8 maja 2024

Ernest Hemingway, Wyspy na Golfsztromie.

 


Wyspy na Golfsztromie to ostatnia książka Ernesta Hemingwaya (1899-1961), która została opublikowana w 1970 r. Powieść została znaleziona przez Mary Hemingway wśród 332 pozostawionych dzieł pisarza. Być może dlatego, wydaje się książką niedokończoną, niedopracowaną, potraktowaną po macoszemu. Powieść nie ma więc raczej takiej formy, jaką by wybrał Hemingway, i nie ma takiej wiarygodności, jaką miały powieści opublikowane za jego życia. Opowieść oparta jest głównie na dialogach i odznacza się stylem dość powściągliwym.

To historia artysty i poszukiwacza przygód, człowieka bardzo podobnego do samego Hemingwaya (był alkoholikiem, miał cztery żony i trzech synów). Główny bohater jest więc odwzorowaniem samego pisarza. Amerykanin Thomas Hudson znajduje spokój na wyspie Bimini na Bahamach w latach 30. XX wieku. Podczas wakacji przybywają do niego trzej synowie. Ta część kojarzy mi się z nowelą Stary człowiek i morze, być może ze względu na wyprawę na ryby. Wkrótce nadchodzi pierwsza zła wiadomość. W drugiej części przenosimy się do Hawany na Kubie. Mamy lata 40. XX wieku, trwa druga wojna światowa, a Hudson otrzymuje kolejną wiadomość. Bohater staje się bardziej cyniczny. Intensywnie pije, spędza czas w barach i zajmuje się zwiadami morskimi dla armii amerykańskiej. W trzeciej części Hudson wraz z załogą łodzi, tropi ocalałych żołnierzy z zatopionego niemieckiego U-Boota wzdłuż archipelagu Jardines del Rey na północnym wybrzeżu Kuby.


Mimo, że historia jest nierówna, to Hemingway dobrze opisał atmosferę wydarzeń, doszukał się głębokich obserwacji na temat życia i oddał momentami przerażające i momentami obrzydliwe, szczere emocje. Czasami jednak główny bohater czuje i zachowuje się w sposób nierealistyczny. To proza prosta, zwięzła, uboga w środki stylistyczne powieść, która staje się jednak pasjonującą lekturą. Dla niektórych czytelników może jednak wydawać się nudną. To jednak powieść o sensie życia, podkreślająca siłę wspomnień i pokazująca przebłysk humoru Hemingwaya, choć właściwie jest to powieść pełna smutku. Odnosi się głównie do życia wewnętrznego bohatera. Zakończenie jest niejednoznaczne. Warto wspomnieć, że w 1977 r. powstał film fabularny pod tym samym tytułem. 

 

 

Ernest Hemingway, Wyspy na Golfsztromie, wydawnictwo Marginesy, wydanie 2024, tytuł oryg.: Islands in the Stream, przełożył Jakub Jedliński, okładka twarda, stron 568.

3 maja 2024

"Zapomnieliśmy o odwiecznej prawdzie ... " / Cymelia (5)

 


Wyjeżdżałam z Warszawy i powracałam do niej kilkakrotnie, w zależności od sesji sejmowych. Zjechałam tam po raz ostatni w okresie, kiedy ogłoszona być miała nowa konstytucja. Wszyscy posłowie otrzymali wówczas polecenie powrotu, tak by sejm mógł zebrać się w pełnym składzie. Wielu z nich, a w tej liczbie i my, nie zdążyło na czas, gdyż dniem oznaczonym był 5 maja. Ponieważ jednak król, którego wtajemniczono, wygadał się nieopatrznie, przyspieszono ogłoszenie o dwa dni. Dowiedzieliśmy się o tym w drodze. Posłów zagranicznych trzymano w nieświadomości, aby ubiec ich protesty. Trzeba było raczej zebrać siły, by móc nie zważać na nich, a potem dopiero brać się do reform. Nie mogłam wiec być obecna przy składaniu przysięgi przez obie izby i przez króla, który zawołał „Juravi Deo… Przysięgałem Bogu i słowa nie cofnę …”. Sejm udał się do kościoła św. Jana; po ślubowaniu odśpiewano „Te Deum”[1]. Obecni tam posłowie byli z siebie dumni. Miasto szalało z radości i entuzjazmu. Nie byłam tego świadkiem, ale przybyłam na czas, by móc ocenić następstwa tego stanowczego kroku, podjętego po trzech latach rozważań.

To, czego najmniej zabrakło, to uroczystości religijnych i innych. Sejm zebrał się ponownie w kościele św. Krzyża, skąd wyruszył pochodem, z królem na czele, aby dla upamiętnienia tego wielkiego dnia poświęcić opatrzności boskiej nowej świątynię za rogatkami Warszawy.[2] Król położył kamień węgielny. Gwałtowny huragan, który zerwał się niespodziewanie, zmącił uroczystość, a osoby przesądne widziały w tym niepomyślną wróżbę.

