Edmée Elizabeth Monica
Dashwood, z domu de la Pasture (1890-1943), powszechnie znana jako E.M.
Delafield, była angielską pisarką. Popularność przyniósł jej autobiograficzny Dziennik
prowincjonalnej damy, który potem doczekał się zresztą kontynuacji. Nic w tym
dziwnego, bo lektura jest niezwykle fascynująca.
To forma
dziennika, zapisków z życia Angielki z wyższej klasy średniej, mieszkającej w
wiosce w Devon w latach 30. XX wieku. Dama jest damą, bowiem nigdy nie została wymieniona
z imienia. Mieszka w uroczym domku, ma przeważnie milczącego i nieangażującego
się w jakiekolwiek sprawy męża Roberta; przebywającego w szkole starszego syna Robina i młodszą
sześcioletnią córkę Vicky, która ma francuską guwernantkę. W domu zatrudniona jest kucharka,
ogrodnik i służąca, z którymi pani domu ma nieustanny kłopot. Dama cięgle jest
zadłużona, kupuje mnóstwo modnych i niepotrzebnych ubrań oraz kapeluszy i nie stroni od samotnych
wyjazdów. Nieustannie jest więc zajęta, zafrasowana, przejęta, przepracowana i nie
ma na nic czasu. Jej myśli skupione są na rodzicielstwie, chorobach i
wypoczynku, rachunkach, zatrudnieniu dobrej służby, wspaniałym życiu przyjaciółek,
protekcjonalnej Lady B., mającej skłonność do plotkowania pastorowej i innym
sąsiadom. Przy okazji działa w różnych organizacyjnych komitetach i instytutach,
więc ciągle bierze udział w zebraniach i herbatkach, przyjmuje u siebie gości
lub uczestniczy z mężem w przyjęciach. Mimo wszystko liczy się ze zdaniem
Roberta, choć potrafi też w kobiecy sposób wpłynąć na zmianę jego decyzji. W prowadzonych
konwersacjach potrafi rozmawiać o książkach, których nie czytała i opowiadać o
miejscach, które nie odwiedziła.
Książka jest
fantastyczna. Bohaterka jest autoironiczna, szczera i całkowicie urocza. Posiada
też doskonały zmysł obserwacji. Opisuje interakcje z sąsiadami jako często uciążliwe i męczące.
Życie damy to ciągłe pasmo kryzysów takich jak: brak odpowiedniego ubrania na
określone wydarzenie, wystająca spod sukienki halka, brak pieniędzy na pokrycie
kosztów rzeźnika czy kominiarza. Ciągle też boi się, że wojownicza kucharka
oraz guwernantka złożą wymówienie. Jej troski konsolidują się wokół pieniędzy,
których nigdy nie starcza, aby zachować pozory. Zna więc okoliczne lombardy, w
których zastawia rodzinne kosztowności. Robert jest obojętny na większość jej
problemów życiowych.
To zabawna i
pełna humoru wizja wiejskiego i rodzinnego życia ukazana z perspektywy
prowincjonalnej, dobrze urodzonej damy. Warto też zauważyć, że jej przemyślenia
na temat rodzicielstwa są prawdziwe i nadal aktualne, podobnie jak jej
wypowiedzi na temat społecznego snobizmu, poczucie wykluczenia z dyskusji o wydarzeniach,
których nie widziała lub książek, których nie przeczytała. Ale jest tu coś
więcej niż humor. Pięknie uchwycone pewne pokolenie, pewna klasa i styl życia,
czasy, które wkrótce miały zniknąć. Polecam.
E.M. Delafield, Dziennik prowincjonalnej damy, wydawnictwo Zysk i S-ka,
wydanie 2023, tytuł oryg.: The Diary of a Provincial Lady, tłumaczenie Jerzy
Łoziński, okładka twarda , stron 476.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.