24 października 2010

Richard Paul Evans, Stokrotki w śniegu.

Tłumaczenie: Ewa Bolińska-Gostkowska
wydanie : pierwsze
ISBN: 978-83-240-1460-6
stron: 304

Czy czytaliście „Opowieść wigilijną” Dickensa? Na pewno tak. Często wracacie do książki czy też lubicie oglądać jej wersje filmowe? Jeżeli znów odpowiecie twierdząco na to pytanie, to zapewniam, że bardzo spodoba się Wam książka Richarda Paula Evansa „Stokrotki w śniegu”. To współczesna wersja dziewiętnastowiecznej powieści. Tak jak stara wersja, powieść ta jest pełna prostoty, czaru i pozytywnych wibracji. Wywołuje burzę emocji i wzrusza do łez. Nie pozwala także, aby książkę odłożyć podczas czytania.

Bohaterem jest James Kier jest zimny, wyrachowany, bezwzględny, cyniczny biznesmenem pracujący w agencji nieruchomości w rodzinnej firmie swojej żony. Wysoką pozycję w karierze zawodowej zawdzięczał swojemu sprytowi i nieuczciwości. W podejmowanych decyzjach nie liczył się z uczuciami innych ludzi. Był niezależny, zasadniczy, wymagający w stosunku do pracowników. Budził respekt, ale był on raczej połączony ze strachem utraty pracy. Po za tym nie szanował żony, miewała kochanki, a dla syna nigdy nie miał czasu. Obecnie jest w trakcie rozwodu z żoną Sarą, którą opuścił wiedząc już o jej chorobie. Z synem właściwie już nie rozmawiał.

Pewnego zimowego dnia życie Jamesa Kiera radykalnie się zmienia. W prasie ukazuje się nekrolog biznesmena, w telewizji mówią o jego śmierci, a Internecie na forach ukazują się liczne nie koniecznie pochlebne opinie na temat krwiożerczego szefa. Nekrolog okazuje się wielką pomyłką, tylko, że Kier dowiaduje się przy okazji, co ludzie sądzą tak naprawdę na jego temat. Prawda boli i staje się przyczyną postanowienie Kiera. Prosi sekretarkę o listę osób, którym najbardziej zaszkodził. Pragnie naprawić wyrządzone krzywdy i w jakiś sposób wynagrodzić stracony czas. Tylko czy to jest możliwe?

Książka opowiada o prostej historii, ale to właśnie w tej prostocie można znaleźć atuty powieści. Powieść pełna uroku, czaru i bożonarodzeniowej magii. Z góry wiadomo jak historia się zakończy, ale przecież nie tylko tutaj o to chodzi. To historia z gatunku tych, co duszę czytelnika ciepłem i optymizmem. Autor nie wygłasza tu ani sloganów z pustymi hasłami, ani złotych myśli. Operuje czystym i prostym językiem. To opowieść, która ma siłę sama w sobie, mimo że może być uznawana za wyciskacz łez. Historia naiwna, ale czy piękno czasami nie tkwi w prostocie?

5 komentarzy:

  1. Oj na pewno tą książkę kupie! Uwielbiam opowieść wigilijną Dickensa:) Powiedz mi jak nawiązałaś współpracę z wydawnictwami jeżeli oczywiście to nie tajemnica:)
    Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze bardzo podoba mi się sposób w jaki ta książka została opublikowana. Wydaje mi sie, ze w tym własnie tkwi specyficzna magia - osoba pisałą ją dla najblizszych sobie osób. Bardzo trudno pisać czy robić cos dla naszych najbliższych, gdyż tak naprawdę najbardziej zalezy nam na ich akceptacji i nabardziej bolą słowa krytyki od najblizszych i przyjaciół. Chetnie sięgnęłabym po tę historie. Już wiem! Zrobię prezent swiąteczny dla mamy mojego męża i dla ... siebie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już mam zamówioną w empiku i nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też dziś zamówiłam w empiku:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Izuś po prostu napisałam do wydawnictw z propozycją, jedne odpowiedziały, inne nie. A teraz koło same się kręci:)

    Kerry-Marto masz w zupoełności rację. A ksiązka jak najbardziej pasuje na świąteczny prezent:)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.