Obserwowałam tłum, który często ma wzrok bystrzejszy od tych, którzy się płynnie wysławiają - wydawał się zadowolony.

Zapomnieliśmy o odwiecznej prawdzie, że ręka boska wspiera przede wszystkim tych, którzy walczyć umieją. Taki jest nakaz rozumu, któremu i wiara nie przeczy. Prusy zmówiły się z Rosją o dalszy rozbiór Polski. Miasta Gdańsk i Toruń, których się od nas bezskutecznie domagały, miały być nim objęte. Austrii nie dopuszczono do tego ponownego rabunku, bo wojny, które prowadziła z Francją i Turcją, zrujnowały jej finanse; nie była więc niebezpieczna i mogła bez ryzyka być pominięta. Cesarzowa Katarzyna zawarła pokój z sąsiadem i drobna nawet część jej siły zbrojnej zgnieść nas mogła. Przygotowała zemstę bez pośpiechu i przez rok jeszcze i część roku następnego pozwoliła nam oddawać się gadulstwu. Ludzie najtrzeźwiejsi przewidywali ohydę grożącego rozwiązania, nie śmieli jednak mówić o tym głośno, bo im bliższe stawało się niebezpieczeństwo, tym głośniej piorunowali na sali sejmowej; chwila, kiedy działać było trzeba, minęła bezpowrotnie - popełnialiśmy wciąż błędy niewybaczalne. 


Wirydianna Fiszerowa, Dzieje moje własne i osób postronnych. Wiązanka spraw poważnych, ciekawych i błahych, Świat Książki 1998, z francuskiego przełożył Edward Raczyński, okładka twarda, tekst cyt.: 173-174. 




[1] Te Deum Laudamus (łac.) – Ciebie, Boga, chwalimy. W kościele katolickim hymn dziękczynny śpiewany podczas uroczystych nabożeństw.

[2] Świątynia Opatrzności Boskiej miał być votum za uchwalenie Konstytucji 3 maja. Miała stanąć w północno-zachodniej części Łazienek. Kamień węgielny wmurowano w maju 1792 roku, prace budowlane przerwała wojna polsko-rosyjska. Budowla była miejscem manifestacji patriotycznych podczas zaborów.



O książce pisałam na blogu w 2013 r. 

28 kwietnia 2024

Szczepan Jeleński, Lilavati. Rozrywki matematyczne.


Czy humanista może czytać książki poświęcone matematyce? Owszem, czemu nie. Z ciekawości więc oraz ze względu na dzieci, zdecydowałam się na książkę Szczepana Jeleńskiego (1881-1949), który w okresie międzywojennym był dyrektorem Księgarni Św. Wojciecha w Poznaniu. Nie był matematykiem, ale inżynierem. Książka została po raz pierwszy wydana w 1926 r. Liczy sobie więc prawie sto lat! Oprócz Lilavati napisał jeszcze Śladami Pitagorasa. Obydwie książki popularyzowały matematykę w sposób pozbawiony nudy. To zadania i zagadki powiązane z anegdotami i oczywiście przeznaczone do rozwiązania. Tytuł związany jest z imieniem córki hinduskiego matematyka z XII w. Bhaskary (1114–1185), zwanego Acaria. Lilavati obdarzona miała być talentem matematycznym.



Znaleźć tu można wiele zagadek logicznych i zadań matematycznych pisanych z myślą o edukacji starszych dzieci. Wykorzystane zostały historie rozmaitego autoramentu, nawiązujące do różnych kultur i miejsc. Znaleźć tu można zadania pochodzenia między innymi: chińskiego, hinduskiego, francuskiego, rosyjskiego, arabskiego, greckiego. Są zadania wielkich i sławnych matematyków, jak i zupełnie nieznanych, anonimowych autorów. Przedstawione zostały informacje związane z liczbami, działaniami matematycznymi, figurami geometrycznymi, kartami, tajemnice szachownicy czy domina. Mowa jest o datach urodzin, wymazanych cyfrach, pomyślnych liczbach, paradoksach arytmetycznych i geometrycznych, potęgach, magicznych figurach, . W książce odnaleźć można również matematyczne łamigłówki, propozycja gier i zabaw takich jak: labirynty, mosty, wieża Hanoi, zapałki, mosty królewieckie.

Książka przynosi wskazówki, w jaki sposób należy przyswajać wiedzę i czerpać radość z nauki matematyki. Prezentuje też nieszablonowe zadania i ich rozwiązania. Nie należy czytać tej książki od deski do deski. Lilavati zyskała wspaniałą oprawę graficzną w nowym prezentowanym wydaniu, które ukazało się nakładem wydawnictwa Zyska i S-ka.


Szczepan Jeleński, Lilavati, Rozrywki matematyczne, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2024, okładka twarda, stron 256.