Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elżbieta Cherezińska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elżbieta Cherezińska. Pokaż wszystkie posty

19 marca 2023

Elżbieta Cherezińska, Sydonia. Słowo się rzekło.

 


Sydonia. Słowo się rzekło to kolejna, gruba książka od Elżbiety Cherezińskiej. Ostatnio czytam same tomiszcza, więc trochę trwało zanim ogarnęłam powieść. Podobnie jak to było w przeszłości, tak i teraz temat na fabułę został znaleziony przez autorkę w odmętach historii. Bohaterką jest bowiem żyjąca w XVI/XVII wieku Sydonia von Borck (1534/1540/1548-1620), córka hrabiego Otto Borcka i Anny z domu von Schwiecheld. Urodziła się na zamku w Strzmielach zw. "Wilczym Gniazdem", które było siedzibą rodu Borków wywodzącego się z okolic Kołobrzegu. Wcześnie została osierocona przez matkę, a rozpieszczana przez ojca. Za jego wstawiennictwem jako młoda dziewczyna trafiła na dwór księcia Filipa I (1515-1560) w Wołogoszczy i została dwórką księżnej. Poznała tam syna Filipa (z Marią córką Jana elektora saskiego miał liczne potomstwo), Ernesta Ludwika (1545-1592), w którym zakochała się i planowała nawet ślub. Nic jednak z tej wielkiej miłości nie wyszło. Mężczyzna  pod naciskiem rodziny ostatecznie w 1577 r. zawarł małżeństwo z Zofią Jadwigą, córką księcia brunszwickiego. Sydonia postanowiła opuścić dwór Filipa. Gdy ukochany zawierał małżeństwo z inną, miała przekląć Ernesta i zapowiedzieć, że jego ród Gryfitów wymrze w ciągu pięćdziesięciu lat. 

Ojciec Sydonii zmarł w 1568 r. toteż Sydonia wraz z siostrą Dorotą, trafiły pod opiekę brata Ulrycha, który kazał im zrzec się prawa do majątku w zamian za dożywotnią rentę i utrzymanie. Przy czym nie miał zamiaru wywiązywać się ze zobowiązań. W dodatku Sydonia wdała się w konflikt ze szwagierką Otylią von Dewitz, w rezultacie czego siostry opuściły zamek w Strzmielach i zaczęły tułaczkę. W 1570 r. książę pomorski Jan Fryderyk ustanowił Martina i Hasse von Wedel prawnymi opiekunami sióstr Borck. 

Losy Sydonii to ciągłe procesy sądowe, bowiem dochodziła swoich praw do spadku po rodzicach, a potem po siostrze zmarłej w 1600 r., notowano też liczne zatargi i konflikty z sąsiadami, w końcu był proces o czary. W 1604 r. została umieszczona przez krewnych w klasztorze w Marianowie. Nigdy nie wyszła za mąż, choć miała licznych narzeczonych, mieszkała w różnych miejscach, otaczała się zwierzętami, ciągle znajdowała się w finansowych tarapatach, a swoje zainteresowania skupiła na ziołach i studiowaniu ich właściwości. W 1612 r. została otwarcie oskarżona o czary, potem uwięziona na zamku Oderburg w Grabowie. Sydonia została poddana torturom, a potem przyznała się do wszystkiego. Zginęła przez ścięcie mieczem 19 sierpnia 1620 r. w Szczecinie w pobliżu Bramy Młyńskiej. Ciało Sydonii spalono na stosie i pogrzebano na cmentarzu dla biedoty.

To wszystko możecie odnaleźć buszując po internetowych stronach, ale także czytając powieść Elżbiety Cherezińskiej. 


