Jak się okazało już przeszło rok
temu czytałam pierwszą część opowieści o Jo Marie, postaci wykreowanej przez
Debbie Macomber. Czy pamiętacie PENSJONAT WŚRÓD RÓŻ? Mnie zapadła owa powieść głęboko
w sercu. Nie wiem czy tak się działo za sprawą historii Jo Marie, czy losów
osób, które spotkała w nowym miejscu, czy może za sprawą samego urokliwego
miasteczka Cedar Cove. Wczoraj jednak, gdy szaleńczo w nocy kończyłam drugą
część, zdałam sobie sprawę, że takie właśnie Cedar Cove - małe, z różową
herbaciarnią, przytulnymi pensjonatami, być może dla niektórych zapyziałe, ale za to wspaniale położone i
zamieszkane przez ludzi, pośród których znalazłyby się przyjazne dusze – bardzo
odpowiadałoby mojej osobie.
Wróciłam do Cedar Cove wiosną,
dokładnie na parę dni jednego z majowych weekendów (od czwartku do poniedziałku). Minęło
pięć miesięcy, od kiedy Jo Marie zamieszkała w Cedar Cove i rozpoczęła życie na
nowo. To tu znalazła miejsce i przystań, która dała jej namiastkę ukojenia po śmierci
męża – żołnierza. Tak naprawdę nadal nie jest pogodzona z jego odejściem, tym
bardziej, że przecież nie odnaleziono jego ciała. Wciąż tli w niej się
nadzieja, którą nieopatrznie podsyca telefon od podpułkownika Milforda. Jo Marie
nie jest jednak w Cedar Cove osamotniona. Przy pracach związanych z remontami w
malutkim pensjonacie, jaki prowadzi, pomaga jej miejscowy fachowiec, dość
nieprzystępny, tajemniczy, irytujący i intrygujący Mark. Na wspomniany weekend
Jo Marie zaplanowała wielkie otwarcie pensjonatu dla miejscowych członków Izby
Handlowej. Cóż z tego, jeśli wciąż wszystko tkwi w powijakach, a niektóre marzenia
nadal znajdują się w fazie projektów lub budowy.
Dodatkowo w pensjonacie zjawiają się
zapowiedziani goście. To Annie, która w miasteczku przygotowuje przyjęcie
związane z pięćdziesiątą rocznicą ślubu jej dziadków: Julie i Kenta. To Oliver,
który ku wielkiemu zaskoczeniu Annie, będzie towarzyszył jej dziadkom. To również
Mary, która mimo osłabienia wskutek choroby postanowiła przybyć do Cedar Cove z
bardzo daleka. Każde z nich boryka się z własnymi troskami i staje w obliczu
rozliczenia z przeszłością. Annie jest młodziutka, ale już bardzo zraniona; Oliver
podejmuje się ostatniej próby naprawienia tego, co zostało zepsute; Julie i Kent
ciągle potwornie sobie dogryzają; Mary pełna żalu, pragnie jedynie wybaczenia
od bliskiej kiedyś osoby.
Nie wiem cóż takiego kryje się w
książkach Debbie Macomber, acz mnie przyciągają one jak magnes. W dodatku opisane
historie gdzieś we mnie wnikają i pozostają. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że
to fikcja, ale czy nie mogłoby się tak zdarzyć? Wiele młodych kobiet wybiera
karierę zawodową zamiast rodzinę i podejmuje decyzje, które mają wpływ nie
tylko na ich życie. Wybór drogi przez Mary najbardziej mnie wewnętrznie
poruszył i niestety, tak do końca nie mogę być po jej stronie. Z drugiej strony, gdyby nadal nie odnaleziono ciała bliskiej mi
osoby, ciągle - tak jak Jo Marie - miałabym nadzieję. I czyż nie spotykamy dziś
małżeństwa z tak imponującym pięćdziesięcioletnim stażem bycia razem? (nota
bene moi rodzice są 44,5 lat po ślubie).
W powieści nadal mamy możliwość spotkać bohaterów poznanych w pozostałych książkach autorstwa
Debbie Macomber dotyczących Cedar Cove. Dodatkowo poznać
można koleje losów osób goszczących w Pensjonacie Różana Przystań w pierwszej części. Innym
atutem powieści jest to, że autorka nic nie wymyśla na siłę, nie przyspiesza
akcji, wszystko od początku do końca ma równe, jednostajne, acz wcale nieusypiające
tempo. Ucieszyło mnie również bardzo, że na pewno będzie kolejna część i
pewnie wrócę do Cedar Cove na jakiś sierpniowy weekend, aby poznać kolejne losy
osób, które w jakiś sposób potrzebowałyby uzdrowienia. W dodatku nurtuje mnie relacja Jo Marie i
Marka, która wcale nie zaspokoiła mojej próżnej ciekawości.
Warto bliżej zapoznać się z
powieściami Debbie Macomber ze szczególnym uwzględnieniem dwóch o
tytułach: Pensjonat wśród róż i Wiosna w Różanej Przystani. Pamiętać,
bowiem trzeba, że autorka napisała ponad 150 romansów i powieści kobiecych,
które cieszą się niegasnącą popularnością. W dodatku zupełnie nie tak dawno, na podstawie powieści Debbie Macomber powstał serial TV Cedar Cove (główną bohaterką jest sędzina Olivia Lockhart). No cóż, wcale się temu nie dziwię.
Debbie Macomber, Wiosna w Różanej Przystani, Wydawnictwo Literackie, czerwiec 2014, przełożyła Dorota Malina, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 374.
Zgadzam się cudna książka, jak również poprzednia:)
OdpowiedzUsuńPs. W przedostatnim zdaniu chyba Twoja myśl wyprzedziła pióro, albo odwrotnie, popraw sobie szyk:) I przepraszam, że się czepiam, mój wewnętrzny korektor się uaktywnił:)
Dzięki :) Zawsze jestem wdzięczna za uwagi - tu zdanie dopisywałam na końcu po przeczytaniu wszystkiego już na bloggerze - pośpiech.
UsuńNie jestem pewna, czy to fabuła dla mnie, ale autorkę lubię :). Jakoś tak ciepło i ze specyficznym humorem pisze.
OdpowiedzUsuńCzasami ten humor jest widoczny, a czasami nie.
UsuńJak na razie tylko słyszałam o tej pisarce i tym cyklu o pensjonacie. Może się skuszę, gdyż uwielbiam takie małomiasteczkowe klimaty.
OdpowiedzUsuńKsiążek o pensjonatach, herbaciarniach, zatokach jest w dorobku Macomber sporo :)
UsuńRzadko czytuję tego typu literaturę, ale powieści Macomber uwielbiam, mają w sobie to COŚ. Chętnie powrócę do Cedar Cove!
OdpowiedzUsuńA ja wręcz odwrotnie, zdarza mi się często. moja psychika nie nadaje się już do poważniejszej literatury, chyba że z gatunku historii i sztuki:)
UsuńMoja przyjaciółka bardzo lubi książki tej autorki, więc polecę jej ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :)
Usuń