4 sierpnia 2020

Jan Skuratowicz, Dwory i pałace Wielkopolski. Styl narodowy.


       Styl narodowy był wynikiem wielu stycznych powstałych w świadomości narodowej, rosnącego zainteresowania historią, kulturą i tradycją. Ważne rolę w tym kształtowaniu odgrywało utwory pisane, oraz elementy rzeźbiarskie i malarskie. Chodziło o zaznaczenie odrębności i podtrzymanie ducha. Książka Jana Skuratowicza przybliża polski styl narodowy w architekturze na przykładzie dworów i pałaców z terenu Wielkopolski, która po 1793 r. została włączona w granice monarchii pruskiej. Za ostateczną datę graniczną tej analizy została przyjęta data 6 sierpnia 1914 r. Autor przeprowadza czytelnika poprzez poszczególne etapy polskiego stylu narodowego w architekturze począwszy od swoistych poszukiwań i prób, jego kształtowania się, analizy cech szczególnych, aż po okres dwudziestolecia międzywojennego.

      Autor charakteryzuje pierwsze próby stworzenia stylu narodowego poprzez zamek w Kórniku (kostium gotycki), pałace w Wielkiej Łęce (kostium gotycki) i Posadowie (kostium francuski). Wskazuje na narodowe elementy wystroju wnętrz. Ideałem stał się wzór obywatela, żołnierza i dobrego gospodarza, który planował, a następnie realizował daną budowlę zgodnie z własnymi pomysłami.

       Jan Skuratowicz przypomina prace m.in.: Zygmunta Czartoryskiego (1853-1920) pt. O stylu krajowym w budownictwie wiejskim (1896), w którym zostały określone zasady, jakim powinna odpowiadać nowoczesna polska siedziba ziemiańska na terenie Wielkopolski. Dokonuje też krótkiej charakterystyki budowli w  miejscowościach: Pomarzanowice, Błociszewo i Rogalin. Autor albumu przedstawia cechy charakterystyczne polskiego stylu narodowego. Symbolem polskiego dworu stał się portyk kolumnowy (np. Kopaszewo, Jargoniewice, Głuchowo, Miłosław, Chobienice, Granówko, Pietronki, Węgierce, Kościelec Kujawski, Gościeszyn, Iwno, Słomowo). Dokonuje analizy budowli wynikających ze względu na zainteresowania angielskim palladianizmem (np. Dębno, Kotowo), toskańskimi włoskimi willami (np. Torzeniec). Pokazuje również przebudowy niektórych starych pałaców, które miały stać się dzięki temu pożądanym wzorcem siedziby nowoczesnego ziemianina (np. Objezierze, Koźminek, Niechanowo, Dobrojewo).

     Autor wskazuje rok 1905, jako ostateczną cezurę ukształtowania się w Wielkopolsce osobliwego stylu narodowego. Typowymi cechami były: kolumnowy portyk i czterospadowy, wysoki dach łamany. Przedstawia jedne z najciekawszych projektów budowli tych lat autorstwa Rogera Sławskiego, Stanisława Mieczkowskiego, Stanisława Boreckiego (np. Krerowo, Chudobczyce, Oporowo, Bonikowo, Lubasz, Piotrowo, Skoraszewice, Cichowo, Winna Góra) oraz najsłynniejsze przebudowy (np. Turew). W tym czasie stare dwory przybierały charakter barokowy. Dokonywano też przebudowy starszych pałaców dostosowując ich do nowej mody poprzez unowocześnienie budowli pod względem technicznym i adoptowanie na nowe potrzeby dotychczasowych pokoi mieszkalnych (np. Sierniki. Gułtowy, Dłoń, Żydowo, Paruszewo).

      W pozycji zostały też przedstawiona fala budowy i rozbudowy dworów w stylu narodowym, jaki miał miejsce po 1918 r. (np. Łaszczyn, Gogolewo, Szelejewo). Charakteryzowały się one nadal silnym przywiązaniem do form barokowo-klasycystycznych. Głównym architektem tego okresu jest Stefan Cybichowski (np. Żegotki, Wódki, Chraplewo, Więcławice, Parlin, Rudniki, Komierowo).

