Hrabina Ewa
Dzieduszycka miała niezwykle barwne życie. Była miłośniczką podróży, wycieczek
górskich oraz wielbicielką sztuki. Odwiedziła nie tylko kraje europejskie, ale
także Afrykę północną, Palestynę, Indie. Wrażenia z ostatniej wyprawy zostały
wydane w formie książki w 1912 r. O wielkiej pasji hrabiny i jej fascynacji
odkrywaniem nowych miejsc świadczą wspomnienia, które zostały wydane nakładem
Wydawnictwa Literackiego w książce zatytułowanej „Podróżniczka”. To pozycja,
którą czyta się z wielką przyjemnością, bowiem Ewa Dzieduszycka była wnikliwą
obserwatorką życia i gawędziarką. Obok spraw dotyczących życia codziennego,
opisywała członków rodziny, znajomych, swoje podróże. To fascynujące świadectwo
minionych czasów.
Ewa z
Koziebrodzkich Dzieduszycka (1879-1963) była córką Władysława Koziebrodzkiego
właściciela ziemskiego, dramaturga, posła w galicyjskim Sejmie Krajowym,
członka Rady Państwa, prezesa Towarzystwa Tatrzańskiego. Matki nie znała,
bowiem zaraz po urodzeniu na wychowanie ją i jej starszą siostrę wzięła ciotka
matki, Aniela Kielanowska. To majątek Kozłowo pod Lwowem stał się prawdziwym
domem sióstr, których matka zmarła na gruźlicę w 1883 r., a ojciec zajęty pracą
odwiedzał jedynie sporadycznie. Hrabina pisała, że miała szczęśliwe dzieciństwo
i młodość. Cioteczna babka dbała, co prawda o surowe wychowanie dziewcząt, ale
dwór w Kozłowie był otwarty dla gości. Siostra Ewy, Anna Koziebrodzka
(1878-1925) zaręczyła się z sąsiadem Tadeuszem Bochdanem (1870-1918) mając już
szesnaście lat, a niedługo potem wyszła za mąż. Mieli ośmioro dzieci.
Ewa poznała przyszłego
męża Władysława Dzieduszyckiego, syna Wojciecha, podczas swojego pierwszego
karnawału spędzanego we Lwowie. Od ślubu w 1900 r. do 1939 r. mieszkała w
rodzinnym majątku Dzieduszyckich, Jezupolu koło Stanisławowa. W okresie I wojny
światowej mieszkała przez pewien czas w Austrii, potem w Stanisławowie. Miała
troje dzieci: Juliusza (Julek), Marię Anielę (Nela) i Wojciecha (Tunio). Po
wybuchu wojny w 1939 r. przeniosła się z mężem do Stanisławowa, a potem do Lwowa,
gdzie Władysław został przez Rosjan aresztowany i zamordowany w więzieniu.
Prawdziwe jego losy nie są jednak znane. Juliusz (1901-1974) ożenił się z
Kazimierą Stablewską, z którą miał dwie córki: Emilię i Ewę. Aniela (1902-1981)
wraz z córkami: Ewą, Anną i Lilą została zesłana do Kazachstanu (Anna zmarła
jako szesnastolatka podczas zsyłki), a potem przedostały się na Bliski Wschód,
gdzie po trzech latach rozłąki spotkała męża Witolda Cieńskiego (właściciela
Ossowiec leżących niedaleko Jezupola). Po wojnie mieszkali w Londynie, potem na
stałe wrócili do Polski.
Tunio
(1912-2008) ożeniony z Marią Kostecką (Myszką), z którą miał syna Antoniego
(1937-1997), robił karierę śpiewaczą, ale został aresztowany i przetrzymywany w
obozie w Pustkowiu. Wykupiony dzięki zabiegom rodziny i przyjaciół. Został
ponownie aresztowany wraz z całą rodziną i matką Ewą Dzieuszycką, osadzony na Montelupich
i wywieziony do obozu Gross-Rosen. Jego żona Myszka zmarła w obozie
Bergen-Belsen. W 1946 r. ożenił się z Haliną Świątkówną, z którą miał córkę
Małgorzatę, współredaktorkę wydanych wspomnień. W 1958 r. aresztowany po
nagraniu na prywatny użytek lwowskich piosenek. Po śmierci drugiej żony, ożenił
się w 2000 r. z Ireną Małecką. W 2006 r. odkryto jego przeszłość agenturalną. W
1949 r. podpisał bowiem zobowiązanie współpracy z UB. Odkrycie było szokiem dla
bliskich.
Ewa Dzieduszycka po zwolnieniu z więzienia
przebywała w Zarszynie wraz z wnuczką. Po wojnie zamieszkała z synem Wojciechem
i jego rodziną w poniemieckiej willi we Wrocławiu, gdzie zmarła w 1963 r. Wydane
wspomnienia spisała w latach 1961-1963, po tym jak złamała nogę w biodrze.
W opowieściach
hrabiny mimo, że napisanych w sposób zajmujący i przyciągający, brak jest
jednak własnych refleksji na temat życia i ocen działania bliskich osób i
znajomych. Nie trwoniła czasu na opisywanie emocji i wewnętrznych kłopotów
rodzinnych. Opisy dotyczące własnego ślubu czy aresztowania męża pozbawione są
jakichkolwiek uczuć. Choć wydaje mi się, że owa suchość w relacjach to droga,
która została z góry wybrana podczas spisywania wspomnień przez autorkę. Być
może nie chciała ranić żyjących, być może nie chciała przenosić na papier tego,
co wówczas nią targało, być może nie potrafiła owe uczucia opisać, bo słowa w
zderzeniu z tymi wydarzeniami wydawały jej się miałkie i mało znaczące. Była jednak
kobietą zaradną, rozwijającą swoje pasje, miłośniczką książek i podróży, z
optymizmem podchodzącą do życia.