Sydonia była nieszczęśliwą, ale przede wszystkim niepokorną kobietą, która po śmierci, gdy udowodniono jej niewinność, stała się muzą malarzy, pisarzy, poetów i muzyków. Ową niepokorność we współczesnym świecie można oczywiście podciągnąć pod feminizm. Sydonia była piękna, ale także inteligentna, niezależna i dumna. Nie chciała być wciągnięta w wyznaczone przez świat zewnętrzny ramy. Uważano ją jednak wówczas za osobę konfliktową, apodyktyczną, zgryźliwą, upartą i agresywną. Autorka oddaje jej osobowość i charakter. Sydonii mimo wszystko nie udało mi się polubić. W życiu zasadniczo unikam osób o toksycznym stylu bycia i osobowości. Oczywiście zadaję sobie sprawę, że na zachowanie Sydonii wpłynęły jej doświadczenia życiowe, a krzywd doznała wiele. 

Powieść została oparta ściśle na faktach, zachowały się bowiem akta sądowe, które przeniesione przez Cherezińską na strony, rozpalają wyobraźnię czytelnika. Oprócz losów Sydonii, autorka przedstawia historię Pomorza Zachodniego głównie w okresie XVI i XVII wieku, ale z prologiem nawiązującym do XI wieku. Bardzo dobrze opisane są związki i koligacje rodzinne, nawiązania do losów poszczególnych członków rodzin, odnotowane pokrewieństwa i powinowactwa, krewni bliżsi i dalsi. W mnogości imion i nazwisk, genealogicznych związków, niewytrawny czytelnik może się jednak pogubić. Wszystkie informacje podane są w  sposób zajmujący i barwny. Świadomie i perfekcyjnie autorka wykorzystuje fakty historyczne, aby zbudować odpowiednie napięcie, miłosne momenty czy nerwowość sytuacji. Znakomicie też charakteryzuje ówczesne podziały społeczne i stosunki międzyludzkie (które są uniwersalne), w których znaleźć można zawiść, zdradę, zło, niesprawiedliwą ocenę, nieuczciwe działanie, plotki. Atmosfera powieści stworzona przez autorkę jest oczywiście niesamowita, ale momentami czytając długie i szczegółowe opisy, przyznam się, że powieść wydawała mi się nierówna, chaotyczna i bałam się, że finalnie będę nią rozczarowana.  Doceniam pracę autorki nad źródłami historycznymi i zmierzenia się z przetransponowaniem historii na karty powieści. Udało się to autorce w pełni. Nie udawajmy jednak, że popularność  powieści wypływa jedynie z jej zawartości. Niebotycznie zadziałało tu też już nazwisko. Niemniej bardzo polecam, bo to bardzo dobra powieść historyczna.

 

Elżbieta Cherezińska, Sydonia. Słowo się rzekło, wydawnictwo Zyska i S-ka, wydanie 2023, oprawa miękka ze skrzydełkami, stron  584.


18 lipca 2012

Elżbieta Cherezińska, Korona śniegu i krwi.


Przyznać się muszę, że książkę czytałam z przerwami. Nie tyle ze względu na grubość, ale raczej na jej treść. Być może w odebraniu opowieści, gdzie historia miesza się nieco z elementami fantastycznymi to dla mnie, jako dla historyka realistycznie patrzącego na przeszłość, było za wiele. Niemniej pokuszę się o bardzo obiektywną opinię, bo po pierwsze Elżbieta Cherezińska tworzy znakomite opowieści, a po drugie sięga po takie tematy, które już dawno w twórczości polskich Autorów odeszły do lamusa. Historia średniowiecza w jej wydaniu może stać się dla nie jednego czytelnika zachętą do bliższego zapoznania się już być może w sposób poważniejszy z tym okresem naszych dziejów.

