15 maja 2016

Jerzy Mycielski, Stanisław Wasylewski, Portrety polskie Elżbiety Vigée-Lebrun. 1755-1842.




Pracując tam, gdzie pracuję, mam możliwość korzystania z biblioteki skrywającej nie jeden czytelniczy skarb. Można powiedzieć, że to miejsce dodaje mi swoistej energii wewnętrznej. W minionym tygodniu szukając albumów z epoki, natknęłam się na książkę w czerwonej, starej oprawie…


 Zawsze twierdzę, że nic nie zdarza się bez przyczyny. Ostatnio sporo czytałam na temat organizowanej w okresie 28 kwietnia - 23 października 2016 roku w Nieborowie wystawie zatytułowanej „Élisabeth Vigée Le Brun i Polacy”. Inspiracją do zaprezentowania dzieł uwieczniających członków polskiej arystokracji jest odbywająca światowe tournée ekspozycja „Élisabeth Louise Vigée Le Brun (Paryż–Nowy Jork–Ottawa 2015–2016)”. Mam nadzieję zresztą, że będzie mi dane zawitać do Nieborowa. 

 

 


Niemniej owa książka w czerwonej oprawie to nie innego, jak praca powstała z inspiracji Jerzego Mycielskiego i Stanisława Wasylewskiego: Portrety polskie Elżbiety Vigée-Lebrun 1755-1842. Oczywiście przejrzałam interent i od razu dowiedziałam się, że wycena tej książki w antykwariatach osiąga wysokie progi. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie wznowiona. Od razu jedno wyjaśnienie: w książce Mycielskiego i Wasylewskiego „Le Brun” pisane jest jako „Lebrun” i poniżej zostanę już przy starej pisowni.


Pamiętać należy, że to książka napisana w latach 20. XX wieku, toteż pokazująca stan ówczesnych badań nad twórczością Élisabeth Vigée Lebrun (1755-1842) oraz stan ówczesnych miejsc przechowywania obrazów. Można się więc dowiedzieć, gdzie przed II wojną światową dany portret znajdował się i porównać ze stanem współczesnym. Autorzy zaznaczają również, które obrazy wówczas uznawane były za zaginione i portrety, których nie zdołano odszukać. Na końcu znajduje się też lista portretów wymienionych w katalogu artystki, opuszczonych w katalogu oraz obrazów jej przypisywanych.


 

 

Układ książki jest chronologiczny, a w tekście często odwoływano się do zachowanych wspomnień Élisabeth Vigée Lebrun. Poznać można okoliczności powstawania poszczególnych dzieł malarki, relacje z podróży, powstałe przyjaźnie, a nawet kwotę, jaką przyjmowała za portrety. Za „Geniusza sławy”, portret Henryka Lubomirskiego, od księżnej marszałkowej miała Lebrun otrzymać 12 000 franków. Całoroczny dochód artystki wahał się pomiędzy 20-30 tysiącami franków, a za 12 portretów namalowanych na zlecenie francuskiej królowej dwór zapłacił jedynie 2300 franków.


Élisabeth Vigée Lebrun była uciekinierką z ogarniętej rewolucją Francji. Podróżowała, zawierała przyjaźnie i malowała na zlecenie dworów Wiednia, Petersburga, Berlina. Portretowała kobiety młode i piękne oraz dzieci. Przeczytać można, że matron starych i brzydkich, podobnie jak koni i brylantów nie malowała. Stylizacje osób były w kostiumach między innymi Sybilli, pasterki, Wenery, mleczarki, Minerwy, Korynny, Irydy. Kobiety na jej portretach pozują: pieszczą gołąbki, grają na harfie, patrzą w niebo, trzymają koszyczek kwiatów. W tle zobaczyć można często pejzaż ze sztafażem. Jedyny ruchomy portret z poloniców to ten z szarfą Pelagii z Potockich Sapieżyny. Nie ma w obrazach głębi psychologicznej, ale za to wszechobecny jest urok i przecudna słodycz. Mniej jest z kolei portretów mężczyzn.



 

W książce oprócz bibliografii, odnaleźć można opisy prezentowanych na dołączonych kartach obrazów. Wśród nich znalazły się portrety między innymi: księżnej marszałkowej Izabelli z Czartoryskich Stanisławowej Lubomirskiej, Anny z Cetnerów Kajetanowej Potockiej, Pelagii z Potockich Franciszkowej Sapieżynie, portrety dzieci: Feliksa i Karoliny Woynów, Marii z Lubomirskich Protowej Potockiej, stolnikówny Teresy Czartoryskiej, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, jego wnuczki Elżuni Mniszchówny bawiącej się z Kiopkiem, Heleny z Massalskich de Ligne Wincentowej Potockiej, Ludwiki z książąt pruskich Antoniowej Radziwiłłowej. Przytoczone zostały również liczne anegdoty i krążące legendy o osobach portretowanych przez artystkę łącznie z rozwodami i romansami.


