27 maja 2012

Magdalena Zimniak, Pokój Marty.

Przyznam się, że na nową powieść Magdaleny Zimniak czekałam z niecierpliwością. Po błyskotliwej Willi byłam optymistycznie nastawiona do Jej nowej książki. Dziś książkę skończyłam i niestety mogę jedynie napisać, że jestem rozczarowana.

Siedemnastoletnia Marta pod koniec lata przeprowadza się wraz z ojcem sławnym pisarzem Karolem Kępińskim do „nowego” domu. „Nowy” dom wcale jednak nie jest świeżo wybudowany, ale jest wiekowy i ma swoją historię sięgającą, co najmniej drugiej wojny światowej. Oboje nie potrafią pogodzić się ze śmiercią Joanny. Marta już pierwszej nocy w swoim pokoju doznaje niewyobrażalnej silnej wizji w postaci dziewczyny, mniej więcej w swoim wieku. W kolejnych dniach coraz bardziej odczuwa obecność ducha, co więcej słyszy jej ostrzeżenia trudne jednak do rozszyfrowania dla żyjącej. Żyjąca Marta postanawia czegoś dowiedzieć się o historii domu i jej mieszkańców od swojego sąsiada, starszego pana Antoniego. Nie wie jednak, że usłyszy makabryczną opowieść. Oprócz nowego miejsca zamieszkania, Marta pojawia się również w nowej szkole. Poznaje przystojnego wychowawcę około czterdziestoletniego Eryka Lipińskiego, który szybko staje się obiektem jej westchnień. Marta pod wypływem kolejnych wizji i zauroczenia decyduje się na poważny krok, który zaważy na jej kontaktach z ojcem. Nic jednak nie jest takie, jakim się wydaje.

Motywem przewodnim opowieści wydaje się być gwałt zarówno taki dokonany przez mężczyznę na kobiecie, jak i przez mężczyznę na osobie tejże płci. O ile z przedstawieniem historii z nim związanych czytelnik może uwierzyć, o tyle już chyba nie będzie w stanie w przypadku zarysowania kontaktów żyjących z duszami zmarłych. Marta nie jest jedyną osobą, która słyszy i ma wizje. Tych osób jest kilka. Po za tym wizje nie mają tylko miejsca w pokoju Marty. Karol czuje również obecność i wsparcie swojej zmarłej żony. Bohaterowie powieści nie wiedzieć, czemu odwiedzają cmentarz dniami i … nocami (!).  Tak wiem, może pod wpływem nagłego impulsu i przywołujących sił, ale ponownie mamy tu kilka osób. Jak dla mnie za dużo tego. Jako pedagoga z kilkuletnim stażem raziło mnie również kilka spraw szkolnych dotyczących stosunku linii nauczyciel – uczeń (klasa) czy też organizowania kółek do północy.

Podczas czytania miałam uczucie, że za dużo wydarzeń zostało zbite i wyczuwa się w nich pewnego rodzaju nerwowość. Dreszczyk, na który czekałam, nie pojawił się jednak. W historii teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Wynika to nie tylko z powrotu do historii domu, ale również do wspomnień bohaterów książki przywoływanych w danych momentach. Powieść została podzielona na dwie części i jak dla mnie również dobrze mogła się zakończyć na pierwszej. W drugiej czytamy o tak zwanym ciągu dalszym i czytelnik może znaleźć dokończenie kilku spraw, choć wiedza o niektórych będzie nadal niejasna i umykająca. Książka nie jest zła, ale wydaje mi się, że fabuła w swoim zarysie został nieco przesadzona i przerysowana, a szkoda. Mogła być to całkiem dobra pewnego rodzaju powieść psychologiczna, której elementy widać w powieści.


Magdalena Zimniak, Pokój Marty, wydawnictwo Replika, maj 2012, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 416.

20 komentarzy:

  1. Czyli można sobie odpuścić czytanie.)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie napisałam.
      To jedynie moje subiektywne odczucie o książce. Każdy ma inne zdanie.