Korona śniegu i krwi dotyczy czasów najbardziej chyba zagmatwanych w okresie polskiego średniowiecza. To okres końca rozbicia dzielnicowego, wojennej zawieruchy, walki o władzę, wpływy, gdzie górę biorą prywatne ambicje, układy, przysięgi, intrygi, tajemnice. To czasy, podczas których jedni dążą do zjednoczenia dzielnic, a drudzy do utrzymaniu podziału ziem. Opowieść w głównej mierze dotyczy Przemysława II, choć mowa jest również o jego żonie Lukardis, Władysławie Łokietku, księciu wrocławskim Henryku, Przemyśle I, Bolesławie Wstydliwym i jego żonie Kindze, arcybiskupie gnieźnieńskim Jakubie Śwince i innych. Wielkie znaczenie w tym wszystkim ma przynależność do Starszej Krwi. Ilość historycznych postaci jest wielka, co niezorientowanym w historii Polski może trochę pomieszać w głowie, a do tego dochodzą jeszcze dodatkowi bohaterowie.  W toku powieści można się jednak już połapać, kto jest, kim. Każdy z bohaterów ma odmienną, mocno zarysowaną osobowość, swoją historię i należy albo do tych dobrych, albo do tych złych. Poza tym niektórzy obdarzeni są nadludzkimi zdolnościami, potrafią odczytywać znaki i łączyć je w całość, przepowiadać, czytać w myślach. Warto wspomnieć jeszcze o stworach, które schodzą z herbów i panoszą się po świecie. Nie zapominać należy również o opisach bitew, alkowach miłości, kochankach, cnotliwych żonach.

Powieść napisana jest przejrzystym językiem i w głównej mierze oparta na dialogach. Poza tym to tomiszcze, które, co może się niektórym nie za bardzo podobać, liczy ponad 750 stron. Książka wydana została w dość dużym formacie, więc czytać ją można jedynie w domowych pieleszach. Jak wielu jest bohaterów, tak wiele jest pokazanych stron narracji. Niemniej książka wciąga, bo tak pisze Cherezińska o historii, to nie da się z kimkolwiek porównać. Warto.


Elżbieta Cherezińska, Korona śniegu i krwi, wydawnictwo Zysk i S-ka, czerwiec 2012, okładka twarda, stron 766.
Elżbieta Cherezińska (ur. w 1972 r.) – pisarka i teatrolog. Mieszka w Kołobrzegu. W 2008 r. ukazała się jej książka Byłam sekretarką Rumkowskiego. Dzienniki Etki Daum. To historia, która „otworzyła Czytelnikom getto łódzkie”.
W 2010 r. Cherezińska napisała Grę w kości, thriller historyczny o Zjeździe Gnieźnieńskim 1000 roku. W 2009 r. rozpoczęła cykl skandynawski „Północna Droga” (Saga Sigrun, 2009; Ja jestem Halderd, 2010, Pasja według Einara, 2011), którego fabuła toczy się w Europie schyłku I tysiąclecia.
Książki Elżbiety Cherezińskiej są entuzjastycznie przyjmowane przez Czytelników.

8 maja 2011

Elżbieta Cherezińska, Pasja według Einara.

Wydawnictwo Zysk i S-ka
wydanie 2011
ISBN: 978-83-7506-792-7
oprawa miękka ze skrzydełkami
stron 392


Pasja według Einara to trzeci tom cyklu Północna droga autorstwa Elżbiety Cherezińskiej, który ukazał się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka. Przyznam się, że ani pierwszej ani drugiej części nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Wobec tego wybaczcie, jeżeli będę odnosić się jedynie do części trzeciej.
Sama Autorka na swojej stronie zaznacza jednak, że „przecież nikt nie ma obowiązku czytania tych książek po kolei. Więcej, czytane wbrew kolejności, wpadają w inną, ale o ileż ciekawszą dynamikę”. Dalej czytamy, że cały cykl 
Północna droga, w sensie historycznym, jest opowieścią o zderzeniu dwóch religii, dwóch systemów urządzenia świata. Ale w tym przypadku mniej zajmuje mnie polityczno-społeczny aspekt przyjęcia chrześcijaństwa a bardziej pociąga poruszanie się po wewnętrznym konflikcie bohaterów. […] Ale, zamiarem głównym w Północnej drodze nie jest pisanie o historii Norwegii. Gdyby tak było, bohaterami uczyniłabym jej królów i jarlów. Mnie interesuje opowiadanie o ludziach w historii. Stąd, bohaterami czynię postaci fikcyjne, które wplatam w historyczną ramę. Na tyle realistyczną, na ile potrafię odtworzyć ducha tamtych czasów”.[1]
Głównym bohaterem a zarazem narratorem jest Einar. Poznajemy go w wieku dziewięciu lat i towarzyszymy aż do późnej starości, kiedy nazywany jest Białym Starcem. Einar opowiada o swoim dzieciństwie, przekonaniu wpojonym mu przez ojca, że miał dziewięć matek; ojcu Tjostarze i mieszkaniu na wyspie Viknie. Ojciec nie lubi świata, ale kocha życie[2]. Jest pogańskim wieszczem, mającym kontakt z pogańskimi bogami. To do niego po radę udają się sam król i Panowie Północy i to on przepowiada nadejście białego Chrysta. Jedynie swojemu synowi tuż przed śmiercią powierza treść przepowiedni, to co zobaczył podczas obrzędu. Tyle, że Einar widział więcej. Po śmierci ojca Einar zostaje wysłany przez króla Hakona do Yorviku i ukryty przed prześladowcami w opactwie benedyktyńskim. Tak rozpoczyna się tułaczka Einara.

Przez lata Einar pobiera nauki w klasztorze opata Udalryka. Tam zaprzyjaźnia się z Oswaldem, którego wuj Odo jest arcybiskupem. Jako oblat poznaje regułę benedyktyńską i przyzwyczaja się do panujących zwyczajów i rozkładu dnia. Zaczyna również pracować w infirmerii. Powoli jest też przygotowywany do chrztu, a potem wstępuje w szeregi nowicjuszy.
Oficjum nokturnów. Nie zasnąć, śpiewać. Po nim laudesy. Potem czas wolny, biegiem do infirmerii, umyć chorych spod prawej ściany. Dzwony, biegiem na prymę. Czas wolny aż do tercji – biegiem do infirmerii, umyć chorych spod lewej ściany. Po tercji msza. Po mszy kapituła: reguła Benedykta z Nursji czytana według lekcji, z objaśnieniami. Po kapitule lekcje. Po lekcjach oficjum seksty. Nie zasnąć, śpiewać. Po sekście msza. Po mszy obiad. Po obiedzie odpoczynek. Po odpoczynku lekcje. Po lekcjach oficjum nony. Potem nauka. Po niej nieszpory. Po nieszporach kolacja. Po kolacji kompleta. Po komplecie sen.”[3]
Dużą wagę Einar przykładał do studiowania ksiąg. Gdziekolwiek się znalazł korzystał z biblioteki.
„Biblioteka. Dla niej samej warto było dostać każdą  chłostę. Kiedy po raz pierwszy pnę się schodami w górę północnej wieży kościoła, czuję dreszcze w palcach stóp. Gdy wchodzę do pomieszczenia, zamieram.”[4]
Wkrótce jego drogi z Oswaldem rozchodzą się, a Einar zostaje powołany przez opata do pracy na rzecz tajemniczego bractwa. Na początku towarzyszy mu brat Wulfdan. Zadania, jakie otrzymują do wypełnienia są niebezpieczne i nie zawsze zgodne z regułą zakonną. Mimo to wierzy Udalrykowi i spełnia mu powierzoną misję. Staje się pośrednikiem między królami, jarlami, książętami. Wędruje na północ, wraca, znów opuszcza opactwo. Przemierza Normandię i w pielgrzymce pokutnej poszukując relikwii świętych. Jest silny, wytrwały, od przemocy i walki mieczem woli pojednanie na drodze pokojowej. Z czasem doznaje rozczarowania, a mimo to pomaga ludziom. Żeni się, choć szaleńczo kocha inna kobietę – Halderd. Pamiętając przepowiednię swojego ojca, pragnie pomóc rozprzestrzenieniu się chrześcijaństwa na Północy. Buduje kościół na Viknie, przyjmuje upragnione święcenia, ucisza swoje pragnienia, chce służyć Bogu, a nieoczekiwanie znajduje się na arabskim Południu.