To nadzwyczajne uczucie trzymać w ręku książkę wydaną w roku 1928, aczkolwiek warto zaznaczyć, że pierwsze wydanie miało miejsce już w 1927 roku. Momentami śmieszy ówczesny zapis słów i zasady ortografii, ale można się przyzwyczaić. W tekście są liczne francuskie wtrącenia. To książka, która raduje wnętrze i którą czyta się z wielką przyjemnością. Jeżeli ktoś z Was ma ją w swoim domowym księgozbiorze, uważam go za szczęśliwca. Nie jestem obecnie zorientowana jak daleko zmieniły się badania w kwestii portretów Polaków autorstwa Élisabeth Vigée Le Brun i w jakiej mierze owa przedwojenna polska biografia straciła na aktualności. Książka zmusiła mnie jednak do szukania informacji w Internecie oraz dostępnych artykułów z zakresu historii sztuki. Ciekawa również jestem czy wydany został(zostanie) katalog dotyczący wystawy w Nieborowie. Niewątpliwie Élisabeth Vigée Le Brun była świadkiem, ale zarazem twórcą epoki.



Jerzy Mycielski, Stanisław Wasylewski, Portrety polskie Elżbiety Vigée-Lebrun. 1755-1842, 24 rycin w miedziodrukach na osobnych tablicach, Lwów-Poznań 1928. Wydawnictwo Polskie R. Wegner, s. XIX, [1], 287, [3], tabl. ilustr. 24, 21 cm, oryg. okł. brosz. 

* Jerzy Mycielski, herbu Dołęga (1856- 1928) – polski hrabia, historyk, historyk sztuki, profesor UJ, kolekcjoner dzieł sztuki, mecenas sztuk pięknych.
*  Stanisław Wasylewski (1885-1953) – polski dziennikarz, eseista, krytyk literacki, tłumacz, autor opracowań pamiętników i książek.

*Nieborów     http://www.nieborow.art.pl/


Élisabeth VigéeLe Brun, Pelagia z Potockich Sapieżyna, olej, płótno, Zamek Królewski w Warszawie

9 komentarzy:

  1. Czytałam inną książkę tego pisarza. Jest świetny. Bardzo zazdroszczę możliwości obcowania z tym starodrukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja również czytałam parę książek Stanisława Wasylewskiego. Inne z kolei mam i czekają na swoją kolej na półce.
      Dziękuję :)

      Usuń
  2. Czytam i uśmiecham się :)
    Ile razy pochylałam się nad egzemplarzem tej książki w Bibliotece Śląskiej, bowiem nie jestem tym szczęśliwcem i ... nie mam swojej własnej.
    O Pelagii Sapieżynie (tej z szalem) piszę nieco (reprodukcje jej portretów też są zamieszczone) w moich "Paniach kresowych siedzib". Piękna Pelagia była bowiem panią na Wysokiem Litewskiem (dziś na Białorusi).
    Portret Heleny Massalskiej w książce Wasylewskiego i Mycielskiego jeszcze w całości. Został on w czasie wojny uszkodzony i dziś jest obcięty z prawej strony, takim można go podziwiać na nieborowskiej wystawie.
    Mam nadzieję, że katalog z wystawy niebawem się ukaże, bo to będzie prawdziwa gratka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam o tej historii z portretem Heleny Massalskiej. Na pewno są artykuły związane z każdym z obrazów Élisabeth Vigée Le Brun. Trzeba tylko poszperać w bazach danych :)
      To rzeczywiście niezwykła książka, bardzo chciałabym, aby była wznowiona. Tak się przecież dzieje w przypadku książek Wasylewskiego w ostatnich latach. Na katalog również liczę :)
      "Panie z kresowych siedzib" zamówiłam, ale wysyłkę będę miała po dacie premiery (19.05).

      serdeczności

      Usuń
    2. Wiele, wiele lat temu, gdy byłam po raz pierwszy w Paryżu, w tamtejszej ogromnej księgarni w Luwrze pośród setek wspaniałych książek wahałam się pomiędzy zakupem dwóch. Jedna to była biografia-album o madame Lebrun a druga dotyczyła malarstwa Winterhaltera. Ceny były zawrotne, więc z mojego studenckiego kieszonkowego starczyło tylko na jedną. Wybrałam album o malarstwie Winterhaltera, teraz trochę żałuję...

      Niesamowitą historię i lata wędrówek portretu Pelagii Sapieżyny na tle Wezuwiusza opisuje barwnie w swych wspomnieniach Eustachy Sapieha w "Tak było..."

      Usuń
    3. "Tak było.." akurat mam na półce i nawet czytałam, ale nie pamiętam o tym zupełnie, że pisała o obrazie. Muszę koniecznie zajrzeń :)

      Album Winterhaltera warto też mieć, a że z samego Paryża to jak dla mnie , jest to podwójna wartość. W Polsce chyba nic nie było wydane albumowo z jego twórczości, albo nie wiem do końca. Warto byłoby mieć.

      Usuń
  3. Jeżeli będę miała taką okazję to chętnie sięgnę po lekturę.
    Pozdrawiam- strefawyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne znalezisko! Aja dwa dni temu natknęłam się na program "Wysokie C" poświęconemu właśnie E. Vigee-Lebrun i wystawie http://www.polsatnews.pl/wideo-program/wysokie-c-malarka-milionerka_6370262/ Przyznam, że przyjemnie się słucha takiej rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo!:) Zrobię sobie nocne oglądanie :)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.