystkim pisarzem. Pozostawił
książki z zakresu literatury. W pozycji prezentowane są prowadzone polemiki,
utarczki, kampanie wymierzone przeciw poglądom
Tadeusza, które znacznie różniły się od tych tradycyjnych. Żeleński prowadził
bowiem kampanie społeczne i literackie. Dziś Boya pamiętają i czytają głównie
ludzie starsi, a to Boy przyswoił polskiej literaturze dzieła literatury
francuskiej. Współcześnie jego hasła i poglądy są
wykorzystywane przez ruchy o poglądach lewicowych.
Józef Hen, Błazen-wielki mąż. Opowieść o
Tadeuszu Boyu-Żeleńskim, wydawnictwo MG, wydanie 2023, okładka twarda, stron
368.
Bardzo lubię czytać biografie, mam też wielki szacunek dla pana Hena, który za tydzień kończy sto lat. Czytam jego dzienniki zawsze z zainteresowaniem. Biografię Boya przeczytałam także z zainteresowaniem, choć o ile pamiętam raził mnie pewien chaos w opisie, brak chronologii, co nie może być zarzutem wobec autora, taką przyjął koncepcję, ale mnie to utrudniało trochę lekturę. No i spora ilość recenzji sztuk, których autorzy i odtwarzający je aktorzy dziś niemal nikomu nic nie mówią. Ale tak to jest, że ważni, czy popularni w jednej epoce ludzie przemijają bez śladu w kolejnej, ostają się najwybitniejsi. Jak przeczytałam że Boya czytają dziś głównie starsi ludzie już miałam się obruszyć - jacy starsi, a ja, a moja przyjaciółka. No i przyszło olśnienie - no tak, my są ludzie starsi :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń