21 września 2014

Jessie Burton, Miniaturzystka.



Holandia, Amsterdam, II połowa XVII wieku, a jeszcze dokładniej połowa października 1686 – pierwsza połowa stycznia 1687 roku. To w tym czasie, bowiem Jessie Burton umieściła fabułę swojej debiutanckiej powieści. Pewnego październikowego dnia do Amsterdamu przybywa osiemnastoletnia Petronella Oortman. Zaledwie miesiąc wcześniej poślubiła amsterdamskiego kupca i zgodnie z umową teraz pojawia się przed drzwiami jego domu. Zamiast wyczekiwanego męża w holu domu zjawia się jego siostra, chłodna i stanowcza Marin. Kiedy natomiast po podróży w domu zjawia się Johannes Brandt, spotkanie młodych małżonków jest znacznie chłodniejsze niż oczekiwała Nella. Dziewczyna pouczona przez matkę, jakie są powinności żony i czego powinna spodziewać się ze strony męża, gotowa jest na spełnienie obowiązku małżeńskiego. Mąż jednak nie nadchodzi, co więcej nie zjawia się u niej w sypialni przez kolejne noce, a jego zachowanie daleko odbiega od tego, na jaki Nella była przygotowana. 

Pierwsze dni w nowym domu, są dla Nelli trudne. Mimo tego, że dziewczyna zostaje żoną Brandta, realną władzę w domu sprawuje Marin. To ona przegląda księgi rachunkowe i troszczy się o interesy brata. Początkowo sceptycznie na nowa żonę pana domu zapatrują się również ciemnoskóry Otto i Cornelia, służący, których jednak zachowanie bardzo zaskakuje Nellę. Wkrótce Johannes w prezencie ślubnym podaruje Nelli miniaturowy domek, właściwie zmniejszoną replikę kupieckiego domu, w którym dane było jej zamieszkać. Nella listownie zatrudnia miniaturzystę, rzemieślnika, który ma za zadanie wykonać miniaturowe rzeczy do domku. Tylko, że wraz z zamówionymi towarami, miniaturzysta dołącza jeszcze kilka mebli, które są odwzorowaniem istniejących mebli w domu Johannesa. Potem przysłane zostaną figurki mieszkańców domu i ludzi, z którymi Nella miała styczność. Dziewczyna powoli zaczyna zdawać sobie sprawę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Miniaturzysta ostrzega przed nieuchronnymi wydarzeniami z przyszłości. W dodatku zaniepokojona jest dziwnym i obezwładniającym ją zachowaniem nieznajomej kobiety spotykanej na ulicy. Wszystko to zaczyna wpływać na życie młodej mężatki i deprymować jej zachowania.

Co tak naprawdę kryje i dzieje się za drzwiami kupieckiego wytwornego domu? Wydaje się, że Jessie Burton świadomie nie używa tu słowa „tajemnice”, a Nella wielokrotnie wypowiada słowa „kłamstwa”. Dziewczyna szybko musi dorosnąć, przeistoczyć się z dziecka w kobietę (wielokrotnie podkreśla, że nie jest już dzieckiem), udźwignąć ciężar wydarzeń, jaki ją czeka. Musi też zrewidować swoje poglądy względem tego, co jej wpajano od dzieciństwa i co słyszała na kazaniach w kalwińskim kościele. 

Jessie Burton przenosi czytelnika do siedemnastowiecznego Amsterdamu, miasta kupców, giełdy, gdzie chodziło o to, aby kupować i sprzedawać z zyskiem. Podatny grunt w Holandii spotkała reformacja. Bogatym i uprzywilejowanym szczególnie przypadł do gustu kalwinizm sankcjonujący bogacenie się i osiąganie zysku z prowizji. Według surowych zasad żyje Marin, ale co tak naprawdę kryje jej maska? 

domek Petronelli Oortman, ok. 1686-ok.1710, twórca nieznany (wood, h 255.0cm × w 190cm × d 78cm)

Warto wspomnieć, że wówczas Holandia wchodziła w skład Republiki Zjednoczonych Prowincji istniejącej w latach 1579 – 1795 (składała się również z Zelandii, Fryzji, Utrechtu, Geldrii, Overijsel i Groningen). Mimo licznych wojen prowadzonych z Anglią, wiek XVII w historii Holandii określany jest złotym wiekiem. Kupcy rozpoczęli działalność kolonialną tworząc dwie spółki akcyjne: Zjednoczoną Kompanię Wschodnioindyjskiej (Verenigde Oost-Indische Compagnie – VOC) oraz Kompanię Zachodnioindyjską (West-Indische Compagnie – WIC). Do VOC należał Johannes Brandt. Zarówno bogaci jak i ubodzy fundowali sobie liczne obrazy, przedstawiające życie codzienne, widok okolicy i martwą naturę, której Nella nie znosiła. W aneksach Jessie Burton podaje, że bogaty kupiec, tak jak Johannes, zarabiał w granicach 40 tysięcy guldenów rocznie. Zupełną ciekawostką dla czytelnika, oprócz słowniczka, jest aneks podający wydatki domowe zamożnego Amsterdamczyka pod koniec XVII wieku. Przykładowo pejzażyk albo scenka z Biblii kosztowała jakieś 4 guldeny, suknia z adamaszku – 95 guldenów, domek dla lalek wyposażony w meble – około 10 tysięcy guldenów. 