Historia Einara umiejscowiona została w Norwegii, a rzecz dzieje się w latach 938 -?. Autorka nie podaje nam daty końcowej. Mowa jest jednak o Cluny i wielu postaciach historycznych, wplecionych między fikcyjnych bohaterów, którzy biorą udział w wydarzeniach nakreślonych przez Autorkę. Znajdziemy wśród nich Haralda Pięknowłosego, Eryka (przydomek Krwawy Topór), Gunhild żonę Eryka, Hakona Dobrego, Haralda Szarego Płaszcza, Haralda Sinozębnego, Swena Widłobrodego, Jarla Hakona, Olafa Tryggvasona, króla Anglii Edwarda (przydomek Męczennik), pierwszego księcia Normandii Rolfa, Ryszarda I Nieustraszonego, arcybiskupa Canterbury Odo, biskupa Worcester i arcybiskup Yorku. Krótkie ich notki biograficzne możemy odnaleźć na końcu powieści.

Na książkę składają się krótkie urywki, pewnego rodzaju migawki z życia Einara. Zaznaczone jest to odstępami, które dzielą powieść na fragmenty. Wszystko układa się jednak w płynną i zachwycającą czytelnika całość. Książkę czyta się powoli, smakuje każdy fragment. Akcja zmienia się jednak jak w kalejdoskopie. Czytelnik nie nudzi się ani na chwilę. Nic nie jest odpuszczone. Krótkie zdania fascynują. Jednego dnia Einar jest młodzieńcem, innego już o dziewięć lat starszym mężczyzną. Raz czytamy o jego wspomnieniach nawiązujących do matek i ojca, innym razem o politycznych mariażach i sojuszach. Zadaniem ochrzczonego wikinga, jakie jest do wypełnienia to krzewienie chrześcijaństwa na rodzinnej ziemi. Ścierają się tu dwa światy religii. Czy Einar potrafi się tak do końca odnaleźć w tym, co robi? Einar z Vikny. Ochrzczony wiking. Gończy pies Chrystusa.[5]

Na pewno Ci, którzy czytali poprzednie części cyklu sięgną i po tę. Powieść, jak najbardziej polecana wszystkim, którzy interesują się historią krajów skandynawskich, czasami wczesnego średniowiecza i ścieraniem się świata pogańskiego z chrześcijańskim. Odnajdziemy tu rzetelne odtworzenie realiów epoki, brud, smród ciał wynikający z braku higieny, surowe życie zakonników, często cytowanej we fragmentach reguły benedyktyńskiej, wygląd średniowiecznego opactwa, gromadzenie dóbr materialnych przez duchowieństwo, brak celibatu i niewypełnianie ślubu czystości, założenia reformy cluniackiej mającej uzdrowić życie duchownych. Autorka zwraca uwagę na szczegóły. Osobiście bardzo podobała mi się część poświęcona życiu Einara w opactwie.

Powieść jak najbardziej warta przeczytania!

Przypisy:
[1] http://www.cherezinska.pl/ (dostęp na 4 maja 2011)
[2] E. Cherezińska, Pasja według Einara, Poznań 2011, s. 13.
[3] Tamże, s. 95.
[4] Tamże, s. 97.
[5] Cytat z okładki książki.


STRONA AUTORKI


27 grudnia 2010

Elżbieta Cherezińska, Gra w kości.



wydanie 2010
stron 408
ISBN 978-83-7506-581-7


W epoce średniowiecza gra w kości należała do jednej z ulubionych rozrywek rycerstwa. Praktykowana była w karczmach, na jarmarkach, na książęcych dworach. Na ziemiach polskich również wówczas znalazła sobie wielbicieli i popularyzatorów. Traktowana była jako zabawa, ale czy takie zabarwienie ma tytuł nowej powieści Elżbiety Cherezińskiej?

Bolesław Chrobry wg Jana Matejki



Fabuła Gry w kości rozgrywa się w latach 997–1002 i skonstruowana jest dwubiegunowo. Akcja osadzona jest na dworach piastowskim Bolesława Chrobrego i cesarskim Ottona III, a czasem papieskim Sylwestra II. To próba odtworzenia wydarzeń historycznych poprzedzających przybycie Ottona III do Gniezna, jak i po odbyciu pielgrzymki do grobu męczennika. Chodzi tu między innymi o męczeńską śmierć świętego Wojciecha, zapewnienie przez Ottona III wyboru na papieża w roku 999 swojemu nauczycielowi i współpracownikowi mnichowi Gerbertowi z Aurillac, który przyjął imię Sylwester II, interwencję Ottona III w Rzymie w roku 998, wyprawę do południowej Italii w roku 999, problemie Słowian Połabskich. Wspominane są również ważne wydarzenia poprzedzające wymienione lata, jak chociażby koronacja Ottona III na cesarza w roku 996, jego spotkanie z Wojciechem Sławnikowicem czy wparcie Ottona przez Bolesława w jego wyprawie przeciwko Obodrytom i Wieletom w roku 995. Z drugiej strony możemy zapoznać się z przygotowaniami Bolesława do przyjęcia cesarza na ziemiach polskich. Punktem kulminacyjnym powieści jest spotkanie obu władców w marcu 1000 roku.

W grudniu 999 roku Otton III wyruszył z Rzymu w długą podróż. Jego celem było Gniezno – ówczesna stolica Polski. Znajdował się tam grób niedawno wyniesionego na ołtarze Wojciecha Sławnikowica. Podróż Ottona III, mająca charakter pielgrzymki, była długa, połączona z wizytacją ziem mu podległych, które po drodze odwiedzał. Cesarzowi towarzyszyli dostojnicy świeccy jak i duchowni. Wizja samego spotkania monarchów jest równie ciekawa.

Autorka starała się odtworzyć kolejność wydarzeń zgodnie z prawdą historyczną. Nawiązała współpracę z profesorem Przemysławem Urbańczykiem, którego książka Trudne początki Polski zafascynowała ją na tyle, że postanowiła ukazać w powieści wizję zjazdu gnieźnieńskiego. Profesor czytał na bieżąco rozdziały, jakie powstawały i dbał o to, aby panowała zgodność historyczna. Sam na początku był nastawiony do takiej współpracy dość sceptycznie. W posłowie autorstwa profesora możemy przeczytać między innymi:

„Ta książka jest owocem pomysłu i talentu Elżbiety Cherezińskiej, która zdołała mnie przekonać do współpracy. Piszę „zdołała”, gdyż musiała przezwyciężyć mój sceptycyzm odnośnie skutków połączenia zimnej analizy danych z wyobraźnią wykraczającą śmiało poza dostępne informacje. […] Zaangażowanie „poważnego” badacza w przedsięwzięcie „artystyczne” wydawało się grą, co najmniej ryzykowną. Ewidentne sprzeczności dały nową jakość - o dziwo, zamiast zazgrzytać, zaiskrzyło”. (s. 397)
Otton III i Bolesław Chrobry w czasie zjazdu gnieźnieńskiego
Na początku Autorka zamierzała skupić się jedynie na osobie Bolesława. Szybko jednak okazało się, że Otton III jest równie ważną postacią. Charakterystyki głównych bohaterów są wyraziste. To wytrawni gracze. Poznajemy dotychczasowe koleje ich życia. Otto III to niespełna dwudziestolatek. Gdy miał trzy lata zasiadł na tronie, niebawem umarł jego ojciec, a regencję do swojej śmierci sprawowała matka Teofano. Jego umysł jest kształtowany przez wybitne jednostki epoki. Stara się realizować marzenia o uniwersalnej Europie i często oddaje się pobożnej ekstazie. Bolesław z kolei to trzydziestotrzyletni mężczyzna, który pragnie korony. W odróżnieniu od wizerunku delikatnego Ottona, jest pewny siebie i dobrze zbudowany. Oprócz nich poznajemy, również zapisane na kartach historii nazwiska między innymi: Wojciecha Sławnikowica, biskupa Ungera, Gerberta z Aurillac, Leona z Vercelli, kanclerza Heriberta, Jana Philagathos, Radzima Gaudentego, margrabię Miśni Ekkeharda, oblacjonariusza Roberta. Mało jest natomiast osób fikcyjnych. Sama Autorka zaznacza, że w książce jest zaledwie jeden fikcyjny bohater po stronie cesarza. Natomiast otoczenie Bolesława, poza Ungerem, Emnildą i rodziną jest całkowicie fikcyjne. Reszta to postaci historyczne.

