Przeniosłam się do Warszawy końca XIX
wieku, gdzie przez stulecia przybywali osadnicy z różnych zakątków Europy i
gdzie mieszkali Polacy, Żydzi, Rosjanie, Niemcy oraz przedstawiciele innych
narodowości. To miasto, w którym wówczas wyrazista była różnorodność kulturowa i
wyznaniowa. Warszawa rozwijała się pod względem przemysłowym. Cztery
narodowości istniały tu w ścisłym związku, ale każda przestrzegała
odrębności życia kulturalnego, obyczajowego, materialnego i religijnego. Polacy, Rosjanie,
Żydzi i Niemcy żyli obok siebie mimo występujących
między nimi antagonizmów. Rosła liczba rodzin mieszanych wyznaniowo, co
było efektem przechodzenia wyznawców judaizmu na katolicyzm lub jedno z wyznań
ewangelickich. Jedną z takich rodzin – przechrztów – są Złotkiewiczowie. Głowa
rodziny to Leon, ceniony i bogaty bankier warszawski, którym jedynym zmartwieniem
jest obecnie zabezpieczenie przyszłości córki i rodzinnego, tak z trudem zdobytego majątku. Skupuje więc weksle
dłużne nicponia, dwudziestoczteroletniego Henryka Długopolskiego. Ostrzega jego
ojca Alfreda przed nieobyczajnym i kosztownym zachowaniem syna. Rozdrażniony
Alfred wykupuje co prawda weksle, ale po miesiącach Leon wzywa go po raz
kolejny. Alfred zostaje powiadomiony o następnych wekslach opiewających na
wysoką sumę, która prawdopodobnie sprowadzi na Długopolskich katastrofę finansową.
Złotkiewicz ma jednak na to wszystko radę.
Właściwie nie wiem do końca, co kieruje Leonem, że wpada na pomysł połączenia rodzin. Na pewno łączy się tu kilka elementów: wspólna przeszłość rodzin, znalezienie męża dla Emilii, wychowanie następcy w kierowaniu bankiem. Co prawda Emilia powoli wdraża się w prowadzenie interesu ojca, ale przecież jest osiemnastoletnią panną, w dodatku wychowaną przez matkę pod kloszem, a nie mężczyzną. Autorka znakomicie zresztą pokazuje sytuację kobiet wówczas żyjących w ramach zależności wyznaczonych przez rodziców, męża, konwenanse i położenie społeczne. Emilia to taktaka rudowłosa 'księżniczka', która do tej pory chroniona, nie zaznała zbyt wielu rozczarowań czy ludzkiej krzywdy. Jest naiwna, ale nie pozbawiona inteligencji i zainteresowań. Mam wrażenie, że dopiero rozwinie skrzydła. Mimo wszystko Henryk odnajduje w niej to „coś”, ale nie potrafi tego do końca sprecyzować. Jak na razie doszczętnie zbałamucony jest przez Izabellę, nie potrafi utrzymać pracy, lubi za to wydawać pieniądze na przyjęcia, alkohol i hazard. Nie potrafi uwierzyć, że w końcu ojciec postanowił przestać go wspierać i musi wziąć odpowiedzialność za własne postępowanie. Znajduje się w matni, z której nie widzi ucieczki. Nie oznacza to jednak, że autorka zdradziła nam do końca osobowości Emilii i Henryka. To jeszcze nadal tajemnica, a jak wiadomo doświadczenia mają wpływ na kształtowanie się zachowania oraz osobowości.
Nie jestem zbyt euforycznie ustosunkowana do polskich książek wydawanych w formacie "saga", bo zazwyczaj (poza małymi wyjątkami) to są jakieś wielkie pomyłki - albo za dużo szczegółów historycznych, albo kolejna skrajność - wszystko jest uwspółcześnione. A w tym przypadku - niespodzianka - wszystko jest z subtelnością i na miarę wyważone. W końcu polska saga, która spełniła w pełni moje oczekiwania, ale boję się, że zaraz będzie jakieś tego pięć tomów i wszystko pójdzie w niezbyt dobrym kierunku. Po drugie, gdy przeczytałam na skrzydełkach w biografii autorki "działaczka /.../ na rzecz obrony demokracji i praw człowieka", lampka ostrzegawcza się zapaliła i obawiam się, że jakieś współcześnie modne społeczne i polityczne kwestie zostaną być może wykorzystane i ostatecznie błądzę już w swej ocenie pierwszego tomu.
Jestem
jednak pełna nadziei, bowiem część pierwsza sagi jest bardzo dobrze opracowana,
zaplanowana i co więcej - przekazana. Autorka napisała tyle ile trzeba, nie
odkrywa kart do końca, choć oczywiście zapewne dąży do mojego ulubionego w
romansach historycznych HEA. Tekst po prostu płynie, a czytelnik znakomicie i doszczętnie
zostaje wciągnięty w głąb przedstawionej historii. Odczuwałam złość Alfreda, egzaltację
i chorobę jego żony, lekkoduchostwo bawidamka ich syna Henryka, nadzieję i
oczekiwania Leona Złotkiewicza, zdystansowanie jego żony oraz naiwność
zamkniętej, oderwanej (do pewnego momentu) od rzeczywistości ich córki Emilii.
Cała powieść to właściwie zawiązanie kilku nitek w jeden zgrabny motek wełny.
Tak jakby autorka ciągnęła je z wielu stron do tego samego
miejsca i czasu. Powieść rozpoczyna się z przytupem i kończy tym samym, a czytelnik
ma wrażenie, że mimo przeczytania tylu stron i tak jest w punkcie wyjścia
opowieści. O ile jednak część pierwsza została poświęcona koneksjom i
powiązaniom rodzin Długopolskich i Złotkiewiczów, o tyle wydaje się, że część kolejna będzie skupiona bezpośrednio już na Emilii i Henryku. Na tym etapie - czyli po przeczytaniu części pierwszej sagi - polecam.
Elżbieta Pytlarz, Mezalians, wydawnictwo Prószyński i S-ka, wydanie 2023, Saga: Intrygi i namiętności, t. 1, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 433.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.