13 marca 2016

Francis Kilvert, Dziennik 1870 - 1879.




Robert Francis Kilvert (3 grudnia 1840 - 23 września 1879), znany jako Francis lub też Frank, był anglikańskim pastorem, pracującym w parafiach na walijskich granicach, który przez blisko 10 lat pisał dzienniki. Odkrycia rękopisów dokonał w 1937 roku poeta i powieściopisarz William Plomer[1]. Dzięki udzielonej zgody rodziny, podjął się  redakcji i wyboru zapisków z kompletnego tekstu obejmującego czas między styczniem 1870 roku, gdy Kilvert był wikariuszem w Clyro w Radnorshire a marcem 1879, kiedy piastował urząd w Bredwardine w hrabstwie Hereford. Dziennik został wydany w tomach ukazujących się w latach 1938, 1939, 1940 i od razu zyskały wielką popularność za ukazanie prawdziwego oblicza historii społecznej wiktoriańskiej Anglii. Wiadomo, że dziennik pomieściłby się w dziewięciu tomach.


Wdowa po Kilvercie, Elizebeth Kilvert, usunęła z dziennika wszystkie odniesienia, które dotyczyły jej i Ettie Meredith Brown. Chodzi tu o fragmenty dotyczące: pierwszy: od września 1875 do marca 1876, drugi: od czerwca 1876 do końca 1877. Jest również całkiem możliwe, że zniszczyła fragment dotyczący miesięcy przed ich ślubem, bowiem dziennik urywa się nagle na dacie 13 marca 1879. Zauroczenie Kilverta piękną, o hiszpańskiej urodzie, Ettie Meredith Brown trwało wówczas, zanim zaczął się zalecać do Elizabeth Anne Rowland (1846-1911). Coś musiało naprawdę głębokiego łączyć go z Ettie, bowiem zachowane wpisy są pełne czułości.
             O czwartej zjawiły się u nas na herbatkę i partię krykieta panna Meredith Brown i jej piękna siostra, Etty. Etty Merredith Brown to jedna z najbardziej atrakcyjnych dziewcząt o przykuwającej wzrok urodzie, jakie zdarzyło mi się ostatnio widzieć. Ubrała się ze smakiem w bladą szarość i obcisłą w stanie, szkarłatną suknię, podkreślającą jej figurę i idealnie dopasowaną do czarnych oczu i włosów oraz do lśniącej, tryskającej zdrowiem cery hiszpańskiej brunetki o ciemnych niczym owoc granatu rumieńcach. Ale najbardziej udany był kapelusz, szeroki i efektowny, nonszalancko opleciony kwiatkami i nasadzony pod beztroskim kątem na bok ładnej, ciemnej główki. Na kształtnej, zgrabnej szyi powiesiła złoty łańcuch naszyjnika o szerokich ogniwach. Z cienia obszernego kapelusza wyglądały iście cygańska, ładna twarzyczka i ciemne, namiętne oczy.[2] [6 września 1875]
            Widok tego domu o podwójnym szczycie i wysokich topól nieodmiennie przywodzi na myśl tę śliczną twarzyczkę oraz wspomnienia szczęśliwych dni ubiegłego lata, nim zaczęły się nasze strapienia i przyszło rozdzielenie.[3] [ 18 marca 1876]
Przypomniał mi się ostatni raz, kiedy tutaj siedziałem, pisząc do drogiej Ettie w tamten radosny wieczór 6 października ubiegłego roku, i wszystko miłe, osobliwe wypadki, jakie zaszły od tamtej chwili. Powróciły grudniowe wspomnienia z Bournemouth i tamte szalone, smutne, słodkie schadzki w śniegu i pod sosnami, na wydmach East Cliffe i w Boscombe Chine.[4] [20 marca 1876]
Kilvertovi zabroniono się spotykać z Ettie i utrzymywania z nią wszelkiej korespondencji.
Rano długi, smutny, kochany list od drogiej Ettie, czułe i piękne pożegnanie, ostatni, jaki będzie w stanie do mnie napisać. W załączeniu serdeczna kartka od pani Brown, w niezmiernie miłych słowach uwiadamiająca mnie, że jej zdaniem nie powinniśmy się już kontaktować z Ettie listownie, poetycko, ani w żaden inny sposób. /…/ Nie będę zasmucał mojego kochania, nie stanę się przyczyną ani jednej niekoniecznej łzy, a tym bardziej pokusy. Najlepszym i jedynym sposobem okazania jej miłości jest zachowanie milczenia.[5] [20 kwietnia 1876]
Dwa lata później, z zapisku uczynionego 19 stycznia 1878 roku, Kilvert donosi, że cieszy się z wiadomości, że Ettie Meredith Brown w kwietniu ma poślubić pana Wrighta, brata jej szwagra.[6] A następnie dowiadujemy się, że:
Dziś otrzymałem miły list od Rosie Meredith Brown z wiadomością, że Ettie odpływa 5 października do Indii, gdzie ma odbyć się jej ślub.[7] [23 września 1878]
Zachowane wpisy Kilverta z lat 1876-1879 pokazują, jak niespełniona miłość zaważyła na jego samopoczuciu i zdrowiu. Nie ma w nich radości takiej, jaka była w zapiskach powstałych w Clyro. Wyczuwalny jest natomiast smutek i melancholia. W dodatku nie udało mu się opublikować zbiorku napisanych przez niego wierszy.
Cały dzień męczyła mnie neuralgia, po nocach bezsenność[8] [27 kwietnia 1878]
St Michael’s Church, Clyro  Źródło

