20 kwietnia 2024

"Jakoż wielka ekspens była" / Cymelia (4)

 


    W przeciągu lata różne festynie bywały, to w Ogrodzie Saskim, to na Bielanach, z wielkim ekspensem skarbu królewskiego; książę podkomorzy koronny nie oszczędzał onego podobnymiż zabawami; Moszyński[1] stolnik koronny, i ten wielkim sumptem w Miłocinie dał królowi festyń, który tak mocno ukontentował monarchę, że całą ekspens festynia tego, na kilka tysięcy czerwonych złotych wynoszącą, z skarbu swego zastąpić kazał. Opery, komedie wielkim sumptem sprowadzone były; słowem mówiąc, iż przy festynie, zabawy i rozrzut pieniędzy sądzić należało, że król i bracia jego w obfitych opływają bogactwach. Jakoż wielka ekspens była, nie tylko na wzwyż wyrażone zabawy, ale na nieumiarkowane pensje różnym osobom wyznaczone, nie przez szacunek zasług, lecz przez upodobanie osób i zalecenia w intrygę wchodzących. Czyliż bowiem z innych źródeł pochodziło naznaczenie rocznej pensji 3000 dukatów księżnie Sapieżynie wojewodzinie połockiej[2]? Jakoż i księżnie Sapieżynie wojewodzicowej mścisławskiej[3]? Były i inne, nad zamiar ukryte ekspensa, które żadnego królowi nie czyniły honoru; owszem tam, gdzie ostentację przyzwoitą wspaniałości króla okazać należało, tam zawsze zbywało. Albowiem apartamenta królewskie zupełnie zarzucone, damy na pokojach królewskich w święta tylko wielkie z rana godzinę do powinszowania królowi wyznaczoną miały. Obiady królewskie skasowano, a tylko król w swej garderobie jadał, do którego stołu bez względu osoby i dystynkcji przypuszczano, tak dobrze, iż z najpierwszym posłem, senatorem, ministrem obok malarz, doktor, a czasem awanturzysta zasiadał.

 

Stanisław Lubomirski, Pod władzą księcia Repnina. Ułamki pamiętników i dzienników historycznych (1764-1768), opracował i wstępem poprzedził Jerzy Łojek, Instytut Wydawniczy PAX 1971, tekst cyt.: s. 96-97.




[1] August Fryderyk Moszyński h. Nałęcz (1731-1786)

[2] Magdalena Agnieszka z Lubomirskich ks. Sapieżyna (1739-1780) – wojewodzina połocka, żona Aleksandra Michała Sapiehy.

[3] Elżbieta z Branickich Sapieżyna (1734 –1800) – W 1753 r. poślubiła Jana Józefa Sapiehę z linii różańskiej, z którym rozwiodła się w 1755 r. Drugim mężem był Jan Sapieha z linii kodeńskiej, który umarł w 1757r. Po drugim mężu przysługiwał jej tytuł wojewodzicowej mścisławskiej.

*ekspensa - wydatki (lp. ekspens- wydatek)

[przypisy moje]

13 kwietnia 2024

Hans von Trotha, Ramię Pollaka.



Opowieść, w której kryje się kolejna opowieść. W małym pokoiku 17 października 1943 r., K. nauczyciel gimnazjalny z Berlina, który znalazł schronienie w Watykanie spotkał się z emerytowanym prałatem Monsignore F., aby zdać sprawę z przebiegu spotkania 15 października z Ludwigiem Pollakiem. K. został bowiem swego rodzaju wysłannikiem. Po upływie dwóch dni nadal jest wstrząśnięty. 

Podejmując się zadania 15 października, K. wyrusza do Palazzo Odescalchi, aby wykonać je jak najszybciej, najlepiej przed wyznaczoną godziną policyjną. W Watykanie Pollak wraz z rodziną miał być bezpieczny. Niemcy nie przekraczają bowiem namalowanej białą farbą linii demarkacyjnej. Nic jednak nie idzie zgodnie z planem. Pollak jest pełen niezbyt naturalnego spokoju. Nie wierzy w ostrzeżenia, że Żydom grozi niebezpieczeństwo. Z kolei K. jest coraz bardziej spięty, początkowo nie chce nawet usiąść, stoi przy drzwiach, a przecież czas nieuchronnie mija. Pollak zaczyna opowiadać o swoim życiu – rodzinie, pracy, wyjazdach, miłości do muzeów. Historia po historii. Nie jest to jednak wesoła opowieść, bowiem jako Żyd zmagał się niejednokrotnie z brakiem poszanowania i niedoceniania jego pracy naukowej i muzealniczej. Musi jednak zarabiać, więc podejmuje się handlu dziełami sztuki.

Von Trotha dzieli swoją książkę na dwie sceny. W każdej obserwujemy pokój z dwoma aktorami – K. i Pollakiem w jego mieszkaniu oraz K. i prałatem F. w Watykanie. Zazwyczaj w tego typu tekstach, następuje wyodrębnienie opowieści poprzez zaznaczenie odmiennej czcionki. Tu tego nie ma. Tekst za który odpowiedzialny jest K., tekst Monsignore F. oraz opowieści samego Pollaka zlewają się. Czasami trudno jest ustalić, kto właściwie mówi, lub rozróżnić przeszłość od teraźniejszości.