      Usuń
  2. O nie! Ja również bardzo czekałam na kolejną po Willi, bo Willa była rewelacyjna!
    Mam nadzieję, że Pokój Marty mi się spodoba, zobaczymy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam ją w ręce wczoraj, kiedy odwiedzałam nowy Matras w moim mieście. Skusiła mnie okładka i ciekawa zapowiedź, ale widzę, że dobrze, że ją odłożyłam z powrotem. Niby nie mówisz jednoznacznie, że nie warto, ale uważam, że na książki średnie szkoda naszego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Futbolowa, nie jestem żadnym profesjonalnym krytykiem literackim, nie mam takiego prawa. Piszę to co w duszy gra:)

      Usuń
  4. Może przeczytam jak znajdę chwilkę czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku poczułam się zachęcona, ale po przeczytaniu końcówki muszę się jeszcze zastanowić, czy poświęcać czas tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  6. A cóż to??? jestem zaskoczona niekonsekwencją. ksiązki Lindas -łoniewskiej to dla Pani cuda, a książka pani zimniak to już nie??? Dreszczyk sie jednak nie pojawil? a przy czytaniu Lins-loniewski to sie pojawil ???/
    heh śmieszne to i nieprzyjemne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmieszne i nieprzyjemne jest czytanie takich komentarzy napisanych w takim tonie i w dodatku niepodpisanych. Konsekwencją u większości jest po prostu kasowanie i nieodpowiadanie na zaczepki.

      Jak już to Lingas- Łoniewskiej. Jak by Pan/Pani przeczytał wszystkie recenzje jej poświęcone to dowiedziałby się, że nie wszystkie książki:)Nigdy zresztą nie ukrywałam, że czytam romanse co zresztą widać. O ile Anonimowy zagląda na bloga i czyta to doskonale o tym zdaje sobie sprawę. No chyba, że komentarz jak i wizyta jest pierwszą i ostatnią:)

      Po za tym to twórczości tychże pisarek rozpatruję w innych kategoriach, podobnie jak zresztą każdą książkę. Lingas - Loniewska pisze czyste romanse, a u Zimniak jest strona psychologiczna. Jeżeli na okładce czytam o dreszczyku,to go oczywiście oczekuję. O ile "Willa" stoi na bardzo wysokim poziomie - jak dla mnie- o tyle "Pokój Marty" jest przeciętną książką.

      Przypominam również, że piszę o własnych odczuciach i zgodnie z własnym sumieniem, a nie pod publikę.

      Pozdrawiam i życzę odwagi w wyrażaniu opinii podpisywanych.

      Usuń
    2. ke? Jakaś grafomania. Człowieku, jak planujesz się wypowiadać i chcesz by ludzie traktowali twoje wypowiedzi poważnie, to pisz składnie i bez błędów. Nie wiem o czym może świadczyć dwukrotnie błędne wymienienie autora z nazwiska, ale na pewno nie o tym, że czytało się jego książkę. A jak się nie czytało, to się nie ma co wypowiadać. Jeśli chodzi o książkę p. Zimniak, to osobiście nie miałam jej w planach, ale chyba jednak sięgnę. Mnie właśnie recenzje tego typu motywują do przeczytania książki. Chce mieć swoje zdanie, wówczas mogę prowadzić dyskusję na poziomie z osobami, z których zdaniem się nie zgadzam... Grafomani i Anonimom mówię głośne NIE.

