Włodzimierz
Kowalewski przenosi czytelnika do Ciechocinka lat 1957 - 1958. Owa
staroświeckość widoczna jest na każdej karcie powieści. Możliwie najwyraźniej odtworzył
zapachy, smutek ścian i ulic, szarzyznę i monotonię codzienności, odwzorował
ówczesne podejście do pracy i traktowania ludzi, którzy są od nas w jakiś sposób
zależni ( w rodzaju pani doktor jest zmęczona, więc wszyscy mają cierpliwie
czekać za drzwiami, aż raczy przyjąć). Autor opowiada o tych, którzy przeżyli
wojnę i na nowo uczą się funkcjonować, choć niejednokrotnie poddawani są inwigilacji
przez nową władzę.
Wanda jest dentystką, kobietą po czterdziestce, mieszkającą w małym pokoiku w jednym ze zrujnowanych i opustoszałych pensjonatów w Ciechocinku i która ostatnio odczuwa coraz silniejsze bóle żołądka. Wpada w codzienną rutynę i poddaje się smutkowi samotniczego trybu życia. Pewnego jednak dnia otrzymuje od swojego starszego brata, list informujący ją, że ten wraca do Polski. Wanda nie jest zbyt uradowana tym faktem, ale godzi się z nim. Przecież poza nim nie ma już nikogo. Fabian Apanowicz to mężczyzna przypominający kolorowego ptaka. Jako muzyk zaczynał karierę w orchestrach grających na statkach rejsowych, a potem przez lata przebywał w Anglii. Muzyka towarzyszy mu ciągle, toteż nic dziwnego, że nawet w szarym Ciechocinku szybko formułuje wokół siebie grupę ludzi podzielających jego zainteresowania. Powstaje zespół jazzowy, który szybko zyskuje popularność.
Wanda jest dentystką, kobietą po czterdziestce, mieszkającą w małym pokoiku w jednym ze zrujnowanych i opustoszałych pensjonatów w Ciechocinku i która ostatnio odczuwa coraz silniejsze bóle żołądka. Wpada w codzienną rutynę i poddaje się smutkowi samotniczego trybu życia. Pewnego jednak dnia otrzymuje od swojego starszego brata, list informujący ją, że ten wraca do Polski. Wanda nie jest zbyt uradowana tym faktem, ale godzi się z nim. Przecież poza nim nie ma już nikogo. Fabian Apanowicz to mężczyzna przypominający kolorowego ptaka. Jako muzyk zaczynał karierę w orchestrach grających na statkach rejsowych, a potem przez lata przebywał w Anglii. Muzyka towarzyszy mu ciągle, toteż nic dziwnego, że nawet w szarym Ciechocinku szybko formułuje wokół siebie grupę ludzi podzielających jego zainteresowania. Powstaje zespół jazzowy, który szybko zyskuje popularność.
Fabuła jest
klarowana, choć może dla niektórych schematyczna (Zachód jest cudowny i
swobodny; ówczesna Polska – szara, inwigilowana, pusta; przedwojenny świat –
pełen czaru i uroku, który już nie wróci). Autor postanowił jednak opisać rzeczywistość.
Postacie i zaistniałe między nimi konflikty są wyraziście zarysowane, nietuzinkowe,
choć momentami nieco przejaskrawione. Zaletą jest jednak połączenie kilku wątków
od miłosnego, poprzez tajemnice przeszłości, aż do sensacyjnego. W powieści dużą
role odgrywa tez muzyka. Jazz staje się tu niebanalnym tłem. Swoistym atutem
powieści jest również styl autora, pełen melancholii, liryzmu, humoru zabarwionego
ironią i groteską. Kowalewski bawi się słowem i metaforą, dzięki czemu okazuje
się, że to dobra cząstka prozy.
Włodzimierz Kowalewski, Excentrycy, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2015, okładka miękka ze skrzydełkami , stron 320.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.