Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy
z fenomenu serii o perypetiach Flawii de Luce. Po lekturze pierwszej części
zatytułowanej Zatrute ciasteczko, doskonale
rozumiem stanowisko jej zwolenników, bowiem sama wstąpiłam w krąg fanów
jedenastoletniej dziewczynki.
Alan Bradley z powodzeniem przenosi
czytelnika – zarówno tego młodego, jak i starszego – w przeszłość. Cofamy się
do wakacyjnych miesięcy w latach 50. XX wieku i małej, prowincjonalnej angielskiej
miejscowości o nazwie Bishop’s Lacey. Na obrzeżach tej wioski w starym domu
Buckshaw mieszka ojciec, zafrapowany filatelista, i jego trzy nastoletnie córki:
zawsze pięknie wyglądająca Ofelia, zawsze z nosem w książce Dafne i zawsze czymś
poruszona Flawia. Siostry, wobec wiecznie zaambarasowanego czymś ojca, który w
dodatku nie potrafi należycie okazywać miłości wobec córek, ciągle droczą się
ze sobą i wymyślają przeróżne psoty.
To właśnie najmłodsza,
jedenastoletnia Flawia jest narratorką powieści i dość nietuzinkową osóbką. Jej
zainteresowania - jak dla mnie zupełniej ignorantki, co do wszystkiego, co wiązałoby
się z przedmiotami ścisłymi - są niemal niezrozumiałe. Dziewczynka świetnie
bowiem orientuje się we wszelkiej maści powiązaniach chemicznych, odczynnikach,
probówkach, palnikach, pierwiastkach, związkach, zamiennikach i innych tego
typu sprawach. Swoją naukową dociekliwość kieruje szczególnie w stronę trucizn
i ich składników. Posiada nawet w domu własne laboratorium badawcze i korzysta
z zasobów archiwalnej literatury gromadzonej przez jej wuja. Flawia jest
uparta, nieprzeciętnie inteligentna, rezolutna, pewna siebie, w doskonały sposób
dokonuje obserwacji, potrafi kierować się logiką i dedukcją, ciągle poszerza
swoją wiedzę, na rzecz danej sprawy ucieka się nawet do kłamstwa oraz uwielbia
rozwiązywać skomplikowane zagadki. Kiedy więc wczesnym rankiem odkrywa w przydomowym
ogródku zwłoki mężczyzny, postanawia działać i rozwikłać przyczynę jego śmierci
jeszcze przed inspektorem policji.
Zatrute ciasteczko to książka, w której Alan Bradley stworzył niesamowity, staroświecki klimat.
Plastyczne opisy, liczne wtrącenia, anegdotki, nawiązania do kultury i
literatury angielskiej, potęgują działanie słów na pobudzenie wyobraźni
czytelnika. Senne, ciche miasteczko, w którym wszyscy się znają, wiedzą o sobie
zbyt wiele niż powinni i w którym wszelkie nowinki rozchodzą się lotem
błyskawicy oraz stary dom ze swoją historią, są niemal zjawiskowe.
To interesująca i fascynująca lektura,
dobrze skonstruowana, wzbudzająca emocje i stopniująca napięcie, w której można
odnaleźć moc energii i humoru niepozbawionego ironii. Warto zauważyć, że książka
została bardzo starannie wydana z zastosowaniem niepospolitej czcionki w kolorze
brązowym, osobiście mi kojarzącym się z sepią i starymi zdjęciami. Mam
nadzieję, że kolejne części serii: Badyl
na katowski wór, Ucho od śledzia w śmietanie,
Tych cieni oczy znieść nie mogą, Gdzie
się cis nad grobem schyla - są równie fascynujące.
Alan Bradley, Flawia de Luce. Zatrute ciasteczko, wydawnictwo Vesper, wydanie 2010, przekład Jędrzej Polak, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 366.
ojej, a ja pierwsze słyszę o tej serii. ładne wydania, staranność - to zawsze dodatkowo mnie przyciąga. lubię tez książki gdzie bohaterami są nastolatki czy starsze dzieciaki. ja już ją zapisuję do swojej listy ;)
OdpowiedzUsuńpolecam z czystym sumieniem :)
UsuńZgadzam się - bardzo udana powieść, bardzo udana bohaterka i naprawdę wyjątkowe wydanie. Przyznam, że bardzo mnie ta czcionka zaskoczyła. O dziwo, w żaden sposób nie była uciążliwa dla mojego słabego wzroku. To już coś :)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa kolejnych części i również mam nadzieję, że okażą się równie dobre, jak 'Zatrute ciasteczko'.
A też nie czytałaś późniejszych? :) Nagle się bowiem okazuje, że wszyscy czytali :)
UsuńNa początku książka skojarzyła mi się z Rodzina Adamsów - chyba przez tę okładkę. Ogromny plus za klimat powieści - jestem jak najbardziej na tak i chętnie rzucę okiem na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńBo to taka klimatyczna okładka :)
UsuńPodobają mi się tytuły serii, choć samej książki nie znam, to czytałam sporo zachwytów na jej temat
OdpowiedzUsuńRównież do tej pory jej nie znałam. W ogóle jestem uprzedzona do opinii typu "ach" i "och", a tu okazało się, że niepotrzebnie :)
UsuńCzytałam cztery części z cyklu ("przed chwilą" została wydana piąta) i jak dla mnie, "Zatrute ciasteczko" jest najlepszą częścią, ale każde spotkanie z Flawią jest cudowne i za nic nie porzucę jej przygód :).
OdpowiedzUsuńTak wiem, mam też niezwykłą ochotę na pozostałe części :)
Usuńwłaśnie biorę się za czytanie ;)
OdpowiedzUsuńDobrej lektury :)
UsuńWszystkie 6 tomów leżą na półce przeczytane. 7 i 8 tom są już wydanie ,ale nie w Polsce. Za to będzie 10 tomów . Co do książki to wspaniała ,pięknie wydana i ciekawa . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa skończyłam na czwartym :) Dziękuję :)
UsuńBędzie recenzja? :)
OdpowiedzUsuńa jednak przeczytałam trzy, po tamtym wpisie sprawdziłam, co mam u siebie :) Jestem w tyle:) Muszę nadrobić :) Wszystkie trzy opinie można odnaleźć w etykiecie Alan Bradley lub Flawia de Luce (patrz pod tym postem)
UsuńTeż byłam w tyle ;)miłego czyania
OdpowiedzUsuńchyba będę się podpisywać /czytelniczka
OdpowiedzUsuń:)
O, prosiłabym:) To dobry pomysł :) Pod Anonimem jest się anonimowym pod każdym względem :) Teraz już wiem, że kobieta :)
UsuńPolecam Ci książkę Osobliwy dom Pani Peregrine i jej kolejne części (są tam prawdziwe zdjęcie bardzo mroczne i tajemnicze) :) /czytelniczka
OdpowiedzUsuńDziękuję, zapisałam :)
Usuń