      Usuń
  7. Przede mną lektura "Pokoju Marty" i mam nadzieję, że pozostawi w moim umyśle ślad, tak jak uczyniła to "Willa".
    Tak jak napisałaś, Beato, to Twoja subiektywna opinia i masz do niej prawo.
    A pani anonimce polecam herbatkę ziołową:) Czasami pomaga;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię książki opowiadające podobne historie, więc chętnie przeczytam tę pozycję i sama wyrobię sobie zdanie o niej. Chociaż troszkę ostudziłaś mój zapał do tej pozycji. :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę mam w planach, najlepiej jest samemu przekonać się, każdy odbiera inaczej daną historię i ma do tego prawo :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja, podobnie jak autorka bloga, przeczytałem już "Pokój Marty", ale mam odmienne zdanie na temat książki. Zgadzam się, że każdy może ten sam tekst oceniać inaczej i trudno dyskutować z odczuciami. Najlepszym przykładem jest wspomniany dreszczyk: dla każdego dreszczyk zaczyna się i kończy w innym miejscu (Ja poczułem go, czytając opis gwałtu Marty i rozterek Antoniego oraz opis traumatycznego dzieciństwa Eryka). Podobnie sytuacja ma się z wiarą w nadprzyrodzone zjawiska - sporo zależy od osobistych przekonań czytelnika. Jednak w powyższej recenzji pojawiło się kilka zdań,
    które mnie zaskoczyły, a że odnoszą się już do faktów pozwolę sobie na polemikę.
    Pierwsze zdziwienie to słowa na temat motywu przewodniego powieści. Czy to nie aby uproszczenie? To tak jakby napisać, że motywem przewodnim szekspirowskiego "Hamleta" jest seans spirytystyczny, a "Frankensteina" Mary Shelley transplantacja mózgu ;). Dlaczego uproszczeniem? Gwałt na pierwszy rzut oka jest dwuwymiarowy. Widzimy w nim oprawcę i ofiarę, perwersyjną przyjemność i utratę godności, poczucie władzy i paniczny strach. Linia podziału przebiega bardzo wyraźnie między dobrem i złem. Tymczasem nawet tak oczywisty w interpretacji czyn jak gwałt na kartach powieści nabiera trójwymiarowości, bo pojawia się w nim miejsce dla świadka, który nie potrafi przełamać strachu, by pomóc ofierze. Moralność nagle przestaje być czarno-biała, czytelnik odkrywa kolory szarości. Nagle nic nie jest takie, jakim się wydaje. Owszem, gwałt czy też gwałty są ważnymi wydarzeniami w akcji książki, pewnymi punktami odniesienia, ale nie są motywami przewodnimi.
    Druga sprawa to wizyty na cmentarzu. Z recenzji wyłania się obraz tabunów bohaterów ciągnących na cmentarz, niczym pielgrzymka z okazji miesięcznicy w dość znane miejsce w stolicy ;). Nic bardziej mylnego. Najczęściej wizytują nekropolię dwie osoby.Po pierwsze Marta, która próbuje odgadnąć treść przesłania nieżyjącej dziewczyny, a grób wydaje się być do tego
    odpowiednim miejscem. A częsta obecność pana Antoniego, z racji wieku, jakoś nie budzi moich zastrzeżeń. Przychodzi taki czas w życiu człowieka, kiedy gnany sentymentem dość często zjawia się na cmentarzu. Jak zauważył mój znajomy, prawdopodobnie staje się to w momencie kiedy człowiek zauważa, że w notatniku ma więcej numerów kwater niż numerów telefonów. Reszta bohaterów "Pokoju Marty" zjawia się na cmentarzu okazjonalnie, jak na przykład Karol, ojciec Marty, który po prostu śledzi swoją córkę.
    ).