Miesiąc po ślubie z Elizabeth, Kilvert zmarł na zapalenie otrzewnej. Pani Kilvert nie doczekała się potomstwa, nigdy nie wyszła powtórnie za mąż i zmarła w 1911 roku. Została pochowana na tym samym cmentarzu, co jej mąż w Bredwardine, ale groby ich są położone w pewnej odległości od siebie. Uważała zapewne, że miała prawo zniszczyć wspomnienia o sobie. Nie wiadomo, czy małżeństwo zawarte było tylko z rozsądku czy z powodu rodzącego się uczucia. Przypuszczam, że owe zniszczone fragmenty dziennika musiały w jakiś sposób dotknąć Elizabeth. Być może wyrażał się o niej nieco inaczej niż o Ettie. 

Ettie nie była jedyną niespełnioną miłością Kilverta. W Clyro starał się o Daisy Thomas z Llanthomas, ale z biegiem lat wydaje się, że w wyniku rozdzielenia miłość ich wygasła. Tu również wielką rolę odegrał brak perspektyw na przyszłość Francisa Kilverta, który był tylko wikariuszem. Mimo to, Francis odważył się odbyć z sir Thomasem rozmowę na osobności.
Przez chwilę milczałem straszliwie zdenerwowany. „Żywię uczucie do jednej z pana córek” – wypaliłem /…/ Pan Thomas stwierdził, że bardzo dobrze postąpiłem, przychodząc z tym do niego, chociaż sprawiał wrażenie mocno skonfundowanego. Wypowiedział też bardzo wiele pochlebstw na temat mego „przyzwoitego i szlachetnego zachowania”, wypytał mnie o widoki na przyszłość i kręcił nosem na odpowiedź. W takich okolicznościach nie można dopuścić do zaręczyn, mówił, i nie wolno mi naruszać spokoju jego córki, w jakikolwiek sposób okazując jej uczucie./…/[9] [13 września 1871]
Powierniczką Kilverta w sprawach sercowych była pani Venables na plebanii w Clyro. Daisy miała wówczas dziewiętnaście lat, ale wydaje się, że równie mocno była zauroczona Kilvertem. Jako dobrze wychowana panna była posłuszna ojcu. Jak donosi Francis rodzina dała jej zapewne do zrozumienia, że nie powinna go zachęcać. Rodzice Kilverta również nie obiecywali mu zmiany w najbliższym czasie, bowiem ojciec nie był w stanie zrezygnować z prebendy na rzecz syna. Parę dni później, kiedy już wiadomo, że Kilvert nie powinien sobie robić nadziei na zmianę swojej sytuacji, pan Thomas ostatecznie zaznaczył swoje stanowisko w sprawie stosunków swojej córki z wikariuszem.
List od pana Thomasa. Pełen miłych zwrotów i serdeczny, lecz nakazujący porzucić wszelkie myśli i nadzieje związane z Daisy. Nagły, niespodziewany cios, a dla mnie wielki smutek. Jakby na niebie zgasło słońce.[10] [23 września 1871]
Jeszcze przez kilkanaście miesięcy nadal zakochany jest w Daisy, która nota bene nigdy nie wyszła za mąż. Francis donosi o tym w swoich zapiskach jak jest nią oczarowany i jak rośnie w nim tęsknota za nią. Kiedy już opuścił Clyro (po niemal ośmiu latach, został wówczas wikariuszem w parafii swego ojca), wydaje się, że miłość owa zaczyna zmieniać formę. Mimo kolejnych zmian zachodzących w sercu i upływu lat, nadal żywił do niej ciepłe uczucia. Gdy odwiedził Llanthomas Edith i Daisy zaprowadziły mnie do ogrodu i traktowały bardzo miło, Daisy dała mi gałązkę słodkiej werbeny i długo z sobą rozmawialiśmy./…/ Jeszcze potem Daisy odwróciła się i zawołala z miłym, kochającym wyrazem twarzy: „Proszę przekazać gorące pozdrowienia siostrze”.[11][28 kwietnia 1876]

