Karmin Agnieszki Meyer to powieść, która
na długo pozostaje w pamięci. To zresztą zależy od wrażliwości każdego
czytającego. W moim przypadku być może chodzi tu o specyficzny styl pisania,
który przypomina mi wpisy blogowe Małgosi. Ten język jest płynny, zawieszony w
czasie i przestrzeni, niemal poetycki i w dodatku bardzo plastyczny, dzięki
czemu miałam wrażenie, że jestem w tych samych miejscach, o których pisze
autorka i obserwuję zachowania bohaterów. Styl ten znacznie wychodzi poza
nawias popularnej konwencji pisania powieści.
To opowieść o
związkach, pojmowania sensu bycia razem lub też wyboru samotniczego trybu życia,
rozumienia szczęścia w różnych aspektach oraz potrzeby pogodzenia się z
przeszłością. Wbrew temu, co sądzimy, drugiej osoby nie da się obłaskawić, a
tego, co łączy nie uda się do końca wykorzenić, zniszczyć i wydrwić. Autorka
pokazuje, że często, to, co stałe, otwarte i prawdziwie, nie jest doceniane. Z
kolei to, co owiane kwintesencją tajemniczości i niedomówień, jest pociągające
i w konsekwencji fascynujące. Rozróżnić prawdziwą miłość od jej iluzji nie jest
łatwo, a imaginacje często kokietują swoim powabem. W szczerych, opartych na
zaufaniu związkach nie można też pozostawiać pytań bez odpowiedzi. Ubieranie myśli
w słowa jednak jest trudne, a wzrastające tamy wraz z upływem czasu zyskają na
mocy i wydają się nie do przebicia. Niedomówienia i niedopowiedzenia gubią,
prowadzą do konfliktów i klęski. Książka angażuje czytelnika i niewątpliwie
zmusza do refleksji.
Czworo
bohaterów: dwie kobiety i dwóch mężczyzn, a tak różne osobowości i potrzeby. Losy
ich zaczynają się splatać. To ludzie dojrzali, mający swoje pasje,
zainteresowania i pracę. Max, Niemiec, zakochany jest w Selinie - Polce. Mężczyzna
czuje, że dorósł do stabilizacji, założenia rodziny i życia z Seliną. Tyle
tylko, że Selina jest młodsza, a praca wymaga od niej ciągłych podróży. Nie do
końca chciała ostatecznego określenia i zamknięcia pewnych otwartych dróg.
Znajomość z tajemniczym, oczytanym i podzielającym jej zawodowe pasje, Davidem
ją fascynowała. Z kolei Amerykanka Jesse pragnie, aby David w końcu się
zdecydował. Jego z kolei nie wabił stały związek. Kochał wolność, podróże,
szukanie i odnajdywanie mistycyzmu w świecie i wyzwania, a jednym z tych
ostatnich była Selina. Jedna miłość nie jest równa drugiej miłości. To, co Max
czuł do Seliny nie może być porównywalne z tymi emocjami, którymi obdarowywał
Jess.
Oprócz
poruszanej relacji w związkach, autorka wnikliwie pisze o traumie przeszłości.
Max świadomy jest swojego pokrewieństwa z Goebbelsem, a ciężar win i ogromny
wewnętrzny ból dociera do niego podczas wizyt w Polsce. Z drugiej strony
wkraczamy do świata sztuki. Będąc konserwatorem papieru, Selina angażuje się w
pracę nad iluminowanym rękopisem prawie tak starym jak irlandzka Księga z Kells. O tym ostatnim zabytku
sztuki można zresztą sporo zyskać wiadomości z powieści. W powieści znaleźć można
rozważania na temat książek, szacunku ludzi do dorobku kulturalnego, zderzenia
przeszłości z teraźniejszością, papieru z elektroniką. „Ludzie zdepczą
wszystko” (s.81). W tym wszystkim są też myśli i rozmowy dotyczące
rzeczywistości. „A co ty teraz robisz ze swoim życiem? Wiedząc, że masz tak
mało czasu” (s.86). Autorka często zresztą wplata w konwersacje bohaterów
wskazówki, rady i życiowe prawdy.
Powieść mądra,
subtelna, rozważnie napisana i przemyślana zarówno w kwestii emocjonalnej i wrażliwości,
jak i merytorycznej. Świadomie autorka dokonała pewnych wyborów, które wpłynęły
na ogólny kształt powieści. Pokazuje zderzenie przeszłości z teraźniejszością w
różnych jej odmianach. Spory nacisk położony został na relacje międzyludzkie. Książkę
należy przeczytać, a wnioski (o ile chcemy) wyłonić samemu.
Agnieszka Meyer, Karmin, wydawnictwo MG, wydanie 2017, oprawa miękka, stron 286.
Bardzo dziękuję za piękną recenzję. Agnieszka Meyer
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńJuż czytałam o tej książce i Twoja opinia mnie utwierdziła w chęci jej przeczytania.
OdpowiedzUsuńLiczę na bibliotekę.
Warto przeczytać, a bibliotekarki zainteresować :)
Usuń