    OdpowiedzUsuń
  11. cd... Nie przekonuje mnie również uwaga na temat późno kończonych zajęć pozalekcyjnych. Słyszałem o takich przypadkach, zwłaszcza w szkole, gdzie uczy się na dwie zmiany. Inny przykład z osobistych doświadczeń: moja córka co najmniej trzykrotnie wracała z wycieczki szkolnej dobrze po północy. Owszem nie powinno to się zdarzać. Tak samo jak w szkole nie powinno być gwałtów, stalkingu, narkomanii czy pedofilii. To są rzeczy, od których pedagogom włosy stają dęba (i słusznie), a nie tylko rażą. Ale nie
    świadczy to o ich nieprawdziwości.
    Co do zarzutu o niepotrzebnej drugiej części - tutaj również mam odmienne zdanie. Bardzo ważne jest dokończenie historii, głównie z uwagi na dwójkę bohaterów, wplątaną w niefortunny romans. Bez tej drugiej części postać nauczyciela byłaby koślawa, czytelnik nie miałby pełnego przeglądu sytuacji, co do motywów działania Eryka, a Marta bez swojego katharsis
    pozostałaby dalej niedojrzałą osobą, która nie wyniosłaby niczego z nauczki jakiej doświadczyła.
    Na tym może skończę polemikę, a spróbuję napisać coś o moich odczuciach. Jeśli miałbym szukać motywu przewodniego "Pokoju Marty" byłoby to dojrzewanie. Dojrzewanie Marty do odpowiedzialności za swoje czyny i do oczyszczenia z ponurej przeszłości. Dojrzewanie Karola do ojcostwa, dojrzewanie Eryka do walki ze swoją niechlubną przeszłością. Wreszcie
    dojrzewanie Antoniego do wybaczenia samemu sobie. Oczywiście to motyw przewodni, bo Magdalena Zimniak w swoich powieściach przyzwyczaja czytelnika do tego, że porusza całe spektrum tematów, przez co powstaje bogate w szczegóły tło. W "Pokoju Marty" możemy dostrzec sceny odnoszące się do relacji na linii nauczyciel i uczeń, trudów samotnego wychowywania dziecka, problemu równych i równiejszych (przeniesienie do innej szkoły za handel narkotykami), wiary w zjawiska nadprzyrodzone, różnych postaw wobec grzechów przeszłości itp. Tyle zostało mi w głowie bez zaglądania do
    książki, a gdybym sięgnął po nią na półkę na pewno wypisałbym więcej. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić gorąco do czytania. Wydaje mi się, że najbardziej adekwatną opinię o książce wystawi sobie szanowny czytelnik sam, kiedy ją po prostu przeczyta. A czy będzie bliższa recenzji autorki bloga czy mojej to tylko kwestia gustu. Mam nadzieję, że w tym szale komentowania nikogo nie uraziłem napisanymi powyżej słowami :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WŁASNĄ OPINIĘ:)Bardzo mnie ucieszyła, bo świadczy o tym, że tyle ilu ludzi - czytelników, tyle własnych zdań.

      W swoich opiniach unikam spoilerów, bo uważam, że czytelnik powinien sam sięgnąć po książkę.

      - Marta, Antoni, ojciec Marty - To jednak 3 osoby "wizytujące" cmentarz czy tez odwiedzające grób Marty, a więc dla mnie kilka. Oczywiście pan Antoni odwiedzał wcześniej grób żony za dnia. Chodziło mi o nocne wizyty, dzienne nie budzą zastrzeżeń.
      - nie zawsze w książce przy ofierze gwałtu jest świadek, a właściwie wszystkie historie mają związek z gwałtem.
      - Jestem osobą wierzącą i w przeczucia, sny, intuicję sama wierzę, bo je doświadczam. Tu jednak obejmują one trzy wspomniane osoby plus pana Stanisława w tym samym okresie i to podobne.
      - Oczywiście z wycieczek wraca się bardzo późno, ale kółko organizowane w szkole to nie wycieczka! Nie spotkałam się z tym, aby jeden nauczyciel miał w szkole nieletnich pod opieką do północy. Jeden nauczyciel nie opiekuje się też całą wycieczką klasową przebywająca w górach. Nie piszę o sprawach zasłyszanych, ale o własnym doświadczeniu. Nawet w szkołach przy dwóch zmianach nie organizuje się kółek po 22.00, przynajmniej w moim mieście. Dyskoteki to inna opcja, ale i tak przy jej organizacji do opieki musi być określona liczba opiekunów. Nikt nie jest z takich reguł zwolniony.
      - Akurat tej drugiej części po zakończeniu pierwszej można nieco dalsze wypadki przewidzieć. Dla mnie mogła zostać z niedopowiedzeniami.
      - o dojrzewaniu pięknie napisane:)
      - przepraszam, że krótko, ale synek wzywa, niemniej jeszcze raz dziękuję:)

      serdeczności

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.