Otto III Divina favente clementia Romanorum imperator semper Augustus/z Bożej łaski cesarz rzymski, po wieki August
W powieści odnajdziemy świetnie skonstruowane dialogi, pośród których można odnaleźć odniesienia do kroniki Thietmara i Galla Anonima. W książce znalazły się również fragmenty dwóch autentycznych pieśni ku czci Ottona, pochodzące z początków XI wieku, wyszukane i przetłumaczone przez muzykolog pracującą nad rekonstrukcją muzyki dawnej, Agnieszkę Będzińską-Bennett. Powieść została uzupełniona słowniczkiem użytych w niej łacińskich słów oraz genealogią dynastyczną pierwszych pokoleń Piastów i Ludolfingów. Na uwagę zasługuje wewnętrzna część okładek z szerokimi skrzydłami, na których znalazły się mapy Księstwa Bolesława Chrobrego i Cesarstwa Ottona III. Po za tym znajdziemy tu także przekroje architektoniczne rotundy w Gnieźnie, palatium na Ostrowie Legnickim, katedry w Poznaniu oraz rekonstrukcję grodu gnieźnieńskiego.

Autorka przedstawia swoją wersję wydarzeń w sposób barwny i bardzo sugestywny. Zarówno Otton III jak i Bolesław Chrobry mają swoje plany, które chcą realizować. Kłania się tu polityka średniowiecznej dyplomacji, konszachtów, przenoszenia wiadomości. Profesor Urbańczyk zaznacza, że w książce:

„Splatają się w nim fakty uznane przez naukę z pomysłami prawdopodobnymi, choć niepotwierdzonymi źródłowo oraz z wątkami całkowicie wymyślonymi. […] całość zdaje się trafnie oddawać polityczno-emocjonalną atmosferę wydarzeń sprzed tysiąca lat. Nigdy się nie dowiemy, czy Bolesław Chrobry i Otto III tak myśleli, ale jestem przekonany, że tak mogli myśleć”. (s.398)
Książkę czyta się z przyjemnością. Przyznam się, że sceptycznie podchodzę do tego typu książek – powieści próbujących odtworzyć wizję przeszłości. Historyk „nie gdyba”. Już jednak w trakcie czytania powieści stwierdziłam, że może być ona prawdziwym remedium dla znudzonych historią uczniów i lekarstwem na podręcznikową nudę. Autorka znalazła, bowiem sposób na wciągnięcie czytelnika w akcję, potrafiła zafascynować i zainteresować. Przed przystąpieniem do pisania studiuje literaturę tematu, a w trakcie powstawania książki ściśle współpracuje z profesorem Przemysławem Urbańczykiem. Nie wymyśla, nie dodaje, opiera się na faktach. Chwała jej za to! Praca Autorki rzeczywiście zasługuje na uznanie. Powstała, bowiem książka, która może zainteresować dosłownie każdego. Jak pisze profesor Urbańczyk:

„Bolesław Chrobry i Otto III nabrali w tej książce ludzkiego wymiaru. Przemówili własnymi głosami pełnymi emocji – dumy, wątpliwości, a nawet cierpienia. Chciałoby się wręcz z nimi porozmawiać, wtrącić się w dialogi z pozycji znawcy przyszłych skutków decyzji. Nigdy się nie dowiemy, czy tak myśleli, ale jestem przekonany, że tak mogli myśleć” (s. 398).