22 lipca 2009

Michele Lesbre, Czerwona sofa.




Wydawnictwo Sonia Draga

Książka, która była laureatką nagrody Goncourtów w 2007 roku. Mnie jednak bynajmniej nie porwała zupełnie, mimo że jest pełna nostalgii, melancholii i życiowych książkowych cytatów.

Tytułowa czerwona sofa to mebel, na którym siadała „sąsiadka z góry” Clemence Barrot w swoim mieszkaniu podczas spotkania z narratorką książki- Anną. Tyle, że dowiadujemy się o tym podczas podróży transsyberyjskiej pociągiem osobowym z Moskwy do Irkucka tej ostatniej. Anna porywa się na ten wędrowny wyczyn, bo od malarza Gyla, z którym nota bene nie jest w związku od dwudziestu lat, nie ma żadnych wiadomości od kilku tygodni. W pociągu Anna myśli o dawnym ukochanym, ale również o przygodnie spotkanym Igorze. Wraca również do spotkań ze swoją sąsiadką, której czytywała książki głównie o kobietach i wyprawiała się na kieliszek wina do pobliskiej kafejki. W rozmowach obie wracały do minionych miłości. Jednak nie wszystko jest tak pięknie, bo pani Barrot od dawna ma pogłębiające się zaniki pamięci.

Bohaterka dociera nad Bajkał, ale spotkanie z Gylem po podróżniczych przemyśleniach przestaje być już takie istotne. Najważniejsza staje się teraz sąsiadka.

Koniec nieco tkliwy i banalny, mający jednak wpływ na zmianę życia bohaterki. Tylko na jak długo?

2 komentarze:

  1. A mnie ta Czerwona sofa zaintrygowała, muszę kiedyś ją wypożyczyć i usiąść na swojej czerwonej sofie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu jakaś duchowa przemiana? Tylko tym razem po francusku. Jakoś nie brzmi to fascynująco, o wiele bardziej zaciekawiła mnie twoja recenzja "Rowerem i pieszo przez Czarny Lą" ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.