Powieść jest swoistym wykładem na temat sztuki. Istnieją nawiązania do twórczości m. in.: Goethego, Rodina, Leviego, Lessinga, Winckelmanna, Pliniusza, Eneidy, afery Dreyfusa. Punktem kulminacyjnym jest opowieść Pollaka dotycząca odkrycia przez niego ramienia Lakoona (1906 r.). Dostrzegając podobieństwo stylistyczne do Grupy Laokoona, podarował je następnie Muzeom Watykańskim

Von Trotha oddaje atmosferę poczucia złudnego bezpieczeństwa, które sprawiło, że ludność żydowska w Rzymie była nieprzygotowana na aresztowania o wschodzie słońca 16 października 1943 r. Kierunek był tylko jeden - Auschwitz.

 

 

Hans von Trotha, Ramię Pollaka, wydawnictwo Próby, wydanie 2024, tytuł oryg.: Pollaks Arm, tłumaczenie: Anna Arno, okładka twarda, stron 140.

11 kwietnia 2024

"Czymże są jednak losy budowli w porównaniu z losami państw!"/Cymelia (3).

 


Król zawiadomił mnie o swoim życzeniu zapolowania na żubry, które w całej Europie znajdowały się już tylko w lasach ekonomii królewskich.[1] Fantazja ta kosztowała mnie ponad trzydzieści tysięcy dukatów. Trzeba było bowiem przebić odpowiednią drogę i położyć trakt przez bagna ponad czteromilowej długości, wyciąć w dziewiczym terenie odpowiedni plac, wnieść coś w rodzaju małego miasteczka z dworem dla króla, jego świty, dyplomatów i wszystkich, którzy tu zjechali. Polowanie trwało około dziesięciu dni i wszyscy byli zeń bardzo kontenci. Mimo ostrożności omal nie zdarzył się jednak wypadek. Dla ułatwienia królowi strzałów zbudowano drewniane umocnienie z pojedynczymi izbami, a dla świty oczyszczono plac i wzniesiono wielki pawilon, w którym na wielkim stole leżały strzelby. Spodziewano się, że będzie się tu raczej biesiadować, a nie polować, gdyż nie pojawi się prawdopodobnie żadne dzikie zwierzę. Jednakże zabłąkał się w te okolice żubr, wyraźnie  spłoszony hałasem. Wszyscy rzucili się po strzelby i zaczęli strzelać na oślep. Szczęściem panie, nuncjusz papieski i posłowie zagraniczni uszli wszyscy równie cało jak i żubr.

Z puszczy pojechaliśmy do Grodna, a ekwipaże królewskie przebyły cztery stacje pocztowe w zaprzęgu z moich stajni, co w innych czasach wydawałoby się niezwykłe.

Sejm grodzieński[2] był zapewne ostatnim w Europie pokazem prawdziwego świata narodowego, bez fałszywej pompy i mydlenia oczu. Posiadłość moja, gdzie pałac w większej części wzniesiono już za moich czasów, zajmowała z przyległościami teren  nie mniejszy niż miasto Wiedeń. Poza moją służbą, administracją i warsztatami pomieściłem tutaj osiemnastu posłów z ich ludźmi. Aby dać pojęcie o kształcie i rozmiarach mojej siedziby warto dodać, że na jednym poziomie i w jednym bloku mieściła ona teatr i dwie wielkie sale redutowe, z których przechodziło się do biblioteki, gdzie zaczynała się część mieszkalna. Książki umieszczone były w zamkniętych szafach, biblioteka przypominała więc piękny salon. Poza bilardem stało tam dziesięć stołów do gry w faraona i loteria fantowa, którą pozwolono utrzymywać pewnej kobiecie. Obok mieściły się pokoje dla towarzystwa, dalej wielka sala balowa. Z tych pomieszczeń przechodziło się do innych, różnych rozmiarów, gdzie mogło siąść do stołu siedemset osób. Wszystko było tak urządzone, że bez jednego stopnia można było przejść od teatru aż do salonów. Tańczono tutaj, biesiadowano, znowu tańczono i tak dalej. Około pierwszej po północy otwierano podwoje, przechodziło się do sal redutowych, a dom prawie pustoszał. Z opisanego planu widać, że trzy budynki – mieszczące teatr, sale redutowe i bibliotekę – były połączone i tworzyły trzy rejony. Czwartym był ogród zimowy, podzielony na trzy obszary klimatyczne, gdzie zawsze kwitły kwiaty. Pośrodku, w części bardziej wzniesionej, mieściły się rośliny wymagające największego ciepła. Osobna część przeznaczona była dla wczesnych owoców. Budowla ta łączyła się z inną dużych rozmiarów, gdzie umieszczono wydział geometrii i inne wydziały administracyjne. Trudno sobie wyobrazić rozmiary tych budynków. W 1830 roku, gdy to piszę, zapewne są już one częściowo lub w całości zrujnowane. Czymże są jednak losy budowli w porównaniu z losami państw!

 

Stanisław Poniatowski, Pamiętniki synowca Stanisława Augusta, przełożył oraz wstępem i przypisami opatrzył Jerzy Łojek, Instytut Wydawniczy PAX, 1979, s. 68-70.



[1] W Puszczy Białowieskiej.

[2] Od 4 października 1784 r. do 13 listopada 1784 r., pod laską Ksawerego Chomińskiego.


Książę Stanisław Poniatowski (1754-1833) - brat stryjeczny króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, syn Kazimierza i Apolonii Ustrzyckiej. W 1791 r. opuścił Rzecząpospolitą, na krótko wrócił w 1795 r., wyprzedał polski majątek. Zalegalizował związek z Kasandrą Luci (25 sierpnia 1830 r.) oraz uznał wcześniej narodzone z tego związku dzieci. Ród Poniatowskich we Włoszech istnieje do dziś.