Król zawiadomił mnie o swoim
życzeniu zapolowania na żubry, które w całej Europie znajdowały się już tylko w
lasach ekonomii królewskich.[1] Fantazja ta kosztowała
mnie ponad trzydzieści tysięcy dukatów. Trzeba było bowiem przebić odpowiednią
drogę i położyć trakt przez bagna ponad czteromilowej długości, wyciąć w
dziewiczym terenie odpowiedni plac, wnieść coś w rodzaju małego miasteczka z
dworem dla króla, jego świty, dyplomatów i wszystkich, którzy tu zjechali.
Polowanie trwało około dziesięciu dni i wszyscy byli zeń bardzo kontenci. Mimo
ostrożności omal nie zdarzył się jednak wypadek. Dla ułatwienia królowi
strzałów zbudowano drewniane umocnienie z pojedynczymi izbami, a dla świty
oczyszczono plac i wzniesiono wielki pawilon, w którym na wielkim stole leżały
strzelby. Spodziewano się, że będzie się tu raczej biesiadować, a nie polować,
gdyż nie pojawi się prawdopodobnie żadne dzikie zwierzę. Jednakże zabłąkał się
w te okolice żubr, wyraźnie spłoszony
hałasem. Wszyscy rzucili się po strzelby i zaczęli strzelać na oślep.
Szczęściem panie, nuncjusz papieski i posłowie zagraniczni uszli wszyscy równie
cało jak i żubr.
Z puszczy pojechaliśmy do Grodna,
a ekwipaże królewskie przebyły cztery stacje pocztowe w zaprzęgu z moich stajni,
co w innych czasach wydawałoby się niezwykłe.
Sejm grodzieński[2] był zapewne ostatnim w
Europie pokazem prawdziwego świata narodowego, bez fałszywej pompy i mydlenia
oczu. Posiadłość moja, gdzie pałac w większej części wzniesiono już za moich
czasów, zajmowała z przyległościami teren
nie mniejszy niż miasto Wiedeń. Poza moją służbą, administracją i
warsztatami pomieściłem tutaj osiemnastu posłów z ich ludźmi. Aby dać pojęcie o
kształcie i rozmiarach mojej siedziby warto dodać, że na jednym poziomie i w
jednym bloku mieściła ona teatr i dwie wielkie sale redutowe, z których
przechodziło się do biblioteki, gdzie zaczynała się część mieszkalna. Książki
umieszczone były w zamkniętych szafach, biblioteka przypominała więc piękny salon.
Poza bilardem stało tam dziesięć stołów do gry w faraona i loteria fantowa,
którą pozwolono utrzymywać pewnej kobiecie. Obok mieściły się pokoje dla
towarzystwa, dalej wielka sala balowa. Z tych pomieszczeń przechodziło się do
innych, różnych rozmiarów, gdzie mogło siąść do stołu siedemset osób. Wszystko
było tak urządzone, że bez jednego stopnia można było przejść od teatru aż do
salonów. Tańczono tutaj, biesiadowano, znowu tańczono i tak dalej. Około
pierwszej po północy otwierano podwoje, przechodziło się do sal redutowych, a
dom prawie pustoszał. Z opisanego planu widać, że trzy budynki – mieszczące teatr,
sale redutowe i bibliotekę – były połączone i tworzyły trzy rejony. Czwartym
był ogród zimowy, podzielony na trzy obszary klimatyczne, gdzie zawsze kwitły
kwiaty. Pośrodku, w części bardziej wzniesionej, mieściły się rośliny
wymagające największego ciepła. Osobna część przeznaczona była dla wczesnych
owoców. Budowla ta łączyła się z inną dużych rozmiarów, gdzie umieszczono
wydział geometrii i inne wydziały administracyjne. Trudno sobie wyobrazić
rozmiary tych budynków. W 1830 roku, gdy to piszę, zapewne są już one częściowo
lub w całości zrujnowane. Czymże są jednak losy budowli w porównaniu z losami
państw!
Stanisław Poniatowski, Pamiętniki
synowca Stanisława Augusta, przełożył oraz wstępem i przypisami opatrzył Jerzy
Łojek, Instytut Wydawniczy PAX, 1979, s. 68-70.
[1]
W Puszczy Białowieskiej.
[2]
Od 4 października 1784 r. do 13 listopada 1784 r., pod laską Ksawerego
Chomińskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.