Francis był przystojny i miał powodzenie u kobiet. Nie unikał też kochanek, a niektóre wspomina we wpisach.
Dziś natrafiłem w pewnej książce na czerwoną jedwabną chusteczkę z wyszytymi słowami „Nie zapomnij mnie” i z żalem przyznaję, że całkiem zapomniałem, kto mi ją dał. Z pewnością jedna z wielu kochanek. Ale która?[12] [29 października 1870]
Wesołe igraszki z Lucretią[13]. [16 styczeń 1872]
Francis jawi mi się jako romantyk. Jest wrażliwy na otaczające go piękno, które widzi zarówno w krajobrazie, jak i w młodych pannach, jak i w małych dzieciach (zachwyca się urodą cyganki Lizzie, która brała udział w jego lekcjach czytania). W notatce uczynionej 7 lipca 1875 roku przyznaje się otwarcie do tęsknoty za posiadaniem dzieci i rodziny.[14] Z biegiem czasu samotność zaczęła mu dokuczać. 


W najwcześniejszych wpisach dziennika, kiedy Francis przebywał na plebani w Clyro w Radnorshire jako wikariusz, gdzie pastorem był Richard Lister Venables, wpisy są najobszerniejsze i najradośniejsze. Kilvert z wielką wnikliwością opisuje tryb swojego życia. To wspaniałe, ale również dziwne uczucie czytać o ludziach, którzy niegdyś żyli, cierpieli, kochali, którzy istnieli w rzeczywistości. Opowieści Francisa Kilverta układają się w interesujące zdjęcia, zatrzymane kadry. Gdybyśmy je zobaczyli od razu wiedzielibyśmy, kto na tych zdjęciach się znajduje. Kilvert opisuje znajomych, członków rodziny i przyjaciół z wielką starannością i dokładnością. Nie chodzi tu jedynie o wygląd zewnętrzny, ale to, czym ich los został naznaczony w przeszłości, w jaki sposób przeżywali swoje osobiste tragedie, radość, pociechę i wszelkie ciepłe uczucia kierowane do drugiego człowieka. Dzięki zachowanemu Dziennikowi Kilverta, uratowane i utrwalone zostały drobiazgi codziennego życia na wiktoriańskiej wsi. Nie sposób tej książki nie pokochać. Czytaniu towarzyszą, bowiem niekiedy salwy śmiechu, a czasem ogromne wzruszenie. Sama osobowość Kilverta jest niezwykle pociągająca: młody (zmarł mając zaledwie 38 lat), przystojny (jak widać na zdjęciu), błyskotliwy, szczery, skromny, pełen radości życia i optymizmu, posiadający zapał do odbywania pieszych wędrówek i niesamowite poczucie humoru – to idealny kandydat na męża. Niestety nie posiadał odpowiedniego statusu społecznego i tak zwanych perspektyw na przyszłość.
Lubię włóczyć się po samotnych, opuszczonych i zrujnowanych miejscach. Mieszka w nich duch łagodnej, ciszej melancholii odpowiadający mojemu nastawieniu bardziej niż bujne życie, wesołość i zgiełk.[15] [6 marca 1871]
30 września 1870  źródło

