15 grudnia 2012

John Ronald R. Tolkien, Hobbit czyli tam i z powrotem.

Dość niedawno miał swoją premierę film Petera Jacksona, który jest pierwszą częścią ekranizacji powieści John Ronalda R. Tolkiena Hobbit, czyli tam i z powrotem. Jestem za tym, aby najpierw czytać książkę, a potem obejrzeć film (niestety odwrotna kolejność była w przypadku trylogii), więc czym prędzej zabrałam się za lekturę.  Jak może pamiętacie nie przepadam za współczesną odmianą książek fantasy, za to lubię jednak pozycje uznawane za klasykę tego gatunku. Wśród nich znalazły się książki Tolkiena. Chyba nawet obecnie Hobbit wszedł do kanonu lektur szkolnych, ale poprawcie się, jeśli się mylę.

Cała historia rozpoczyna się w chwili, gdy przed domem hobbita Bilbo Bagginsa w jego rodzinnym Shire, zjawia się Gandalf. Bilbo przyzwyczajony do swojego spokojnego trybu życia niezbyt zadowolony jest z propozycji czarodzieja, ale mimo to zaprasza go na herbatę. Ten na drzwiach domu hobbista pozostawia tajemniczy znak.  Następnego dnia do Bagginsa przybywa trzynastu krasnoludów. Wraz z nimi Bilbo postanawia wyruszyć do Samotnej Góry, gdzie znajduje się skarb, który jest pilnie strzeżony przez budzącego grozę Smauga – smoka. Ani jednak sam Bilbo ani krasnoludy nie są zadowoleni z takiego towarzystwa. Jedynie Gandalf jest dobrej myśli.  A zapewniam, że będzie to wyprawa pełna przygód i magii.

Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, dlaczego powieść ma baśniowy klimat. Tolkien posługuje się wspaniałym, barwnym, żywym językiem, który zachwyci nie jednego czytelnika, do którego zresztą narrator się, co i raz zwraca.  Opisy tolkienowskie w tej trzystostronicowej pozycji nie nużą jednak. Niewątpliwie, jako pierwsza powieść dotycząca Sródziemia, będzie też doskonałym wprowadzeniem do kolejno przeczytanej trylogii Władcy pierścienia. Tolkien stworzył legendy, specyficzny język, powołał do istnienia nowe stworzenia mające własne historie. To również książka, która przekazuje ważne wartości i jasno stawia granice miedzy dobrem a złem. Nie jestem zwolenniczką fantastyki, ale prawdziwie zapewniam, że książka pochłonie czytającego. Rozumiem jednak tych nieprzekonanych, bo twórczość Tolkiena można po prostu kochać, albo nie znosić.
 


John Ronald R. Tolkien, Hobbit czyli tam i z powrotem, wydawnictwo Iskry, wrzesień 2012, Tłumaczyła: Maria Skibniewska, okładka miękka, stron 320.
9788324402137

5 komentarzy:

  1. Oj tak, Tolkien stworzyl wspaniały świat, choć Władcy.... jeszcze nie czytałam, ale Hobbit bardzo mi się podobał;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również słyszałam, że "Hobbit" jest w kanonie, niestety ja się nie załapałam :S
    Także najpierw oglądałam Władcę, a potem zabrałam się za książkę, ale z Hobbitem będzie odwrotnie! Już na mojej półeczce jest, nawet to wydanie (bardzo ładne swoją drogą) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w bardzo dobrym tłumaczeniu:)

      Usuń
    2. Tłumaczenie Marii Skibniewskiej jest bardzo dobre, choć mnie troszkę drażnią w "Hobbicie" cokolwiek dziecinne opisy elfów, krasnoludów etc., pisane jeszcze zanim Tolkienowi wykrystalizowała się bardziej dojrzała wizja Śródziemia; zdaje się, że później autor dokonał pewnych rewizji w tekście, ale w Polsce ostało się tłumaczenie wersji pierwotnej. Zwracam uwagę na to, że Gandalf opisany jest na początku "Hobbita" jako mały staruszek!

      Nie mam więc za złe Peterowi Jacksonowi, że "Hobbita" nieco udoroślił i dostosował do konwencji filmowego "Władcy Pierścieni", zwłaszcza że udało mu się zachować część obsady. Podoba mi się też pomysł rozszerzenia fabuły o elementy opisane we "Władcy Pierścieni". Gorzej, że zrobione to jest w sposób niedokładny, a większości odstępstw od oryginału nie da się moim zdaniem niczym usprawiedliwić. Tam, gdzie w książce jest delikatny humor, a ocalenie przynosi raczej spryt lub łut szczęścia niż siła, w filmie mamy nieustającą "nawalankę". Książkowy Bilbo podejmował niechcianych gości uprzejmie, spętany własną grzecznością - filmowy pada ofiarą rozbójniczego niemal najścia... Ta sama prymitywna brutalizacja pojawia się w rozprawie z trollami, przeprawie z orkami w jaskiniach czy kończącej film ucieczce przed wargami. Dobrze, że chociaż scen z Gollumem nie zmarnowano.

      Usuń
    3. O, to już wrażenia po filmie:) Bardzo dziękuję! Ja jeszcze nie widziałam, ale moja przyjaciółka, co już film obejrzała, stwierdziła, że jakoś za bardzo rozwlekły. Mają być jednak przecież kolejne części.
      Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.