         Autor książki z dokładnością opisuje w danej siedzibie rozkład pomieszczeń i ich funkcje. Można również zapoznać się z bliżej z wystrojem wnętrz poszczególnych pomieszczeń, z zachowanymi rysunkami projektowymi oraz planami całych budowli, które zostały przygotowane przez Autora. Atutem książki jest baza ikonograficzna. Znaleźć tu można przede wszystkim zachowane archiwalne fotografie,  bowiem niektóre z tych dworów zostały zniszczone w okresie wojennej zawieruchy, a utraciwszy swych właścicieli były też przejmowane przez państwo i niszczone przez lata. Nie sposób też ominąć mnóstwo informacji dotyczących właścicieli dworów i pałaców, inicjatorów budowli i architektów. Jan Skuratowicz niejednokrotnie odwołuje się do zachowanych listów i wspomnień, w których znaleźć można opisy danej budowli. Autor przedstawia budowle zarówno okazałe, które podnosiły prestiż właściciela, jak i skromne.

      To bardzo dobra propozycja książkowa, do której będę wracać jeszcze niejednokrotnie. Polecam.

 

Jan Skuratowicz, Dwory i pałace Wielkopolski. Styl narodowy, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2020, okładka twarda, stron 400, format: 21x27cm.


27 lipca 2020

Elżbieta Sidorowicz, Serce na wietrze. PATRONAT.

            Po pierwsze na książkę trzeba zarezerwować czas, aby to wszystko co w niej jest zawarte na kilku płaszczyznach można było naprawdę poczuć. Po drugie: przed tomem drugim trzeba koniecznie przeczytać tom pierwszy, bo Serce na wietrze to ciąg dalszy. Gdy jedną książkę zamykasz, to otwierasz drugą. Pierwsza bez drugiej nie egzystuje i nie słuchajcie rad, że spokojnie możecie czytać drugą bez znajomości pierwszej. No cóż, oczywiście można, ale zostaniecie pozbawieni najważniejszego. Za wiele o fabule wobec tego nie napiszę. Jak więc oblec to wszystko w słowa, aby nie zdradzać?

          Serce na wietrze dotyczy kolejnych losów uczennicy liceum plastycznego. Tak, Ania Kielanowicz jest dzieckiem, które jednak zbyt szybko i bez jakichkolwiek złudzeń wkroczyło w dorosłość. Jej rówieśnicy tego do końca nigdy nie zrozumieją. Dorośli współczują i okazują pomoc. W życiu Ani pojawiają się nowe osoby, zarówno ludzie młodzi, jak i dojrzali. Symboliczne wydaje się nawiązanie do białego jednorożca, tożsamego w słowniku z czystym rozumem, mądrością, inteligencją, szlachetnością, odwagą, cnotą.  Zaletą jednorożca są jego właściwości - potrafi odnaleźć wodopój, a przez zanurzenie w nim swego rogu usunąć wszelkie trucizny. Ania jest nadal osobą poszukującą owego wodopoju, który przyniesie ukojenie i moc.

         Tyle stron i o wiele więcej emocji. To druga część, a czuję się jeszcze bardziej głęboko zakotwiczona w dno jej przekazu, jak po przeczytaniu pierwszej. To coś niesamowitego. Rzadkość i wyjątek. Autorka ubiera myśli w słowa w sposób plastyczny, inteligentny i nietuzinkowi. To specyficzny przekaz, który czytelnik powinien zrozumieć, o ile zechce. Autorka otwarcie i z uważnością wkracza w świat literatury, malarstwa, religii, doświadczeń życiowych. Pokazuje, że dojrzałe wnętrze nie jest zależne od lat biologicznych, ale jest sumą nabytych zmian losowych. Niezbicie ważne jest zachowanie się odpowiednio w trudnych sytuacjach i rozsądek przy podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji. Jeśli jest z tym problem, mimo osiągniętego wieku, okazuje się, że człowiek nie jest dojrzały. Infantylne i egoistyczne podejście do spraw ważkich może cechować ludzi dorosłych. Z drugiej strony można być młodym, ale wewnętrznie już być starcem.

           Ania potrafi podejmować dojrzałe decyzje, potrafi być odpowiedzialna za swoje czyny i słowa, potrafi troszczyć się z wielkim oddaniem i poświęceniem o drugiego człowieka. Nie, nie jest idealna. Jak wielu z nas popełnia błędy, a jednak nie boi się wyzwań, otwarcia na nowe, podejmowania prób, poznania czegoś nowego, a gdy wpada w kokon matni, wyciąga niebagatelne i ważne wnioski. Nie boi się porażek, zmuszona jest do podejmowania ryzyka, ale jednocześnie nie przekracza nigdy wyznaczonej granicy. Rozum, nie serce są wyznacznikiem jej działań. Choć to ostatnie boli z różnych powodów, które nawet dorosłym stają się trudne do udźwignięcia. Owa granica narzucona została przez wychowanie, tradycje, wpajane wartości, szacunek do ludzi starszych. Robi to, co uważa za słuszne, ale nie czeka na kanapie, aż jej życie się odmieni. Działa nie czekając na cud. Świadoma jest tego, że samotnie musi pokonywać mury. Z trudem przyjmuje daną jej pomoc i nie potrafi prosić. Osiąga wiele, choć przechodzi przez ścieżkę żarzących się kamieni. Doświadcza nowych uczuć, które do końca nie potrafi nazwać. Sama przysparza niezamierzonych cierpień innym i daje nadzieję, czego nie powinna czynić. Jest piękna, dumna, pełna pasji i szaleństwa, a jednocześnie wewnętrznie mierzy się z ogromnym balastem utraty najbliższych. Miłość odeszła, miłość nadejdzie. Czy będzie jednak osiągalna?