Rzeczowo opisuje zasłyszane historie i rozgrywające się gdzieś w tle sceny. Niesamowite są liryczne i plastyczne opisy krajobrazów i przyrody. Kilvert wspaniale opowiedział o życiu codziennym na wsi i stworzył czarujący portret wiktoriańskiej wsi. Przekazuje nawet prowincjonalne skandale.
W drodze ze stacji Charles opowiedział mi o oskarżeniu, jakie wniosła przeciwko Brewerowi Janet, była kuchenna na plebanii w Clyro, zarzucając mu, że jest ojcem jej dziecka. Janet napisała list do Clyro zaraz po urodzeniu dziecka. Biedna pani Brewer otwarła go, przeczytała i przekazała mężowi. Podobno mało nie pękło jej serce. Biedactwo. Charles obawia się, że zarzut jest jak najbardziej uzasadniony.[16] [28 maja 1870]
Opisuje panujące miejscowe zwyczaje, rozpowszechnione zabobony. Dowiedzieć się można, że powiedzenie „zdaje mi się” jest charakterystyczne dla mieszkańców Herefordshire[17] i że starsze osoby używają przy powitaniu zwrot „Do pańskich usług”[18].

Francis Kilvert
Pokazuje też jak spędzał czas wolny. Nie były to jedynie piesze wędrówki, ale również spotkania towarzyskie, na którym grano w krykieta i strzelano z łuku oraz pito herbatkę na trawie. Opisuje pikniki, podczas których pito bordo i reńskie, szampan, cydr i sherry; jadano kurę na zimno, szynkę i ozorek, rozmaite bułeczki z nadzieniem, sałatki, placki z dżemem i agrestem, chleb i ser; tańczono walca i lansjera.[19] Przekazuje wiadomości na temat wojen (francusko – pruskiej), rewolucji w Paryżu i bitew. Opisuje środki transportu: bryczki, dyliżanse pocztowe, pociągi ( O drugiej wyjechałem do Londynu trzecią klasą ze stopami w ogrzewaczu[20] [19 lutego 1873]. Zwraca uwagę na troski zwykłego człowieka, jako zapalony czytelnik na lektury (odnotować należy jego powiązania z Wordsworth’ami i Williamem Barnesem), aktualną pogodę, a nawet pogrzeb członka swojej rodziny, osiemdziesięcioletniej panny Marii Kilvert (pieniądze solidnie rozparcelowała, a po sprzedaży domu reszta poszła do podziału; ojcu Kilverta wskutek zadawnionego urazu zapisała w testamencie jedynie drzewa różne, matce futra i koronki). Pisze o samobójstwach, ślubach, pogrzebach, sprawach sądowych rozpatrywanych w Clyro, tragicznych wypadkach, chorobach trapiących mieszkańców.
Odwiedziłem w Trump młodego Mereditha, który od pół roku cierpi na szczękościsk po przebytej śwince. Dwa miesiące trzymali go w szpitalu w Hereford, podając chloroform i stopniowo rozwierając szczęki dźwignią śrubową, ale to nic nie pomogło.[21] [ 18 listopada 1870]
Francis charakteryzuje ówczesne obyczaje i konwenanse (a pamiętajmy, że to epoka wiktoriańska), ale również podaje przykłady ich łamania. Dziwi się, że młode dziewczęta biorą udział w kastrowaniu owiec. Sam przyznał się, że:
Wczoraj i dziś kąpałem się w morzu. /…/ W Shanklin trzeba się godzić z obrzydliwym obyczajem kapania się w gatkach. Skoro damy nie lubią widoku nagich mężczyzn, to czemu sobie nie pójdą? Dziś dostałem parę ineksprymabli, które wciąż opadały. Wzburzone fale chwyciły i ściągnęły je do kostek. Tak związanego cisnął gwałtowany przybój, a gdy woda cofnęła się, pozostałem na ostrych kamieniach nagi i zalany krwią. Potem zdjąłem przeklęty gałgan i oczywiście znalazły się panie, które patrzyły na wychodzącego z morza. [22] [ 12 czerwca 1874]
Bredwardine, grób Francisa Kilverta źródło

