1 listopada 2013

Maja i Jan Łozińscy, Życie codzienne arystokracji.



Życie codzienne arystokracji to kolejna książka autorstwa państwa Łozińskich, która niechybnie przyciągnie uwagę niejednego czytelnika. Sami Autorzy zaznaczają, że książka jest jakby dopełnieniem wydanej w 2010 roku pozycji W ziemiańskim dworze. W tamtym przypadku podstawowym elementem branym pod uwagę w układzie treści były pory roku. Tym razem Autorzy wzięli pod lupę życie wewnętrzne każdej rezydencji, stąd podział treści według rozdziałów skupiających się wokół pokoju dziecinnego, jadalni, sali balowej, salonie, pokojach gościnnych, sypialni i garderobie, stajni i garażu, choć warto zaznaczyć, że jest także rozdział opowiadający o łowieckich rewirach. 

Autorzy zwracają uwagę nie tylko na położenie pokoi w rozkładzie rezydencji i wystrój wnętrz podlegający zmieniającym się modom. W przypadku pokoju dziecinnego prezentują niecierpliwe wypatrywanie przez rodziców narodzin dzieci, w szczególności synów, pokładane w nich oczekiwania i niespełnione nadzieje, wybór imion i rodziców chrzestnych, rodzaje zabaw, organizację dnia, program nauki, pielęgnację i sposoby wychowania. Z dziećmi wiązały się również osoby mamek, bon i guwernantek oraz wybór szkół. Niektóre stosowane sposoby nauki mogą nieco dziwić. Przykładowo u Czapskich w Przyłukach odbywały się językowe spacery z nauczycielami: dwa razy w tygodniu – niemieckie, dwa razy – francuskie, raz – spacer polski[1].  


Na jadalnię przeznaczano zwykle największe pomieszczenie we dworze i w pałacu, a główną rolę odgrywał tu wielki stół. Łozińscy podkreślają, że najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia był obiad. Wówczas to przy stole spotykała się rodzina, domownicy i goście. Każda dobrze sytuowana arystokratyczna rodzina starała się wydać w swojej posiadłości, chociaż raz do roku, bal. Organizowano je z okazji imienin, urodzin, świąt, uroczystości rodzinnych, a niektóre miały jedynie znaczenie matrymonialne. W książce czytamy, że w pierwszej połowie XIX wieku zalecano jeden bal rocznie dla piętnastolatki, trzy bale dla dwudziestolatki i sześć dla dwudziestopięciolatki[2]. Prezentowano wówczas ekwipaże, balowe toalety (zwracam od razu uwagę, że znajdziemy opisy zarówno damskich jak i męskich strojów), a same bale toczyły się według uprzednio przygotowanego scenariusza. 


Z kolei salon służył do wypoczynku i to tu przyjmowano anonsowanych gości. W tym pomieszczeniu czytano gazety, stał fortepian, grywano w karty i układano pasjansa, głośno czytano, muzykowano, często panie szydełkowały, haftowały i wyszywały, stało pełno bibelotów, ozdobnych roślin, były eleganckie dywany i tkaniny. Istotną rolę odgrywał również buduar pani domu. Ciekawy jest również rozdział poświęcony pokojom gościnnym, które zapełniały się w czasie świat, karnawałów, wakacji i uroczystości rodzinnych oraz rozdział przedstawiający sypialnie i garderobę pani i pana domu oraz łazienek. W bezpośrednim sąsiedztwie pałacu położone były stajnie i garaże, więc czytelnik przeczyta o hodowlach koni, zamiłowania do jazdy konnej i pierwszych arystokratów decydujących się na zakup automobilu.

Portret hrabiny Aleksandry Potockiej, malował M.M. Daffinger lata 1840-1850 // s. 89.
Łozińscy przedstawiają skandalizujące style życia niektórych członków arystokratycznych rodzin, zawierane małżeństwa i ewentualne ich unieważnienia, kochanki i kochanków, ingerencję rodziny w plany matrymonialne dzieci czy wyprawę panny młodej. Przeczytać można o rodzinach zaangażowanych w akcje charytatywne czy o organizowanych z wielkim rozmachem polowaniach. Dziś może śmieszyć czytelnika ówczesne pruderyjne „uświadomienie” w sferze seksualności panienek z arystokratycznych rodzin.

Hrabiostwo Róża z Lubomirskich i Artur Potoccy, 1877 //s.202
To książka będąca opowieścią o świecie, który już nie istnieje, o życiu polskiej arystokracji w XIX i XX wieku aż do końca lat międzywojennych. To pozycja, w której można odnaleźć liczne fragmenty wspomnień, dzienników i listów, w dodatku bogato ilustrowana (a niektóre fotografie tutaj potrafią zachwycić), niewątpliwie przyciągająca uwagę i zainteresowanie. Czytelnik przeczyta o przedstawicielach między innymi Radziwiłłów, Sapiehów, Sanguszków, Raczyńskich, Czapskich, Potockich, Zamoyskich, Lubomirskich, odwiedzi ich pałace i poczuje ówczesny panujący klimat w tychże siedzibach. Po przeczytaniu tejże książki zainteresowani tematem mogą poszerzyć swoją wiedzę odnajdując książki podane przez Autorów w bibliografii. Jak najbardziej warto przeczytać, zajrzeć, posiadać.


