20 lutego 2011

Gabriel Michalik, Hamlet w stanie spoczynku. Rzecz o Skolimowie.


Miejsce wydania: Warszawa 2011
Liczba stron: 324
Format: 125x195
Oprawa: Twarda z obwolutą
ISBN: 978-83-244-0145-1

Gdy sięgałam po lekturę autorstwa Gabriela Michalika spodziewałam się ot takiej sobie książki związanej tematycznie z domem aktorów w Skolimowie. Już po przeczytaniu pierwszych zdań, wiedziałam jednak, że nie będzie to w ogóle zwykła książka. Jej treść ujęła moje serce i na długo pozostanie w pamięci.

Gabriel Michalik powoli wprowadza czytelnika w świat skolimowskiego Domu. Nawiązuje przy tym do swoich powiązań ze Skolimowem. Tu mieszkała ciocia Autora tancerka, a w dwudziestoleciu międzywojennym primabalerina Opery Warszawskiej Sabina Szatkowska – Rostowska; kolejna ciotka – nie ciotka, ale z pewnością aktorka Stanisława z Orzechowskich primo Piastowska, secundo Greczyńska pseudonim Stanisława Zawiszanka oraz ojciec Autora aktor Stanisław Michalik. Z Domem Aktora Weterana Gabriel Michalik ma do czynienia od przeszło trzydziestu lat. Nadal przyjeżdża w to miejsce parę razy w tygodniu. Po śmierci ojca odwiedza pierwszą żonę ojca aktorkę Irenę Miszke.

Autor przez lata obserwował, więc Skolimów, jego rozwój, widzi jego zalety i wady, o których nie boi się pisać. To obiektywny przekaz na temat domu, który powstał z myślą o emerytowanych aktorach. Obecny Skolimów jest pełen komfortowych wygód i różni się od skromnego Domu z czasów dwudziestolecia międzywojennego, kiedy to zamieszkiwało go na początku jedynie jedenaście osób. Wówczas w Skolimowie znajdowali schronienie najbardziej potrzebujący. Reszta śmietanki aktorskiej wybierała pensjonaty. Autor przedstawia początki aktorskiego Domu, pomysłodawców, ludzi wspierających inicjatywę budowy domu aktora, działalność charytatywną podjętą przez aktorów. Mamy możliwość zaznajomić się z rozwojem Skolimowa, powstaniem Szpitaliku, budową Belwederu, Domu Carringtonów czy wystawienie parkanu kosztującego „miliony”. Dowiedzieć się również można o funkcjonowaniu domu w okresie II wojny światowej, pojawieniu się w Skolimowie bezhabitowych sióstr obliczanek ( zostały usunięte przez władze komunistyczne w roku 1968, ale zaledwie rok potniej na wniosek mieszkańców mogły znów powrócić) czy też o działaniu Komisji Skolimowskiej. Michalik nawiązuje również do rozmów przeprowadzonych z Jackiem Bławutem , reżyserem filmu „Jeszcze nie wieczór”, który przyniósł mu wiele nagród. Film nakręcono w Skolimowie, z udziałem mieszkających tu aktorów, z których większość gra samych siebie. Michalik pokusił się nawet o przytoczenie niektórych rozmów toczących się miedzy aktorami, a których był świadkiem.

Skolimów nie jest idealny. Michalik zwraca uwagę, że mieszkańcy domu boją się wykluczenia z grupy, napiętnowania, wychylania się przed szereg. W stosunkach między ludźmi panuje dystans i chód. Zamiast jednego dużego stołu jak na początku istnienia domu, w jadalni znajdują się czteroosobowe stoliki. Nadal jednak w czasie obiadu obowiązują tu stroje koktajlowe. Autor zdradza również ile obecnie kosztuje mniej więcej miesięczny pobyt jednej osoby: cztery tysiące złotych. Jednocześnie Michalik zwraca uwagę, że opieka w Skolimowie nad umierająca osobą jest właściwie doskonała. Siostry odradzają rodzinie umieszczenie chorego w szpitalu. Dba się, aby mieszkańcy Domu umierali godnie, pod troskliwa opieką i otoczeni przez „swoich”.

Warto wspomnieć, że autor dokonał w aneksie wykazu mieszkańców Domu Artystów Weteranów Scen Polskich, choć zaznacza, że jest on niepełny z rożnych wymienionych względów. W wykazie tym wymienieni zostali tylko zmarli. Ponadto jest tu Kronika skolimowska najważniejszych wydarzeń oraz indeks osób. Książka zaopatrzona została również w przypisy i liczne fotografie. Na uwagę zasługuje również fakt, że książka została wydana w twardej oprawie z obwolutą, na bardzo dobrej jakości papierze. Po za tym jest szyta.

Moim zdaniem warto z pewnością przeczytać książkę o Domu w Skolimowie. Dzięki niej poznać można nie tylko mieszkańców domu, ale atmosferę, jaka tam panuje. Ważna lektura.

***
Autor o sobie:
Gabriel Michalik, reporter. Przyszedł na świat w roku 1974 w rodzinie od trzech pokoleń związanej z teatrem.
Konfrontując ciężkie przeżycia i twórcze kryzysy najbliższych z własnym brakiem talentu scenicznego, postanowił trzymać się od aktorstwa na spory dystans. Karierę zawodową rozpoczynał jako obnośny sprzedawca skarpetek, następnie był gońcem. Na początku lat 90. wypił piwo ze znajomym, który szedł w swoich sprawach do „Tygodnika Solidarność”. W ten sposób Michalik został reporterem. Pracował następnie i publikował w kilkunastu polskich periodykach, od prasy kobiecej po główne tygodniki i dzienniki kraju. Realizował materiały dla telewizji, pisał korespondencje z Bośni i Albanii czasów wojny domowej.
W 2000 roku wyniósł się z Warszawy do pałacu w Karnkowie na ziemi dobrzyńskiej, gdzie starał się wskrzesić XIX-wieczne formy życia. Umęczony wskrzeszaniem, sam wskrzeszenia już wymagający, wrócił po siedmiu latach do Warszawy, aby zaraz później wyjechać na tzw. białe niedźwiedzie, do Permu na Uralu. Tam, zapewne w wyniku pomyłki, zaproponowano mu pracę na miejscowym uniwersytecie w charakterze „zagranicznego specjalisty”. Opowiadał studentom o wolnych mediach. Jego kariera wykładowcy akademickiego była tyleż błyskotliwa, co krótka. Rosyjskie blogi podsumowały obecność Michalika w Permie wezwaniem „won zasrany polaczku”. Posłuszny tej dyrektywie, wrócił do Polski i dopisał ostatnie rozdziały książki o Skolimowie Hamlet w stanie spoczynku. Wcześniej ukazały się jego: m.in zbiór reportaży O miłości, śmierci i bitnej piekarzowej (Warszawa, 2002) i W poszukiwaniu własnej drogi (wraz z Marią Szyszkowską, Warszawa 2007). Żonaty, ma syna. 

*** 

4 komentarze:

  1. Kiedyś na pewno po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita okładka, kocham takie stare fotografie <3 I myślę, że sięgnę po tą powieść :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby nie Twoja recenzja, w życiu nie zwóciłabym uwagi na tę książkę :). A tak to narobiłaś mi na nią ochoty ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Pandorcia to nie powieść, to raczej coś w rodzaju monografii.
    Mayu dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.