17 maja 2011

Wbrew naturze. (Antologia opowiadań)

Wydawnictwo AMEA
fotografie: Roman Lipczyński
wydanie 2010
stron 240

Jaki jest Wasz stosunek do starości? Czy boicie się jej? Czy potraficie szanować upływ czasu i nadchodzący starszy wiek? Czy darzycie szacunkiem starszych ludzi? Pisząc otwarcie osobiście boję się tylko jednego, aby nie być ciężarem dla innych, pamięć nie przestala szwankować i do końca zachować świadomość.

Za sprawą wydawnictwa Amea na rynku księgarskim w ubiegłym roku pojawił się zbiór opowiadań poświęconych przemijaniu.  Wśród autorów odnajdziemy takie nazwiska, jak: Aida Amer, Natalia Bobrowska, Agnieszka Drotkiewicz, Anna Janko, Włodzimierz Kowalewski, Marcin Królik, Roman Lipczyński, Marta Mizuro, Grażyna Plebanek, Beata Rudzińska, Zyta Rudzka, Hanna Samson, Tomasz Sobieraj, Izabela Sowa, Joanna Stróżniak, Michał Sufin, Izabela Szolc. Niektóre dobrze mi znane, z innymi zetknęłam się po raz pierwszy. Jak to zwykle była w antologii tego typu, opowiadania jednakowo nie stoją na tym samym poziomie. Jedne mają bardziej wyrazisty przekaz, stoją na wyższym poziomie, inne są banalne i przeciętne. Wszystkie jednak krążą wokół tematu starości.

Zainteresowały mnie szczególnie opowiadania Agnieszki Drotkiewicz i Anny Janko. W pierwszym Polka pracuje w Wiedniu, jako opiekunka niewidomego staruszka, a w drugim młoda dziewczyna – harcerka przychodzi raz w tygodniu poczytać niewidomej starszej Niemce. O ile w pierwszym opowiadaniu Teresa bardzo się nudzi swoją pracą i poszukuje rozrywki, to w drugim opowiadaniu spotkanie bohaterki z panią Hedwig dodało jej siły do borykania się z trudnościami napotkanymi w życiu. Warto również zauważyć opowiadanie Marcina Królika, w którym elementem, wokół, którego skupiają się wspomnienia o dziadku jest wanna oraz Grażyny Plebanek, gdzie takąż samą rolę wspomnieniową tyle, że o żonie, odgrywa łóżko. W opowiadaniu Hanny Samson córka towarzyszy matce w chorobie i tego, co nieuchronnie ma nastąpić.

Książka oscyluje, wokół jakości życia starszych ludzi, często nieakceptowanych przez społeczeństwo. Starość to głownie cierpienie, ból, cisza, samotność, opuszczenie. Opowiadania wskazują nam, że ze starością należy się jednak pogodzić i nie bać się tego, co i tak nieuchronnie nadciągnie.

Warto nadmienić, że w książce odnajdziemy artystyczne fotografie Romana Lipczyńskiego oraz noty biograficzne samych autorów.

16 maja 2011

Eugeniusz Duraczyński, Sprawy polskie minionego wieku, Szkice.

Wydawnictwo Universitas
Rok wydania: 2011
ISBN: 97883-242-1318-4
Liczba stron: 526
Format: A5
Okładka: miękka ze skrzydełkami


Na książkę złożył się wybór rozpraw i esejów Eugeniusza Duraczyńskiego, które poświęcone zostały dziejom Polski w XX wieku. Czytelnik odnajdzie tu szkice obejmujące swym zakresem tematy obejmujące odzyskanie niepodległości, pierwszą wojnę światową, II wojnę światową, aż po problemy lat 1980 - 1981. Poruszają one wiec problemy zniewolenia, niezawisłości, całkowitej zależności od innego państwa i ograniczonej suwerenności.  
Autor szkiców dokonuje własnego podziału dwudziestowiecznych dziejów Polski poprzez następujące fazy: 1901 - 1918, kiedy nie ma państwa polskiego; 1918 - 1923, kiedy dokonuje się proces formowania się granic nowej państwowości; 1923 – 1939, kiedy mamy wzmożenie się konfliktów wewnętrznych; 1939 – 1944, kiedy Polska jest okupowana; lato 1944 –lato 1945, kiedy zaistniała pełna niezależność Polski od ZSRR; lato 1945 – 1947, kiedy zależność od Moskwy ulega rozluźnieniu, a potem zahamowaniu, po którym nadchodzi regres; 1948 – 1955, kiedy Polska znajduje się pod protektoratem Moskwy; 1956 – 1970, kiedy nadal istnieje ograniczona suwerenność w węższym lub szerszym zakresie; 1971 – 1980, otwarcie Polski na zachód przez Edwarda Gierka i pogodzenie się władzy z działalnością opozycji; 1980 – 1989, kiedy następuje klęska „realnego socjalizmu”, a triumf myśli niepodległościowej i wolnościowej. Oprócz tego Autor porusza kwestie Polski w systemach wersalskim i jałtańsko – poczdamskim; pakcie Ribbentrop – Mołotow; kwestii granic Polski w polityce państw koalicji antyhitlerowskiej; główne aspekty II Wojny światowej dotyczące Polski. Osobny rozdział poświecony jest Władysławowi Sikorskiemu, polityce przez niego prowadzonej, okolicznościom podpisania układu Sikorski – Majski czy tragicznego wypadku. Autor dokonuje również swoistego porównania dążeń i osiągnięć Sikorskiego z Edvardem Benešem. Odnajdziemy tu również szkic poświecony Stanisławowi Mikołajczykowi czy budzącemu się socjalizmowi. Mowa jest także o Powstaniu Warszawskim oraz opiniach radzieckich i rosyjskich. Historyk zwraca również uwagę na miejsce Polski w polityce ZSRR. Książka kończy się szkicami poświęconymi powstaniu „Solidarności”.
Szkice historyczne są napisane w interesujący sposób. Edward Duraczyński dokonuje swoistej analizy roli, jaką odegrała Polska w polityce państw koalicji antyhitlerowskiej. Każdy z nich zaopatrzony jest w przypisy, a sam Autor niejednokrotnie w treści przywołuje prace innych historyków. Wielką rolę odgrywają tu cytaty. Jedynym mankamentem książki jest drobny druk. Nie jest to pozycja łatwa w odbiorze i na pewno laik w zakresie historii mógłby mieć problemy z przyswojeniem sobie wiadomości. Mnie również czytało się ów tekst nie w całkiem lekki sposób. Ciekawość może wzbudzić jednak w tych, którzy interesują się wymienionymi problemami z dziejów Polski.

