Książki Agathy
Christie znają chyba wszyscy. Po prostu należało, choć jeden raz spróbować i przeczytać
wybrany tom serii poświęconej belgijskiemu detektywowi Herkulesowi Poirotowi. Agathy
Christie nie ma pośród nas, ale spadkobiercy znaleźli osobę, która napisała
kontynuację, nową powieść o przygodach słynnego detektywa. To nic, że postać
Poirota wraz z ukazaniem się w roku 1975 powieści Kurtyna została uśmiercona przez Christie (choć tak naprawdę
została napisana prawdopodobnie na początku II wojną światową). Mało to razy
bohater już został wskrzeszony w książce czy filmie? To już zresztą około 40
lat od premiery ostatniej powieści napisanej przez Christie. Wydaje się, że Sophie
Hannah, która w wieku już 14 lat uważała się za znawczynię prozy Christie, dość
dobrze wywiązała się ze swojej roli. Oczywiście można narzekać na to, że to
jedynie podróbka i imitacja, a także możliwość zarobku kolejnych pieniędzy
przez krewnych zmarłej pisarki. Nie jest jednak tak źle, jak można byłoby się
spodziewać, acz fabuła, jaką stworzyła Sophie Hannah jest rzeczywiście zbyt zagmatwana.
Akcja powieści
rozpoczyna się 7 lutego 1929 roku. Podczas kolacji w jednej z kawiarni Poirot
zainteresował się dziwnym zachowaniem pewnej kobiety. Wyglądała na wystraszoną
i roztrzęsioną. Zaintrygowany postanawia dosiąść się do niej, a ta w
chaotycznej rozmowie, wyznaje mu, że prawdopodobnie wkrótce zostanie
zamordowana. Nie chce jednak żadnej pomocy, ponieważ twierdzi, że jej śmierć
wyrówna rachunki win. Jeszcze tego samego wieczoru detektyw zostaje
poinformowany o morderstwach dokonanych w ekskluzywnym hotelu Bloxham. W
tajemniczych okolicznościach życie straciło trzech hotelowych gości w swoich
pokojach, a w ustach każdego z nich znaleziono spinki do mankietów z
inicjałami. Dedukcyjne analizy doprowadzają do tego, że Poirot łączy obie
sprawy ze sobą, a kolejne ślady prowadzą do miasteczka Great Holling, które
kilka lat wcześniej było miejscem okrutnej zbrodni. Wszystko oczywiście się gmatwa,
ale potem łączy się w spójną całość, a na końcu tak jak to zwykle Poirot zbiera
wszystkich w hotelu Bloxham i rozwiązuje zagadkę.
Ten, kto jest
miłośnikiem powieści Agathy Christie, od razu wyłapie, że to nie jej styl.
Narratorem jest tu trzydziestodwuletni detektyw Scotland Yardu, Edward
Catchpool (prywatnie przyjaciel Poirota), który moim zdaniem minął się z
powołaniem i wykonuje nie ten zawód, co powinien. Sophie Hannah twierdzi, że naśladowanie Christie
nie było zupełnie jej zamiarem. To właśnie zarysowana zagadka kryminalna autorstwa
Hannah została wybrana przez spadkobierców spośród 16 zgłoszonych. Nic w tym
dziwnego, bowiem książka wciąga acz oczywiście nie rzuca na kolana. Jest tu
odtworzenie atmosfery przedwojennego Londynu, podkreślenie cech charakterystycznych
dla Poirota, zawiła intryga, a przede wszystkim wyczuwalne świeże, autorskie
spojrzenie. Nie ma tu już, co prawda swoistej powolnej atmosfery, pewnego
rodzaju zwięzłości, tak jak to było w powieściach Christie. Miałam wrażenie, że
akcja jest szybsza, sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie, a niektóre
określenia czy też zachowania nie pasują do eleganckiego dżentelmena Poirota, choć
być może to moje tylko wyobrażenie. I chyba na tej jednej pozycji zakończę moją
znajomość z nowoczesną wersją przygód Pairota, choć mają być jakoby następne. Wolę starą klasykę.
Sophie Hannah, Inicjały zbrodni, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2014, przekład Łukasz Małecki, oprawa miękka, stron 360.
Za tę okładkę powinno się wychłostać wydawcę. Ile osób się nabierze, że to książka Christie?
OdpowiedzUsuńWydawca akurat nie miał nic do okładki. W wersji anglojęzycznej (i kilku innych) jest taka sama.
UsuńCzytałam tę książkę niedługo po jej ukazaniu się. Spodobała mi się, ale niezaprzeczalnie nie jest to styl Agaty Christie. Jednak zamierzam sięgnąć po kolejne części. Jestem ciekawa, co też autorka wymyśli.
OdpowiedzUsuń