[1] M. i J. Łozińscy, Życie codzienne arystokracji, Warszawa 2013, s. 52. 
[2] Tamże, s. 87.
 

Maja i Jan Łozińscy, Życie codzienne arystokracji, Dom Wydawniczy PWN, październik 2013, oprawa twarda, stron 296.

25 komentarzy:

  1. Mogłam tego nie czytać ;) Jak zwykle po Twoich recenzjach jestem bardzo zachęcona do lektury, zwłaszcza że "W ziemiańskim dworze" też mi bardzo przypadło do gustu. A lista do Mikołaja już taka pękata... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że Mikołaj raczy przynosić. Ja mogę pęknąć, a nic z książek na bank nie dostanę. Ponoć w nich tonę :)

      Usuń
  2. Kurczaki, ależ mi narobiłaś ochoty na książki tych autorów! To, co oni opisują to coś, co mnie pasjami od lat interesje :D Ja to w ogóle pomyliłam epoki, powinnam być jakąś hrabianką 150 lat temu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epoki ciekawe i owszem, ale po wieloletnich moich analizach za i przeciw, jednak wolę żyć w tej epoce :) Chociaż urodzić się jako potomkini takich zacnych rodów mających piękną rodziną historię, chciałabym i owszem :) To również moje klimaty :)

      Usuń
  3. Tez sobie zawsze mowie, ze fajnie im sie wtedy zylo. No tylko, ze ja tez bym chciala byc arystokratka, a co by bylo gdybym byla chlopka lub inna pokojowka:) To juz lepiej zyc tu i teraz choc i balow nie ma.
    Ciekawa pozycja, z checia przeczytam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Nika masz rację. Arystokracji żyło się bardzo dobrze, ale kosztem ludzi niższego stanu. Reszta po prostu żyła w biedzie czy to w Polsce czy to w Anglii, pracowała po naście godzin dziennie, bez ubezpieczenia, żyła w zatrważających warunkach. Można było być albo rolnikiem albo robotnikiem. Tak czy siak i tak pracowałabyś dla pana.

      Usuń
    2. Święta racja- szczególnie w świetle statystyki: jaśnie państwa była śladowa ilość wobec miażdżącej przewagi tyrających na ich dobrobyt i wielkopańskie fanaberie. Ich potomkowie właściwie bardziej powinni się wstydzić niż chełpić ze swojego pochodzenia, zważywszy jakim kosztem okupione zostały te rzekome splendory.

      Usuń
  4. Interesuje mnie życie codzienne w XIX wieku, więc z chęcią sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjna! Po raz kolejny jestem autentycznie zachwycona. Recenzja u mnie się dopiero pisze, ale jak zwykle przy serii przedwojennej PWN mam problem z wyrażeniem emocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też rewelacja, ale to moje klimaty i zainteresowania :)

      Usuń
    2. Ja jestem uzależniona chyba od okresu przedwojennego, a ostatnio też mi się PRL rzucił na głowę i zaczytuję się w Koperze:)

      Usuń
    3. Też lubię okres dwudziestolecia międzywojennego:)

      Usuń
  6. Jestem wciąż w trakcie czytania. Przepiękne wydanie, bardzo staranne, ale... bardzo brakuje mi przypisów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście przypisów brakuje, na co zawsze zwracam też uwagę, a tu w ogóle nie wspomniałam. Ale najważniejsze, że jest bibliografia:) Jakby tego nie było, to już klapa. Ale wydanie rzeczywiście piękne pod względem graficznym i nie prędko się z nim rozstanę w znaczeniu odstawię na półkę:)

      Usuń
  7. I kolejna książka na mojej liście "lektur obowiązkowych". Tą książkę po prostu muszę mieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. !!!!!!
    Książka jak dla mnie idealna <3 Kocham takie klimaty, więc jestem w szoku, że nie miałam o niej pojęcia! :D Na pewno przeczytam! :)
    Przy okazji zapraszam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu - informacje u mnie na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dziękuję za ciekawy wpis.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tu Zycie codzienne arystokracji, tam Nowy Jork, jak ja się spakuję w święta?!

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie książki to musowo w mojej biblioteczce muszą się znaleźć. Mam już w Ziemiańskim dworze, więc cieszę się, że to kolejna z serii.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo ja właśnie lubię mieć, żeby wracać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.