Mimo, że liczba bohaterów jest niewielka, a miejsca akcji wybrane są ze szczególną dokładnością, autorka powieści potrafiła zainteresować czytelnika. Pisze surowym, powściągliwym językiem, pełnym mądrych wykładni. Cała opowieść przekazana jest zresztą w czasie teraźniejszym.

Amsterdam był w XVII wieku miastem rozwiniętym, a mimo tłumów jego mieszkańców, bohaterowie Burton świecą najjaśniej. Autorka starała się z wiernym odwzorowaniem przekazać atmosferę ówczesnego miasta, ubiory i wystrój wewnętrzny domów. I najciekawsze: Petronella Oortman (1656-1716) istniała i rzeczywiście była żoną amsterdamskiego kupca Johannesa Brandta, a przede wszystkim miała domek dla lalek, bogato zdobiony i umeblowany, który przechowywany jest obecnie w Rijksmuseum (powstał ok. 1687 -1710). Zachęcam jak najbardziej do lektury powieści, tym bardziej, że to odmienna lektura od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni.
 


Jessie Burton, Miniaturzystka, Wydawnictwo Literackie, wydanie 2014, przekład Anna Sak,  okładka miękka ze skrzydełkami, stron 464. PREMIERA 6 LISTOPADA

Jessie Burton - jej debiutancka powieść – Miniaturzystka – była najbardziej rozchwytywanym tytułem podczas Targów Książki we Frankfurcie. Ukazuje się w 30 krajach. Jessie, która jest absolwentką Oxford University, pisała ją potajemnie, ukrywając ten fakt przed rodziną i znajomymi... Pracowała jako aktorka i menedżerka w londyńskim City, a po pracy zasiadała do pisania.

20 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe. Zachęciłaś mnie do tej książki, a widziałam ją w księgarni parę razy ale przechodziłam obojętnie i nawet nie przekartkowałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A raczej z tą księgarnią to niemożliwe, bo PREMIERA KSIĄŻKI JEST 6 LISTOPADA :)

      Usuń
  2. Och, jak to możliwe, że przeoczyłam tę książkę? Z przyjemnością przeczytam, kocham takie lektury!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie. Uwielbiam tamten okres i Holandię. Mam nadzieję, że wkrótce książka wpadnie w moje ręce. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci tego :) Znając Twoje zainteresowana jestem pewna, że przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  4. Chętnie przeczytałabym tę książkę, ale martwi mnie to, że jej akcja opisana jest w czasie teraźniejszym. Nie lubię tego zabiegu.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jestem jego zwolenniczką. Zresztą sama go często stosuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się to, że autorka oddała w tak ciekawy sposób realia tamtych czasów. Chyba to przyciąga mnie do tej historii najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że to książka idealnie dla mnie. Bardzo lubię takie klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta książka dawno już wpadła mi w oko, a przy okazji Twojej recenzji wyjaśniła się zagadkowa i przyciągająca wzrok okładka:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi interesująco. Nie przypominam sobie, bym czytała już powieść o Holandii w tamtym okresie. To rzeczywiście może być odmiana :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniej więcej te czasy: "Dziewczyna z perłą" Tracy Chevalier

      Usuń
  10. W chwili, w której po raz pierwszy zobaczyłam okładkę tej książki, wiedziałam, że to coś dla mnie, a Ty to teraz tylko potwierdziłaś. Ostatnio bardzo polubiłam powieści, których akcja toczy się w Niderlandach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może dlatego, że pomimo amsterdamskich kanałów i mgły, to zupełnie inny klimat jaki przynosi nam Anglia i Londyn.
      serdeczności

      Usuń
  11. zachęcająca recenzja :) tym bardziej cieszę się więc, że posiadam już swój egzemplarz, ciekawe czy mnie tak zachwyci... ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. To kolejna na liście moich lektur obowiązkowych - nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się w księgarniach

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawie zaprezentowałaś książkę. Koniecznie się za nią rozglądnę bliżej listopada :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.