wydawnictwo PWN
Tłumaczenie: Teresa Tomczyńska
Wydanie: pierwsze
Imprint Sp. z o.o., 2011
ISBN: 978-83-61171-36-2
stron 325
Mam wielki podziw dla ludzi, którzy rezygnują z dotychczasowego życia w cywilizowanych warunkach na rzecz zgoła odmiennych i to wszystko w imię miłości. Zapewne pamiętacie „Białą Masajkę”? „Żona Beduina” to jest właśnie ten rodzaj książki, w której spisane są po latach wspomnienia dotyczące minionego, odmiennego od innych życia. Marguetite van Geldermalsen to kobieta, która zdecydowała się spędzić życie w jaskini, jako żona Beduina. Do śmierci swojego męża mieszkała w Jordanii, a potem przeprowadziła się do Australii i namawiana przez znajomych napisała książkę. Potem ponownie zamieszkała w Petrze, aby promować swoją książkę (o tym wyczytałam w Wysokich Obcasach).
Muhammad i Marguerite w 1979 r |
Wszystko zaczęło się w roku 1978, kiedy wraz z koleżanką Elizabeth zjechała całą Grecję i Egipt i od tygodnia przebywała w Jordanii. Zainteresowane Petrą postanowiły przenocować u Beduinów tam mieszkających. Traf chciał, że zaprosił je do swojej jaskini samotny, acz przystojny kawaler Muhammad Abdallah. Mężczyzna wydał się sympatyczny, a wszystkie jego opowieści dotyczyły kawalerskiego stanu. Muhammad towarzyszył dziewczynom w wycieczkach po okolicy. Kobiety miały możliwość uczestniczenia miedzy innymi w beduińskim ślubie i weselu. Marguetite była oczarowana i postanowiła nie towarzyszyć Elizabeth w dalszej podróży i wrócić do jaskini Muhammada. Jak się okazało mężczyzna był bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy i co więcej zakochany w cudzoziemce. Po tygodniach oswajania się z nowym środowiskiem młodzi postanowili wziąć ślub. Nie mógł to być tylko tradycyjny beduiński ślub, ponieważ Marguetite potrzebowała pozwolenie na pobyt w Jordanii. W tym celu musieli przejść przez drabinę biurokracji, w której odsyłano ich z jednego miejsca na drugie. O wyprawienie wesela zatroszczyła się rodzina Muhammada. Rodzice Marguetite mieszkający w nowej Zelandii dostali od niej zawiadamiający list.
Od tej pory Marguetite zaczęła prowadzić zupełnie inne życie. Muhammad poszerzył jaskinię przy okazji odkopując starorzymski antyczny mur, podłogę pokoju i odlane z brązu starożytne monety. Jaka była jaskinia? Bielona wapnem. Zimą woda przeciskała się przez warstwę czerwonawego piaskowca skapując prosto do talerza lub na twarz. Kobieta musiała się wielu rzeczy nauczyć: jak rozpalać kuchenkę naftową, parzyć herbatę, jakiego drzewa używać na opał, uruchamiać prymus, jak piec chleb, obchodzić się ze zwierzętami. Wodę przynosili w kanistrach ze źródła, tam zresztą, co kilka dni robiła pranie. Uczyła się zarówno od swojego męża jak i od sąsiadek, z którymi żyła w przyjaźni. Przede wszystkim musiała nauczyć się panujących zwyczajów. Namawiana przez męża i znajomych, postanowiła przejąć od dojeżdżającego pielęgniarza i poprowadzić miejscowe ambulatorium w Petrze. Miała podstawową wiedzę z zakresu udzielania pierwszej pomocy. Otrzymała oficjalnie pensję, a ludzie w zamian za udzielenie pomocy oferowali jej podarunki w naturze. Z czasem przyszło na świat troje dzieci. Po latach rodzina musiała jak wszyscy opuścić jaskinię, ponieważ UNESCO wybudowało wioskę dla Beduinów, aby ci opuścili tereny badań archeologicznych.
Marguetite opowiada o swoim mężu z miłością. Muhammad nie wziął drugiej żony, zresztą szansę na drugi ożenek strącił, gdy poślubił Marguetite. Autorka nie pisze o smutnych wydarzeniach, o czym wspomina w epilogu. Woli pamiętać jedynie jasne strony mieszkania w Petrze. Podkreśla, że spędziła wiele lat w szczęśliwym małżeństwie akceptowanym przez jej rodziców. Z rodziną wielokrotnie podróżowała do Europy, na Nową Zelandię czy do Australii. Zadbała o wykształcenie swoich dzieci. Była tez odwiedzana przez rodzinę, a jednego dnia miała zaszczyt rozmawiać przebywająca w Jordanii Elżbietą II i towarzyszącą jej czwartą żoną Husajna królową Noor. Nauczyła się arabskiego, przeszła na islam i żyła jak Beduinka. Po latach była nadal zadowolona z powziętej decyzji.
Książkę czyta się sprawnie, a historia sama wciąga. Dzięki takiemu świadectwu mamy możliwość z pierwszej reki dowiedzieć się o kulturze i zwyczajach Beduinów. W pozycji zawarte zostały fotografie oraz słowniczek użytych arabskich słów. Książkę polecam szczególnie tym, którzy lubią podróżować i poznawać inne kultury, a także czytają lektury z gatunku prawdziwych historii.
Nie wiem gdzie i kiedy, ale pamiętam że czytałem o tej kobiecie jakiś artykuł. Osobiście podziwiam i szanuję, chociaż podchodzę do tego typu spraw z dużym dystansem. Ale każdy ma wyjście, każdy ma prawo przeżyć życie "po swojemu".
OdpowiedzUsuńBardzo lubię poznawać takie historie, zawsze mnie ciekawiły i na pewno po tą, zrecenzowaną u Ciebie sięgnę w swoim czasie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Mam na oku tę książkę od dawna...podczas mojej podróży do Jordanii, do Petry, slyszałam o tej historii, ale nie wiedziałam wtedy,że wyszła książka. Na pewno przeczytam. Z wielką chęcią. Pozdr.
OdpowiedzUsuńOOo, Moniko to ja Ci bardzo zazdroszczę takiej wycieczki, u mnie pozostaje w sferze marzeń:)
OdpowiedzUsuńPandorciu, Allanie, Moniko powinniście wiec po książkę sięgnąć:)
pozdrawiam serdecznie
Ach, egzotyka!
OdpowiedzUsuńŚwietnie zilustrowałaś notkę, brawo.
Agnes dziękuję bardzo:)
OdpowiedzUsuń