Dziennik Francisa Kilverta to fascynująca lektura. Obserwował życie nie tylko angielskiego ziemiaństwa, ale również zwykłych rolników czy robotników. Z wielkim szacunkiem opisuje, to, co widział w odwiedzanej górniczej Kornwalii. Pisze szczerze i z pasją. Według niego każdy dzień przynosił ciekawe wydarzenia, zwłaszcza w Clyro, które należy w pełni odnotować. Dzięki zachowanym zapiskom, Francis Kilvert jest rzeczywisty, a to, co opisuje żyje w wyobraźni czytelnika. To dzieło oryginalne, momentami nasycone delikatnością i pięknem, a innymi razem smutkiem, nostalgią i melancholią. Zauważalna jest autentyczna integralność zapisków, doskonałość, wrażliwość na piękno, otwartość i szczerość. W samym Kilvercie jest dla mnie coś tajemniczego i nieuchwytnego. O czym nie napisał, w czym tkwi owa tajemnica, co było na zniszczonych stronach, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby żył dłużej… Nurtujące pytania.


[1] Źródło: http://www.theguardian.com/books/2008/jan/19/fiction6 (dostęp 12.03.2016). 
[2] F. Kilvert, Dziennik 1870-1879, Poznań 2016, s. 375 -376. 
[3] Tamże, s. 380. 
[4] Tamże, s. 382. 
[5] Tamże, s. 385. 
[6] Tamże, s. 409. 
[7] Tamże, s. 426. 
[8] Tamże, s. 418. 
[9] Tamże, s. 181. 
[10] Tamże, s. 187. 
[11] Tamże, s. 389. 
[12] Tamże, s. 110. 
[13] Tamże, s. 203. 
[14] Tamże, s. 368. 
[15] Tamże, s. 142. 
[16] Tamże, s. 50. 
[17] Tamże, s. 51. 
[18] Tamże, s. 194. 
[19] Tamże, s. 58-59. 
[20] Tamże, s. 269. 
[21] Tamże, s. 112.  
[22] Tamże, s. 317.
 


Francis Kilvert, Dziennik 1870 - 1879, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2016, wybór, redakcja i wstęp William Plomer, tytuł oryginalny: Kilvert's Diary 1870-1879, przełożył Jacek Spójny, okładka twarda z obwolutą, stron 444.

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie zachęciłaś do przeczytania tej książki. Zobaczyłam dziś krótki jej opis, szukałam recenzji i trafiłam na Twoją stronę. Wiem, że mogą polegać na Twojej opinii. :) To może być ciekawa lektura.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu,jest bardzo ciekawa. Dla mnie rewelacja, takie wspomnienia powinny być wydawane. To wspaniałe świadectwo tamtych czasów:) serdeczności

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.