25 września 2010

Elizabeth Kostova, Łabędź i złodzieje.

The Swan Thieves
przekład: Jan Kabat
Oprawa: miękka
koniec września 2010
Strony: 560
ISBN: 978-83-247-1850-4

„Łabędź i złodzieje” to książka pełna skrywanych tajemnic, subtelności, szalonej pasji, potędze sztuki i wielkiej miłości. Książka, od której trudno się oderwać. Wiele tu, bowiem nawiązań do dzieł malarzy doby impresjonizmu dziewiętnastowiecznej Francji.

Pewnego dnia do doktora Andrew Marolwa dzwoni przyjaciel, z prośbą o przyjęcie do prywatnej kliniki psychiatrycznej w Goldengrove nowego pacjenta Roberta Oliviera, który został aresztowany w National Gallery w Waszyngtonie, kiedy próbował zaatakować nożem obraz pt. „Leda” autorstwa Gilberta Thomasa. Robert Olivier był znanym malarzem trafiającym na okładkę czasopism poświęconym sztuce. Od kilku lat brał leki antydepresyjne i środki przeciwlękowe. Przypadek ten zaciekawił Marlowa, ponieważ sam malował od dzieciństwa, mimo że ostatecznie wybrał profesję z dziedziny nauk medycznych. Oliviera przywieziono do kliniki następnego dnia w ubraniu poplamionego farbą. Marlow odbył z nim pierwszą i jak później się okazało na wiele tygodni jedyną rozmowę. Jedyne wytłumaczenie jego ataku na obraz „Zrobiłem to dla niej”, do niczego nie prowadziło. Marlow dowiaduje się po za tym o kobiecie noszącej imię Mary i to w zasadzie tyle. Od tamtego dnia Olivier zamknął się dla otoczenia. Marlow postanowił złamać zasady i wyposażył salę Oliviera w sztalugi i przybory malarskie. Od tej pory Robert zaczął intensywnie malować tą samą piękną kobietę, ale dalej nie reagował na jakiekolwiek pytania. W trakcie jednej z wizyt Marlow dostrzega stare listy, które szalony malarz nieustannie czytał. Doktorowi udało się na jakiś czas uzyskać owe listy od pacjenta, a dzięki swojej znajomej Zoe poznać ich treść. Okazało się, że pochodzą z końca XIX wieku i pisane są przez Francuzkę Beatrice de Clerval Vignot do krewnego swojego męża.

Zaintrygowany Marlow nie mogąc się niczego dowiedzieć od pacjenta postanawia porozmawiać z byłą żoną Oliviera – Kate. Decyduje się na odkrywanie przeszłości Roberta. Dzięki niej dowiaduje się nieco więcej więcej Robercie, stosunkach łączących go z żoną, życiu codziennym, kłopotach, pasji do malarstwa i malowaniu ciągle tej samej kobiety. Ma możliwość również zobaczyć gabinet i pracownię malarza. Jednak dopiero po powrocie dowiaduje się, kim jest kobieta o imieniu Mary. Co więcej imienniczka odnajduje go sama i opowiada o swoich relacjach z Robertem Olivierem. Mary bardzo zaintryguje starego kawalera i obudzi w nim ciekawe uczucia. Dzięki jej wsparciu Marlow będzie chciał do końca odkryć tajemnicę choroby swojego podopiecznego w klinice i rozszyfrować, co tak naprawdę wydarzyło się w życiu Beatrice de Clerval Vignot pod koniec XIX wieku i dlaczego to ona była najważniejsza w życiu Roberta Oliviera.

Autorka znakomicie potrafi budować i stopniować napięcie. Śledztwo prowadzone przez doktora Marlowa budzi ze strony na stronę coraz większą ciekawość. Być może, dlatego, że bohater nasz robi wiele odniesień do swojego dotychczasowego życia. Po za tym dzięki opowieściom Kate i Mary poznajemy różne punkty widzenia dotyczącą osobowości, pasji i zachowania Roberta Oliviera. Wraz z upływem stron coraz bardziej przenikamy do dziewiętnastowiecznego Paryża, romantycznych uniesień, namiętności, spraw związanych z wystawianiem obrazów na paryskim Salonie, malarstwa impresjonistów. Znakomita lektura na jesienne wieczory, szczególnie dla tych, którzy zainteresowani są rozwiązywaniem zagadek związanych z malarstwem.


10 komentarzy:

  1. bardzo sie napalilam na te ksiazke bo "Historyk" mnie zachwycil, twoja recenzja upewnila mnie w tym, ze warto kupic :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam "Historyka" i na pewno sięgnę po drugą powieść tej autorki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe :) Bardzo ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Zapowiada się ciekawie ;) Historyka nie czytałam ale koleżanka bardzo mnie na niego namawia więc chyba spróbuje ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. dziekuję, książka na pewno nie jest ani nudna ani przydługa mimo objętości stron:)
    pozdrawiam serdecznie i polecam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam od dawna "Historyka" na półce, ale teraz mi się wydaje, że chyba książka, o której piszesz, bardziej przypadłaby mi do gustu. Bardzo lubię malarskie klimaty :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. lubie takie ksiazki.

    Beatko dzisiaj mija tydzien od wyslania nastepnej kartki, wszystkie wyslane w tym dniu dotarly.
    Pozdrawiam
    Jolanta

    OdpowiedzUsuń
  8. Już sobie zapisuję ten tytuł. "Historyka" też zresztą mam zapisanego, ale oczywiście jeszcze nie czytałam... W każdym razie dzięki za recenzję, mam na Kostovą coraz większą ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja po "Historyku" mam mieszane uczucia co do autorki i musi trochę czasu minąć zanim sięgnę po jej kolejną książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tucha ja "Historyka" nie czytałam, więc nie mogę się odnieść. Jako wielbicielka malarstwa i XIX wieku ksiązka recenzowana może się podobać:)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.