15 maja 2011

Ingeborg Bachmann, Malina.

Wydawnictwo A5
oprawa miękka ze skrzydełkami
wydanie II
tłumaczenie  Sławomir Błaut
kwiecień 2011
stron 326

Ingeborg Bachmann to austriacka pisarka, poetka, nowelistka, eseistka, przy twórczości, której nie przechodzi się obojętnie. Miałam możliwość przeczytać pierwszą i jedyną ukończona powieść tej Autorki. Malina została wydana po raz pierwszy w roku 1971, a w przekładzie polskim ukazała się już po śmierci pisarki w roku 1975 nakładem wydawnictwa Czytelnik. Obecnie została wznowiona w takim samym przekładzie Sławomira Błauta przez Wydawnictwo a5.

To ten rodzaj książki, przy których nie przechodzi się obojętnie i po przeczytaniu lekko nie zostawia naszych myśli. Książka, która jest pełna emocji, lęków, obaw, można nawet napisać – szaleństwa, skłania czytelnika do głębszych refleksji. Nie można jej czytać ot tak sobie, ponieważ aby zrozumieć jej treść i głębszy sens potrzeba ciszy, odpowiedniego nastroju i skupienia.

Powieść składa się z trzech rozdziałów, których bohaterami są Ivan, Malina i nasza narratorka – bohaterka. Akcja książki toczy się w Wiedniu przy ulicy Ungargasse w latach 60. XX wieku. W samej narratorce można doszukiwać się autobiograficznych wątków Ingeborg Bachmann. Nasza bohaterka ustawicznie i obsesyjnie szpera w papierach. Pisze i segreguje listy, zapisuje sny, mówi o wydaniu książki, udziela wywiadów, umawia się na spotkania, dyktuje sekretarce, niby pracuje, a mamy poczucie jakby tkwiła w jakimś martwym punkcie. Jej opowieści są cechuje wieloznaczność, liczne dygresje, odmienne linie wypowiedzi, dialogów zapisanych czasami w formie wierszy.

Opowiada o swoich mężczyznach: Ivanie i Malinie. Razem tworzą pewnego rodzaju trójkąt, niepozbawiony namiętności i nagannego niekiedy zachowania. Narratorka opowiada o swoim związku z Ivanem, z pochodzenia Węgrem, który mieszkał przy tej samej ulicy. Ivan nigdy nie wypytuje, nie okazuje nieufności, nie podejrzewa, dba jedynie o siebie, nie potrafi tak do końca zrozumieć kobiety. Spotykają się czasami wieczorami, grają w szachy, nie wychodzą. Kobieta czeka ciągle na Ivana i zachowuje się tak jakby on sobie,  według niej, tego życzył.
Choć Ivan na pewno został stworzony dla mnie, nie mogę rościć sobie do niego wyłącznego prawa. (s.27)
Nie można, więc tak do końca określić związku między pisarką a Ivanem. W zapiskach kobiety odnaleźć można wiele nerwowości, bólu, rozpaczy, rojeń.

Zupełnie inaczej jest z Maliną, będącym niespełnionym pisarzem. Ten rozumie kobietę, co więcej odgaduje, co myśli i co mówi. Staje się niejako jej przewodnikiem, który w odpowiedniej chwili doradzi i uspokoi. Narratorka wspomina o Malinie już w pierwszym rozdziale, by na końcu napisać:
Żyłam w Iwanie i umieram w Malinie. (s. 320)
Oprócz Ivana i Maliny jest jednak ten trzeci – ojciec - chłodny mężczyzna, którego słowa nie można podważyć. Poznajemy go poprzez sny bohaterki.

To powieść pełna niepokoju, dylematów, niemocy, neurotycznych wizji, szaleństwa, obłąkania. Wielką rolę odgrywają w niej monologi wewnętrzne kobiety. Książka pisana w sposób, który nawet nie można sprecyzować. Być może wpływ na to miała osobowość liryczna pisarki. nie można jej czytać szybko, myśli, bowiem plączą się, wywołują pewnego rodzaju chaos trudny do ogarnięcia. Książka, która zachwyca, która zmusza do bliższego zapoznania się z życiem Ingeborg Bachmann, studiującej germanistykę, filozofię i psychologię, której ojciec był nazistą, a ona sama była w wieloletnim związku z poetą Paulem Celanem. Zbieżne okazują się również oparzenia bohaterki z okolicznościami śmierci Autorki. W ksiązce umieszczono tablice chronologiczną życia Ingeborg Bachmann.

Nie jest to powieść łatwa ani do czytania ani do interpretacji jej treści. Mimo to na długo pozostaje w pamięci i jak najbardziej warto po nią sięgnąć. Moc wrażeń gwarantowana.