14 maja 2024

Aleksander Dumas, Kawaler de Maison-Rouge.

 


Książka zapomniana i niezbyt popularna, a  szkoda. Akcja powieści z 1845 r. Aleksandra Dumas (ojca), rozgrywa się w 1793 r. w Paryżu, po śmierci Ludwika XVI, gdy Maria Antonina nadal jest uwięziona z dziećmi, a w mieście panuje terror. To powieść o przygodach odważnego młodzieńca - Maurycego Lindey'a. Bohater ratuje tajemniczą i piękną kobietę przed zatrzymaniem przez członków Gwardii Narodowej i nieświadomie zostaje wciągnięty w spisek rojalistów mający na celu uratowanie Marii Antoniny z więzienia. Kobieta bowiem znika w nocy, ale Maurycy jest nią oczarowany i postanawia ją odnaleźć. Zaprzyjaźnia się z Genowefą i jej starszym mężem, który uważa Maurycego za przydatnego w jego rojalistycznych intrygach. Maurycy jest oddany sprawie głoszonej przez republikanów, ale czego się nie robi dla uroczej kobiety. Droga prowadzi go na służbę twórcy spisku Kawalera de Maison-Rouge.


Pełna zaskakujących zwrotów akcji, karkołomnych przygód, spisków, szermierki, romansu i bohaterstwa, ekscytująca opowieść o bezinteresowności, miłości i honorze w cieniu gilotyny. Jedną z najlepszych rzeczy w powieści Dumasa jest fakt, że oparł ją na prawdziwych wydarzeniach. Nie jest to oczywiście dokładna lekcja historii, ale może zachęcić kogoś do zapoznania się z realiami.

Otóż autor oparł historię powieści na tzw. spisku goździków/aferze goździka. Alexandre Gonsse de Rougeville (1761–1814) pozostał lojalny wobec króla Ludwika XVI i stał u jego boku, gdy 20 czerwca 1792 r. tłum wdarł się do Tuileries. 21 stycznia 1793 r. Ludwik XVI opuścił Temple i został zgilotynowany. 1 sierpnia 1793 r. Maria Antonina, obecnie znana jako Wdowa Capet, trafiła do  izolowanej celi w Conciergerie. Rougeville chciał wydostać królową. 28 sierpnia dotarł do Conciergerie. Był zszokowany, gdy zobaczył królową, która była bardzo chuda, słaba, ubrana na czarno, a włosy miała obcięte z tyłu i na czole. Przed przybyciem Rougeville przypiął sobie do klapy dwa goździki. W jednym z nich ukryta była notatka. Podczas spotkania z królową upuścił goździk w pobliżu pieca opalanego drewnem i wskazał, aby go podniosła. Jedna z wersji twierdzi, że zauważył to żandarm, podniósł go i zobaczył notatkę. Druga wersja jest taka, że ​​żona naczelnika, Madame Richard, widziała to i odebrała. Następnie Rougeville podbiegł, złapał go od Madame Richard i połknął. Trzecia wersja, prawdopodobnie najbardziej prawdopodobna, głosi, że królowa po ich wyjściu, zobaczyła notatkę, podniosła ją i przeczytała poza zasięgiem wzroku strażników. Zgodnie z obietnicą 30 sierpnia Rougeville wrócił w przebraniu i przekazał Marii Antoninie pewną sumę pieniędzy na łapówki. Wyznaczono wówczas dzień ucieczki królowej, czyli noc z 2 na 3 września, a spisek z goździkami miał przebiegać w następujący sposób. Ucieczka Marii Antoniny jednak nie powiodła się, a 3 września podano do opinii publicznej. Rougeville uciekł, zmarł w Remis. 16 października 1793 r. Maria Antonina została zgilotynowana.

 



Aleksander Dumas, Kawaler de Maison-Rouge, wydawnictwo MG, wydanie 2024, tytuł oryg.: Le chevalier de Maison-Rouge, przekład: Józef Śliwowski, oprawa twarda, stron 464.

 

 

https://www.geriwalton.com/a-plot-to-save-marie-antoinette-the-carnation-plot/

2 komentarze:

  1. Czytałam w dzieciństwie, wychowałam się na książkach Dumasa, które uwielbiałam. Chyba dzięki niemu połknęłam bakcyla zamiłowania do historycznej anegdoty i pasję do szukania odniesień w poważniejszych opracowaniach. Wtedy było to trudne, teraz w dobie internetu, mnóstwa książek i programów na kanałach popularnonaukowych w TV nadal mogę się oddawać mojemu ulubionemu zajęciu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczytywałam się Hrabią Monte Christo, jako nastolatka. Pamiętam, jak czytałam go przy latarce pod kołdrą, książkę z brakującymi kilkoma stronami. Przeczytałam go potem kilkadziesiąt lat później, może już nie z taką fascynacją, ale nadal z przyjemnością. Gorzej było z królową Margot, którą czytałam po raz pierwszy jako dorosła kobieta i która mało mnie zainteresowała, choć dotyczyła córki Medyceuszki, a Medyceuszy to ja zawsze poważałam. Tej książki nie znałam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.