W książce
znaleźć można wiele anegdot i zasłyszanych opowieści przekazywanych z pokolenia
na pokolenie. Autorka przypomina wiele historii związanych z teściem Wojciechem
Dzieduszyckim. Już na pierwszych stronach wspomnień odnaleźć można informację,
że w dworze w Kozłowie przechowywane były serwisy z saskiej porcelany, które
babka piszącej odziedziczyła po swojej krewnej Krasińskiej, która wyszła za
księcia saskiego. Na strychu miała być przechowywana suknia ślubna Franciszki
oraz dywan na którym brała ślub. Pałac w Kozłowie, podobnie jak dwór w Jezupolu
zostały spalone w czasie I wojny światowej. Dzieduszyccy po wojnie wybudowali
nowy dom w Jezupolu. Autorka opisała sposoby wychowania, nauczycielki, rozrywki,
wizyty, modę, urządzenie dworów. Z bliskich osób na dłużej zajmuje się osobą brata swojego ojca, Kazimierza Koziebrodzkiego, który był
m.in. w Persji, Peru i Brazylii. Z werwą opisuje swoje pierwsze podróże i
atrakcje turystyczne we Lwowie, Nicei, Frankfurcie, Wenecji, Zakopanem, Paryżu,
wyprawy górskie w Tatry i Karpaty. Poświęca uwagę wyprawom z teściami i mężem.
Dzieci wówczas pozostawały w majątku rodzinnym pod opieką nań i nauczycielek.
Jest pod wrażeniem poznanych osób: Henryka Sienkiewicza, Kazimierza Tetmajera,
Teodora Axentowicza, kuzynów Malczewskich. Oprócz podróży opisuje przełomowe
zdarzenia z życia codziennego: niefortunne polowanie w Jezupolu, podczas
którego została postrzelona; zakup roweru; pierwsze narty; śluby; utratę
bliskich.
Podróżniczka to książka pasjonująca,
zabierająca czytelnika w przeszłość. Autorka pisze wnikliwie i z
zaangażowaniem. W opisach jej podróży widzieć należy romantyczność, realizację marzeń,
magiczne doświadczenie. Podróżuje jednak zawsze w warunkach luksusowych, jest
turystką, która „nie widzi” brudu, izolowana jest od hałaśliwych tubylców i
panującego upału. W podróży z teściami do Paryża korzysta z osobnego wagonu. Autorka
trzyma się chronologii wydarzeń, choć zapiski nie są wolne od retrospekcji, gdy
jej się coś akurat przypomniało. To lektura, która z pewnością zasługuje na
uwagę. Warto nadmienić, że wspomnienia rozwinięte zostały poprzez dodatkowy
tekst np. opis dworu w Kozłowie zaczerpnięty z dzieła Romana Aftanazego czy
noty biograficzne.
Ewa Dzieduszycka, Podróżniczka, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2018, okładka twarda, stron 600.
Uwielbiam takie ksiazki, z wielka przyjemnoscia przeczytalam Twoja recenzje, jak rowniez fragmenty ksiazki...wspanily jezyk, ktorym poslugiwano sie przed stuleciem. Musze ja miec!!! Juz wrzucam do koszyka, dziekuje i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziekuję za dobre słowo, książka z pewnością zasługuje na uwagę :) Jest wciągająca, szybko się czyta i dodatkowo zawiera wiele informacji wyjaśniających. Dla mnie jest bardzo czytelna.
Usuńserdeczności
Juz kupilam , rodzice mi przywioza latem:)
UsuńMam nadzieję, że nawet za parę miesięcy podzielisz się tu swoją opinią i napiszesz czy się myliłam, czy też nie :) Pozdrawiam z centrum Polski :)
UsuńTo faktycznie przeczytałaś ją w momencie!
OdpowiedzUsuńW momencie? Chodzi o dobry moment czytania czy o czytanie w moment? Książkę - mimo grubości- wepchnęłam do torby i czytałam w pociągu w zeszłym tygodniu. W mijającym miesiącu nadrobiłam przez to parę godzin w czytaniu :)
UsuńO czytanie w moment, nie przez kilka dni, ale w jeden dzień i szybciutko po otrzymaniu. A moment jest zawsze dobry na dobrą książkę.
UsuńCzytam na bieżąco chyba, że coś wypadnie np. wieczorami padam na twarz ze zmęczenia :) A ta akurat w dwa dni, dzięki też podróży pociągiem w dzień, bo nocą to jak zwykle :)
UsuńWzorowy recenzent!
UsuńTylko lata doświadczeń i miara swoich możliwości (mam nadzieję, że to nie kpina :))).
Usuńserdeczności
Pisałam na serio. Sama mam ciągle za duże stosiki w stosunku do ilości czasu. W dodatku nie mogę czytać podczas jazdy, a książkę tę sama chciałabym już przeczytać, ale wyżej wymieniony stosik.
Usuńja nie liczę tego, co sama kupuję.. oo, tu są stosiska.
UsuńTo całkiem pokaźny tom, jak wynika z Twojego zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoją recenzję i nabrałam apetytu na wspomnienia Ewy Dzieduszyckiej.
Podpis pod fotografią ślubną brzmi jak anegdota! Świetny.
Wiele jest jednak zdjęć i wtrąceń np. dowcipy, anegdoty dotyczące Wojciecha Dzieduszyckiego, teścia hrabiny Ewy. Bardzo dobze to ze sobą współgra :)
Usuń