        To powieść, która jest wyzwaniem, staje się też zarysem drogi wychodzenia z niemierzalnego niczym cierpienia, zbiorem zasad, przestrogą, skargą, nadzieją i jej utratą. Pokazuje oblicza lęku i próby jego przezwyciężenia. Ratowania nie tylko siebie, ale również najbliższych z otoczenia. Realny, prawdziwy bieg ku dorosłości.

Bardzo polecam.

 

Elżbieta Sidorowicz, Serce na wietrze, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 20202, cykl: Okruchy gorzkiej czekolady, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 739.


22 lipca 2020

Alicja Manders, Kalifornijczyk.




          Kalifornijczyk to literacki debiut Alicji Manders, powieść, której fabuła powstała na kanwie doświadczeń samej autorki związanych z przeprowadzką z podkrakowskiego Olkusza do południowej Kalifornii, gdzie obecnie mieszka. 

       To losy kilku bohaterów wywodzących swoje korzenie ze Stanów Zjednoczonych i Polski. Poznajemy Roba, Nicka i Michaela, trzech przyjaciół jeszcze od czasów studiów w szkole filmowej w Los Angeles. Rob to singiel, mający nadal skłonność do trawki, który właśnie otrzymał obietnicę awansu; Nick ma niewyparzony język i ojca będącego sławnym chirurgiem plastycznym, a Michael od początku był typem kujona. Wszystkich łączy produkcja filmowa i telewizyjna.  Jeden z nich, uporządkowany Michael, od lat związany jest z mieszkającą w Stanach Polką, Martą. Zrozumiał, że  w końcu trafił na odpowiednią kobietę, z którą chce spędzić życie. Wychodząc naprzeciw prośbie ukochanej, ślub ma się odbyć w małej podkrakowskiej miejscowości, Skale. Planowany był na przyszły rok, ale choroba dziadka Kazimierza, wywraca wszystkie dalekosiężne plany. 



        Michael przyjeżdżał z Martą do Polski, polubił jej bliskich oraz przywiązanie do tradycji i rodziny. Kuzynką Marty jest graficzka Julia Grzybowska, która mieszka z dziadkiem i mamą Beatą w Skale. Nigdy dotąd nie opuszczała domu, nawet podczas studiów. Jest jedynaczką, w dzieciństwie opuszczoną przez ojca, który wyjechał za chlebem do Niemiec i już nie wrócił. Mimo upływających lat i dziesięcioletniej już obecności Marty za oceanem,  Julia nadal utrzymuje z nią kontakt i śledzi jej losy na portalach społecznościowych. Blisko domu Beaty mieszkała ciotka Julii, Ilona, a matka Marty, która każdą zimę spędzała w Kalifornii ze swoim drugim mężem – Czesławem. Życie samotnej Julii jest zwyczajne i płynie swoim monotonnym torem. Wszystko jednak się z mienia wraz z chorobą dziadka i przyspieszonym ślubem. Zorganizowanie wesela w miesiąc to czyste szaleństwo.

       Do pewnego momentu fabuła w powieści płynie dwutorowo. Z jednej strony dowiadujemy się o tym, co dzieje się w Stanach, a w kolejnych rozdziałach poznajemy wydarzenia mające miejsce w podkrakowskiej Skale. Wszystko zmienia się, gdy Rob nie zdąży na samolot, a gdy pojawia się w Polsce, do odebrania go z lotniska zostaje oddelegowana Julia. Czas zaczyna płynąc wolniej niż w Kalifornii, a goście, nocne przygody i plany związane ze ślubem są zaskakujące. 



       Kalifornijczyk to zabawna, obyczajowa powieść dotycząca nieoczekiwanego zbliżenia dwóch kultur światopoglądowych i obyczajowych. W tym wszystkim sporą rolę odgrywają więzi rodzinne, przyjaźń i oczywiście miłość. Powieść interesująca, pełna słońca, ciekawa propozycja czytelnicza na lato.



Alicja Manders, Kalifornijczyk, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2020, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 432.