Damy w kolorze sepii Aldony Cholewianki –
Kruszyńskiej to książka, którą poszukiwałam od dość dawna, a którą mogłam
przeczytać dzięki muzealnej bibliotece. To również kolejna książka, która
połączyła pracę z zainteresowaniami. Jeszcze dziś w ostatni dzień przed urlopem
przeglądałam ją raz jeszcze po wczorajszej, wieczornej domowej lekturze. Jest
niewielkich rozmiarów, wydana w kształcie kwadratu. Nie ma w niej przypisów, a
jedynie spis bibliograficzny i spis zawartych ilustracji. Książka została
wydana w klimatycznej oprawie graficznej, w kolorze sepii.
Zawiera szkice
biograficzne wybranych przez autorkę przedstawicielek arystokracji związanych z
w jakiś sposób z Łańcutem. Są to: Ludwika z Sosnowskich Józefowa Lubomirska (autorka
podaje, że zmarła w 1845 roku, Polski Słownik Bibliograficzny zaś, że w roku
1836); księżna Maria z Czartoryskich Ludwikowa Wirtemberska (1768-1854);
księżna marszałkowa Izabela z Czartoryskich Lubomirska (1786-1815); księżna
Anna Adamowa Czartoryska (1799-1864); Katarzyna z Branickich Adamowa Potocka
(1825-1907); Eliza z Branickich Zygmuntowa Krasińska (1820-1876); Izabela
Potocka (1864-1883); hrabina Elżbieta Romanowa Potocka (1861-1950); Maria
Rozalia z Branickich Jerzowa Radziwiłłowa (1863-1941); Irena
Warden-Cittadini (1898-1976).
Najbardziej
ciekawymi dla mnie portretami stały się poniższe. Ludwika z Sosnowskich
Józefowa Lubomirska to ta, która kochała się w Tadeuszu Kościuszce. Młodzieniec
miał od ojca panny usłyszeć słowa: Synogarlice
nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla ubogich szlachetków.(s. 10)
Młodzi zakochani mieli ponoć zamiar nawet wspólnie uciec. Koniec końców pilnie
strzeżona Ludwika w 1776 roku została wydana za niekochanego księcia Józefa
Lubomirskiego z Równego. Pamiętała ukochanego do śmierci.
Książna Maria
von Württemberg, znana pod spolszczonym nazwiskiem Wirtemberska, była córką
Adama Kazimierza i Izabeli z Flemingów Czartoryskiej. Małżeństwo jej z pruskim
księciem Ludwikiem von Württemberg – Montbéiliard było zaaranżowane. Ludwik był
młody, ale niewykształcony i znany, jako hulaka, w dodatku okazał się być brutalny
wobec egzaltowanej i wrażliwej żony. Maria zniszczyła dokumenty i listy, które
dotyczyły jej małżeństwa, aby prawda nie mogła wyjść na jaw. Gdy rozwiodła się
z mężem, syn został pod opieką Ludwika, wychowany bez matki na podobieństwo
ojca. To była chyba najsmutniejsza opowieść ze wszystkich. Choć pamiętam o losie biednej i młodej Izabelci.
Z kolei Anna
Sapieżanka z Radzynia Podlaskiego poślubiła starszego od niej prawie o
trzydzieści lat księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Była kochana i otoczona
przez męża troskliwością. Dopiero w pięć lat po ślubie przychodzi na świat ich
pierwsze dziecko, syn Witold Adam, potem Leon (zmarł mając 3 lata i autorka w
książce nie wspomina o nim), Władysław i córka Izabella Elżbieta. Na uwagę
zasługuje jej działalność na emigracji w środowisku Hotelu Lambert. Ciekawa
jest też sylwetka najmłodszej siostry Elżbiety Krasińskiej, Katarzyny z
Branickich, wydanej za Adama Potockiego z Krzeszowic. Ojciec panny młodej był
bratem rodzonym matki pana młodego. Adam Potocki zakochany był wówczas w Marii
Kalergis, a Katarzynę nieodwzajemnionym uczuciem darzył Jerzy Lubomirski,
przyjaciel Zygmunta Krasińskiego. Katarzyna kochała jednak męża, choć w
pierwszych latach małżeństwa było to uczucie trudne. Potem jednak koleje losu
sprawiły, że mąż odwzajemnił uczucie żony i to z wielką gwałtownością.
Irena
Warden-Cittadini jest bohaterką obrazu autorstwa Wojciecha Kossaka z roku 1933.
Została namalowana wraz z pięknym, kasztanowym koniem pełnej krwi angielskiej
Johnem Pillem. Nisko urodzona, sprzedana przez ojca, wyszła za mąż za
żydowskiego bankowca w Petersburgu, a potem za amerykańskiego milionera Wardena.
W drodze do Stanów Warden umarł, a Irena została bogatą, młodą wdową. Kossak sportretował panią Warden na tle zamku
w Łańcucie, gdzie pojawiła się dzięki znajomości z Alfredem Potockim. Wspierała
finansowo Karola Szymanowskiego, a w czasie wojny Jana Lechonia. Potem wyszła za mąż za radcę ambasady włoskiej w Warszawie
hrabiego Cittadiniego, który ponoć okazał się być sadystą.
To krótkie
rozdziały, w których znaleźć można archiwalne fotografie. Mimo to, książka
sprawiła mi ogromną przyjemność. Obecnie pozycja trudna do zdobycia, więc
cieszę się w dwójnasób, że miałam możliwość jej przeczytania. Z racji
zawartości zapewne będę do niej niejednokrotnie powracać.
Aldona Cholewianka – Kruszyńska, Damy w kolorze sepii, Fundacja na rzecz
Muzeum Zamku w Łańcucie, Łańcut 2000, okładka miękka ze skrzydełkami, stron
118.
Książeczka wspaniała, mam od kilku lat. Gdzieś upolowałam jeszcze w internecie...
OdpowiedzUsuńPiękne fotografie i jak to u Cholewianki-Kruszyńskiej dobrze się czyta!
To szczęściara z Ciebie :)
UsuńCzyta się wspaniale, choć o Elizce to tam jednak mało. Bardziej mi się podobała historia jej siostry - Katarzyny :) Książka klimatyczna :)
Piękna "rzecz" ...świetnie wydana i treść jak najbardziej interesująca....o kobietach tak urodzonych z zainteresowaniem bym poczytała.
OdpowiedzUsuńZgadza się, warto do niej zajrzeć. Może gdzie w bibliotekach będzie?
Usuń