16 sierpnia 2012

Teresa Jabłońska, Lampy naftowe.

Jak dla mnie - rewelacja! Jestem mało oryginalna i obiektywna, ponieważ uwielbiam tego typu przedmioty z duszą, dziś określane jako vintage. Poza tym XIX wiek to czasy, które lubię najbardziej i do dziś nie wiem, czemu tak naprawdę wybrałam na pierwszym kierunku seminarium z mediewistyki, choć pisząc o życiu codziennym nie było aż tak źle. Lampa naftowa, bowiem, jak we wstępie zaznacza Teresa Jabłońska, weszła w powszechne użycie w latach sześćdziesiątych XIX wieku i to dzięki Polakowi Ignacemu Łukasiewiczowi.

Autorka ukazuje w książce ewolucję lampy naftowej, jaka następowała na przestrzeni lat. Mimo wszystko jednak nie zapomina uświadomić czytelnika, że od czasów najdawniejszych istnieją różne sposoby oświetlenia. Mowa jest między innymi o pochodniach, łuczywach, lampce z czerwonego piaskowca, kandelabrach, lichtarzach, lampach z alabastru, o rożnych typach świeczników, lampkach oliwnych.  Pisze o oświetlaniu pałaców i dworów, produkcji świec począwszy od najstarszej metody, wykonywania knotów, pojawienia się świec stearynowych, pojawienia się pierwszych wytworni zapałek. Wspomina o oszczędzaniu świec, a czytelnik dowiaduje się, że w Wilanowie w latach 20. XIX wieku tygodniowo zużywano 120 świec, 8 funtów oleju i kilka świec łojowych. Wiele miejsca poświęca również lampom olejnym zwracając uwagę na ich wykonanie artystyczne. Czytelnik poszerza swoją wiedzę na temat wynalazku Ignacego Łukasiewicza i że za oficjalną datę zapalenia pierwszej lampy naftowe przyjmuje się na świecie 31 lipca 1853 roku, mimo że już wiosną oświetlały aptekę „Pod Złotą Gwiazdą” we Lwowie. Jabłońska daje również czytelnikowi poznać Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce.


Najbardziej jednak z tego wszystkiego zaciekawiły mnie lampy naftowe, ich budowa i zewnętrzna prezentacja. Jabłońska pisze o lampach stojących i wiszących, kinkietach zawieszanych na ścianach. Podkreśla przy tym, że okres największej popularności oświetlenia naftowego przypada na lata, 1860 – 1920 czyli obejmuje panujące wówczas w sztuce historyzm, eklektyzm, secesję. Kierunki te znajdują swoje odbicie w wyglądzie lamp naftowych, stosowanych technik zdobniczych, materiałów, elementów dekoracyjnych. Co więcej prezentuje największych producentów lamp naftowych w Polsce i w innych krajach europejskich.   Interesującym z mojej perspektywy okazał się również rozdział dotyczący światła w sztuce i literaturze.


Książka, która mnie ogromnie zachwyciła i do której niejednokrotnie będę powracać. To album, który ukazał się w znamienitej serii Ocalić od zapomnienia, która ukazuje się nakładem wydawnictwa Muza. Znaleźć tu można wspaniałe fotografie, słownik fachowych pojęć, a na końcu książki spis literatury. Bardzo zajmująca pozycja. Jak najbardziej polecam!


Teresa Jabłońska, Lampy naftowe, wydawnictwo MUZA SA, seria: Ocalić od zapomnienia, maj 2012, oprawa twarda, stron 192.


Teresa Jabłońska jest historykiem sztuki i muzealnikiem. Studia z historii sztuki na Wydziale Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ukończyła w 1982 roku pod kierunkiem prof. dr. hab. Tadeusza Chrzanowskiego. W latach 1982-2005 pracowała w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Jest autorką scenariuszy wielu wystaw, informatorów, haseł katalogowych, katalogów oraz książki Dawne zastawy stołowe (MUZA, 2008 r.). Od 2005 roku jest członkiem Rady Muzeum, działającej przy Muzeum Regionalnym w Krasnymstawie. 


* zdjęcia własne

11 komentarzy:

  1. Och, muszę przyznać, że ja również ulegam fascynacji tego typu przedmiotom. Uwielbiam podróże do antykwariatów z duszą, gdzie zawsze znajduję podobne cudeńka. W domu mam dwie lampy naftowe, ale raczej współczesne - takie, jak w książce to na razie sfera marzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię targi staroci i sklepy z takimi przedmiotami:)
      Serdeczności

      Usuń
  2. Uwielbiam lampy naftowe. Zbieram i wierzę, że mają wyjątkową duszę. Na pewno poszukam tej książki. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lampy mają w sobie coś magicznego. Nie tylko naftowe.
    To dobrze, że takie książki tworzą muzealnicy i historycy sztuki - istnieje pewność, że będzie kompetentnie i rzetelnie.

    Tak mi się zdawało, że XIX wiek Cię przyciąga.

    Słoneczności dużo jutro (i na co dzień też ; )) życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cała seria 'Ocalić od zapomnienia' jest godna przynajmniej przejrzenia jeśli nie lektury, ja zwróciłam uwagę na 'Ginące zawody' i 'Kapliczki i krzyże przydrożne'. Na lampy o dziwo nie, a teraz widzę że to był błąd ;)
    Serce się ściska z żalu z powodu nieposiadania choć jednego takiego cuda w roli bibelota na kominku (z powodu zaś braku kominka ściskają się wszystkie inne organy ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "kapliczki..." mam czytałam i jest recenzja na blogu. Jestem też tą książką zachwycona, bo "za młodu" podczas rowerowych wypraw fotografowałam jej jeszcze lustrzanką. Podobnie jak kościoły zresztą.

      Serdeczności

      Usuń
  5. Czytałam całkiem niedawno, zaczęłam już pisać recenzję i straszliwie mi się ona rozrasta :) Książka bardzo dobra!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.